Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odpoczynek

Laborant już nie był w stanie dłużej czekać na odpowiedź. Postanowił postąpić radykalnie i włamał się do mieszkania Liama.

Wypisywał do niego od rana - bez odpowiedzi. Zaczął się martwić, czy nie było komplikacji z jego brzuchem. Może nie było to za rozsądne, ale wystarczyło mu odpisać to drzwi byłyby całe.

Wszedł do już otworzonego wytrychem pomieszczenia. Rozejrzał się po korytarzu i zamknął za sobą drzwi. Zaskoczył go bałagan, który zobaczył. Brown wydawał mu się poukładanym człowiekiem. Coś najwyraźniej się zmieniło.

-Halo? - powiedział głośno. - Liam?

-Laborant? - usłyszał zdziwiony głos chłopaka z pokoju obok.

-Mogę wejść?

Chwilę milczał, ale się zgodził.
Michael wszedł do, jak się okazało, sypialni. Czarnowłosy leżał na łóżku bez koszulki, przykładał sobie do brzucha zimny okład. Z ręki wypuścił telefon, który zapewne wcześniej przeglądał. Na nogach miał krótkie spodenki, przykryty był luźno kocem.

-Czemu przyszedłeś?

-Nie odpisywałeś. To przyszedłem - usiadł obok niego i chwycił leżącą obok paczkę chipsów. - Ignorujesz mnie ?

-To nie tak.. - powiedział, poprawiając się do pozycji siedzącej przez co się skrzywił i odwrócił wzrok od mężczyzny.

-Ewidentnie widziałeś mojego smsa - wskazał na komórkę obok.

-Tak, widziałem - odpowiedział zrezygnowany. - Przepraszam Cię bardzo. Nie wiem co miałem Ci odpisać. Chciałem z Tobą jechać, a nie mogę się ruszyć. Jak wróciłem to tylko się rozebrałem i poszedłem spać. Strasznie mnie boli ten brzuch - mówiąc to odsłonił go.

-Jeju to wygląda bardzo źle - dotknął delikatnie jego skóry, która przybrała jeszcze gorszy kolor niż ostatnio. - Brałeś te tabletki? - spytał zmartwiony.

-Przed spaniem.

-Gdzie teraz leżą?

Chłopak wskazał na reklamówkę naprzeciwko siebie. Labo podszedł do niej i wyciągnął listek. Wyszedł z sypialni i ruszył w poszukiwaniu kuchni. Wrócił ze szklanką wody.

-Trzymaj. Zadzwonię do Heidi, żeby to znowu zobaczyła.

Liam przełknął przeciwbólowe.

-Nie dzwoń do niej - położył się spowrotem.

-Dlaczego?

-Nic mi nie jest.

-Przecież widzę. Te sińce nie wyglądają najlepiej.

-No nie gadaj, doktorku - zaśmiał się. - Po prostu czuję, że tabletki wystarczą.

-No dobra - niechętnie się zgodził, chowając telefon do kieszeni. - To ja Cię zostawię. Odpoczywaj.

Quinn zaczął się podnosić z pościeli.

-A mógłbyś chwilę zostać? - usłyszał ciche pytanie.

Labo zatrzymał się.

-Potrzebujesz czegoś jeszcze? - spojrzał w jego kierunku.

-Nie, ale mieliśmy dzisiaj gdzieś jechać - odpowiedział zmieszany. - Może chcesz posiedzieć i coś obejrzeć.

-Jak za czasów szkolnych - powiedział skacząc na miejsce obok Liama i łapiąc za pilot do telewizora.

Chłopak był wdzięczny, że nowy znajomy postanowił zostać.



-Gdzie Ty do cholery byłeś?! Carbonara by mnie zabił za to, że Cię zostawiłam. A to wszystko i tak wina Laboranta i jego "nowego kumpla"! - palcami zaznaczyła cudzysłów.

Podeszła do chłopaka i pchnęła go do tyłu.

-Eej, maleńka skąd te nerwy - uspokoił ją Erwin chwytając za ramię i ściągając z głowy kask.

-Nie dotykaj mnie księdzu! Uciekasz jak na chwilę znikam, a teraz wracasz na tym zajebanym motorze, jakby nigdy nic!

-Miałem parę spraw do załatwienia na osobności - odłożył nakrycie głowy na motor.

-Nie strasz mnie tak więcej.

-Jasne maleńka.

-I przestań tak do mnie mówić!

-Dobra, dobra - podniósł ręce w geście obrony. - Carbo i tak pewnie nie wie, że zniknąłem, o ile mu nie powiedziałaś. Wie jeszcze San, ale on Cię nie wyda.

-Od teraz siedzę z Tobą 24/7. Jesteś jak takie dziecko, którego trzeba w kółko pilnować.

-Sorry noo. Już nie będę odwalał, przepraszam.

-Chodź. Jedziemy popracować na Burgerze.

-Heidi, no weź.

-Już nie maleńka? Chodź pastor kleić kanapki. Bierzemy Twój pojazd. Ja prowadzę.

-Nie będę się kłócił. Trzymaj kluczyki - rzucił w nią pęczkiem.



Laborant obudził się obejmując Liama ramieniem. Zdjął z niego rękę i zobaczył, że chłopak śpi. Rozejrzał się próbując sobie przypomnieć co tutaj robi. Powoli wróciły do niego wydarzenia z zeszłego popołudnia. Spojrzał na godzinę: 02:34. Trochę się zasiedzieli. Cicho się ubrał i wyszedł z mieszkania.

Dawno już nie czuł takiego luzu jak dzisiaj. Siedzieli, oglądali seriale, jedli niezdrowe rzeczy, a później prawdopodobnie zasnęli. Opowiadali sobie jakieś historie ze swojego życia. Quinn mógł przyznać, że Liam ma charakterek, co jeszcze bardziej mu odpowiadało.

Pojechał do swojego apartamentu i tam dalej poszedł spać. Wcześniej jednak wysłał do Browna krótką wiadomość: dzięki za dzisiaj, dobrze jest czasem odpocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro