Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Pov Claudia

Słowa Ryana mnie otrzeźwiły, gwałtownie odsunęłam się od Nialla. Gdyby nie wszedł to pewnie pozwoliłabym się pocałować Niall'owi. Nie mam pojęcia co mnie z tym napadło, on był jednym z moich porywaczy, powinnam go nienawidzić i życzyć mu jak najgorzej. On jednak miał w sobie takie coś co mnie do niego przyciągało, nie potrafiłam tego racjonalnie wytłumaczyć. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam.

- Tak, więc następnym razem jak zobaczysz, że jesteśmy zajęci to po prostu sobie idź - powiedział Niall do Ryana w ogóle na niego nie spoglądając. Był zajęty hipnotyzowaniem mnie tym swoimi pięknymi oczami. Ja posiadałam zielone, po tacie.

- Powinieneś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, dziwnie razem wyglądacie - jego słowa wkurzyły Nialla, co do tego to nie miałam nawet najmniejszej wątpliwości, ale była w nich także prawda. Wszystko wskazywało na to, że był starszy nawet od mojej mamy. Musiał mieć grubo ponad trzydzieści lat.

- Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia to lepiej się nie odzywaj. A idź mi już z oczu - polecił mu głosem nie znoszącym sprzeciwu. Było widać, że ledwo się powstrzymuje żeby nie wybuchnąć

Ryan nic już nie odpowiedział tylko zniknął z mojego pola widzenia. Niall odwrócił się w moją stronę, a jego twarz znowu miała miły wyraz. Położył dłoń na moim policzku jednocześnie go głaszcząc.

- No to na czym skończyliśmy skarbie? - zadał pytanie retoryczne.

- Nie powinniśmy - odsunęłam się od niego na dalszą odległość. Nie mogłam się z nim związać. Przeczuwałam także, że on tylko się mną bawi. Możliwe, że chciał jeszcze bardziej dopiec mojemu tacie.

- Dlaczego? Chcesz tego tak samo jak ja, dlaczego mamy się powstrzymywać.

- Bo ty zamierzasz mnie zranić, a ja nie zamierzam przez ciebie cierpieć - wstałam i poszłam na górę. Mając nadzieję, że dużo czasu tu nie spędzę.

***

Długo jednak nie nacieszyłam się samotnością, bo nie minęła nawet godzina, a odwiedził mnie Ryan.

- On to robi specjalnie, kiedyś był zakochany w twojej matce, ona jednak wolała Stylesa. Chce się teraz zemścić na twoim ojcu i cię uwieść - zakomunikował mi jak wszedł do pomieszczenia.

- Wiem.

- Czyli nie zamierzasz mu ulegać?

- Nie - mruknęłam cichym głosem.

- To dobrze, bo w ogóle do siebie nie pasujecie.

Pov Harry

Jeszcze tego samego dnia zabrałem Paulę do szpitala. Nie widziałem potrzeby żeby tam zostawała. I tak już nic nie dałoby się zrobić. Od tego czasu nie odezwała się do mnie. W pierwszej chwili nawet uważałem żeby jej o niczym nie informować, niestety jakaś pielęgniarka mnie uprzedziła. Gdybym nie miał tylu spraw na głowie to na pewno doprowadziłby do zwolnienia jej z pracy.

- Masz na coś ochotę? - Spytałem jej jak leżała na łóżku.

- Tak - odwróciła się w moją stronę.

- Na co słoneczko?

- Długo już o tym wszystkim myślałam. Mam już dość, odchodzę od ciebie Harry.


Następny we wtorek lub w środę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro