Święta IV
Do kiedy macie wolne?
- Lubisz Liverpool? - Louis spytał bruneta, kiedy pakowali się, aby ruszyć na święta do domu jak co roku.
Obaj skończyli już studia i pracowali zarabiając na swoje utrzymanie, co szło im naprawdę dobrze.
- Bardzo, chyba jedno z moich ulubionych miejsc w Anglii - uniósł wzrok na męża i uśmiechnął się lekko - Skąd to pytanie?
- Po prostu... Nie myślałeś nigdy, żeby wrócić do Doncaster? - wyrzucił w końcu z siebie - To po prostu myśli, nic wielkiego.
- Doncaster ma specjalne miejsce w moim sercu, chciałbym tam mieszkać... - zastanowił się chwilę - Ale nie z rodzicami, a na czymś naszym wspólnym, tylko musielibyśmy szukać tam pracy...
- Nie ma mowy, że zamieszkamy z powrotem z rodzicami - pokręcił głową alfa - Mamy tutaj wynajęte mieszkanie do wiosny, możemy poszukać czegoś tam, jeśli oczywiście zdecydujemy się na przeprowadzkę.
- Mieszkanie trochę u twoich rodziców i trochę u moich to przerażająca myśl - spojrzał na swoją obrączkę - Zwłaszcza, że mija pół roku od naszego spontanicznego ślubu.
- Nie po to usamodzielniliśmy - mruknął - Jak się nie uda zostaniemy w Liverpoolu. Nie jest mi tu źle, ale mam sentyment do Donny.
- Mam tak samo... - zagryzł wnętrze policzka - Lou? - jego głos stał się stanowczo wyższy, mówiąc o tym, że omega czegoś od niego chce.
- Tak? - zwrócił uwagę na Harry'ego od razu, patrząc prosto w zielone oczy.
- Skoro tak już rozmawiamy, o możliwym powrocie do Donny - zaczął się bawić swoimi palcami - Co powiesz na pierwszego szczeniaka?
- Jeśli byśmy się ustabilizowali - przygryzł wargę - Moglibyśmy pomyśleć o szczeniaku, dobrze mieć go wcześniej, mniejsza różnica wieku i w ogóle.
- Czyli bardziej na tak, jeśli by się nam udało - uśmiech pełny nadziei zawitał na wargach młodszego Tomlinsona.
- Tak, jak najbardziej tak - sam nie potrafił ukryć swoich pozytywnych emocji z tym związanych.
- Nie mogę się doczekać naszej przyszłości - ignorując otwartą walizkę, przeszedł do starszego i przytulił go, aby przekazać mu swoje emocje.
- Ja też kochanie, ja też - przycisnął młodszego do swojej klatki piersiowej, zaciągając się jego zapachem.
Kilka godzin później jechali już do Doncaster, mając pełno planów na kolejne tygodnie, jak nie miesiące. Nie potrafili przestać rozmawiać o tym jak chcieliby mieszkać czy gdzie mają zamiar szukać pracy. Dzielili się ze sobą entuzjazmem, mając nadzieję że uda im się znaleźć swoje miejsce w Doncaster.
- Wiem, że będziemy musieli zacząć od mieszkania... Ale i tak marzy mi się domek - Harry przyciszył muzykę.
- Może jakbyśmy znaleźli dobrą pracę to wzięlibyśmy kredyt, żeby od razu być na swoim? - zastanawiał się - Albo złapali coś do remontu. Z czasem byśmy sobie krok po kroku robili piętro.
- Mój tata na naszym ślubie wspominał, że jest w stanie nam pożyczyć na miejsce do życia - przypomniał sobie - Wiesz, żebyśmy nie zadłużali się na wysoki procent.
- To byłoby cholernie dobre Harry, oddalibyśmy wszystko, możemy spisać nawet umowę z warunkami - nie odrzucał tej opcji.
- Trzeba porozmawiać z moim tatą, może mógłbym się nawet w jego firmie zatrudnić - jakby, wiele opcji wychodziło im dłużej myśleli - Zawsze przyda im się ktoś, kto zna kilka języków.
- Brzmi jak dobry plan - uśmiechnął się alfa - Wyobrażasz sobie? Na wiosnę moglibyśmy tu mieszkać - zauważył tabliczkę z napisem Doncaster.
- Chciałbym, jednak to miasto jest dla nas czymś w rodzaju szczęśliwego amuletu - wyprostował się, widząc znajome ulice.
- Nasi rodzice na pewno też się ucieszą - pokiwał głową - To będzie dobre dla nas wszystkich.
Te święta zaczęli od domu Stylesów, gdzie wieczorem mieli się pojawić Tomlinsonowie. Dzięki temu, małżeństwo mogło spokojnie porozmawiać z rodzicami omegi na temat możliwej przeprowadzki, czy pracy.
Anne jak tylko dotarli przygotowała gorące napoje oraz ciasto, aby ci mogli się rozgrzać. W salonie było jak zwykle bardzo klimatycznie, a po całym domu roznosił się zapach ciastek, które kobieta piekła z samego rana.
- Louis, ukończyłeś zarządzanie, dlaczego nie zatrudnisz się dla mnie? - Des ułożył dłonie na klatce piersiowej - Ani Gemma, ani Harry nigdy się nie interesowali prowadzeniem w przyszłości firmy.
- Poważnie? Mógłbym? - niebieskie oczy zabłyszczały, kiedy usłyszał słowa mężczyzny i ścisnął lekko dłoń omegi, którą cały czas trzymał.
- Dlaczego nie? Jesteś członkiem rodziny, podszkolę cię pod moim czujnym okiem - był pewien swojej decyzji.
- Des ma rację kochanie, zwłaszcza że wszystko jakby... Się składa w całość - Anne uścisnęła ramię męża.
- Oczywiście możecie mi zaufać, ale dla nas również to by się idealnie składało - Louis rzucił krótkie spojrzenie na partnera.
- Ja nie mam nic przeciwko Lou, to naprawdę dobry pomysł - brunet obiecał, pochylając się po pocałunek.
- Będziemy musieli porozmawiać o szczegółach w takim razie - skinął Louis - Ale myślę, że to po świętach.
- Właśnie, teraz nie myślimy o pracy, a o dobrych rzeczach - Anne klasnęła w dłonie - Jedzcie ciasto i powiedzcie nam, kiedy możemy spodziewać się wnuków!
Louis prawie zachłysnął się herbatą na bezpośredniość Anne. Jasne rozmawiali o tym rano z Harrym, ale mieli szczegółów ani nic.
- W swoim czasie mamo, musimy mieć coś swojego i ustabilizować swoją sytuację - odpowiedział wyczerpująco brunet.
- Jeszcze zdążą Anne, niech się wyszaleją i pożyją wolnością - mruknął Des, a jego głos wskazywał na nadopiekuńczość.
Przez kolejne dni, było tylko lepiej. Młode małżeństwo było otoczone bliskimi, przez co byli naprawdę zadowoleni. To tylko mocniej upewniło ich w decyzji, że chcą wrócić do Doncaster na stałe i znaleźć tu swoje miejsce.
Harry zszedł późnym wieczorem do salonu, gdzie jak spodziewał się, Des oglądał swoje seriale. Zaraz dostał się pod ramię ojca i spojrzał z wyczekiwaniem na rodzica.
- Czuję ten twój wzrok na sobie, co mam ci powiedzieć? - spytał alfa, przyciągając mocniej syna do siebie.
- Że nie tylko Louisowi się poszczęściło i szukasz kogoś do tłumaczeń i umów międzynarodowych - odpowiedział, nie odpuszczając intensywności swojego wzroku.
- Przeglądasz oferty pracy z mojej firmy? - zdziwił się mężczyzna - Wiesz, że zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce Harry.
- Coś tam się sprawdziło - cicho potwierdził - Naprawdę chcemy wrócić z Lou do Donny, mieć swoje miejsce, stabilizację.
- Chcielibyśmy mieć was bliżej siebie z mamą - odparł spokojnie Desmond - A nie chce żebym był zmuszony sprzedać firmę idąc na emeryturę.
- Czyli szykują ci się dwaj nowi pracownicy tato - był kompletnie szczęśliwy z tego powodu.
- I to jacy pracownicy, będę spokojniejszy niż biorąc kogoś z zewnątrz - przeczesał palcami loki bruneta.
Harry uśmiechnął się i zaczął oglądać z rodzicem odcinek serialu, nieraz kradnąc alfie popcorn z miski.
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro