Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

< Rozdział V >

• Przygotujcie się na dawkę depresji •

🤘🏻 Polecam włączyć muzę, jest świetna

Miłość jest do dupy.

Proste, jak budowa cepa. Nie ma tutaj żadnych skomplikowanych wzorów, ckliwych tekstów i poematów. Czysta, szczera prawda.

Czyli, to czego większość stara się unikać. Unikamy prawdy, jak ognia. A ona jest tak blisko, wystarczy tylko sięgnąć po nią ręką.

– Do dupy z tym wszystkim! – krzyknęłam zdenerwowana, rzucając, dopiero co wyjęte pranie na ziemię. Następnie osunęłam się na zimną podłogę i skuliłam w mały kłębek.

Nie chciałam, aby depresja mnie pochłonęła. Przez te dwa ostatnie miesiące starałam się być silna, wierzyłam w to, że mogłam być silna... Niestety się przeliczyłam.

Wspomnienia, które stworzyłam z Danielem pochłaniały mnie na każdym kroku.

Wszystko, co mnie otaczało miało w sobie jakąś cząstkę niego. Czy za nim tęskniłam? Zdecydowanie. Czy wróciłabym do niego, gdyby błagał o wybaczenie? Bardzo prawdopodobne...

Brzydziłam się siebie za to. Za to, jak niewyobrażalnie słabą osobą byłam. Zaczynałam nabierać coraz większego wrażenia, że rozumiałam, dlaczego nie chciał ze mną być...

Tak bardzo pragnęłam pozbyć się tego okropnego uczucia... Niestety, ono powracało za każdym razem w te samotne, bezsenne noce.

Tęsknota.

4 miesiące temu

Skarbie, muszę kończyć. Widzimy się dzisiaj na kolacji? zapytał z nadzieją w głosie, a mi na samą myśl, zrobiło się cieplej w środku.

Jasne potwierdziłam, uśmiechając się do siebie.

Wspaniale! Kocham cię. Do zobaczenia.

Do zobaczenia. Też cię kocham! - zdążyłam jeszcze dopowiedzieć, zanim się rozłączył.

Czy można wymarzyć sobie lepszego faceta? Zdecydowanie nie. Daniel był ideałem w każdym calu.

Te! Marzycielka! usłyszałam skrzekliwy głos Alice Do roboty byś się wzięła, a nie latała w obłokach!

Przepraszam, już się biorę... mruknęłam, ledwo mijając ją w drzwiach.

Do końca przerwy zostało mi jeszcze niecałe pięć minut. To jednak nie przeszkodziło pani menedżer, abym zakończyła ją wcześniej i wróciła do swoich obowiązków. W końcu, kogo obchodziły prawa pracownika!?

W normalnych warunkach już dawno rzuciłabym tę robotę i poszła się spełniać w tym, co mi wychodziło najlepiej: malarstwie. Jednakże w obecnej sytuacji było to niezmiernie trudne, jeżeli nie niemożliwe.

Potrzebowałam pięniędzy. I to bardzo. Pomimo, że Daniel prowadził własną działalność, nie chciałam, aby finansował moje życie. Lubiłam czuć się samodzielna i niezależna.

Zresztą, nawet gdybym rzuciła to wszystko w pizdu, szukanie nowej pracy zajęłoby mi przynajmniej z miesiąc... Pomijając to, że w międzyczasie nie byłabym w stanie opłacić czynszu za mieszkanie, rachunków za prąd, wodę i gaz oraz zapewnić sobie jedzenia, którego potrzebowałam najbardziej.

Każdy dzień był taki sam, jak poprzedni. Nie wyróżniał się niczym szczególnym... Dlatego właśnie, tak bardzo kochałam Daniela. Był dla mnie nadzieją na lepsze jutro. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego.

Był dla mnie wszystkim. Domem. Miłością. Bezpieczeństwem. Wsparciem. Światełkiem w tunelu.

To on sprawiał, że budziłam się z uśmiechem na ustach. To za jego sprawą mogłam śmiać się bezustannie, nawet w najgorszy dzień...

Krzątałam się po restauracji, zbierając zamówienia od wygłodniałych klientów. Niektórzy z nich byli całkiem przyjemni i pozostawiali spore napiwki, natomiast inni... Z nimi było trochę gorzej...

Przepraszam bardzo! usłyszałam skrzekliwy głos zza pleców. Domyśliłam się kim była owa osoba, dlatego zagryzłam zęby i powoli odwróciłam się w jej stronę ze sztucznym uśmiechem na ustach.

Tak? zapytałam niewinnie, starając się, aby głos mi nie zadrżał.

Ta zupa jest nieświeża! fuknęła szczupła kobieta, wskazując zgrabnym palcem na półmisek przed sobą.

Spojrzałam w kierunku potrawy, która wyglądała bardzo apetycznie i w niczym nie przypominała tej, którą opisała kobieta...

Dlaczego pani tak twierdzi? przyjrzałam się jej spod przymkniętych powiek, starając się zachować pozory grzecznej i opanowanej... Lecz w środku zaczynałam kipieć z gniewu.

Ja nie muszę twierdzić! Ja to po prostu wiem! odparła oburzona, krzyżując ręce na piersi i mierząc mnie surowym wzrokiem od góry do dołu.

Ostatni raz posłałam jej delikatny, aczkolwiek sztuczny uśmiech i zapytałam, co mogę dla niej zrobić. W odpowiedzi uzyskałam jedynie pogardę.

Moje myśli kotłowały się w głowie... Wręcz błagały o to, aby wydostać się na zewnątrz i rzucić temu wrednemu babsku na jej ohydny pysk. Nienawidziłam, kiedy ludzie traktowali siebie z wyższością, tylko dlatego, że posiadali więcej kasy niż inni. To sprawiało, że miałam ochotę potrząsnąć nimi z całej siły, aby wreszcie im się w mózgach poukładało.

Zrobię, co w mojej mocy, aby ten błąd się więcej nie powtórzył. Powiedziałam spokojnie, zaciskając dłonie w pięści. Czułam, jak paznokcie wbijają się w skórę, powodując przyjemny ból.

Tego mi było trzeba.

Kobieta prychnęła niezadowolona i wstała od stołu. Następnie chwyciła za torebkę i zanim mnie wyminęła, wspomniała coś o tym, że nigdy do tej restauracji nie wróci i na pewno nie poleci jej swoim przyjaciółkom. Odparłam, że bardzo mi przykro z tego powodu, ale nie musi tego robić, ponieważ mamy wystarczającą ilość zadowolonych klientów. Nie wiedząc czemu, uznała moje słowa za obrazę względem swojej osoby i poszła się poskarżyć "kierowniczce".

Alice, jak to Alice, słuchała kobiety ze znudzoną miną, udając, że ją to interesuje. Następnie przeprosiła za problem i obiecała, że restauracja pokryje wszelkie koszty za jej "nieświeży" obiad, który w większości został przez nią skonsumowany.

Mówiąc prosto - babka, aby nie płacić za żarcie, stwierdziła, że jedzenie było zepsute i oczekiwała zwrotu kosztów... Typowa sytuacja, z którą każdy z nas miał do czynienia, przynajmniej raz w przeciągu dwóch tygodni.

Alice również się do tego przyzwyczaiła, dlatego nie robiła nikomu z nas problemów w takich sytuacjach. O dziwo, nawet mi.

Reszta dnia minęła całkiem zwyczajnie. Nic spektakularnego się więcej nie wydarzyło. Z niecierpliwością czekałam na osiemnastą, która uwolniłaby mnie z sideł pracy i pozwoliła przygotować do kolacji z Danielem.

Wróciłam do domu, tak szybko jak tylko mogłam. Nawet nie zdążyłam nakarmić Westerna, za co obraził się na mnie niemiłosiernie i nie pokazywał przez większość wieczoru... Nie dziwiłam mu się, też bym była zła, gdyby zapomnieli mi dać jeść.

Musiałam się spieszyć. Ubrania latały po całym mieszkaniu, a ja sama byłam tak nieogarnięta, że w pewnym momencie chciałam dzwonić do Daniela, aby odwołać kolację. Na szczęście, w końcu poszłam po rozum do głowy i jakoś udało mi się wyrobić na czas (byłam jakieś piętnaście minut spóźniona, ale to i tak nieźle, jak na mnie).

Włożyłam na siebie czarną, prostą sukienkę, delikatnie podkreślającą moje szerokie biodra oraz odsłaniającą dekolt, którym się mogłam pochwalić. Na stopy nałożyłam wysokie, czerwone szpilki, które wydłużały moje krótkie nogi, a jako dodatki dobrałam złotą biżuterię. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone, aby delikatnie opadały na blade ramiona. Oczy podkreśliłam tylko tuszem do rzęs, a usta krwistoczerwoną szminką, którą wreszcie miałam szansę wykorzystać.

Podobałam się sobie. Chyba pierwszy raz od kilku miesięcy.

Jak błyskawica popędziłam do swojej Toyoty Yaris rocznik '99, o mało nie zabijając się na siedmiocentymetrowych szpilkach.

Rzuciłam czarną torebkę na przednie siedzenie pasażera i z rozmachem uruchomiłam auto, które ledwo zdołało odpalić. W myślach dziękowałam Bogu za to, że w ogóle je miałam.

Na miejsce dotarłam w ciągu dwudziestu minut, gdzie spóźniłam się o piętnaście. W międzyczasie zdążyłam nawrzeszczeć na parkingowego oraz ludzi, którzy wchodzili do windy. Cóż... Głodna kobieta, to zła kobieta.

Restauracja znajdowała się na dwudziestym którymś piętrze, gdzie rozciągał się przepiękny widok na całe miasto. Z wrażenia musiałam się na chwilę zatrzymać, aby podziwiać to, co mieściło się w dole.

Pięknie, czyż nie? usłyszałam męski głos za swoimi plecami, a następnie poczułam, jak silne ramiona oplatają się wokół mojej talii.

Tak odparłam szeptem, nie mogąc oderwać wzroku od kolorowych świateł oraz mieniącego się przeróżnymi barwami nieba. Pięknie.

Chciałam zapamiętać ten moment na zawsze. Miałam wrażenie, jakbym była najszczęśliwszą osobą na świecie i nikt nie był w stanie mi tego odebrać.

Holly? szepnął do mojego ucha Daniel, powodując przyjemne dreszcze na moim ciele.

Tak?

Zostałabyś moją żoną?

Teraźniejszość

Po mojej twarzy spłynęły nowe, gorące łzy, a ciałem wstrząsnęły spazmy bólu i rozpaczy.

Dlaczego? Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego mnie o to zapytał, skoro dwa miesiące później miał już inną!?

Nie znałam odpowiedzi na te pytania i nie wiedziałam, czy kiedykolwiek je poznam...

Lecz jedno wiedziałam na pewno.

Faceci to chuje i nie należało im ufać.

NIGDY.

~~~

Elo mordy!

Po długim oczekiwaniu, nareszcie jest rozdział!

Niestety, muszę Was zmartwić, ale następny się szybko nie pokaże ;-;

Będę nieobecna przez większość sierpnia (właściwie cały) i nie będę miała czasu na Watta :/

Mam nadzieję, że zrozumiecie i mnie nie opuścicie, bo to by było dla mnie niczym nóż w plecy, serio ;-;

Mogę Wam obiecać, że się postaram, ale to wszystko :/

I dziękuję wszystkim, którzy się dopytywali o rozdział ^^ To było takie kochane z Waszej strony, że aż mi się cieplej na serduszku zrobiło
:3

Do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro