Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cz2.3

Pov Claudia

- Dawno się nie widzieliśmy Claudio - spotkanie z Ryan'em nie było dla mnie niczym miłym. Ostatnim razem widziałam go wtedy powiedziałam mu, że nic do niego nie czuje. Byłam wtedy jeszcze okłamywana przez niego i mojego ojca, że to właśnie z nim byłam. On także pomagał mojemu tacie w zaplanowanie tego oszustwa. Nie pomógł też mi.

- No i bardzo dobrze, bo moja żona nie chce cię widzieć. Zejdź więc Claudii z oczu - zakomunikował mu Niall bardziej mnie do siebie przyciągając. Chciał mu w ten sposób pokazać, że należę do niego.

- Miałem nadzieję, że ułożysz sobie życie z kimś lepszym niż z nim i młodszym - powiedział i odszedł dalej. Czułam, że Niall nic mu nie zrobił tyle ze względu na mnie. Odkąd mój mąż w miarę pogodził się z moim ojcem to właśnie Ryan stał się jego wrogiem numer jeden.

- Wracajmy już do domu - zakomunikował Niall dość poważnym tonem. Jego wzrok był skierowany przed siebie.

- Dobrze kochanie.

***

Niall tym razem nie pozwolił mi prowadzić. A do domu jechał bardzo szybko, nie komentowałam tego, bo nie chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować. A i tak już wydawał się być kłębkiem nerwów. Jak byliśmy już na miejscu to szybko opuścił samochód i wręcz pobiegł w stronę domu. Ja podążyłam za nim.

- Możesz już odejść, nie potrzebujemy cię już! - jak weszłam do domu to usłyszałam warknięcie Nialla w stronę naszej opiekunki. Amy miała dwadzieścia dwa lata i dorabiała jedynie u nasz. Przychodziła tylko wtedy jak po nią zadzwoniłam.

Niall specjalnie za nią nie przepadał. Kilka razy usłyszałam, że wolałbym bym sama zajmowała się Nadią.

Amy oddała naszą córkę Niall'owi i przestraszona do mnie podeszła.

- Jestem zwolniona?

- Nie, przyjdź jutro rano - nie zamierzałam z niej rezygnować przez humory Nialla. Nie rozumiałam też czemu był taki zły.

- Dlaczego jesteś taki wściekły? - spytałam i usiadłam obok niego.

- Tata chodź się bawić - powiedziała Nadia sepleniąc.

- Za chwile kochanie - pocałował ją w czoło - muszę teraz iść z mamą, ale zaraz do ciebie wracam - posadził ją na kanapie. Wstał, chwycił mnie za nadgarstek i poprowadził do naszej sypialni. Nie podobał mi się sposób w jaki to zrobił.

- O co ci chodzi?

- Wiedziałaś, że on wrócił? - te zdanie było tak sformułowane, że nie byłam do końca pewna czy to było pytanie czy może stwierdzenie.

- A skąd? Ostatni raz go widziałam gdy straciłam pamięć.

- A co było z winy jego i twojego ojca - no i znowu wrócił do przeszłości. Już kilka razy prosiłam go żeby tego nie robił, ale najwidoczniej moje słowa go w ogóle nie obchodzą.

- Tak, ale nie rozmawiajmy już o tym.

- Czemu, może po prostu twój tatuś kolejny raz postanowił nas rozdzielić. Wcale nie zdziwiłbym się gdyby to on go sprowadził - gadał i chodził wokół pomieszczenia. Po prostu przerażał mnie w takim wydaniu. Wolałabym żeby nie zajmował się naszą córką jak jest tak wzburzony.

- Ale po co miałby to robić? Może cię nie lubi, lecz akceptuje - nie mogłam powiedzieć, że mój tata polubił, ale już nie namawiał mnie żebym go zostawiła. Nawet widziałam jak kilka razy rozmawiali. Tata nie zamierzał niszczyć moje rodziny.

- Nie pomyślałaś może, że on udaje. Chce jedynie uśpić naszą czujność! - jestem z nim już dużo czasu, ale nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego.

Nagle skierował się w stronę drzwi, zatrzymałam go.

- Gdzie idziesz? - spytałam go.

- Do naszej córki, chciała się bawić - nie to, że nie miałam do niego zaufania, bo tak nie było. Teraz jednak był za bardzo wzburzony.

- To nie jest najlepszy pomysł. I tak miałam teraz jechać do mamy, wezmę ją ze sobą - zaproponowałam.

- Nie trzeba, sam potrafię się nią zaopiekować, a poza tym nie ukrywam, że wolałbym żebyś została z nami. To tu jest twój dom! - mocno podniósł na mnie głos. Nie powinien tego robić.

- Tak, ale jestem twoim więźniem! I moja córka też nie, a ty jesteś zbyt wzburzony by z nią zostać. Wieczorem powinnyśmy wrócić - tym razem to ja podeszłam do drzwi, ale on kolejny raz złapał mnie za nadgarstek.

- Nigdzie nie idziesz!

- A właśnie, że tak! - zaczęłam się mu wyrywać i nie mam pojęcia w jaki sposób, ale poleciałam na szafkę, w którą uderzyłam głową.

Upadłam na podłogę z niemiłosiernie bolącą głową.

- Kochanie, nic ci nie jest? - Niall pojawił się obok mnie momentalnie. Chciał pomóc mi się podnieść, ale go odepchnęłam.

- Nie dotykaj mnie - warknęłam. - Ja nie pozwolę się tak traktować!

No i się narobiło😱. Im większa wasza aktywność tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro