Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dybala/Mandzukić

Mario westchnął, kiedy mokry pocałunek wkradł się pod jego koszulkę. Słysząc to, duże oczy zwróciły się ku górze, spoglądając zawadiacko na jego twarz. Paulo chichotał w duchu, widząc jak ten prawie dwumetrowy, stary wyjadacz rozkłada się pod dotykiem jakiegoś smarka, który ledwo co opuścił trampkarzy.

- Czuję, że się gapisz. Mówiłem, że masz tego nie robić - mruknął, na co Paulo uśmiechnął się, chwilę później dotykając koniuszkiem języka tatuażu na jego brzuchu.
Mężczyzna zacisnął pościel w dłoniach, czując jak młodszy z trudem powstrzymuje śmiech. Zdążył dobrze poznać zagrywki chłopaka, ten gówniarz był bardzo sprytny. Wiedział, że irytacja Mario prędzej czy później weźmie górę i ten rzuci się na niego z rykiem, przyciskając go rozpalonym ciałem do skrzypiącego materaca.

- Tylko przypomnę, że zeszłym razem prawie płakałeś. Zastanów się dobrze nad tym co ro... - nie było mu dane skończyć, bo po sypialni rozniósł się dźwięk strzału gumki bokserek.

Gdy Mario rozwarł powieki, zauważył jedynie jasną głowę znikającą gdzieś za skrajem łóżka. Poczuł, jak narasta w nim podniecenie, był zły i rozjuszony. Czy ten małolat ma z tego rzeczywiście tak świętną zabawę?

Paulo widząc wściekłość w oczach mężczyzny, zaśmiał się i zdjął z siebie koszulkę, rzucając mu nią w twarz. Wszedł na łóżko i rozpiął jego spodnie. Mario zaciągnął się zapachem chłopaka ale szybko zdjął z siebie jego ubranie i zacisnął na nim pięść. Paulo mógł wtedy przysiąc, że usłyszał, jak zazgrzytały mu zęby.

- Zawsze jesteś taki niecierpliwy - westchnął teatralnie i ścisnął jego krocze - Po co ten pośpiech?

Mężczyzna uniósł głowę i zgromił go wzrokiem. Tak, jak jego ciało zawsze było mu posłuszne, tak teraz biodra mimo jego woli niespokojnie poruszyły się w bok. Paulo czując grubość erekcji gnieżdżącej się w jego bokserkach, uśmiechnął się, patrząc na niego pobłażliwie.

- Kiedy w końcu przyznasz, że ci się podoba?

- Nie doczekasz się.

Szybko jednak  wciągnął powietrze i opadł na poduszki, gdy jeden z palców chłopaka przesunął się w górę - Ale z ciebie dziwka.

- Uważaj na słowa, gówniarzu - warknął i już chciał się podnieść, ale drobna dłoń pozbyła się bariery materiału. Mężczyzna wbił paznokcie w prześcieradło.

- Jesteś tak słaby - mówiąc to, Paulo przesuwał dłonią po jego męskości - Tak słaby, tak prosty i łatwy.

Mario słyszał jedynie urywki jego słów. Nie słyszał słów ubliżających mu, słów kpiny. Słyszał za to krew pulsującą w uszach, słyszał bicie serca, słyszał każdy z jęków i westchnień, które mimowolnie opuściły jego usta.

Paulo triumfował, widząc jak ten napina się i rozluźnia, jak jego mięśnie pracują, jak pot pokrywa skronie i szyję. Do tej pory taki obrazek utożsamiał jedynie z treningami, podczas meczów, w rozgrywkach przygotowujących do ważnych spotkań. A teraz, tutaj? W tym hotelu, z klubowymi kolegami kilka pięter niżej? Kim był Mario Mandzukić, pozwalając zawładnąć sobą jakiemuś smarkaczowi?

Nim nikt nie władał, on nic nie musiał. Ewentualnie mógł, robiąc coś z łaski. Widok, jaki Paulo widział przed sobą, odsłonił przed nim mężczyznę kompletnie. Bez masek, bez roli, jaką postawił sobie do grania w teatrze życia. Widział mężczyznę takiego, jakich były tysiące. Jedynie  łaknącego dotyku i bliskości, mogącego doświadczać spełnienia i przyjemności.

Mario zawył, zginając się w pół. Paulo uśmiechnął się, dumny z siebie. Wytarł dłoń w koszulkę mężczyzny i ubrał się. Uniósł w górę kącik ust, widząc jak jego klatka piersiowa opada w górę i w dół. Nasunął na głowę czapkę, racząc go ostatnim spojrzeniem.

Prychnął.

- Tak słaby.

_____________

ja na prawdę, na prawdę nie wiem
chyba małe otarcie łez dla tych, którzy kibicowali Chorwacji (gdzie muszę przyznać że skurwysyny pokazały moc przez całe mś)
#allezlesbleus

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro