cz2.3
Pov Claudia
- Dawno się nie widzieliśmy Claudio - spotkanie z Ryan'em nie było dla mnie niczym miłym. Ostatnim razem widziałam go wtedy powiedziałam mu, że nic do niego nie czuje. Byłam wtedy jeszcze okłamywana przez niego i mojego ojca, że to właśnie z nim byłam. On także pomagał mojemu tacie w zaplanowanie tego oszustwa. Nie pomógł też mi.
- No i bardzo dobrze, bo moja żona nie chce cię widzieć. Zejdź więc Claudii z oczu - zakomunikował mu Niall bardziej mnie do siebie przyciągając. Chciał mu w ten sposób pokazać, że należę do niego.
- Miałem nadzieję, że ułożysz sobie życie z kimś lepszym niż z nim i młodszym - powiedział i odszedł dalej. Czułam, że Niall nic mu nie zrobił tyle ze względu na mnie. Odkąd mój mąż w miarę pogodził się z moim ojcem to właśnie Ryan stał się jego wrogiem numer jeden.
- Wracajmy już do domu - zakomunikował Niall dość poważnym tonem. Jego wzrok był skierowany przed siebie.
- Dobrze kochanie.
***
Niall tym razem nie pozwolił mi prowadzić. A do domu jechał bardzo szybko, nie komentowałam tego, bo nie chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować. A i tak już wydawał się być kłębkiem nerwów. Jak byliśmy już na miejscu to szybko opuścił samochód i wręcz pobiegł w stronę domu. Ja podążyłam za nim.
- Możesz już odejść, nie potrzebujemy cię już! - jak weszłam do domu to usłyszałam warknięcie Nialla w stronę naszej opiekunki. Amy miała dwadzieścia dwa lata i dorabiała jedynie u nasz. Przychodziła tylko wtedy jak po nią zadzwoniłam.
Niall specjalnie za nią nie przepadał. Kilka razy usłyszałam, że wolałbym bym sama zajmowała się Nadią.
Amy oddała naszą córkę Niall'owi i przestraszona do mnie podeszła.
- Jestem zwolniona?
- Nie, przyjdź jutro rano - nie zamierzałam z niej rezygnować przez humory Nialla. Nie rozumiałam też czemu był taki zły.
- Dlaczego jesteś taki wściekły? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Tata chodź się bawić - powiedziała Nadia sepleniąc.
- Za chwile kochanie - pocałował ją w czoło - muszę teraz iść z mamą, ale zaraz do ciebie wracam - posadził ją na kanapie. Wstał, chwycił mnie za nadgarstek i poprowadził do naszej sypialni. Nie podobał mi się sposób w jaki to zrobił.
- O co ci chodzi?
- Wiedziałaś, że on wrócił? - te zdanie było tak sformułowane, że nie byłam do końca pewna czy to było pytanie czy może stwierdzenie.
- A skąd? Ostatni raz go widziałam gdy straciłam pamięć.
- A co było z winy jego i twojego ojca - no i znowu wrócił do przeszłości. Już kilka razy prosiłam go żeby tego nie robił, ale najwidoczniej moje słowa go w ogóle nie obchodzą.
- Tak, ale nie rozmawiajmy już o tym.
- Czemu, może po prostu twój tatuś kolejny raz postanowił nas rozdzielić. Wcale nie zdziwiłbym się gdyby to on go sprowadził - gadał i chodził wokół pomieszczenia. Po prostu przerażał mnie w takim wydaniu. Wolałabym żeby nie zajmował się naszą córką jak jest tak wzburzony.
- Ale po co miałby to robić? Może cię nie lubi, lecz akceptuje - nie mogłam powiedzieć, że mój tata polubił, ale już nie namawiał mnie żebym go zostawiła. Nawet widziałam jak kilka razy rozmawiali. Tata nie zamierzał niszczyć moje rodziny.
- Nie pomyślałaś może, że on udaje. Chce jedynie uśpić naszą czujność! - jestem z nim już dużo czasu, ale nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego.
Nagle skierował się w stronę drzwi, zatrzymałam go.
- Gdzie idziesz? - spytałam go.
- Do naszej córki, chciała się bawić - nie to, że nie miałam do niego zaufania, bo tak nie było. Teraz jednak był za bardzo wzburzony.
- To nie jest najlepszy pomysł. I tak miałam teraz jechać do mamy, wezmę ją ze sobą - zaproponowałam.
- Nie trzeba, sam potrafię się nią zaopiekować, a poza tym nie ukrywam, że wolałbym żebyś została z nami. To tu jest twój dom! - mocno podniósł na mnie głos. Nie powinien tego robić.
- Tak, ale jestem twoim więźniem! I moja córka też nie, a ty jesteś zbyt wzburzony by z nią zostać. Wieczorem powinnyśmy wrócić - tym razem to ja podeszłam do drzwi, ale on kolejny raz złapał mnie za nadgarstek.
- Nigdzie nie idziesz!
- A właśnie, że tak! - zaczęłam się mu wyrywać i nie mam pojęcia w jaki sposób, ale poleciałam na szafkę, w którą uderzyłam głową.
Upadłam na podłogę z niemiłosiernie bolącą głową.
- Kochanie, nic ci nie jest? - Niall pojawił się obok mnie momentalnie. Chciał pomóc mi się podnieść, ale go odepchnęłam.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam. - Ja nie pozwolę się tak traktować!
No i się narobiło😱. Im większa wasza aktywność tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro