XXXIX
- Z Azkabanu uciekł Syriusz Black...
- Syriusz Black? Co za Syriusz Black? – zapytał Harry.
- Hm... Jak by ci tu... A więc po pierwsze. Black był zamknięty za morderstwo i uczynki, których nie popełnił. Wszystkiego, o co tak naprawdę został posądzony, dokonał jego przyjaciel, Peter Pettigrew.
- A co on zrobił.
- Widzisz... - Riddle troszkę się zmieszał. – Widzisz, gdy miałeś niewiele ponad rok, Dumbledore postanowił was jakoś ukryć. Użył do tego bardzo potężnego zaklęcia z Jasnej Magii, znanego jako Fidelius...
- Coś o tym czytałem – przerwał mu nastolatek. – Tajemnicę ukrywa się w duszy, sercu i umyśle wybranej osoby. Tak zwanego Strażnika Tajemnicy. Dopóki owy Strażnik nie zdradzi powierzonego sekretu, nikt się o nim nie dowie. Zaklęcie może dotyczyć jakiegoś miejsca, sprawy, przedmiotu czy człowieka.
- Dokładnie – przytaknął Tom. – Black był bliskim przyjacielem twoich rodziców. Szczególnie James'a Potter'a. Podobno byli nierozłączni już w latach szkolnych. Po zakończeniu Hogwartu tak im już zostało. A więc, gdy przyszedł czas na wybranie powiernika, każdy myślał, iż zostanie nim Syriusz. Jednak był nim inny przyjaciel Potter'ów. Peter Pettigrew. Nie wiem, dlaczego wybrali właśnie jego i nie zamierzam w tym grzebać. W każdym razie ten szczur przyszedł do mnie i wyjawił mi położenie waszego domu. Po mojej... - urwał, zaciskając pięści ze złości na samego siebie. Pociekła mu stróżka krwi. – klęsce – wydusił z takim trudem, iż nie sposób było się nie zaśmiać. – Uciekł. Black oczywiście wyruszył za nim. Gdy złapał go na środku ulicy, Peter zaczął krzyczeć o zdradzie Black'a. Zanim tamten zdążył się odezwać, wypalił z różdżki, trzymanej za plecami. Odciął sobie palec. Był animagiem, więc przemienił się w szczura i uciekł. Ministerstwo zjawiło się chwile potem i zamknęło niewinnego człowieka. Z informacji od Lucjusza wiem, że nie było nawet procesu.
- Czyli został zamknięty bez winy? – upewnił się zielonooki.
- Tak. Ach... Jeszcze jedno. To chyba twój chrzestny.
- Co!? – wykrzyknął, mierząc opiekuna złym spojrzeniem. Dark, Nagini i Evil troszkę się odsunęli.
- Spokojnie!
- Spokojnie!? Jak myślisz, będzie chciał dostać się do Hogwartu? – zapytał chłopak, pocierając czoło.
- Na sto procent. Musisz się pilnować, Harry. Zero Czarnej Magii. Z dwa razy miałem okazję walczyć z tym Black'iem to spostrzegawczy facet. I inteligentny. Ma otwarty umysł. Jeżeli zdobędzie najmniejszy trop, odgadnie całą zagadkę.
- Czyli trzeba będzie wyjątkowo uważać – mruknął niezadowolony.
- Albo bardzo uważać, albo Ministerstwo na głowie. Jednak teraz trzeba nauczyć cię Patronusa – skwitowała Nagini.
- Patronusa?- Tak. Patrz uważnie – Riddle wyciągnął różdżkę. – Expecto Patronum – zatoczył patykiem nad głową, a z jej końca wydobył się srebrny bazyliszek.
- Wow... Dobra, mów, co trzeba robić.
- Skup się na najszczęśliwszym wspomnieniu, jakie znasz. Zatoń w nim. Bez oporów. Największym wrogiem dementora jest...
- Szczęście. Wiem – mruknął. Wyciągnął ostrokrzew. – Ok. Expecto Patronum... - z patyka wyleciał obłok białej mgiełki. – Eee... To zły efekt, nie?
- No nie za dobry. Nie powiem. Ale jak na pierwszy raz... Próbuj dalej – a więc Harry próbował. Dwie godziny później ( podczas których gadzinki opuściły pomieszczenie ) Potter był nieźle zirytowany, a Marovlo strasznie znudzony.
- Czemu to nie wychodzi – wkurzył się nastolatek.
- To jest bardzo kapryśne zaklęcie. Powiedz, jakie wspomnienie wybrałeś? – zapytał.
- Jak pierwszy raz poszedłem do szkoły – odparł.
- Hmm... Szczęście i radość z czegoś dobrego, więc... Jeżeli ich użyjesz stanie się jasnym zaklęciem. Jesteś ciemnym czarodziejem, więc będzie ci je znacznie trudniej wykonać... Ale patronus może stać się też czarny.
- Jak?
- Szczęście płynące z zabijania... - wyjaśnił.
- Spróbuję... Expecto Patronum! – pomyślał o swoim pierwszym czarnomagicznym zaklęciu, o pierwszym Niewybaczalnym i pierwszym morderstwie. O dumie, satysfakcji i radości z nowej mocy. Z jego różdżki wyłoniła się olbrzymia, srebrna łania.
- Wspaniale! Naprawdę nie sądziłem, że tak szybko dasz sobie radę – pochwalił go czarnoksiężnik.
- Dzięki, Tom. A teraz daj mi się przespać – rzucił, teleportując się do sypialni. Na jego łóżku rozwalił się Shadow. Nie zwracając uwagi na feniksa, wskoczył na mebel i momentalnie zasnął.Rano obudziło go hukanie sowy Draco. Wstał, przeciągając się i momentalnie patrząc na zegarek.
- Trzecia w nocy. Wspaniale – warknął. Odwiązał list.
Hej, Harry!
Jako, że dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę wstępów powiem prosto z mostu. Chcę zaprosić Cię na wakacje do mojej rodziny we Francji. Oczywiście Gin, bliźniaki i Hermi też jadą. Niestety starzy wcisnęli nam do kompletu Mopsa, Blaise'a i Teodora. A więc? Oczywiście Czarny Pan ( jeżeli chce, choć ja mam go dość po całym roku ) też jest zaproszony. Wyjeżdżamy na miesiąc. Aha! I co ty na to, żeby później rzucić okiem na Grecje? Fajny kraj. Poza tym słyszałeś, że Weasley'owie wygrali na loterii? I jeszcze ciekawsze jest to, że Gin i bliźniacy próbowali zamknąć kochanego Ronusia w piramidzie. Prawie im się udało. Dostałem od nich list właśnie przed chwilą. Do Ciebie też powinien przyjść. No to szybko mi odpisz i do zobaczenia.
Draco.
PS. Spróbuj jakoś przemycić konsolę.
Harry czytał i się śmiał. A Draco miał rację, bo gdy tylko odłożył pergamin, nadleciała kolejna sowa. Tym razem od Weasley'ów.
Cześć!
Piszemy do Ciebie...By opowiedzieć Ci...Jak było na naszych wakacjach.Fred, oddawaj pióro!George oddaj kartkę!Obydwaj przestańcie. Nareszcie. Jak widzisz, kłócimy się o to, kto pisze. Jak zwykle wygrałam. Otóż nasz ojciec wygrał na tej całej loterii sporo forsy. Polecieliśmy do Egiptu. Ciągle tutaj siedzimy. Cholera! Prawie zamknęliśmy Percy'ego i Ronalda w tych sarkofagach w jednej z piramid, ale nam się nie udało. Musisz poznać naszego starszego brata Charli'ego. To chyba on nas zaraził tym robieniem psot. Pomagał nam przy tym idiocie.Taak... Braciszek Charli też jest fajny...Prawie tak samo, jak my. Dobra, teraz piszę ja, George. Jakoś zdobyłem pióro i teraz muszę się liczyć z bazyliszkiem w postaci ludzkiej. Charli zajmuje się smokami w Rumuni, ale poza tym też dokształca się z nieco mniej legalnych czarów.Teraz za to zastanawiasz się, jak udało nam się to wybadać. A właśnie, pióro znowu wróciło do mnie, Fredwarda Wspaniałego! A więc przypadkiem zauważył, jak Ginny czyta „Czarna Magia stopień trzeci". No i wyjawił nam, że sam też coś tam się uczył. Oczywiście nie wie nic o Tobie, Czarnym Panu i całej naszej paczce.No a więc wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Pozdrawiam cię Harry serdecznie, razem z moimi pieprzniątymi braćmi.
Ginny, Fred i George.
PS. Wiesz, co u Hermiony? Nie odezwała się od początku wakacji.
Kiedy tak Potter się zastanowił, to rzeczywiście. Nie miał od Ślizgonki żadnych wiadomości. Westchnął. Wziął pergamin, atrament i pióro, pisząc odpowiedź dla Draco.
Cześć, Smoczku!Jasne, że się zgadzam. Powiedz tylko kiedy. A tak nawiasem mówiąc, to ojciec powiedział ci o Blacku? Musimy porozmawiać o dalszej nauce Czarnej, bo Marvolo mówi, że Syriusz jest całkiem inteligentny. Spróbuję zgarnąć konsolkę. A tak poza tym, to miałeś jakieś info od Miony? Jeżeli tak, to cała paczka odetchnie z ulgą. Zapadła nam się pod ziemię. Poza tym mam do Ciebie prośbę. Bądź na Śmiertelnym Nokturnie w niedzielę o dziewiętnastej, dobra? W tym klubie pojedynków na zachodzie. Musimy się zobaczyć, ale nie może się o tym nikt dowiedzieć.
Harry.
Spojrzał na list. Był całkiem w porządku. Naskrobał też parę słów do Weasley'ów, prosząc ich o spotkanie w Śmiertelnej Uliczce. Na kolejnym pergaminie napisał do Hermiony chyba piętnastą wiadomość.
Hermiono!
Hermiono Granger! Odezwij się do nas w końcu! Nie wiemy, co się z Tobą dzieje! Miejmy nadzieję, że wszystko w porządku. W każdym razie proszę cię o spotkanie na Śąmiertelnym Nokturnie w niedzielę o dziewiętnastej. Na zachodzie. Trzeba coś ustalić.
Harry.
PS. Jak tam ten pies, którego dałem ci rok temu?
Rzucił okiem na treśc.
- Może być - stwierdził. Obudził feniksa. – Cześć.
- No hejka – mruknął.
– Mógłbyś zanieść to Hermionie? – poprosił, dając mu liścik.
- Dobra, dobra... - wziął to w dziób. W następnej chwili już go nie było. Notkę do Draco dał jego sowie, a do Weasley'ów wysłał swoją Hedwigę. Oparł się o krzesło. Nagle do głowy przyszedł mu wspaniały pomysł. Złapał telefon i wybrał numer do przyjaciółki.
- Halo? – usłyszał.
- Hermi? Jak dobrze cię słyszeć – westchnął brunet.
- Och, cześć, Harry. Wiesz, ja jestem we Francji z rodzicami. Niedługo wracamy. Jeżeli nie odpisywałam na listy, to przepraszam, ale nie doszły, a te, co wysłałam... no cóż, Francja jest daleko.
- Nie no, nic się nie stało. A kiedy wracacie? – zapytał zielonooki.
- Jutro.
- Super. A właśnie. Mogłabyś w niedzielę o dziewiętnastej przyjść na Nokturn? Na zachód, tam, gdzie ostatnio byliśmy na tych pojedynkach. Wysłałem list przez Shadow'a, ale chyba nie dojdzie.
- Jasne.
- Aha jeszcze jedno. Draco zaprasza naszą paczkę na wycieczkę do jego rodziny do Francji. Będziesz jechać, czy masz już dość tego kraju?
- Pojadę! Tu jest wspaniale! Wiesz, że muszę pisać moje wypracowanie dla Binnsa od nowa?
- Cała ty – zaśmiał się chłopak do słuchawki. – Która u was jest?
- Dwudziesta trzecia. A u was?
- Trzecia w nocy.
- Harry! – krzyknęła.
- Co!?
- Gówno! Idź spać!
- Ale kiedy ja spałem. A tak na marginesie, to wiesz o Weasley'ach i Black'u?
- Loteria mi się obiła o uszy, ale kim jest Black?
- Powiem ci, jak się spotkamy. Nawiasem mówiąc, to reszta też ma się stawić.
- Dobra. Muszę kończyć. Spać mi się chce – stwierdziła.- Cześć.
-Cześć – rozłączyła się. Harry schował telefon. Wyszedł z pokoju, kierując się do biblioteki. Wszedł do działu z eliksirami. Chciał dowiedzieć się dokładniej, jak uwarzyć Veritaserum. Znalazł właściwą książkę i udał się do laboratorium przygotował sobie wszystkie składniki. Zaczął pracę. Eliksir robiło się trzy tygodnie, lecz z pewnością był tego warty. Dodał pierwszy składnik. Wywar był mu potrzebny do ewentualnego przesłuchania Black'a, jeżeliby się spotkali. Po dwóch godzinach pracy mógł odetchnąć. Należało zostawić kociołek na ogniu przez trzy dni. Wyszedł z pomieszczenia. Była już szósta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro