Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[9] Nawiązanie do starej rozmowy.

Dzień spotkania przyszedł szybko. Tomlinson od rana się stresował, a co dopiero jak byli w taksówce z Harrym.

- Lou? Zmiażdżysz mi palce. - zaśmiał się, czując mocny ucisk ze strony szatyna.

- Przepraszam. - wydął dolną wargę - Ale nie wiem co Niall znowu odwali.

- Może nic? - zasugerował, nie chcąc go bardziej denerwować, jak i siebie - W razie czego po prostu wyjdziemy Lou.

- Okej. - westchnął i rozłączył ich palce.

- I proszę oddychaj głęboko.  - pocałował policzek starszego.

Louis zmarszczył uroczo nos, jednak pokiwał głową. Wysiedli z taksówki, uprzednio płacąc za drogę i pokierowali się prosto do mieszkania Zayna i Nialla. Przez cały ten czas Louis głęboko oddychał. Bał się tego, co miał mu do powiedzenia blondyn. Harry pokręcił głową i zapukał do drzwi wejściowych, ktoś tu musiał być odważniejszy, a teraz ta rola przeszła na Stylesa.

- Louis, Harry. - szeroko uśmiechnięty Zayn im otworzył - Wchodźcie.

- Hej. - zielonooki się rozpromienił, ramieniem opiekuńczo obejmował Tomlinsona, który był dziwnie cichy, ale nie dziwił się swojemu partnerowi.

Weszli do środka, a Harry z przegryzioną wargą zaczął przyglądać się nowoczesnemu wnętrzu.

- Niall kończy robić kolacje, chodźcie do salonu. - zagadnął ich Zayn, kiedy ci się rozebrali z ubrań wierzchnich. Louis miał jeszcze do zdjęcia jeden but, kiedy to zrobił, poczuł ostry ból brzucha. Krótki jęk wyszedł spomiędzy jego wąskich warg - Loueh? - niemal od razu zareagował Malik.

- Boli. - wiedział, że tylko te fałszywe bóle, ale bolało w cholernie.

- Chodźmy usiąść. - poprosił Harry - Zayn, dasz wody? - wziął prędko sprawy w swoje ręce.

Louis jakoś doszedł do salonu i opadł na kanapę. Ból po chwili ustąpił, po czym ponownie się pojawił. Chwilę później Zayn podał Tomlinsonowi szklankę pełną wody i kucnął koło niego.

Niall również przyszedł z kuchni, z dość niepewną miną i przyglądał się Louisowi, co jakiś czas spoglądając na obcego, ciężarnego mężczyznę.

- Hej, my się nie znamy. - brunet wyciągnął rękę w stronę blondyna.

- Jeszcze nie. - potwierdził - Jestem Niall, a ty?

- Harry, jestem chłopakiem Louisa. - pierwszy raz właściwie powiedział to na głos. To było wspaniałe uczucie, prąd dosłownie przeszedł po jego całym ciele.

- Chłopakiem? - naprawdę się zdziwił, bo cóż Zayn mu nic nie mówił.

- Uh, tak. - pokiwał głową, niepewnie spoglądając na innych.

- Hazza? - Louis chciał mieć go blisko siebie, bo tylko brunet go rozumiał. Tak samo jak emocje szatyna.

- Jestem Lou. - młodszy usiadł obok niego i złapał jego rękę. Widział jak Louis przymykał oczy, przez ponowny skurcz, to były cholerne skutki stresujących sytuacji.

- Okej, już... Już lepiej, przepraszam.

- Na pewno? - spytał Malik, obejmując swojego narzeczonego.

- Tak, możemy zacząć to, po co tu przyszliśmy. - skrzywił się przez chwilę, nim uśmiechnął się delikatnie w stronę swojego chłopaka.

- Cześć Louis. - odezwał się niepewnym głosem blondyn.

- Niall. - nie nazywał już go zdrobnieniami, trzymała go jakaś wewnętrzna blokada - Cześć.

- Potrzebujesz czegoś? - spytał, przekrzywiając głowę. Dziwne, że był tak miły.

- Mamy się dobrze, dziękuję. - wstali, kiedy Niall zaprosił ich na posiłek i pokierowali się do małej jadalni.

Stół był ładnie zastawiony, idealnie dla ich czwórki. Brakowało tylko głównego dania, które dalej znajdowało się w piekarniku. Harry z Louisem zajęli miejsca, nim gospodarze poszli po posiłek.

- Na pewno okej? - dopytał Styles.

- Oczywiście. - złapał większą dłoń - Nie przejmuj się. - Harry też nie mógł się denerwować.

- I tak będę. - pocałował wierzch drobnej dłoni, zawsze pokazywał Louisowi, jak bardzo go adoruje.

Szatyn zarumienił się i uniósł kącik ust.

- Podano do stołu... - narzeczeństwo wróciło z potrawami, które przepięknie pachniały. Potwierdziły to tylko jęki zachwytu ciężarnych. Horan uśmiechnął się zadowolony z takiego obrotu sytuacji i zajął swoje miejsce.

- Co to jest? - nie mógł powstrzymać się od pytania Harry.

- Zapiekanka ziemniaczana z warzywami i mięsem mielonym. - odparł Niall, kiedy Zayn zaczął wszystkim nakładać po sporej porcji na talerz.

- Zrobiłeś moją ulubioną potrawę. - powiedział zdziwiony Louis, patrząc na pełen talerz przed nim.

- Wiem. - przyznał Horan, to było celowe.

Chciał choć trochę udobruchać ciężarnego. Zwłaszcza, że dopiero niedawno zrozumiał, że źle zrobił zabierając nagle Zayna, nie dając znać Louisowi. Przecież wiedział, że Louis tutaj nikogo oprócz nich nie ma.

- Dlaczego? - spojrzał, w troszkę podobne do swoich, oczy.

- Chciałem... Uh, przeprosić? Nie chcę żebyś był zły na mnie i wiem, że trochę przesadziłem. - tłumaczył powoli, ze szczerością w głosie. Policzki blondyna oblały się czerwienią. Nie lubił przyznawać się do złego postępowania.

- Ja wiem, że zabierałem ci sporo Zee. - westchnął Louis - Ale czasem potrzebowałem jego pomocy, zrozumiesz jak sam będziesz w ciąży. - pokręcił głową, unosząc odrobinę kącik ust.

Zayn i Harry woleli się nie odzywać, więc na spokojnie zajęli się swoim jedzeniem.

- Wiem Lou, rozmawiałem z Zaynem. - potwierdził.

- I... I na prawdę mi przykro, że wyjechaliście na tyle czasu, nic mi nie mówiąc. - dodał, bawiąc się widelcem, nim postanowił wypróbować potrawę. Nie zawiódł się, Niall dobrze gotował.

- To była moja sprawka, złapałem miejsca na last minute i dosłownie kazałem spakować Zaynowi walizki. - przyznał się.

- Wiem, ale nawet zwykła wiadomość...

- Spokojnie kochanie. - poczuł dłoń Harry'ego na swoim udzie. Styles po prostu wiedział, że mimo wszystko w pewien sposób ciężarny w ciąż to wszystko przeżywa.

- Wiem, jest mi naprawdę przykro. - skrzywił się.

- Czyli, będziesz jednak moim świadkiem? - dopytał Zayn, z nadzieją w swoim głosie.

- Ja by tego bardzo chciał. - dodał blondyn.

- Oczywiście, że będę i ... -  widelec upadł na ziemię, a on jęknął głośno z bólu. Nie spodziewał się tego. Jego dłonie wylądowały na brzuchu. Podświadomie wiedział co właśnie się dzieje, ale nie chciał nawet o tym myśleć.

- Drugi skurcz, w krótkim czasie. - pokręcił głową Harry.

- Nie wiem dlaczego. -  szatyn aż nie mógł się wyprostować.

- Lou... Może ty? - brunet zagryzł dolną wargę. To było trochę za wcześnie.

- Może co? - zapowietrzył się Zayn. Nie rozumiał co się właśnie dzieje. Nie lubił oglądać bólu na twarzy przyjaciela, to było jak cios w brzuch.

- Nie, to za wcześnie. - kręcił głową szatyn. Nie mógł w tym momencie, nie mógł teraz zacząć rodzić.

- Rodzi... - zasugerował Styles.

- Zamknij się! To nie... Cholera. - zamilkł, kiedy poczuł jak jego spodnie robią się mokre.

- Wody odeszły. - zielonooki zrobił się blady jak ściana.

- Cholera. Zayn zabierz, gdzie indziej Harry'ego, on nie może się stresować. - Niall prędko wstał i podszedł do Louisa. Musiał złapać sprawy w swoje ręce, nim Tomlinson urodzi w ich mieszkaniu, jeśli nie ruszą się.

- Chodź kolego do kuchni. - Zayn pomógł wstać Stylesowi, co jakiś czas spoglądając z szokiem wymalowanym na twarzy na rodzącego przyjaciela.

- Ale Louis... - chciał zaprotestować, jednak szedł za mężczyzną.

- Jest w dobrych rękach. - zapewnił go Malik, wprowadzając do przestronnego miejsca, gdzie pomógł mu usiąść na jednym z krzeseł.

- Ja teraz zadzwonię po karetkę, a ty oddychaj głęboko. - poprosił Niall, kucając przed szatynem i wyciągnął telefon.

- Boli. - skrzywił się po raz kolejny Tomlinson, starając się słuchać poleceń blondyna.

- Nie myśl o tym, tylko o maleństwie. - odparł i kiedy się dodzwonił, prędko podał adres i poinformował o zaistniałej sytuacji.

- Za wcześnie. - kręcił głową, był w sporym szoku.

- Jesteś w prawie ósmym, prawda? Będzie dobrze. Dziecko będzie odrobinę mniejsze, ale to nic. - tłumaczył szatynowi, kiedy się rozłączył.

- Gdzie Hazz? - złapał dłoń Nialla, potrzebował poczuć choć trochę stabilności.

- Musisz dać radę bez niego. - pozwalał mu na wszystko - On nie może się stresować.

- Wiem. - syknął.

- Zayn! Przynieś rzeczy Louisa! - zawołał blondyn - Lou... Dasz radę wstać? - poprosił chłopaka delikatnym tonem.

- S-Spróbuję. - jęknął, kiedy nadszedł kolejny skurcz.

Po dłuższej chwili z małą pomocą Zayna Louis był gotowy do wyjścia. Blondyn mocno go trzymał, chcąc zejść na dół. Akurat wyszli z budynku, kiedy pojechała karetka, która od razu zabrała szatyna. Na szczęście Niallowi udało się dostać do jej środka i wspierał swojego przyjaciela, za wszystkie czasy, gdy tego nie robił.

Bardzo szybko znaleźli się w szpitalu, gdzie Louis momentalnie został przeniesiony na porodówkę. Tam zbadał go odpowiedni lekarz. Jak się okazało, poród bardzo szybko postępował przez wcześniejszy stres. Mimo wszystko, do właściwej akcji porodowej szatyn miał jeszcze chwilę.

Po dwudziestej było po wszystkim, a Louis mimo zmęczenia poprosił by Niall wezwał Harry'ego. W łóżeczku obok niego leżała drobniutka dziewczynka. Była cała i zdrowa. Louis z uśmiechem ją nazwał, kiedy lekarz przyszedł z kartami do wypełnienia.

Kilkadziesiąt minut później usłyszał pukanie do drzwi i weszli przez nie Zayn wraz Harry.

- Chłopcy. - szepnął szatyn, kompletnie nie był śpiący, a raczej z uśmiechem trzymał w ramionach Andree.

- Hej Lou, gratulacje. - jako pierwszy odezwał się Zayn.

- Dziękuję, jest zdrowa i silna. - oderwał wzrok od dziewczynki - A Niall poszedł do bufetu, sprawdzić czy jest dalej otwarty.

- Loueh. - uśmiechnął się Harry.

- Hazza, podejdź. - poprosił, chcąc mu pokazać małą, Zayn za to postanowił poszukać swojego narzeczonego, dając im czas.

- Jak się czujesz? - spytał, siadając na brzegu łóżka.

- Obolały, ale spójrz na te kruszynę. - był zachwycony.

- Jest śliczna. - przyznał.

- A jak ty się czujesz? - spytał zatroskany, pamiętając wcześniejszy stan młodszego.

- Jest dobrze, mały trochę szalał. - odparł, przez chwilę kładąc dłonie na swoim brzuchu.

- Przepraszam. - pokręcił głową - I może przedstawię ci tę malutką istotkę?- zagryzł dolną wargę.

- No jasne. - skinął.

- Pamiętam naszą rozmowę na temat tego, że maluchy potrzebują obojga rodziców... - zaczął z czerwonymi policzkami - A moje uczucie względem ciebie, jest coraz bardziej stabilne i silne.

- Do czego zmierzasz Lou? - patrzył na szatyna wielkimi oczami.

- Przedstawiam ci, to jest Andrea Styles. - czekał na reakcję młodszego, przez chwilę nawet żałował takiego kroku.

- Ja... Ja... Naprawdę? - miał łzy w oczach. Był cholernie zaskoczony, ale szczęśliwy.

- Tak. - przytaknął - Więc, jakby jesteś już tatą? - zachichotał dość niepewnym głosem.

- Tatą, o mój boże Lou... To takie cudowne, jesteś tego pewien?

- Zakochałem się w tobie i kocham Kaia. -  spojrzał znacząco na spory brzuch.

- Kocham was bardzo. - wyznał, to było ich pierwsze tak poważne wyznanie. Byli pewni swoich uczuć, a chwila tylko potęgowała to wszystko. Louis pociągnął nosem, to było tak wiele na jeden dzień.

- Chcesz ją potrzymać? - zaproponował cichym głosem.

- Na chwilkę. - pokiwał chętnie głową.

Louis wyprostował się i pocałował córkę w czoło, nim podał malutką swojemu partnerowi. Harry jak zaczarowany przyjął w swoje ramiona małą istotkę.

- Hej kochanie. - szepnął, mimo wszystko czuł łzy, które napłynęły.

Andrea wyprostowała rączki i ziewnęła, leniwie otwierając oczka.

- Jest podobna do ciebie. - przyznał kompletnie zauroczony.

- To bardzo dobrze, Niall też to zauważył. - ucieszył się. Nie chciał by mała przypominała mu o byłym partnerze.

- Ma twój nosek i oczy. - wyliczał czułym głosem.

Dosłownie po tym wrócił Zayn, wraz ze swoim narzeczonym. Mężczyźni czule spojrzeli na tą drobną chwilę swoich przyjaciół, bo tak Harry stał się ich przyjacielem wraz z chwilą stworzenia związku z Lousiem.

- Rodzinka. - skomentował Zayn.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - potwierdził Louis, patrząc z serduszkami w oczach na bruneta i dziecko.

- Wiedzę jak na siebie patrzycie. - przyznał i przyciągnął do siebie Nialla. W środku sam zapragnął stać się ojcem, ale mieli jeszcze wiele czasu na to z Niallem.

- Dobrze. Oh, i poznajcie Andree Styles. - nie mógł tego ukrywać. Nawet nie chciał za bardzo tego robić.

- Styles? - zdziwił się Niall.

- Hazz ma na nazwisko Styles. - wyznał Louis - Kochanie, dasz małą Zaynowi?  Jest jej chrzestnym.

- Jasne. - wyciągnął ramiona z dziewczynką, Zayn z przerażeniem wziął ją w ramiona. Była taka malutka, bał się, że zrobi jej krzywdę. Louis głośno zaśmiał się na to, nie sądził, że ten Zayn będzie się bał jego córeczki.

- Jest taka... Malutka. - uśmiechnął się mimo wszystko.

- Po Tommo. - zauważył Niall, tuląc się do pleców narzeczonego.

- Nie jestem taki mały. - fuknął urażony. Nigdy nie lubił tematu swojego wzrostu.

- Jesteś. - zachichotał Styles - Ale mój mały.

- Ugh, oddajcie mi moją córeczkę. - mamrotał.

- Już, już mamuśko. - Malik podszedł do Louisa i oddał mu niemowlę.

- Chciałeś powiedzieć naszą, kochanie. - Harry instynktownie poprawił swojego partnera.

- Tak, właśnie. - Louis zagruchał nad Andreą.

- Mieszkacie w innym mieszkaniach, jak chcecie sprawić że to zadziała? - zapytał ciekawy Zayn, siadając na drugim krześle i przyciągnął Nialla na swoje kolana.

- Właściwie, mam działkę i będę chciał wybudować dom. - przyznał szatyn - A na razie, może zamieszkamy w jednym? - spojrzał na Harry'ego.

Harry rozpromienił się na te słowa - To bardzo dobry pomysł, razem raźniej i wypróbujemy się jako rodzina... Ale kto nam przeniesie niektóre rzeczy i meble? - zamyślił się.

- Myślę, że ja i Zayn możemy pomóc. - zaproponował Niall.

Tomlinson zdziwił się, spoglądając na blondyna - Ni... Ja, ja chcę ci podziękować za to, że byłeś przy mnie przez cały poród. Odkupiłeś tym swoje wszystkie winy. - sięgnął po dłoń przyjaciela i ścisnął ją.

- Mimo wszystko, jeszcze raz przepraszam. - wtulił się w ciało narzeczonego.

- Jest dobrze, Ni. - ziewnięcie wyszło z jego ust.

- Jesteś zmęczony Lou. - zauważył Styles.

- Tak... To czas chyba na sen... - poruszył się na łóżku i wsadził małą do łóżeczka.

- Chodź Harry odwieziemy cię. - zaproponował Zayn.

Pożegnanie było trochę ciężkie, jednak już po chwili szatyn był sam z małą. A Harry obiecał, że jutro z rana pojawi się z paroma rzeczami dla niego. Zayn i Niall bezpiecznie odstawili ciężarnego do mieszkania. Harry siedząc w mieszkaniu, nie wierzył w to, co się stało... W jedną dobę. Ale zapowiadało się naprawdę dobrze, mimo wcześniejszego strachu. Louis nawet nazwał małą jego nazwiskiem. To był dla nich duży krok, a wspólne mieszkanie? Kochał ten pomysł.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro