Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLVII


  - Do Czarnego Pana...
Chwycił mężczyznę za rękaw i deportował się do Riddle'a Manore.
- Panie... - zaczął, kiedy znaleźli się w pomieszczeniu razem z Crouchem. Czarnoksieżnik zmrużył czerwone oczy, w umyśle go opierdzielając. - Nie zachowuj się dziecinnie. Gramy.
- Niech ci będzie - westchnął.
- Tak, Harry? - spytał, nie podnosząc głosu.
- Znalazłem go na finałach. Wystrzelił w niebo Mroczny Znak - wyznał.
- Ach, Barty! Nie poznałem cię.
- Mój Panie? - padł na kolana. - Jestem szczęśliwy, że udało ci się powrócić - wyszeptał.
- Ja również - odparł. - Tylko dlaczego nie odwiedziliście Lucjusza?
- Ponieważ jest pewna sprawa... - zaczął Harry. - Lucjusz mówił, że w Hogwarcie odbędzie się w tym roku Turniej Trójmagiczny. Zastanawiałem się, czy nie moglibyśmy użyć jego finału do twojego odrodzenia, Panie. Byłoby idealnie zgrane w czasie.
- Trafny pomysł, Harry - pochwalił go. - Proponujesz coś konkretnego?
- W sumie... Wiemy, że są trzy rundy. Jedna z nich, najczęściej ostatnia to swego rodzaju labirynt. Można w nim umieścić Świstoklik, który przeniesie mnie... W jakieś miejsce. Pobrudzę się trochę i zrobię kilka rozcięć, żeby było bardziej realistycznie, a potem wrócę i będę wrzeszczeć, iż powróciłeś do życia, Panie - skłonił się.
- Doskonały i dopracowany pomysł.
- Ale potrzebujemy w szkole kogoś, kto zrobi Świstoklik, ponieważ moją różdżkę będą sprawdzać.
- Słusznie. A więc Barty to zrobi - skierował wzrok na mężczyznę.
- Jak sobie życzysz, Panie.
- Idź, a ty, Harry, zostań.
Obaj wypełnili polecenia.
- Harry... - jęknął. - Nigdy więcej się tak do mnie nie zwracaj!
- Wiem, Tom. Ale jak grać, to grać.
- Tak, tak. I to serio świetny pomysł. Kiedy ty to wymyśliłeś?
- Aaa... Całkiem niedawno.
- Jasne. Czuję się spokojniejszy - oznajmił. - Jeżeli Black nie ma nic przeciwko, to mogę się z nim spotkać.
- Super. Idę po niego - oświadczył, teleportując się. - Syriusz! - wydarł się w salonie Malfoy's Manore.
- Tak? - zapytał Black, wchodząc przebrany do pokoju.
- Chcesz się spotkać z Voldemortem? - zapytał.
- Pewnie.
- Złap się - wystawił rękę, którą długowłosy chwycił. W następnej chwili stali przed Tomem.
- Dzień dobry - przywitał się Syriusz.
- Dzień dobry, Black. Siadaj - wskazał mu fotel naprzeciwko.
- Może trochę milej? - warknął Harry. - Syriusz, to jest Tom. Tom, to Syriusz - zapoznał ich. Kiwnęli sobie głowami. - A może tak podacie sobie ręce? Świetnie. Pogadajcie sobie o czym tam chcecie. Idę zaparzyć herbatę.
Ulotnił się.
- Myślę, że należy coś uzgodnić - zaczął szarooki
- Owszem. Jak obaj wiemy, Harry nie zrezygnuje z pozycji mojej prawej ręki...
- Racja, nie zrezygnuje.
- A więc sądzę, iż skakanie sobie do gardła nie ma sensu. Wbrew pozorom jest w stanie strasznie dopiec.
- Wiem - mruknął Syriusz.
- Od teraz obaj jesteśmy odpowiedzialni za jego czyny i wychowanie. Ty masz papierek, a mnie lepiej zna.
- Zgadzam się.
- Dlatego proponuję ci, abyś zamieszkał razem z nami - oświadczył.
- Nie ma problemu. Dziękuję za propozycje. Jednak jestem tutaj z innego, ważniejszego problemu. Harry opowiedział się jasno przy twoim boku. Mnie zaś dał wybór. Chcę wiedzieć na czym polega praca Śmierciożercy. Nie miałem najlepszych kontaktów z Regulusem.
- To jasne - przytaknął Marvolo. - Głównie Śmierciożercy wypełniają moje polecenia. Dostają zadanie i okres czasu. Kiedy nawalają robię rundkę tortur. Jeżeli zdradzą, zginą. Jeżeli TY byś się na to zdecydował, a potem poleciał do Dumbledore'a, z góry zaświadczam ci, że to Harry będzie cię najpierw torturował, a potem zabije. Dlaczego? Bo zdrada najbliższych jest najstraszniejsza. Przemyśl to dobrze, Black.
- Nie mam wyjścia - wciągnął głośno powietrze. - Nie mogę pozostać neutralny, bo Dumbledore na mnie naciska.
- I nie możesz się zgodzić, ponieważ musiałbyś skrzywdzić Harry'ego. To jasne.
- No właśnie. A wiec to ostatnia deska ratunku. Na dodatek nie możesz oficjalnie opowiedzieć się po mojej stronie, ponieważ znowu zamknięto by cię w Azkabanie.
- Bingo. To jak będzie? Dasz mi ten tatuaż, czy nie?
- NIE! - wrzasnął Potter od wejścia.
- C-co?
- Nigdy, przenigdy nie pozwolę ci stać się Śmierciożercą! - syknął. - Dlaczego? Bo widziałem, jak są traktowani. Nie, że mam coś przeciwko, ale nie chcę, żeby pomiatał tobą.
- Ty go naznacz - zaproponował Riddle.
- Zwariowałeś!? Właśnie mówię, że nie...
- Będzie podlegać tobie, a nie mnie - wyjaśnił.
- Jak tak to w porządku - zgodził się. Syriusz wyciągnął lewą rękę. Zielonooki chwycił jego nadgarstek i przyłożył do niego koniec różdżki. - Czy ty, Syriuszu Blacku przysięgasz, że nigdy nie zdradzisz mnie... ani Toma - dodał po chwili.
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz, że będziesz pilnie wykonywać nowe obowiązki?
- Przysięgam?
- To pytanie, czy odpowiedź?
- Odpowiedź.
- Dobrze.
- Czy w razie problemów przysięgasz pomagać Śmierciożercom?
- Przysięgam... - na skórze mężczyzny pojawił się znak, a on sam zaczął drżeć od bólu, który ledwie skrywał.
- Zaraz przejdzie... - pocieszył go Potter.
Po chwili Syriusz wstał i wpatrzył się w czaszkę z wężem.
- Idę odpocząć - mruknął, ale...
- Czekaj chwilę! - wrzasnął brunet.
- Tak, Harry?
- Chodź, dam ci jakiś pokój tutaj.

- Ten jest super! - stwierdził długowłosy. Pomieszczenie było całe granatowe z biurkiem, łóżkiem i kilkoma szafkami, dywanem i dodatkowymi bajerami.
- Jak chcesz. prześpij się, Syriusz. Cześć.
- Cześć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro