Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Pochylona, dowiedziawszy się, że Nighmare odkrył jej największy sekret, zaczęła się pakować. Do plecaka wsadziła linę, wszystkie tomy limitowanego wydania "Władcy pierścieni" i wszystkie inne najważniejsze najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziała, że musi uciekać. Koszmar powoli już zaczął rozpowiadać o tym że to Pochylona stworzyła to cholerne piekło i w większości kontrolowała ich czyny.

Usłyszała, że ktoś zbliża się do jej pokoju. W pośpiechu spakowała jeszcze swoją chustkę do nosa ku czci Bilba i przeteleportowała się do jednego ze światów swojej przyjaciółki. Rozejrzała się w około i uśmiechnęła delikatnie.

- To chyba jeden z jej światów. - Powiedziała do siebie, a zza swoich pleców usłyszała głos Someone

- Tak, tak. A teraz mi wytłumacz co tu robisz. Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała. - Powiedziała, a Pochylona obróciła się od niej przodem. Wyjęła z plecaka swoją ukochaną serię i wręczyła dziewczynie

- Przybyłam, żeby ci to podarować. Jako prezent pożegnalny - Odparła uśmiechając się smutno, a Someone wzięła książki w ręce.

- Ale jak to pożegnalny?! Gdzie ty się znowu wybierasz idiotko? W jakie kłopoty się wpakowałaś? - spojrzała na Zabójczynię ze smutkiem i zdezorientowaniem.

- Bo widzisz... Wydało się, że to ja wykreowałam ten Multivers. Tę cząsteczkę Gigaversum, która jest piekłem na ziemi. Nighmare zdołał to rozpowiedzieć i większość już o tym wie. Teraz chcę się ulotnić i uniknąć śmierci, bo znając życie będą chcieli mnie za to zabić. - Wytłumaczyła na jednym oddechu. Przyjaciółka tylko spojrzała jej w oczy i sptała

- Ale gdzie zamierzasz uciec?

- Wrócę na powierzchnię. A dokładniej, to udam się do EpickTale, przy pomocy liny wespnę się na szczyt góry przez dziurę którą wpadłam i dalej się zobaczy. - Wzruszyła ramionami

- Dlaczego na końcu każde twoje go planu jest "I dalej się zobaczy" ? Wiesz, że to cię daleko nie zaprowadzi? Zginiesz marnie.

- Tak, wiem

- I wiesz, że mogłaś sprawić, żeby wszyscy zapomnieli, że to ty stworzyłaś to Multiversum i żyć tu dalej spokonie

- Z tego też zdaję sobie sprawę.

- Więc pewnie też wiesz, że mogłaś tak kontrolować wydarzeniami, żębyś wygrała na jakiejś loterii i miałbyś spłacony tej cholerny dług?

- Yep. 

-Więc czemu tego nie zrobiłaś?

- Zauważ, że z naszej dwójki ty zawsze byłaś ta mądrzejsza i ułatwiałaś sobie życie. A ja jak to kiedyś powiedziałaś "wywarzałam otwarte drzwi" i obierałam trudniejszą drogę. Teraz robię to ponownie. Poza tym... chciałbym już wrócić do domu, a raczej pod most. Tam, na powierzchni. A jeśli tylko chcesz, to możesz iść ze mną

- Nie, ja tu zostanę. Tu mam spokojne życie. Bez ciebie będzie aż za spokojne.

- Ta, a w moim nikt mi nie będzie prawił kazań. ja już za tobą tęsknię - rzekła i już chciała znikać, ale Someone zrobiła coś, czego nigdy by się po niej nie spodziewała. Przytuliła ją. Również ją objęła, a chwilę potem powiedziała ostatnie słowa pożegnania - No to znikam. Niech te książki ci o mnie przypominają.

A potem zniknęła, Someone została sama. Natomiast W EpickTale pojawiła się w ruinach. Przeszła do miejsca startu i zarzuciła linę na górę. Lina o coś zahaczyła, więc Pochylona zaczęła wchodzić na górę uważając gdzie stawia stopy.

Po długiej wspinaczce w końcu stanęła na szczyci góry Ebott. Poczuła wiatr we włosach i ostatnie promienie zachodzącego słońca. Ostrożnie zaczęła schodzić z góry i wkroczyła do miasta. Czuła się dziwnie, jak w obcym miejscu, jednak nie zamierzała wracać do podziemi i Multiversum, które stworzyła. Zaczęła szukać mostu, pod którym niegdyś mieszkała. Tylko, że jak się okazało, jego już nie było. Żal ogarnął ją i do oczu napłynęły łzy, które szybko otarła i poszła w kierunku urzędu. Podeszłą do pani w okienku

- Dzień dobry, chciałam się zarejestrować jako bezrobotna - Powiedziała, a Pani spojrzała na nią nieprzychylnie

- My zaraz tu zamykamy...

- Jeszcze pół godziny do zamknięcia.

- No dobrze - westchnęła Kobieta, jakby Pochylona zmuszała ją do rzeczy najgorszych - To jak się pani nazywa?

- Zdzisława ******** - odparła, a Pani w okienku spojrzała na nią wyłupiastymi oczyma.

- Zdzisia?! To naprawdę ty?! Po 18 latach się znalazłaś! - Kobieta byłą bardzo szczęśliwa i wstała zza biurka podbiegając do Pochylonej

- Przepraszam, ale ja pani nie znam... - rzekła zdezorietowana

- To ja! Twoja siostra! - Pochylona spojrzała dokładniej na kobietę. Rude włosy, szare oczy. 

- Nee-chan? - spytała wiedząc, że tylko jej siostra wiedziałby co odpowiedzieć

- A ty Nee-san!

- Wybacz, moja siostra jest ciut ekscentryczna.

- A ty leniwa i apatyczna

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek cię jeszcze spotkam - powiedziała ze łzami w oczach Pochylona, teraz już pewna, że to jej siostra. Przytuliła ją tylko. Nic ją teraz nie obchodziło, nie wnikała nawet jakim cudem przeżyła. Teraz liczyły się tylko one.

///////////////////////////////

NO! Dobiegliśmy do końca tej książki. Dziękuję wszystkim, którzy to czytali i zgodzili się tu wystąpić. Jeśli macie pytania do fabuły, to można je teraz zadać.
A ja się z wami żegnam i zapraszam do innych moich "dzieł" !

Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro