Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zatrzymanie

David odwrócił się do tyłu i rozejrzał przez tylnią szybę. Szturchnął Erwina, który wyprostował się i rozczochrał włosy Carbonary.

-Dobra robota - pochwalił go po czym przybił piątkę z siedzącym obok Davidem. - Chodźcie, zostawiamy furę tutaj.

Wygramolili się na zewnątrz i jeszcze niepewnie rozglądali wokół, upewniając się, że są bezpieczni. W oddali słychać było echo syren wyjących na ulicy, odbijające się od ścian budynków miasta. Po chwili ucichły, co oznaczało, że policjanci zgubili pościg i powracają do swoich patroli.

-Jak wam minął wieczór? Dobrze spaliście? - zagadnął Carbonara.

-Szczerze to strasznie.. ciągle miałem przed oczami wydarzenia z wczoraj i nie potrafiłem przestać o tym myśleć. A Ty zasnąłeś normalnie?

-Było ciężko, ale zmęczenie wzięło górę. Spałem jak zabity. Nawet sny nie były w stanie przejąć nade mną kontroli.

Erwin przysłuchiwał się rozmowie, ale liczył na to, że on nie będzie musiał odpowiadać. Nie lubił oszukiwać bliskich mu osób.

-A Ty co tak cicho?

-Ja? Emm.. Myślę nad jedną rzeczą.

-Co się stało, Erwin? - Nico zatrzymał całą trójkę na chodniku.

-Jak byliśmy w banku to dostałem wiadomość. - sięgnął do tylniej kieszeni i wyciągnął telefon. Odblokował go i pokazał im jej treść.

-Co to za numer?

-Nie wiem, pierwszy raz go widzę na oczy.

Carbo i David wyciągnęli swoje telefony i próbowali go znaleźć w kontaktach.

-Nie mam takiego.

-Ja również - odparł Carbo. - Napisz do Kuia, on ma znajomości.

-Dobra, ale czy my się tym przejmujemy? - zauważył Erwin.

-W tym mieście nigdy nic nie wiadomo.. - białowłosy wyciągnął ze zdenerwowania papierosa i chciał go odpalić.

-Carbo nie pal! - Erwin wytrącił mu z rąk całą paczkę fajek.

Chłopak spojrzał to na leżącą w kałuży paczuszkę to na sprawcę tego dzieła.

-Odkupujesz mi je - bez słowa odwrócił się i chciał odejść, ale koledzy rzucili się za nim.

-Dobra, odkupie Ci je. Sorry, po prostu jestem trochę zdenerwowany.

Carbonara zwolnił tempa i pozwolił wyrównać krok znajomym. Wypuścił z siebie powietrze i wziął spokojny oddech.

-Właśnie widzę. Gdzie teraz idziemy?

-Ja idę po furę, muszę jeszcze podjechać w jedno miejsce - odpowiedział Erwin wskazując na parking.

-Spoko, to dzięki za dzisiaj - Nico pożegnał siwego skinieniem głowy. - David jedziesz ze mną na BurgerShota?

-No, spoko. Zjadłbym coś. To siema chuju!

-Pa zjebie! - odkrzyknął Knuckles.





Erwin zaparkował pod szpitalem. Przy wejściu stała grupa policjantów, która prawdopodobnie wróciła ze strzelaniny na mieście. Całą grupą dowodził Dante Capela, który wykrzykiwał polecenia do swoich podwładnych. Najwidoczniej był najwyższym stopniem na tej akcji.

Z aut wynosili na nosze zakrwawionych funkcjonariuszy. Większość trzymała się tylko za brzuchy lub plecy, gdzie wgięła im się kamizelka kuloodporna. Niektórzy nie mieli takiego szczęścia i widać było prowizorycznie powiązane kawałki ubrań na ich ranach postrzałowych. Ich opatrunki całe były krwistoczerwone i to ich medycy zabierali jako pierwszych.

Knuckles wziął głęboki wdech i postarał się wyglądać jak zwykły przechodzień. Założył na głowę kaptur, a na oczy ciemne okulary. Wyciągnął z torby potrzebną mu kartę, po czym ostrożnie wyszedł ze swojego samochodu i cicho zatrzasnął za sobą drzwi. Był mistrzem wlewania się w otoczenie jeśli wymagała tego chwila. Próbował przemknąć do środka szpitala nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego, ale zatrzymał się wpadając na kogoś stojącego przed nim.

-Co pan tutaj robi?

-Przyszedłem odwiedzić przyjaciela - rzucił tylko.

-Pastor? - Dante odstąpił od swojej grupy i dołączył się do rozmowy. - Co Ci się stało?

-Nic takiego. Mogę wejść?

-Nie za bardzo - Capela podrapał się po głowie.

-Niby dlaczego?

-Musielibyśmy Cię przeszukać. Za dużo osób z jednostki znajduje się aktualnie na szpitalu. A Ty jesteś dosyć niebezpieczną osobą.

-I Ty Capela przeciwko mnie. Dobrze wiesz, że na szpitalu nic nie odwalę. Chyba że spotkam Gregorego, to nie obiecuję.

-A co takiego zrobisz? - Dante uśmiechnął się zadziornie i z wyczekiwaniem wpatrywał się w pastora.

-Coś czego Ty z żadną dziewczyną, prawda - wzruszył ramionami. - A teraz państwo wybaczą, mam sprawę do załatwienia - wyminął ich i praktycznie wbiegł do szpitala.

Z impetem zamykał za sobą każde pokonane drzwi i biegiem wymijał ludzi. Jak najszybciej dostał się do sali pooperacyjnej, na którą przenieśli Laboranta i złapał za klamkę po czym przytulił się czołem do już zamkniętych drzwi. Pomału uspokoił oddech i odwrócił się w stronę pokoju.

-Cześć La.. Liam - kiwnął mu głową. Rozejrzał się po ich twarzach i zobaczył zaróżowione policzki Michaela, rozczochrane włosy Liama oraz ich skrępowane miny. - Ups. Chyba wam w czymś przeszkodziłem. To ja może wrócę za jakiś czas?

-Nie, spokojnie - zaprotestował Brown. - Wyjdę na chwilę zobaczę o co tyle krzyku na zewnątrz. Możecie sobie pogadać.

Chłopak wyminął go, niezręcznie klepiąc po plecach i wyszedł na korytarz.

Erwin odprowadził go wzrokiem po czym zerknął na swojego przyjaciela.

-Czyli jednak - uśmiechnął się, zadowolony ze swojej prawidłowej dedukcji. Chwycił obrotowe krzesełko i usiadł przy łóżku Quinna.

-Tak, miałeś rację - roześmiał się Labo. - Uwielbiam z nim spędzać czas i dawno nie poznałem tak fajnej osoby.

-No wiesz.. Ubliżasz mi - Erwin aktorsko złapał się za serce, udając zranionego. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy - uśmiechnął się do niego szczerze. - Jakbyś chciał jakichś porad to zawsze możesz do mnie zagadać.

-Do Ciebie? - Labo roześmiał się pod nosem. - Bez obrazy, ale nie byłbyś osobą do której zgłosiłbym się po porady miłosne - dodał widząc urażoną minę Erwina.

-No może i masz rację..

-Co z Montanhą?

-Co?

-No dobrze wiesz o co mi chodzi.

-Nie do końca.

Laborant chwycił za leżącą na stoliku nocnym komórkę i odpalił film wysłany na twittera przez Elenę. Na nagraniu widać było sytuację sprzed banku. Montanha tańczący, jako wymóg w negocjacjach. Dostrzegł też siebie wpatrującego się w niego przez maskę.

-Jesteś pewny, że nie wiesz o czym mówię?

-To policjant, stary. Pomiędzy nami nic nie ma - odparł sam mało przekonany, czy jego słowa są prawdziwe.

-Skoro tak mówisz.. Po co tak właściwie przyszedłeś?

-Aa - siwowłosy walnął się w czoło i wyciągnął z kieszeni złotą kartę do kasyna po czym wręczył ją Laborantowi.

-Dzięki?

-To dla Ciebie. Robiliśmy z chłopakami sami bank, ale kogoś tam brakowało. Na kasyno idziesz z nami i tej karty użyjemy, żeby wejść. Taki talizman, abyś szybciej wrócił do zdrowia.

Michael obrócił parę razy kartę w palcach, po czym przytulił do siebie Erwina.

-Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś.. tam, pod restauracją - powiedział cicho.

Erwin odsunął się od niego.

-Zwariowałeś? Nigdy bym nie opuścił przyjaciela. Cieszę się, że nic Ci już nie jest.

-Dzięki.

Ktoś delikatnie otworzył drzwi. Oboje odwrócili się do Liama wychylającego się zza nich. Erwin podniósł się z krzesełka.

-To ja już idę. Labo, wracaj szybko do zdrowia - rozczochrał jego włosy. - A Ty się nim opiekuj. Mam Cię na oku - wskazał palcami to na swoje to na oczy Liama.

-Obiecuję, że nic mu nie będzie - podniósł rękę w geście przysięgi. - Tak w ogóle to po szpitalu latają policjanci w poszukiwaniu ,,groźnego przestępcy", który się tu włamał - zaznaczył cudzysłów w powietrzu. - Chyba o Ciebie chodzi.

-No tak.. Dzięki za info. Powodzenia - założył na głowę kaptur i wyszedł za drzwi.

Pierwsza mijająca go fala policjantów nie zwróciła na niego uwagi. Niepotrzebnie poczuł się ośmielony by iść dalej nieostrożnie. Zza rogu wyszedł mu na spotkanie Capela.

-Nikomu nic nie zabrałem - podniósł ręce w obronnym geście, gdy policjant z niemrawą miną ruszył w jego kierunku.

-Jesteś aresztowany za niesłuchanie poleceń funkcjonariusza policji oraz pobicie z groźbą śmierci - podszedł do niego i spiął go w kajdanki.

-Słucham?!

-Masz prawo zachować milczenie, przewieziemy Cię teraz na komendę.

Erwin był w ciężkim szoku. Podejrzewał, że Capela tylko go nastraszy i puści, ale drugi zarzut był dla niego niezrozumiały. Miał nadzieję, że uda mu się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro