Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Święta VII

Ostatni! Tak na koniec roku ☺️

Harry trzymał na biodrze chłopca, który bawił się jego włosami. Omega właśnie próbowała pracować coś w kuchni, kiedy mały łobuz się obudził z drzemki i narobił wiele hałasu, przez brak uwagi rodzica na sobie.

Alan był odbiciem lustrzanym Louisa, niebieskie wielkie oczy, jasnobrązowe włosy i wąskie usteczka. Nosił szczeniaka dziewięć miesięcy pod sercem, a maluch jest całkowicie podobny do taty. Śmiał się z tego często.

- Mamusia stara się zrobić pyszne am dla innych, wiesz? Zbliżają się święta, urodziny tatusia - mówił dziecinnym głosem w stronę synka.

Chłopiec mruczał pod nosem coś po swojemu, rozglądając się po pomieszczeniu i dalej pociągając za loczki swojej mamusi.

- Teraz mama zakryje to... - sięgnął po ścierkę i zakrył nią rosnące ciasto - I pójdziemy po tatę do firmy. Tak? Idziemy po tatusia? Na pewno się ucieszy.

Alan zaczął kopać nóżkami, pokazując podekscytowanie na wspomnienie o tacie. Może nie mówił, ale potrafił jasno przekazać swoje emocje, które Harry łatwo odczytywał.

Harry ucałował czoło synka, który był dla niego całym światem i przeszedł do wyjścia z kuchni.

Ubrał odpowiednio Alana na wyjście i włożył go do wózka, nim sam ubrał na siebie wierzchnie rzeczy. Pogoda była zdecydowanie inna niż w poprzednich latach, co nie do końca podobało się Harry'emu. Alan miał swoje pierwsze święta, które były chłodne, ale nie było ani grama śniegu.

Wciąż liczył, że pogoda się zlituje i zaraz zobaczą biały puch. Wyszedł z domu, prowadząc przed sobą wózek i zamknął odpowiednio drzwi.

W czasie drogi do firmy, zaszedł do piekarni po babeczki, które specjalnie zamówił kilka dni temu. Bezpiecznie schował je do torby w wózku, a chwilę potem pisał do Louisa, że czeka już na dole budynku na niego.

Wolał do niego niego napisać, nie chciał jechać wózkiem na górę, ponieważ sam wyjątkowo nie lubił wind. Dlatego właśnie stał na dole z małym, który z ciekawością przyglądał się światu.

Louis kilka minut później pojawił się na dole, mając już na sobie kurtkę. Od razu przywitał się z mężem, ale również nie mógł ominąć Alana, który zapiszczał na jego widok.

- Tęsknił za swoim tatą - Harry powiedział czule, pozwalając aby Louis przejął prowadzenie wózka.

- Ja za wami też tęskniłem - odparł - Odliczałem tylko do końca pracy, ale już jestem z wami.

- To prawda, idziemy na te zakupy do galerii? Wciąż nie mamy prezentów dla rodziców - złapał za drzwi i otworzył je dla alfy.

- Nie mamy chyba wyjścia, jesteśmy bez prezentów, a czas ucieka - jęknął na samą myśl o zakupach.

- Przynajmniej zaliczymy spacer z Alanem, a nasz chłopiec jest zachwycony tym - zamknął drzwi za nimi.

- Kocha przebywać na zewnątrz, nawet jeśli jest tak zimno jak dziś - zauważył Louis - To szaleństwo, bo ja bym najchętniej siedział w ciepłym domu.

- Jest malutki, polega tylko na nas, swoich rodzicach - złapał się ramienia Louisa.

- Ale nie marudzi, wręcz się rozgląda jak tylko się da - wyciągnął szyję, by spojrzeć na Alana.

- Nasz mały cud wyczekiwany - uniósł kącik ust - Wciąż nie wierzę, że mamy go pół roku.

- Warto było na niego czekać tyle czasu - szatyn ominął dziurę w chodniku - Mam wrażenie, jakbyśmy wczoraj jechali na porodówkę.

- A przedwczoraj czuli pierwsze kopniaki, był od początku aktywny w intensywny sposób. Od wtedy już wiedziałem, że noszę alfę - nie pomylił się w swoich myślach.

- Pokazuje od początku jak silny jest - skinął i spojrzał przed siebie, gdzie już mieli widok na galerie - Załatwimy to jak najszybciej się da, prawda?

- Nie musisz się o to martwić - zachichotał na ton głosu partnera - Na mnie samego czeka ciasto na pierniczki i inne pyszności do zrobienia.

- Postaram się pomóc jak mogę, przynajmniej może tak, żeby Alan nie przeszkadzał - zaśmiał się - Uwielbiam twoje ciastka i słodkości.

- Dlatego je robię, bo widzę że innym też smakują - weszli do ciepłego wnętrza, gdzie od razu zabrali się za zakupy.

Po drodze weszli pod jemiołę, więc spełnili tę piękną tradycję, łącząc ich wargi w jedność.

❄️❄️❄️❄️

Harry ułożył odpowiednio babeczki, a napis pięknie widniał na ich wierzchu. Jego serce szybciej zabiło, kiedy złapał za tacę i ruszył do sypialni, gdzie Louis poszedł się przebrać, a Alan spał już w swoim pokoiku.

Alfa potrzebował po całym dniu przebrać się w coś luźniejszego, zawsze tak robił i to się dla niego nie zmieniło.

Wszedł do ich sypialni i połóż tacę na łóżku, a jego dłonie momentalnie zaczęły drzeć.

- Praca i galeria, to był męczący dzień - Louis wyszedł z garderoby i spojrzał na męża, a potem na łóżko.

- Dlatego mam coś dla ciebie - obrócił się w stronę partnera - Tylko najpierw przyjrzyj się babeczkom.

- Słodycze? - pochylił się - Chłopiec czy dziewczynka? Harry? - wyprostował się.

- Jestem w ciąży - podzielił się nowiną z partnerem - Na samym początku, to trzeci tydzień alfa. Znowu mam nasze maleństwo.

- Poważnie? Będziemy rodzicami po raz drugi? - uchylił usta - Ale poważnie? Tak szybko? - niebieskie oczy błyszczały.

- Czasem się tak zdarza po ciąży, że zachodzisz w drugą - odparł, unosząc powoli kąciki ust - Bardzo się cieszę, wiesz? Po tym co przeszliśmy wcześniej.

- Jestem zachwycony Harry, mała panna Tomlinson tym razem? - uśmiechnął się, bo bardzo chciał tym razem córeczkę.

- Przekonamy się za kilka miesięcy - przyjął uścisk ze strony partnera - Tylko nie mówmy innym, jest za wcześnie.

- Nie powiemy - pokręcił głową - Czekamy do dwunastego tygodnia, jak będzie bezpiecznie - od razu się zgodził - Będziemy mieli drugiego szczeniaka!

- Będzie mała różnica wieku między nim, a Alanem - musnął wąskie wargi - Ale po tym szczeniaku zrobimy przerwę, aby zająć się tą dwójką porządnie.

- Tak, to dobry plan - potwierdził - Dwójka na razie starczy nam, oczywiście do czasu.

Brunet schował w karku Louisa nos. Nie mógł narzekać na ich życie w żadnym kontekście. Obaj znaleźli swój raj.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro