34- Kocham Cię
Kilka minut wcześniej wyszedłem z domu w wyznaczone miejsce. Było jeszcze trochę czasu, zanim powinien przyjechać przyjaciel Maxa. Siedziałem na murku, zastanawiając się jak to będzie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z kimś poznanym w internecie. Gorzej będzie jak mnie oszuka lub wystawi. Gdyby moja rodzina o tym wiedziała, nie pozwoliłaby mi iść. Niestety są nadopiekuńczy. Rozejrzałem się po okolicy, lecz nikogo nie widziałem. Wyjąłem z kieszeni mój telefon, by sprawdzić godzinę. Jeszcze chwila- pomyślałem
🌙🌙🌙
Moon136: Gdzie jest?
SadDragon: Jake?
Moon136: Tak.
SadDragon: W sumie to nie wiem, ale napiszę do niego i się zapytam. Na pewno za chwilę będzie. :P
Moon136: Ok.
🌙🌙🌙
SadDragon: Gdzie jesteś?
Marmoladaztostem: W samochodzie.
SadDragon: Za ile będziesz?
Marmoladaztostem: Daj mi pięć minut.
SadDragon: Spoko.
🌙🌙🌙
SadDragon: Chłopcu z księżyca.
Moon136: Co?
SadDragon: Za pięć minut będziesz w drodze do mnie. ♥
Moon136: Cieszę się. :)
🌙🌙🌙
I rzeczywiście tak było. Po niespełna pięciu minutach w wyznaczone miejsce przyjechał samochód, z którego następnie wyszedł dość wysoki mężczyzna. Ruchem ręki, pokazał bym do niego podszedł. Zrobiłem to. Kiedy już znajdowałem się obok niego i miałem coś powiedzieć, chłopak wepchnął mnie bez słowa do auta. Nie wyglądał na zadowolonego. Mruknął tylko, bym pamiętał o zapięciu pasów. Całą drogę przebyliśmy w ciszy.
🌙🌙🌙
Po godzinnej jeździe wreszcie byliśmy na miejscu. Tak jak kazał, wysiadłem. Znajdowaliśmy się prawdopodobnie w centrum miasta. Wszędzie było pełno wieżowców i najróżniejszych budynków. Każdy biegł w swoją stronę. Było tłoczno. Kiedy poczułem szturchnięcie w ramię, zorientowałem się, że zbyt długo wpatrywałem się w otaczającą nas okolicę. Razem udaliśmy się do jednego z budynków. Wnętrze było bardzo bogato ozdobione. Nie wyglądał na zwykły blok mieszkalny. Po chwili byliśmy już przed drzwiami mojego przyjaciela.
-Nie pozwolę na to, żebyście byli parą.- podniósł na mnie głos Jake. Kompletnie nie zrozumiałem jego zachowania. Czy on coś czuję do Maxa? Czy coś ich kiedyś łączyło. Mimo wszystko zignorowałem te jego zaczepkę. Po chwili Jake zapukał, a raczej walnął w drzwi. Nie musiałem długo czekać, a w drzwiach stanął on. W rzeczywistości był jeszcze przystojniejeszy. Jak na jego wiek był bardzo wysoki. Jego włosy były ułożone tak samo jak na zdjęciu, które mi wysłał. Ubrany był w biaĺą koszulkę i ciemne spodnie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułem jak moją twarz oblewają rumieńce. Chłopak uśmiechnął się do mnie, zapraszając do środka. Jeszcze chwilę porozmawiał z Jake'iem, żeby później się z nim pożegnać. Kiedy skończył, udałem się razem z nim do salonu. Usiedliśmy na kanapie i trwaliśmy w ciszy.
- Dziękuję- odezwał się Max. Miał cudny głos.
-Ale za co dziękujesz?- zapytałem zdezorientowany.
-Za to, że jesteś- chłopak przybliżył się do mnie, znacząco zmniejszając między nami odległość. Mój oddech stał się płytki. Nie wiedziałem co mam zrobić. Dziwnie czułem się w tej sytuacji. Kiedy w końcu chciałem coś powiedzieć poczułem jego usta na moich. Czułem się zmieszany, ale po chwili oddałem pocałunek. Max jedną ręką obejmował mój policzek, delikatnie głaszcząc go kciukiem. Pocałunek trwał krótko lecz przepełniony był miłością. Przynajmniej tak mi się wydawało. Oderwaliśmy się od siebie, czekając aż któreś z nas się odezwie. Ciszę jednak przerwał Max.
-Kocham Cię- szepnął do mojego ucha. W jego głosie było słychać lekki strach. Nie rozumiałem go, przecież mówił, że nic pomiędzy nami nie będzie. Okłamał mnie? Czy może próbował oszukać siebie i własne uczucia? Mimo wszystko jednak również dażyłem go sympatią.
-Zabierzesz mnie na swój księżyc?- zapytał, cicho się przy tym śmiejąc. Nie odpowiedziałem. Ponownie załączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Marzyłem, by ta chwila nigdy nie przestała trwać. I tak to już w życiu bywa. Nigdy nie wiesz w kim się zakochasz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro