< Rozdział IV >
🎵 Kolejna pioseneczka 🎵
📚 Miłego czytania 📚
Strach, niecierpliwość i zawahanie.
Te trzy, niby różne, a jednak tak bardzo podobne do siebie emocje, kłębiły się w mojej głowie, odkąd dostałam potwierdzenie z agencji.
Pomimo, iż wypełniłam formularz i go wysłałam, jakaś część mnie nadal wątpiła w to, czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Chłopak do wynajęcia... Kto by pomyślał?
Może ty, zanim wplątałaś się w to gówno?
Tak, moja podświadomość nie pozostawała dłużna i od czasu do czasu (czyt. bez przerwy) dorzucała swoje trzy grosze.
– Holly? Wszystko w porządku? – usłyszałam zaniepokojony głos Noah, który wyrwał mnie z zamyślenia.
– Tak! Oczywiście! – odparłam, przybierając wesoły ton. – Dlaczego pytasz?
– Wiesz... Ostatnio nie wyglądasz najlepiej... – wtrąciła Steph, przyglądając mi się uważnie. – Cały czas uciekasz gdzieś myślami, nie włączasz się do rozmowy... Do tego masz wory pod oczami, rozczochrane włosy i niechlujne ubrania – przerwała na chwilę. – Przepraszam kochana, ale wyglądasz gorzej niż śmierć.
Patrzyłam na nią beznamiętnie, starając się zrozumieć, co takiego chciała mi przez to przekazać?
To, że moje życie było jedną wielką porażką? Że nadal nie umiałam pozbierać się po tym, jak Daniel zerwał nasze zaręczyny już dwa i pół miesiąca temu? Czy może to, że byłam na tyle żałosna, aby wynająć chłopaka w internecie, ponieważ nikt normalny nie zwróciłby na mnie uwagi?
– Dziękuję – odparłam spokojnie, sięgając po kubek z gorącą kawą.
– Za co? – spytała zdezorientowana, spoglądając ze zdziwieniem na Noah, który też niczego nie pojmował.
– Za uświadomienie mi tego – wzruszyłam ramionami, ostrożnie sącząc czarny, gorzki napój.
– O Boże... Nie chciałam cię urazić – powiedziała zrozpaczona, kładąc swoją ciepłą dłoń na moim udzie.
– Martwimy się o ciebie, skarbie – dodał Noah, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
Boże... Jak ja nienawidziłam, kiedy ludzie się nade mną litowali! Czułam się wtedy, jak jakaś pokraka, która potrzebowała ludzkiego współczucia, aby normalnie funkcjonować.
A nie jest tak? Myślałam, że już dawno to sobie uświadomiłaś. Cóż... Nawet ja mogę się CZASAMI mylić.
Mówiłam, że się nie chce zamknąć?
– Hej... Naprawdę, przestańcie. Czuję się, jakbym była jakaś chora na umyśle, kiedy tak na mnie patrzycie – zaśmiałam się, trzymając kubek w dłoniach.
Powinni ci przyznać nagrodę Nobla za to odkrycie.
– My się po prostu martwimy, Holly – zaczęła Steph, zabierając swoją dłoń z mojego uda, aby sięgnąć po filiżankę, która znajdowała się przed nią. – Nie możesz nas o to obwiniać. Dobrze wiesz, jaka jest sytuacja.
Wywróciłam oczami na jej słowa. Skoro się tak martwi, to dlaczego mam wrażenie, jakby jeszcze bardziej chciała mnie dobić?
Starając się opanować kipiące wewnątrz emocje, zaczęłam rozglądać się z zaciekawieniem po pomieszczeniu.
Znajdowaliśmy się w sporych rozmiarów kafejce w centrum handlowym, mieszczącym się w centralnym punkcie miasta. Akurat mieliśmy dzień wolny od pracy, dlatego postanowiliśmy go wykorzystać jak najlepiej... Pomijając to, że jedynym miejscem, w którym chciałabym się aktualnie znajdować było moje łóżko.
Oprócz nas w kawiarni przebywało sporo młodych osób... Zresztą, nie ma się co dziwić. W końcu były wakacje.
Dobijało mnie jedynie to, że większość z nich to szkolne miłości, mizdrzące się na kanapach, krzesłach i ogólnie wszystkich możliwych miejscach.
W sumie, nic mi do tego, ale zastanawiające było, czy rodzice wiedzieli, co ich pociechy wyprawiały w miejscach publicznych.
Przyznaj się, po prostu jesteś zazdrosna, że nastolatki mają bardziej urozmaicone życie miłosne niż ty.
Dobra! Jestem zazdrosna! Zadowolona!?
Bardzo.
– Holly! – usłyszałam krzyk, który sprowadził mnie z powrotem na ziemię.
– Co!? – pisnęłam przerażona, nie wiedząc, co się wydarzyło. Gdybym wykonała gwałtowniejszy ruch rękoma, kawa, którą trzymałam w dłoniach, wylądowałaby na moich dresowych spodniach... Jedynych, które mi jeszcze zostały.
– Właśnie o tym mówiliśmy! – burknęła zrozpaczona Steph, krzyżując ręce na piersi. – W ogóle się nie skupiasz na tym, o czym z tobą rozmawiamy.
Wywróciłam oczami, odstawiając kubek z kawą na swoje miejsce. Zmęczonym ruchem przeczesałam krótkie włosy, starając się nie wybuchnąć.
Ten tydzień... Ba! Te dwa miesiące, nie były dla mnie najlepsze. Kłębiące się wewnątrz emocje, coraz częściej pragnęły się wydostać na powierzchnie, a ja z całej siły zapobiegałam temu z coraz gorszym skutkiem...
– Steph – zaczęłam poważnym głosem, uważnie przyglądając się przyjaciółce. – Rozumiem twoje zmartwienie i cieszę się, że o mnie dbasz – zamilkłam na chwilę, aby opanować swój drżący głos. – Ale jeszcze raz mnie skrytykujesz, to obiecuję, że nie ręczę za siebie. Na twoim miejscu bym się już zamknęła i nie komentowała mojej sytuacji, ponieważ bardzo dobrze ją znam, jak sama podkreśliłaś.
Przyjaciółka przyglądała mi się w milczeniu, nie ukazując żadnych emocji. Nie byłam pewna, czy moja przemowa do niej dotarła, ale miałam ogromną nadzieję, że tak.
– Przepraszam, masz rację – odparła zawstydzona po chwili milczenia, posyłając mi lekki uśmiech.
Odpowiedziałam jej tym samym i skierowałam swój wzrok na Noah, który widząc mój zacięty wyraz twarzy, uniósł ręce w górę w geście kapitulacji.
– Kocham was ludzie, ale naprawdę nie potrzebuję waszej litości – powiedziałam po chwili, krzywiąc swoją twarz na coś w rodzaju uśmiechu. – Jedyną rzeczą, jakiej teraz pragnę jest zapomnienie o tym całym gównie, które mnie zewsząd otacza.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc, rozluźniając się na krześle. Dlaczego życie musiało być tak bardzo skomplikowane!?
Nagle mój wzrok skierował się w stronę wejścia do kawiarenki. Nie sądziłam, że mogłabym w tamtym miejscu zobaczyć coś interesującego...
A jednak.
W drzwiach stanął wysoki mężczyzna. Trudno mi było ocenić budowę jego ciała z odległości z jakiej go obserwowałam. Wyglądał na typ faceta dbającego o siebie. Miał ciemnoblond włosy i czarne okulary na nosie, co wyglądało dość idiotycznie, zważywszy na to, że znajdowaliśmy się w budynku... No cóż, niektórzy ludzie mają nierówno pod sufitem.
Ubrany był całkiem normalnie... Jeansy, skórzana kurtka i t-shirt. Nic spektakularnego... A jednak nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku. Nie ze względu na to, że mi się podobał, lecz ze względu na wrażenie, że gdzieś go już widziałam.
Mężczyzna skierował się do stolika przy oknie. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie śledziła każdego jego ruchu.
Usiadł na krześle i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Chcąc uniknąć kompromitacji, spuściłam wzrok na swoje dłonie.
– To gdzie idziemy po kawie? – usłyszałam uradowany głos Noah. Czy ten człowiek, kiedykolwiek miał gorszy dzień? Naprawdę, szczerze w to wątpię.
– Ja chyba pójdę już do domu – oznajmiłam cicho, nie podnosząc wzroku. – Nie najlepiej się czuję.
– Tak, oczywiście. Odprowadzimy cię na miejsce, na wszelki wypadek, jakbyś miała zasłabnąć po drodze – oświadczyła Steph, głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Westchnęłam ciężko, wiedząc, że z nią nie wygram. W zamian napiłam się kawy, która powili zaczynała tracić swoje ciepło.
Ostatni raz podniosłam wzrok na mężczyznę, który siedział przy oknie. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że patrzył w naszym kierunku, bezczelnie się we mnie wpatrując.
I kto tu mówi o bezczelności? Osoba, która jeszcze przed chwilą gapiła się na niego, jak na jakiś eksponat w muzeum.
Och, zamknij się wreszcie.
~~~
Dzień dobry!
Pierwszą rzeczą jest piękna okładka, którą wykonała wspaniała @SiiriVanwyngarden. Bardzo dziękuję Ci za włożony wysiłek w wykonanie jej :3
Mam ogromną nadzieję, że podoba się Wam w takim samym stopniu, jak mi :D
Teraz druga część:
Tutaj zostawiam miejsce na zwyzywanie mnie :)
Śmiało, walcie i nie krępujcie się! Zasłużyłam na to :/
Bosz... Jestem taką okropną osobą w dotrzymywaniu obietnic... Strasznie Was przepraszam.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale nie byłam w stanie wstawić rozdziału do swojej drugiej książki :/
Aktualnie jest u mnie trochę słabo z weną, więc...
Założę się, że wielu z Was zna to uczucie ;) Nie polecam...
Postaram się jednak coś napisać i liczę na Waszą cierpliwość!
Dziękuję Wam za wszystko i wiedzcie, że Was uwielbiam <3
Tak, będę to powtarzać za każdym razem ;)
Jesteście najlepszymi czytelnikami EVER!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro