Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cz2. 36

Pov Claudia
- A jak coś ci się stanie? - spytał po raz kolejny Niall.

Siedziałam na nim okrakiem i próbowałam go namówić na seks. On jednak ciągle próbował się wykręcić twierdząc, że może tym skrzywdzić dziecko. Jak byłam w ciąży z Nadią to nie miał co do tego jakichś wielkich problemów.

- Nic mi nie będzie, dziecku też - zapewniłam go. Przeniosłam dłonie na jego nagi tors.

- Ale... - znowu chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam jego usta krótkim pocałunkiem.

- Dziś jest ostatni wieczór, w którym to mama się zajmuje Nadią. Jutro już nie będziemy mieli tyle czasu dla siebie - użyłam ostatniego argumentu, który przyszedł mi do głowy.

Najwidoczniej na niego podziałał, bo jego dłonie spoczeły na moich biodrach, zaczął tam kreślić jakieś wzorki.

- Na pewno to jest bezpieczne dla dziecka?

- Oczywiście kochanie - nie było mu tego trzeba już powtarzać, bo przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.

***Sześć miesięcy później.

Byłam w ósmym miesięcu ciąży, a już z całej siły pragnęłam żeby było po wszystkim. Może to jedynie jakieś złudzenie, ale wydaje mi się, że pierwszą ciąże lepiej znosiłam. Dodatkowo każda nawet najmniejsza rzecz potrafi mnie zdenerwować.

- Paula pojechała do Ethana, a Harry jest dziś bardzo zajęty i nie może opuścić domu. Pomyślałem, że może i tak cię do niego zawioze. Zawsze to lepiej niż miałbyś siedzieć sama w domu - akurat mój mąż to miał doskonały talent do wyprowadzenia mnie z równowagi.

Zaczęłam się zastanawiać czy on to robi specjalnie czy jest aż takim idiotą, że robi to nieświadomie.

- Ile ja mam lat? - spytałam go, bo może zdążył zapomnieć.

- Dwadzieścia - odpowiedział niepewnie. Może wreszcie zaczął rozumieć, że znowu mnie wkurzył.

- No właśnie. Mam dwadzieścia lat i umiem się zająć sobą i Nadią! - podniosła głos, chociaż starałam się nie krzyczeć, bo nasza córka była w tym samym pomieszczeniu. Nie chciałam jej wystarczyć.

- Dobrze kochanie, nie denerwuj się - po tych jego słowach wypuściła widelec z ręki. Przez niego odechciało mi się jeść.

- Nie mów do mnie jak do dziecka - wysyczałam przez zęby. Po prostu nie znosiłam jak się tak do mnie zwracał.

On zamiast mi coś odpowiedzieć tylko się uśmiechnął. Wstał od stołu, obszedł go i przysiadł najbliżej mnie.

- Nasz synek znowu daje ci się we znaki? - spytał kładąc dłoń na moim sporym brzuchu.

- Tak. Prawie całej nocy nie spałam przez to, że się wiercił - z Nadią się to nie zdarzało, więc nie byłam na to przygotowana.

- Mogłaś mnie obudzić, razem byłoby nam raźniej - palcami chwycił moją szczękę i nakierował moją twarz bym spojrzała mu w oczy. - To jest także i moje dziecko. Jeśli ty nie śpisz to ja też nie powinienem. Jesteśmy w tym razem.

Uspokoiło mnie to co powiedział. Niall był bardzo wyrozumiały i że spokojem znosił moje humory chociaż czasem widziałam, że ma ochotę mi coś zrobić.

- Przepraszam - powiedziałam, bo poczułam, że muszę to zrobić.

Moje zmiany nastroju zaczęły nawet mnie samą irytować.

- Ja też przepraszam - zdziwiły mnie jego słowa.

- Za co?

- Czasem mam ochotę cię udusić - to akurat nie było bardzo dziwne.

- Jak urodze i dalej będę taka podła to masz prawo to zrobić, zezwalam ci.

Oboje roześmialiśmy się na moje słowa.

***
Byłam zbyt zmęczona na zabawę, więc ogladałyśmy z Nadią jej ulubione bajki.

- A kiedy będzie braciszek? - spytała.

- Powinien niedługo.

- A będzie mnie lubił?

- Oczywiście kochanie - wzięłam ją na kolana. Obiecałam sobie, że moje dziecko nie poczuje się nigdy nie kochane.

Po chwili usłyszałam trzaśniecie drzwiami, po kilku sekundach zobaczyłam brata mojej mamy.

- W prawdzie spodziewałem się Nialla ty także możesz być. Przydasz mi się.

Nie zabrzmiało to zbyt dobrze.

Liczę na waszą opinie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro