< Rozdział X >
🎶 Little Hollywood 🎶
|Czyli piosenka o małej Holly|
Wspomnienia cz. 2
- Pójdziesz ze mną na randkę? - zapytał Daniel, po raz setny tego dnia.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! - odpowiedziałam, jak za każdym razem. Nie rozumiałam, dlaczego nie mógł się ode mnie odczepić. Miałam nadzieję, że po tygodniu olewania go, wreszcie się znudzi, lecz niestety... - Czego nie rozumiesz w słowie NIE!?
- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się ze mną umówić - mruknął urażony, starając się dotrzymać mi kroku na korytarzu pełnym ludzi.
- Pokaż, że jesteś mnie wart, a wtedy się zastanowię - odparłam, wzruszając lekko ramionami. Wiedziałam, że nie poradzi sobie z tym zadaniem, dlatego byłam pewna swojego zwycięstwa.
Chłopak nie odpowiedział. Po prostu szedł przed siebie ze wzrokiem wlepionym w ziemię.
- Mam pytanie - zaczęłam, przerywając niezręczną ciszę - czy ty i Kate nie jesteście już... No wiesz, razem? - zapytałam z czystej ciekawości.
- Nie. Zerwaliśmy tydzień temu, po incydencie w bibliotece - zaśmiał się i mrugnął do mnie.
Cóż... Przynajmniej wiedziałam, dlaczego dziewczyna się do mnie nie odzywała i mordowała wzrokiem za każdym możliwym razem. Jednakże, z tego co słyszałam, był to jeden z dłuższych związków Daniela (trwał miesiąc, a to już coś).
- Dlaczego pytasz? - mruknął, przyglądając mi się z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Wywróciłam oczami i czując, że jego obecność staje się dla mnie męcząca, skręciłam w stronę damskiej toalety.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! - krzyknął chłopak za moimi plecami. Poczułam, jak na policzki wkrada się ciepły rumieniec, kiedy wszyscy zwrócili swój wzrok w moją stronę.
Niech ten facet da mi wreszcie święty spokój! Ile można go odpychać!? Jak wiele razy mam jeszcze powtarzać to samo słowo, w kółko i w kółko!? To się powoli zaczynało robić męczące...
***
Wykłady z historii sztuki nie należały do moich ulubionych. Zdecydowanie wolałam wykonywać rysunek, wykazując się przy tym rozległością swojej wyobraźni, niż słuchać nudnego słowotoku profesor Mc'Collin.
Byłam właśnie w trakcie projektu domu, który wykonywałam już od kilku dni, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a.
W myślach dziękowałam Bogu za to, że siedziałam w ostatnim rzędzie i profesorka nie była w stanie mnie zauważyć. Gdyby tylko zobaczyła telefon w moich dłoniach, od razu kazałaby mi opuścić salę... W końcu była spora różnica pomiędzy laptopem, w którym wszyscy "rzekomo" wykonywali notatki, a telefonem, który pomimo funkcji notowania był uważany za największe zło.
Prawda była niestety nieco inna i większość studentów, zamiast notować, przesiadywała dwie godziny na Facebook'u, bądź YouTube'e...
Odblokowałam telefon i przeniosłam się do wiadomości, gdzie miałam dowiedzieć się, kto miał mi coś ważnego do przekazania. Okazało się, że owy tekst pochodził od nieznanego numeru i brzmiał następująco:
"Może nie jestem facetem z Twoich marzeń, ale bardzo mi na Tobie zależy. Mam nadzieję, że Ty kiedyś również poczujesz to samo w stosunku do mnie.
Pójdź ze mną na randkę w piątek wieczorem, a obiecuję, że nie pożałujesz swojej decyzji. Jeżeli jednak Cię zawiodę, przysięgam, że więcej nie będę Cię już męczył.
Czekam na Twoją odpowiedź ;)
Daniel xoxo"
O mój Boże... Czy to miał być jakiś pieprzony żart z jego strony!? Jeżeli tak, to mnie nie rozśmieszył. Powoli zaczynałam mieć dość tego chłopaka... W końcu, ile można!?
Nabrałam powietrza w płuca i przymknęłam na chwilę oczy, zastanawiając się, jaką dać mu odpowiedź.
"Drogi Danielu. Nie wiem, skąd masz mój numer i chyba nie za bardzo mnie to interesuje w tym momencie. Moja odpowiedź w dalszym ciągu brzmi: nie. Jeżeli jeszcze raz do mnie napiszesz, bądź zbliżysz na odległość mniejszą niż 50 metrów, spotkamy się w sądzie :)
Nie pozdrawiam,
Holly"
Nacisnęłam przycisk wyślij i oparłam o krzesło, wypuszczając powietrze z ust. Może wreszcie się odczepi i da mi żyć.
Teraźniejszość
- I co było dalej? - zapytał Blake, spoglądając na mnie z nadzieją w oczach.
- Wydaje mi się, że tę historię dokończę innego dnia - mruknęłam, uśmiechając się smutno. Każde wspomnienie związane z Danielem było niczym nóż, który z następnymi słowami wchodził głębiej i głębiej, sprawiając ogromny ból.
Spuściłam głowę lekko w dół i otarłam łzy rękawem bluzy, które zdążyły się zebrać w kącikach oczu.
- Ej... Tylko mi się tu nie rozklejaj! - powiedział Blake wesoło, starając się poprawić mój humor... Niestety jego słowa miały odwrotny skutek. Zaczęłam łkać, a gorzkie łzy powoli spadały na moje ubranie.
Chłopak bez zawahania, przesunął się w moim kierunku i przyciągnął do siebie. Odruchowo oplotłam go ramionami, zaczepiając się jego białej koszulki, niczym małe dziecko... Najdziwniejsze było jednak to, że znałam tego faceta niecały dzień, a w jego ramionach czułam się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej. Nie byłam pewna, czy to przez ciepło, które wytwarzał czy może przepiękny zapach wody kolońskiej. W tamtym momencie liczyło się tylko to, że wreszcie mogłam się przytulić do kogoś innego niż Western.
- Dziękuję - mruknęłam, kiedy wreszcie się uspokoiłam.
- Za co? - zaśmiał się, nadal mnie tuląc do swojej piersi. - Przecież po to tutaj jestem. Możesz mi powiedzieć wszystko, co ci leży na sercu, a ja postaram się, aby ten skurwiel Daniel, czy jak mu tam, do końca swojego życia żałował wyrządzonej ci krzywdy.
Blake kolejny raz sprawił, że na moich ustach pojawił się uśmiech. Był to również pierwszy raz, kiedy widziałam jego niesamowicie błękitne tęczówki w pełnej okazałości. Przez pewien czas nie mogłam oderwać od nich wzroku... W końcu jednak musiałam, ponieważ nie wypadało, abym zachowywała się w taki sposób – przecież nie był moim prawdziwym chłopakiem.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytałam, przerywając ciszę, która nie była niezręczna, lecz kojąca.
- Już moja w tym głowa - odparł, uśmiechając się cwaniacko. - A teraz idź się lepiej zajmij tym kotem, ponieważ jego miauczenie powoli doprowadza mnie do szału. - Westchnął, zerkając w kierunku Westerna, który przyglądał się nam z ogromną powagą (jak na kota).
Zaśmiałam się cicho i opuściwszy ramiona Blake'a, skierowałam się w stronę swojego pupila.
- Jak zawsze musisz być w centrum zainteresowania, czyż nie? - mruknęłam, biorąc go na ręce.
Pamiętając o tym, że Blake miał alergię na kocią sierść, skierowałam się z Westernem w stronę swojej sypialni. Tam położyłam się z nim na łóżku i na chwilę przymknęłam powieki...
~~~
Oto jest!
Może nie najlepszy, ale miałam wenę i chciałam coś wstawić ;)
Mam nadzieję, że jakoś wyszedł i przepraszam za wszystkie błędy, ale nie chciało mi się go sprawdzać xd
Do następnego ^^
♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro