Naprostujmy sprawy #1
Pov. Narrator
Wieść o powrocie Pochylonej rozeszła się po multiversie w błyskawicznym tempie. Każdy wróbel, każdy powiew wiatru i szelest drzew o tym mówił. Pochylona nie była z tego powodu zadowolona, a wręcz przeciwnie. Chciała po prostu ukrywać się do końca życia i wieść je po cichu i bez zbytniej styczności z innymi. W tej chwili siedziała w salonie bazy Bad Guys. Czekała na Nighmar'e, aż przyjdzie, jednak zamiast niego pojawił się Cross.
- Cześć stary - Powiedziała dziewczyna słabo się uśmiechając. Wiedziała, że cała grupa nie ufała jej już jak dawniej i to bardzo ją bolało, ale nie pokazywała tego.
- Cześć Skoliozo. - rzucił Cross spoglądając na nią spode łba - Szef stwierdził, że jednak będzie lepiej jeśli pogadacie w jego gabinecie. Nie zrób mu krzywdy, bo pożałujesz.
- Cross...Wiesz, że nie byłam wtedy sobą i wiesz, że żałuję. Nie mówię, że masz od razu mi przebaczyć, ale...spróbuj chodź ociupinkę...proszę. - to powiedziawszy wstała i poszła w głąb ciemnego korytarza. Znała go bardzo dobrze i zawsze nim idąc czuła stres. Kiedyś, bo była wzywana do Koszmara za narozrabianie, ale teraz sprawa była poważniejsza. Miała z nim rozmawiać na temat jej powrotu do grupy. Znów spojrzała na kamienne ściany i grube, dębowe drzwi malowane kruczo czarną farbą ze złotą klamką. Wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu, po czym zapukała. Odpowiedź usłyszała niemal natychmiast.
- Wlazł - Rzekł Nighmare tym samym gburowatym i pełnym nienawiści głosem co zawsze.
Pochylona przeszła przez drzwi i stanęła przed biurkiem Pana Koszmarów. Wzrok miała wbity w podłogę i mimowolnie skuliła się nieco, a kiedy nieco podniosła oczy ku towarzyszowi spotkała się z ostrym i lodowatym spojrzeniem, więc wróciła do obserwacji podłoża.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem co z tobą zrobić. - zaczęła w końcu czarna ośmiornica
- Ja też nie mam pojęcia- wtrąciła Pochylona, co przepłaciła tym, że Koszmar oplótł swą mackę wokół jej szyi. Chodź jeszcze jej nie zacisnął mogła odczuć nieprzyjemny nacisk, który spowolnił jej oddech. To był strach i nic więcej.
- Dalej masz tak samo nie wyparzoną gębę...Jeszcze jedno słowo bez pytania i nie będzie łaski. Po prostu cię uduszę. Mam dziś zły humor. - młodsza już chciała powiedzieć "jak zawsze", ale postanowiła sobie darować. Nie chciała znów umierać, więc po prostu zamilkła i słuchała dalszego monologu Koszmara. - Z jednej strony chcę cię z powrotem przyjąć, bo byłaś niezwykła w swoim fachu. Z drugie zaś strony skąd mam wiedzieć, że znów nie przesadzisz z LoVe? Przez ciebie mam naprawdę ciężko diablico. Co proponujesz?
- Myślę, że powinien mnie szef przyjąć. Nie pożałuje! - Powiedziała pewna siebie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Przybyło jej nawet na tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy, ale ten błysk zła sprawiał, że oblatywał ją strach. Wróciła do patrzenia na ściany. Natomiast Szef gangu wstał zza biurka i podszedł do niej. Zacisnął nieco mocniej macę na jej szyi, ale nie na tyle, by się udusiła. Patrzył jak cierpi i dawało mu to ogromną satysfakcję, nie mógł wręcz przestać patrzeć.
- Wiesz...Dalej jesteś tak samo przekonująca. Nie wiem, czy to przez twój charakter, czy może wygląd...Dziwna jesteś diablico...Swoją drogą to przezwisko świetnie do ciebie pasuje. - Druga macka zaczęła błądzić po ciele dziewczyny, która wzdrygnęła się na to i popatrzyłą na niego z nienawiścią. - Ah...Jesteś świetną pożywką złych emocji. Jest ich w tobie prawie tyle co we mnie... Mam pomysł!
- Już się boję - Powiedziała Pochylona, na której szyi macka zacisnęła się jeszcze mocniej, już prawie nie mogła oddychać. Robiła to z niemałym wysiłkiem.
- Powiedziałem milcz! A teraz wysłuchasz mego genialnego planu. - Pan koszmarów odchrząknął i zaczął opowiadać - Przyjmę cię, ale jeśli tylko najdzie mnie ochota będę cię brał i wyzwalał w tobie dużo słych emocji. A w jaki sposób? To będzie zależało od mojego humorku. Raz cię potorturuję, raz pogonię robotą papierkową, a kiedy indziej...sama wiesz co. - Kiedy skończył mówić uśmiechnął się do niej złośliwie. Dobrze wiedział jak ważne jest dla niej bycie w Bad Guys, a on potrzebował dużo złych emocji i świetnego zabójcy. Znalazł nawet sposób, by nie miała zbyt wysokiego LV. Ale była też druga strona medalu. Nighmare bał się, że jednak może wymsknąć się spod kontroli i coś pójdzie nie tak. Poza tym, też stracił do niej część zaufania i pod tym względem miał na nią kompletnie wywalone. Jednakże tym razem jego "dobra" Strona wygrała i dlatego złożył jej ofertę ponownego dołączenia.
- Szefie, ja...Zgadzam się. - To mówiąc Pochylona z góry wiedziała, ze podpisuje pakt z diabłem, ale nie mogła sobie wyobrazić życia bez gangu. Spędziła tam ponad połowę swojego życia.
- No i to ja rozumiem! - Krzykną Nighmare i wyszedł z nią z gabinetu, by głosić to reszcie grupy. Reakcja była dość jednolita, a jednak różna. Każdy ze szkieletów cieszył się i bał jednocześnie. Cieszyli się, bo jakby nie było jest to ich stara współpracownica i dobra kumpela, ale to ona ich zabiła. Brali pod uwagę, że było to nie do końca naumyślne, ale nie potrafili do końca przebaczyć.
- To dobrze, ale mam nadzieję, że nie planuje znów nas zabijać. - Rzucił Dust i po prostu wyszedł do kuchni.
- Obyś nie popełnił błędu większego niż jest Error- Krzyknął Horror i Killer jednocześnie, po czym zniknęli gdzieś, a wkurzony Error za nimi. Reszta osób prosiła o nie pisanie ich reakcji, więc to uszanuję. Kontynuując. Cross zaprowadził Pochylcię do jej starego pokoju. Gdy tylko tam weszła walnęła się na stare łóżko i zasnęła. To wszystko na co miła teraz siłę.
///////////////////////////////////////
Odnoszę wrażenie, ze te rozdziały są co raz to gorszej jakości...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro