XXII
W Wielkiej Sali głośno było od rozmów. Każdy wymieniał się wrażeniami z ferii. Nagle zrobiło się cicho. Powód był prosty. Przy stole Slytherinu usiedli Fred i George uzgadniając z najpopularniejszymi Ślizgonami plan na zniszczenie profesorom tego semestru. Do piątki uczniów podeszła McGonagall.
- Nie pomylili państwo stołów? – zapytała.
- Już, już, pani profesor, ale musieliśmy coś przedyskutować – wyjaśnił Fred z niewinną minką.
- To wspaniale, że chcecie zakopać topór wojenny między naszymi domami, jednakże... Przyprowadzacie wszystkich o zawał serca – mruknęła ze stalowym błyskiem w oczach. Bliźniaki natychmiast wstali.
- To cześć! – rzucili jednocześnie. Ślizgoni pomachali im rękami. Na stole pojawiły się potrawy. Dumbledore oszczędził uczniów i nie wygłosił żadnej przemowy. Po posiłku cała trójka udała się do Pokoju wspólnego.
- Cześć, Draco – przywitała ich na wejściu Parkinson. Warto było wspomnieć, że miała na sobie jedynie bluzkę z ogromnym dekoltem i prześwitującą spódniczkę.
- Siema, Pansy – mruknął blondyn wymijając dziewczynę. Harry i Hermiona dusili się ze śmiechu. Padli w trójkę na kanapę.
- Cześć, jak ferie? – rzucił Teodor Nott przysiadując się.
- W porządku, a twoje? – odbił piłkę Harry.
- Też dobrze, choć bywało lepiej. O jest Blaise. Cześć! - pożegnał się i pobiegł do chłopaka stojącego w wejściu do pokoju. Nott i Zabini byli już oficjalnie parą. W świecie czarodziei związki homoseksualne uważane są za coś całkiem normalnego.
- Hej, to co robimy? – zapytał Dark usadawiając się na kolanach zielonookiego.
- A bo ja wiem – mruknął Potter.
- Trzecie piętro? – zaproponował Malfoy.
- Dobra – zgodziła się Granger. Cała trójka poderwała się z miejsca i biegiem wydostała się z pomieszczenia. Ruszyli w stronę zakazanego piętra. Bez problemów ominęli trójgłowego psa i pobiegli w kierunku sali z szachownicą. Potter rozpoczął rozgrywkę. Przesuwał właściwe pionki według strategii Marvola. Używał króla, ale wokoło najważniejszego pionka zawsze znajdowała się jaka obrona. Hermiona i Draco nie wtrącali się, widząc, że chłopak dobrze wie, co robi. Po niecałej godzinie Harry'emu udało się wygrać. Tom, jesteś genialny – pomyślał Potter.
- Idziemy dalej! – wykrzyknął. Przeszli przez drzwi do następnej sali. Wpadli na trolla Harry szybko ogłuszył go Avadą. Zaklęcie to nie działało na trolle tak, jak na ludzi.- Wiecie co, lepiej będzie, jak zakryjecie oczy – zwrócił się do blondyna i brunetki. Wykonali polecenie. Potter pociął ciało na parę kawałeczków, aby im nie przeszkadzało i przeprowadził przyjaciół do kolejnej sali. Znajdował się tam most, który prowadził do maleńkiej, kamiennej wysepki. Od niej do następnego pomieszczenia prowadził drugi most. Przyjaciele szybko przeszli przez kładkę. Gdy tylko przez nią przeszli za nimi buchnął purpurowy ogień, a przed nimi czarny. Na wysepce stał stolik z siedmioma całkowicie różnymi flakonikami. Obok nich znajdował się także pergamin. Draco chwycił go w dłonie i przeczytał.
Groza czyha za wami, a szczęście przed wami,Dwie z nas wam pomoże, żadna nie omami,Jedna z siedmiu pozwoli pójść dalej przed siebie,Inna pozwoli wrócić temu, który jest w potrzebie,Dwie z nas kryją zacne wino pokrzywowe,Trzy truciznę wsączą w serce oraz głowę.Wybieraj, jeśli nie chcesz cierpieć tutaj wiecznie,Oto cztery wskazówki, jak przeżyć bezpiecznie:Pierwsza: jakkolwiek chytrze trucizna się skrywa,Jest zawsze z lewej strony tego, co dała pokrzywa;Druga: różną mają zawartość butelki ostatnie,Lecz jeśli chcesz iść dalej, nie pij płynu z żadnej;Trzecia: różne mają flaszki kształty i wymiary,Lecz najmniejsza i największa kryją dobre czary.Czwarta: obie drugie od końca smak podobny mają,Choć wyglądem wcale się nie przypominają.
- O rany – jęknął blondyn.
- Co jest, Draco? – zapytał Potter.- O co tu biega?
- Logika – mruknął Dark. – Wielu czarodziei nie ma pojęcia co to logika. Oni tkwiliby tu do końca życia.
- Racja – zgodziła się Hermiona.
- Mogę? – poprosił zielonooki wyciągając rękę do blondyna. Tamten podał mu pergamin. Harry przeczytał go bardzo dokładnie parę razy. Spojrzał na flakoniki. Po paru minutach odłożył instrukcję. – Ta – wskazał na największą – cofnie nas do tyłu, a ta – tym razem pokazał najmniejszy flakonik. – Poprowadzi dalej.
- To pijemy, nie? – zaśmiał się Draco.
- Nie – ostudził go brunet. – Wypijemy maleńką ilość tego cofającego, żeby się stąd wydostać. Potem uwarzymy sobie cały zapasik obydwu. Nie wiadomo, czy dalej już niczego nie ma.
- Zgadzam się – oznajmiła brązowowłosa.
- Ja też – potwierdził Dark.
- No dobra – mruknął Malfoy.
- Wasze zdrowie – zaśmiał się Potter wypijając maleńki łyczek właściwego wywaru. Pewnym krokiem wszedł w ogień. Czuł płomienie liżące jego skórę, lecz nie bolało go to. Odczuwał delikatne łaskotanie. Przeszedł na drugą stronę. Za nim z ognia wyszli Draco, Hermiona i Dark. Dziewczyna trzymała w rękach obydwa flakoniki. Harry schował je w wewnętrznej części szaty. Cała czwórka puściła się biegiem do wyjścia. Podejrzewali, że jest grubo po pierwszej w nocy. Złoty Chłopiec ukrył ich pod zaklęciem kameleona. Zgrabnie ominęli psa i wybiegli na korytarz. Szczęście im tej nocy niesamowicie sprzyjało. Ruszyli do lochów.
- To cześć – pożegnała się brunetka.
- Do jutra – odpowiedział Potter.
- Dobranoc – rzucił Malfoy.
- Cześć – mruknął Dark. Poszli do dormitorium chłopaków.
- Hej, a co myślicie o balandze, co? – zapytał brunet.
- Dobra, ale jest późno, ktoś może usłyszeć – zastanowił się blondyn.
- Silencio – rzucił zaklęcie wyciszające. – To jak, dobry pomysł?
- Tak! – wykrzyknęli razem Dark i Draco.
- Dobra, to ja przygotuję nam sprzęt i powiększę pokój – postanowił zielonooki.
- Spoko, załatwię nam żarcie – dorzucił szarooki.
- Zawołać Hermionę? – zapytał wąż. Też chciał się na coś przydać.
- A nie będzie na nas wrzeszczeć, że nie dajemy jej spać? – zastanowił się Malfoy.
- Jutro jest sobota – przypomniał mu Potter. – Nie mamy zajęć.
- To dobra, fajniej będzie – wąż wyślizgnął się z pokoju i ruszył do sypialni dziewcząt. Blondyn tymczasem przywołał Zgredka, aby przyniósł im z domu jakieś smakołyki i parę procentów. To, że byli nastolatkami wcale im nie przeszkadzało. Były to małe dawki alkoholu. Niegroźne. Nie chcieli przecież spijać się w trupa.
- Powaliło was! – wrzasnęła Hermiona wchodząc do dormitorium chłopaków. – Impreza o pierwszej w nocy!?
- Hermi, trzeba uczcić to, że już niedługo dowiemy się co tam jest. Warto się zabawić – zapewniał ją Harry.
- Niech będzie, ale o czwartej kładziemy się spać, jasne? – warknęła.
- Tak, mamo! – wykrzyknęli jednocześnie. Chłopaki otworzyli butelki z kremowym piwem. Rozlali do szklanek. Żarcie rzucili na stolik przed telewizor (Harry zabezpieczył sprzęt zaklęciem) i odpalili film. Oglądali jakiś mało straszny horror o wampirach i wilkołakach. Po seansie zielonooki włączył na fula piosenkę. Powiększyli pokój i rozkręciła się ich prywatna impreza. Draco poprosił koleżankę do tańca. Potter postanowił wykorzystać ten zbieg okoliczności. Wiedział, że jego przyjaciele mają się ku sobie. Wstał podchodząc do stolika i niby przypadkiem lekko ich potknął. Oboje upadli na podłogę. Niestety Draco nie zdążył wyhamować i pocałował Granger. Dziewczyna zarumieniła się jak dojrzała wiśnia. Chłopak szybko odskoczył od brązowowłosej.
- To ja was zostawię – zaśmiał się Potter. Podszedł do Darka, który oglądał całe przedstawienie. Jeszcze raz spojrzał na przyjaciół, którzy teraz już się całowali. Kiwnął na pytona i oboje poszli do PW (Pokoju Wspólnego).
- Co robisz? – spytał wąż.
- Piszę list – oznajmił wyjmując pergamin i pióro.
- Do Toma?
- Tak – potwierdził kreśląc pierwsze litery.
Hej Tom!Jak z Nagini? Bardzo daje Ci w kość? W końcu nie pokazała mi tego wspomnienia. Ale mniejsza o to. Przeszliśmy przez szachy. Teraz mamy kolejną przeszkodę. Potrzebny nam do tego zapas dwóch eliksirów. Wyślę ci fiolki z próbkami. Mogę Cię prosić o uwarzenie małego zapasiku? Wiesz, że w Hogwarcie byłoby to raczej ciężkie. Odpisz szybko.Harry PS. Dark jest grzecznym wężem i nie musisz się o niego martwić, Nagini.
Potter przeczytał list i poszedł z nim do sowiarni.
- Hedwigo! – zawołał sowę. Ta podleciała i usiadła mu na ramieniu. – Accio eliksiry – mruknął. Z dormitorium przyleciały obydwa wywary. Przywiązał zarówno list, jak i fiolki do nóżki sowy. Ptak wyleciał za okno. Zielonooki wrócił do lochów. Wszedł do sypialni. Otworzył drzwi, lecz szybko je zamknął. W środku leżeli pół nadzy Draco i Hermiona. Potter wycofał się z pomieszczenia. Uśmiechnął się pod nosem.
- Co cię tak bawi? – zapytał Dark wysuwając się zza ściany.
- Draco i Hermiona – odrzekł.
- Co znowu wyrabiają?
- Chyba chcą iść razem do łóżka. Jakby coś, to nie wiesz tego ode mnie, zgoda?
- Dobra, spoko, ale w takim razie gdzie my mamy spać? – syknął.
- Rany, nie pomyślałem – zamyślił się chłopak. – Wiem! – wykrzyknął normalnym głosem.
- Co wiesz? – zainteresował się gad.
- Niech się pieprzą w łazience! – olśniło go. – Mogą rzucić zaklęcia wyciszające.
- Dobry pomysł.- Ok., to wbijamy z powrotem – postanowił Potter otwierając drzwi po raz wtóry dzisiejszego wieczoru. Widok był niecodzienny. Malfoy bez koszulki siedział na łóżku głaskając głowę dziewczyny. Hermiona spała z głową na jego kolanach.
- O, super! – ucieszył się brunet. – Będzie gdzie spać.
- Ty to wykombinowałeś – warknął na niego stalowooki.
- No co, macie się ku sobie – wyratował czarnoksiężnika wąż. Blondyn tylko warknął zakopując się pod kołdrę. Brązowowłosą położył tuż obok siebie, co jakiś czas głaskając po ciemnych kłosach. Zielonooki uśmiechnął się pod nosem wchodząc do łazienki. Umył się, przebrał w piżamę i wskoczył na łóżko. Zasnął po paru minutach.Rano zbudziły go podniesione głosy w pokoju.
- Ale o co ci chodzi?! – zawołał żeński głos.
- No normalnie. Nie spaliśmy ze sobą. Nie w taki sposób. Po prostu zasnęłaś u mnie na łóżku. Ja również potrzebuję snu – warknął męski głos.
- Uciszcie się – syknął Dark. – Draco mówi prawdę. Nie spaliście ze sobą. Koniec dyskusji. Tylko się całowaliście.
- O co biega? – spytał Harry wstając z łóżka.
- Nic, nie ważne – ucięła dziewczyna. – Za pół godziny mamy eliksiry z Gryfonami – oznajmiła wychodząc z dormitorium. Zielonooki zerwał się z miękkiego posłania i szybko zajął łazienkę. Draco pokręcił głową. Dark wyjął sobie trzy myszy i połknął w całości. Po Potterze do łazienki wszedł Malfoy. Brunet z małą pomocą zaklęcia spakował ich obu. Efekt był taki, że już po dwudziestu minutach cała czwórka szła do lochów na pierwsze tego dnia zajęcia.
- Witam na pierwszej lekcji w tym semestrze – zaczął Snape. – Dzisiaj uwarzymy eliksir przeczyszczający. Weasley!
- Tak, panie profesorze? – zapytał wystraszony chłopak.
- Wymień mi trzy składniki tego wywaru.
- Eeeeee... To będzie... Muchy siatkoskrzydłe? – strzelił.
- Pytasz, czy odpowiadasz? – warknął Severus.
- Odpowiadam...- Dobrze, dalej.
- Sproszkowane kły węża – kolejny raz strzelił.
- I źle, Weasley! Dwadzieścia punktów od Gryffindoru – syknął. – Panie Potter, może pan powie nam, jakich ingrediencji powinniśmy użyć?
- Jak już powiedział Weasley, są to muchy siatkoskrzydłe, a także żółć pancernika, serce gronostaja oraz woda zmieszana z sokiem eukaliptusa.
- Właśnie tak. Dwadzieścia punktów dla Slytherinu. Tak, jak powiedział pan Potter. Na wykonanie macie całe dwie godziny. Gdy ktoś skończy proszę napisać wypracowanie o tym wywarze. Co najmniej dwie stopy. Można pracować w parach i trójkach. Aha, Weasley i Longbottom nie mogą siedzieć razem. Chcę, abyśmy wyszli z lekcji żywi Czas start! – oznajmił siadając za biurkiem. Harry, Hermiona i Draco zrobili miksturę w zaledwie dwadzieścia pięć minut. Potem mieli spokój. Napisali wypracowanie.
- Panie profesorze – zaczął zielonooki.
- Tak?
- Możemy zrobić sobie jakiś niewymagający eliksir? Nudzi nam się – poprosił.
- Oczywiście – wrócił do czytania książki. Przestało go dziwić, że ta trójka pracuje trzy razy szybciej.
- Dziękujemy – odpowiedzieli zgodnie. Co prawda eliksir, który Harry miał przygotować wcale nie należał do prostych. Dla zielonookiego nie było to jednak żadnym wyzwaniem. Przywołał wszystkie składniki potrzebne do wywaru wzmacniającego, który musiał spożywać Marvolo. Było to wyjątkowo skomplikowane. Normalnie eliksir powinno się ważyć przez jakieś dwie godziny, jednak Potter miał już taką wprawę, że wystarczała mu naciągana godzinka. Zabrał się do roboty.
- Wlać pół kociołka wody, podgrzać na płomień trzeci – mruczał wykonując właściwe czynności. Nie zdawał sobie sprawy, że nauczyciel go obserwuje. Jego przyjaciele byli przyzwyczajeni do nadprogramowej wiedzy bruneta. To, co wydawało się dla nich niemożliwe, dla niego było banalne. – Powoli dodawać 3 gramy skruszonych kłów węża, mieszać pięć razy w lewo i dwa razy w prawo przez piętnaście minut – ciągle mieszał. – Dodać trzy razy mikrometr w odstępach minutowych. Wlać 16 ml. żółci pancernika i pomieszać dwanaście razy w lewo i osiem w prawo, dodać 10 gramów skórki boomslanga, dwa listki tojadu polnego, dziesięć kropel jadu... Zmniejszamy ogień do dwójki i mieszamy w prawo przez dziesięć minut – i znowu czekał. Teraz Severus odłożył lekturę i przypatrywał się chłopakowi. Nie znał tej receptury. Była jednak widocznie trudna. Minął właściwy czas. Hermionie znudziło się patrzenie, co robi brunet. Sama podpaliła pod kociołkiem i zaczęła robić prosty eliksir słodkiego snu. Był to poziom drugiej klasy, ale to przecież Hermiona. – trzy centymetry piołunu, 5 cm³ figi abisyńskiej, zamieszać piętnaście i pół razy w lewo, a następnie trzynaście i jedna czwarta w prawo. Zmniejsz do ognia pierwszego – wymruczał. Oczywiście mówił całą instrukcję tak cicho, że nikt nie miał szansy tego usłyszeć. – Dodaj sproszkowany róg dwurożca oraz włókno z serca smoka. Midoro* – szepnął. – Evan*2, Revovelio*3. Dobra... teraz – jego wypowiedź przerwał dzwonek. Mieli jeszcze jedną lekcję. Większość klasy powyłączało kociołki i wyszli na przerwę, aby zażyć świeżego powietrza. W sali został jedynie Potter i profesor. Dark wyszedł na ławkę i podawał mu każdy składnik.
- Harry, co ty tak właściwie robisz? – zapytał nauczyciel.
- Prosty eliksir – powiedział.
- No nie powiedziałbym, że jest prosty – zaśmiał się Severus.
- Dla mnie jest, panie profesorze – oznajmił dodając róg jednorożca i mieszając miksturę.
- A jak to się nazywa? – ciągnął.
- Niestety, nie mogę powiedzieć – odrzekł.
- Rozumiem. Mimo wszystko, powiedz mi, jakie ma działanie?
- Wzmacnia – odpowiedział. Dark przysłuchiwał się tej konwersacji. Harry po raz kolejny wziął różdżkę w rękę.
- Wywar do którego wykonania potrzebne są zaklęcia... To poziom owutemów. Na dodatek eliksir wzmacniający, w którym używamy serca jednorożca. Jednego z najrzadszych składników. Nie nauczamy tego w szkole. To wysoko ponad możliwości nawet najlepszego ucznia – oznajmił Snape przyglądając się działaniom chłopaka. Ten zdawał się tym nie przejmować. Przeciągał magicznym patykiem nad kociołkiem nie wypowiadając ani słowa. – Zaklęcia niewerbalne, to również wyższa szkoła jazdy...
- Panie profesorze – zaczął zielonooki zwiększając odrobinę płomień pod kociołkiem i mieszając go w prawo. – Przepraszam z góry za bezczelność, ale czy mógłby pan nic nie mówić? Serce jednorożca do rzadki i drogi składnik. Nie chcę go tracić. Nie mogę się skupić. Jeżeli popełnię choćby jeden błąd, nie uda się.
- Aż takie trudne? – zainteresował się jeszcze bardziej. – Daj instrukcję, pomogę ci – zaproponował.
- Nie mam przy sobie. Recepturę znam na pamięć. Nie robię tego po raz pierwszy. Dobra, teraz tylko... Dark, podałbyś jad Nagini? – poprosił. Pyton spełnił rozkaz. Chłopak wylał dwanaście kropel. Dodał jeszcze odrobinę krwi testrala, zamieszał osiemnaście razy w prawo, dwa w lewo, rzucił zaklęcie Memoris*4, przygasił płomień na połówkę.
- I? Co teraz robisz? – spytał Severus patrząc na chłopca.
- Czekam czterdzieści trzy minuty – oznajmił.
- Skomplikowane. Po co ci taka mikstura?
- Czasami po treningu Quidditcha może się przydać – skłamał gładko.
- Rozumiem. Wiesz, Harry, myślę, że przez najbliższe siedem lat Ślizgoni mogą sobie pozwolić na jawne łamanie regulaminu. Plus 150 punktów dla Slytherinu za wykonanie eliksiru, z którym prawdopodobnie nawet ja miałbym problemy – oznajmił. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek i uczniowie wrócili z niechętnymi (Gryfoni) lub zadowolonymi (Ślizgoni) minami. – Kończcie swoje eliksiry. Aha, chciałbym jeszcze poinformować, że przed paroma sekundami pan Potter zyskał dla swojego domu 150 punktów – przystanął na chwilę. Wszyscy wytrzeszczyli oczy. Chwila osłupienia nie trwała jednak długo. Gryfoni zaczęli przeklinać, a Ślizgoni cieszyć się i gratulować Harry'emu. – Cisza! – krzyknął profesor. Natychmiast nastąpił spokój. – Zdobył te punkty za samodzielne wykonanie eliksiru, który wymaga niesamowitej precyzji, dokładności i lat pracy. Ja sam miałbym z nim ogromne problemy. Brawo dla pana Pottera – powiedział i sam zaczął klaskać. Zaraz po nim zrobił to cały dom węża. Zielonooki się wyszczerzył i przelał całą miksturę do około osiemdziesięciu fiolek.- Harry, mogę cię poprosić o zostawienie tutaj jednej? – spytał nauczyciel. Harry ukradkiem rzucił zaklęcie niewykrywalności bezróżdżkowo. Tak, by Snape nie dowiedział się jakich składników używał. – Czasami przy tej bandzie idiotów każdy potrzebuje wzmocnienia, a twój eliksir wygląda na naprawdę porządny – wyjaśnił widząc pytające spojrzenie.
- Oczywiście. Będzie pan musiał ją jednak podgrzać przez trzydzieści minut na połowie ognia. Inaczej może to być dobra trucizna – ostrzegł.
- Trzydzieści minut, połówka. Zapamiętam.
- Aha, jeszcze jedno. To wyjątkowo silny eliksir, więc nie radzę brać całej dawki naraz – ostrzegł. Severus skiną głową. Brunet położył mu na biurku fiolki, a sam zaczął wertować podręcznik. Do końca eliksirów zostało jeszcze czterdzieści minut.
- Hej, Harry, mógłbyś mi pomóc – szepnęła Hermiona. Ona też już skończyła zadanie. Teraz starała się zrobić Eliksir Słodkiego Snu. Szło jej bardzo dobrze, jednak nie znała dalszych instrukcji. Zielonooki wyciągną pergamin i napisał jej wszystko od początku do końca. Draco patrzył się w sufit i stukał różdżką w stół. Dark leżał na stole i przysypiał. Potter, tak samo jak Malfoy zaczął się nudzić.
- Panie profesorze? – znowu zaczepił nauczyciela. – Mogę powtórzyć sobie Astronomię? – poprosił.
- Nie ma problemu.
- Dziękuję. Accio notatki z Astronomii – mruknął. Po trzech minutach do lochów wleciały cztery pliki pergaminów. Severus zauważył to i westchnął.
- Trzydzieści punktów dla Slytheriunu za zaklęcie, którego uczą dopiero w piątej klasie – oznajmił wracając do swojej książki. Reszta lekcji przebiegła spokojnie. Severus odebrał wściekłym Gryfonom parę punktów, a Harry douczył się z Astronomii. Udali się na transmutację.Na ławkach tym razem leżał kawałek drewna. Mieli go transmutować w piórko. Zaklęcie nie było trudne. Trójka Slytherinu zrobiła to z zamkniętymi oczami. Dark, jak zwykle, wyszedł z torby chłopaka i spoczął na ławce.
- O! Panu Potter'owi się udało! Dziesięć punktów dla Slytherinu... - oznajmiła. Od strony Gryfonów wyrwał się cichy jęk. – O co wam chodzi?
- Potter nabił dzisiaj już sto dziewięćdziesiąt punktów! – wykrzyknął Finnigan.
- Sto dziewięćdziesiąt... To najlepszy wynik od pięćdziesięciu lat – szepnęła. – Potter, za mną do dyrektora! – rozkazała kierując się do drzwi. Zielonooki także podniósł się z miejsca biorąc Dark'a na ręce. Wyszedł zaraz za McGonagall. Skierowali się do gabinetu Dumbledore'a.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro