Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowości

warning małe sceny tortur

-Dobra. On już jest w środku.

-Mamy Cię obstawiać?

-Tak. Zobaczymy ile będzie mówił. Macie jakieś plany na potem?

-Nie - zerknął na Liama, ten też pokiwał przecząco głową.

-No to się nie śpieszmy.

Dia zaprowadził ich do wykupionego przez niego lokalu. Pokazywał go już Sanowi, ale teraz chłopaki mieli mu pomóc w przesłuchaniu policjanta, co było rzeczywistym zastosowaniem pomieszczenia. Ostatnio zdarzało się to za często, ale miał nadzieję, że w końcu czegoś się nauczą. Na zewnątrz zostawił dwie inne osoby, a z nimi wszedł do środka, gdzie siedział glina.

-Mamy tylko go słuchać i wykonywać polecenia? - upewnił się Brown.

-Tak - miał na sobie maskę i włączył swój modulator. - Trzymaj, też musisz zmienić głos - podał mu elektronikę.

Ciemnowłosy odwrócił się jeszcze, podciągnął kominiarkę i włożył ją koło ust.

-Brzmię jak gangster? - trochę zatrzeszczało, ale szybko się ustabilizowało.

-Nie rób tak, bo się boję - sztucznie odskoczył i zaśmiał się, co z takim głosem brzmiało dosyć przerażająco.

-Zaczynam. Chodźcie na jego obie strony - powiadomił ich Dia.

Posłusznie stanęli na przeciwko siebie. Pomiędzy nimi siedział już trochę poturbowany oficer. Miał zabrane radio, GPSa, kaburę, tazer itp. Z jego kącika ust leciała stróżka krwi, ale nie była to głęboka rana. Celowali do niego z broni. Garson zaczął zadawać mu pytania. Mężczyźni nie byli nawet w temacie, po prostu pomagali koledze. Liam chciał w końcu zobaczyć mroczne pomieszczenie, nawet miał do tego idealny humor. Lepszej okazji nie mogli znaleźć.

-Odpowiadaj! - Dia był już dosyć zdenerwowany.

-Możemy się z nim pobawić, skoro nie mówi.

-Jasne - oddalił się, przekazując im stery.

Laborant podszedł do przywiązanego z nożem, a klamkę odłożył w bezpiecznej odległości od psa. Powoli przyłożył do jego zewnętrznej strony uda ostrze i zaczął je pomału obracać. Liam przyglądał się jego ruchom z zanikłym uśmieszkiem. Nie mógł uwierzyć, że tak się wszystko obróci. Teraz on patrzył, jako ich członek, jak torturują funkcjonariusza. Nawet nie czuł jakiegokolwiek żalu, że sam przez to przechodził.

-Będziesz mówił? - Quinn dawał mu ostatnią szansę, bo przykładał już dobrą stronę do skóry i na razie delikatnie wbijał się w nią.

Glina ciężko przełknął ślinę i spojrzał na nich błagalnym wzrokiem.

-Panowie, ale ja nic nie wiem do cholery!

Ciemnooki przemknął obok i stanął za policjantem.

-Jesteś pewien? - zapytał szeptem.

Na jego ciele pojawiły się ciarki.

-Dobra, powiem Ci wszystko, ale niech oni mnie zostawią!

Dia z podziwem obrócił się w ich stronę. Tamci bez słowa odpuścili i znowu zajęli swoje pozycje. Byli bardzo zgrani, jakby od zawsze razem współpracowali. Na kolejne pytania usłyszał już odpowiedzi.

Wnętrze było dosyć ciemne. Schodziło się na dół po metalowych schodach. Na wyższym piętrze, na półkach stały jakieś środki żrące. Kiedy zakończyli przesłuchanie Dia zgodził się, żeby jeszcze zostali w środku i się zapoznali z otoczeniem.

-Imponująco to wygląda - przyznał Laborant rozglądając się wokół siebie.

Stali teraz na półpiętrze, wchodzili na górę do wcześniej wspomnianych substancji.

-Ja też, przyznaj.

-Nie do końca.

-Co? - Liam wydawał się lekko urażony.

-Poczekaj chwilę.

Kiedy się zatrzymał Labo złapał za kołnierzyk jego koszuli. Przybliżył się tym samym do chłopaka i zaczął prostować pogięty materiał.

-Ściągnij już tę maskę i modulator - sam zrobił to samo.

Brown poprawił swoje włosy, które rozsypały się na różne strony, kiedy opuścił materiał. Ich spojrzenia się spotkały, a Laborant odruchowo poprawił ostatni odstający kosmyk z jego czoła. Poczuł jak Liam momentalnie go obraca i swoim ciężarem przygniata do lodowatej ściany za nimi. Od chłopaka też było czuć chłód, ale Quinnowi zrobiło się ciepło. Nie wiedział o co chodzi, dopóki ciemnowłosy nie zbliżył się do niego i nie musnął jego ust swoimi. Na początku nie był w stanie się poruszyć z zaskoczenia, jakiego doznał, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Liam złapał go w pasie, a ten zaczął wplatać palce w jego miękkie włosy. Żaden z nich nigdy wcześniej nie całował się, w tak nietypowym miejscu.

Odsunęli się od siebie łapiąc oddech. Liam uśmiechnął się do Labo zalotnie i przestał nad nim stać. Wszedł na górę, jakby nigdy nic. Michael dalej będąc w lekkim szoku został sam na schodach. Po chwili ruszył jego śladem.




Był już wieczór, a Montanha jeździł na patrolu z Sussane. Złapali już parę osób, ale żadnego nie znali prywatnie, więc nie mieli nawet o czym z nimi pogadać. Były to drobne wykroczenia, więc najczęściej wypuszczali ich za kaucją. Teraz jeździli po mieście i obserwowali uliczki, w poszukiwaniu handlarzy narkotykami.

Zentorno wpadając w ostry zakręt, wjechało im w bok. Poczuli mocny odrzut, ale nikomu nic się nie stało.

-Księdzu, do jasnej cholery!

-Jebać psy, w tym 05 - dostał w odpowiedzi. - A panią akurat przepraszam - zwrócił się do dziewczyny obok. - Wybrała sobie pani złego partnera - to mówiąc odjechał.

Gregory zapomniał, że Erwin przy innych dalej zachowywał się jak gbur. Sussane była lekko zdziwiona, że uszło mu to płazem, ale wytłumaczył się bólem głowy. Kobieta doskonale wiedziała, że dyskusja z pastorem zakończyła by się tragicznie.

Usłyszał dźwięk smsa. "Ciebie też przepraszam, masz pieniądze na naprawę." Prawie od razu dostał przelew. Nigdy się tak bardzo nie zdziwił.

-Jedziemy do mechanika - rzekł do koleżanki.

W ciszy udali się na Car Zone. Przyjaciółka znowu coś jadła, więc nie próbował zaczynać jakiegoś tematu. Nie chciał, żeby się zadławiła, bo miała naprawdę szeroką buzię i bardzo wolno przeżuwała jedzenie.

-Siema. Poprosimy wyklepać bok tego auta - poklepał swoją Corvettę po masce. - wychodź Sussie.

Odłożyła zamkniętą miseczkę i wyszła na zewnątrz.

"Dzięki" - odpisał Erwinowi, dalej się zastanawiając dlaczego jest on taki miły.




Pastor zajechał na zakon, gdzie czekał już Lucjan i Blush. Postanowił znowu odprawić z nimi Mszę. Poczuł potrzebę odnowienia relacji takich jak kiedyś, a na samym początku od tego właśnie zaczynali. Jedyna różnica to Dia, który teraz wracał z torturowania policjanta. Był z niego dumny. Rozwinął się do tego stopnia, że wymyślał jakieś ogromne przedsięwzięcia. Czekał tylko na jego ślub, który mógł okazać się naprawdę czymś wielkim.

-Witam pastora.

-Siema młody - klepnął go w plecy. - Hej dziad. Co powiecie na małą tacę?

-Myślałem, że nigdy nie zapytasz - Lucjan ściągnął kapelusz na datki z głowy.

-Noi tak ma być. San dzisiaj zaśpiewa, jak dotrze. Lucjan to samo co ostatnio. Piszesz co chwilę na twitterze o Mszy. Blush Ty ogarniasz kazanie. Wymyśl jakiś temat. Dasz radę?

Chłopak trochę się speszył, ale potwierdził i wyszedł z notesem na zewnątrz.

-Za chwilę wpadnie Dia, ale ja zbieram datki, bo jemu przecież nic nie dadzą. Każdy wie, że jest bogaty. Trzeba coś gadać o renowacji zakonu, powiemy, że chcemy ją odnowić.

-Może kogoś weźmiemy na ochronę?

-Nie jest to głupi pomysł Lucek. Dzwonię do Kuia. Może Labo będzie chciał z tym nowym.

Wyciągnął telefon i spróbował się dodzwonić do katarynki, która jak zawsze nie odbierała.

-No to może do Labo.. - wpisał kolejne litery w klawiaturę i wybrał numer. - Miło, że Ty odbierasz. Przyjedziesz na Mszę jako obstawa? Jasne, przebierz się, na spokojnie. My musimy załatwić parę rzeczy. Weź tego Liama jak jest chętny - rozłączył się. - Załatwione, jadę po jakiś nowy strój, jak ma być odnowa. Ty możesz zostać w tym, co masz. Dobrze wyglądasz.

-Dziękuję misiu! Ty też.

Erwin wyszedł do pobliskiego sklepu i napisał do Grzesia, żeby ten przyszedł na Mszę. Musiał tylko przekonać swoich znajomych, żeby go nie zabili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro