Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cz.2.35

Pov Claudia

To mieszkanie wspólne nie okazało się takie złe jak na początku się spodziewałam. A dla mnie akurat było bardzo przyjemne, bo wszyscy spełniali wszelkie moje życzenia. Prawie w ogóle nie opuszczałam swojego pokoju. Wszystko miałam przynoszone.

- Mogę? - spytała mama, a ja kiwnęłam głową. Podeszła do mnie i usiadła na brzegu łóżka. - Jak zadam ci pytanie to obiecasz, że odpowiesz mi szczerze?

- Oczywiście.

- Naprawdę chcesz po tym wszystkim być z Niall'em? Ja jakbym miała możliwość wyboru i była na twoim miejscu to nie wiem co bym zrobiła.

- Ja go kocham - zapewniłam mamę. Po tym wszystkim co przeszłam z Niall'em nie miałam zamieru z niego rezygnować. Zbyt wiele nas łączyło byśmy mogli z siebie zrezygnować.

- Wiem, nie byłabyś z nim tak długo gdyby twoje uczucie nie było silne. Lecz nie mogę zrozumieć dlaczego tak łatwo mu wybaczyłaś. Sądziłam, że jeszcze dłużej potrzymasz go w niepewności tak żeby zrozumiał swój błąd - mama od pewnego czasu była bardzo uprzedzona do mojego męża. Tata już dużo lepiej znosił obecność Nialla.

- Może i bym to zrobiła, ale jak dowiedziałam się o jego kłopotach zdrowotnych to nie mogłam już go więcej dręczy. Mało brakowało, a mógłby on dostać zawału.

- Z tego co wcześniej powiedziałaś to było to jedynie z jego winy. Gdyby nie ćpał tyle i nie pił to nie byłoby żadnego problemu. Kolejny raz udowodnił, że nie nadaje się na ojca - jak mama skończyła wypowiadać te słowa to drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Niall. Minę miał niezbyt wesołą, więc pewnie to wszystko słyszał.

- Czemu aż tak źle o mnie mówisz? - spytał spoglądając na moją mamę.

- Po tym jak prawie zabiłeś Nadie to straciłam do ciebie zaufanie, a po tym co zrobiłeś mojej córce zrozumiałam, że nie zasługujesz na nią - odrzekła i opuściła mój pokój.

- Chcę wracać do domu - zakomunikował po chwili mój mąż. Zbliżył się jeszcze do mnie i usiadł na brzegu łóżka. Następnie chwycił moją dłoń. - Tam nam będzie dużo lepiej. Potrafię się zająć tobą i Nadią.

- Wiem, ale tata tak bardzo mnie o to prosił. Zależy mu na tym.

- Przecież nie mieszkamy na drugim końcu kraju. W każdej chwili może cię odwiedzać.

- Bardzo ci na tym zależy? - w końcu o jego samopoczucie także było trzeba dbać. Nie chciałam żeby naprawdę dostał jakichś problemów z sercem.

- Tak.

- No to postaram się to załatwić - oznajmiam i podniosłam się z łóżka. Następnie zeszłam na dół, a później skierowałam się do ogrodu. Tam właśnie znajdował się mój ojciec. Miał się bawić z moją córką.

Jak podeszłam bliżej to zauważyłam, że siedzą oboje na niebieskim kocu rozłożonym na trawie i bawią się zabawkami małej.

- Przyszłaś do nas dołączyć? - spytał tata jak tylko mnie zauważył. Był uśmiechnięty. Ja przykucnęłam obok nich.

- Jutro wracamy do domu - powiedziałam wprost. Od razu z jego ust zniknął uśmiech. A na twarzy pojawiła się niezbyt wesoła mina.

- Jeśli jest wam ciasno to dostaniecie największy pokój w domu. Możesz także zmienić wystrój jak tylko będzie ci się podobać, ale błagam się nie wprowadzajcie się.

Podniósł się z trawy.

- Dopiero co wyjechał Ethan. Chociaż ty mnie nie zostawiaj - poprosił błagalnym tonem. Zrobiło mi się go naprawdę szkoda i przez chwilę zaczęłam mieć wątpliwości czy dobrze robię spełniając prośbę mojego męża. Lecz z drugiej strony czułam, że nasze dłuższe dalsze mieszkanie może się nienajlepiej skończyć.

- Niall niezbyt dobrze się tu czuję - zaczęłam, ale tata szybko wtrącił swoje zadanie.

- On kolejny raz chce mi cię zabrać. Traktuje go w najlepszy sposób jaki tylko potrafię, a temu ciągle mało.

- To nie tak...

- Nie broń go - znowu wszedł mi w słowa. - Nawet przez kilka miesięcy nie mogę cię mieć znowu przy sobie.

Przybliżyłam się do taty i go objęłam.

- Będę cię bardzo często odwiedzał, a ty będziesz miał bardzo dużo czasu dla mamy. Wszystkim powinna tak sytuacja odpowiadać.

Dałam mu jeszcze buziaka w policzek.

- Mogę przychodzić do ciebie kiedy tylko będę chciał?

- Oczywiście.

Głośno westchnął.

- Ale dwa dni musicie jeszcze zostać. Nie wypuszczę was wcześniej.

No tego to już nie mogłam odmówić.

Ten jest taki przejściowy, w następnym będzie się więcej działo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro