Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[4] Niespodziewana wizyta.

Poprosimy o komentarze! Dzięki temu Karo się lepiej sprawdza! Akcja motywacja 💙💚

Harry siedział nad jednym z projektów, plan zajmował cały jego stół. Chodził wokół niego, nie mogąc się zdecydować, gdzie nanieść jeden ze swoich pomysłów. Jego nogi dawały już skę we znaki, a brzuch robił się coraz cięższy. Na ustach ciągle czuł zachciankę czegoś domowego i pysznego.

Westchnął, słysząc dzwonek do drzwi, obiecał sobie, że jeśli to znowu Liam, to zatrzaśnie mu drzwi dosłownie przed nosem.

- Hej Hazz! Zrobiłem ciasto i pomyślałem, że mogę się z tobą podzielić. - przywitał się z czerwonymi policzkami Louis.

- Oh. Jasne. Zapraszam.- zrobił krok do tyłu. Był zaskoczony, ale była to naprawdę miła niespodzianka.

Szatyn niepewnie wszedł do środka, poprawiając dalerz w dłoniach - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

- Nie, no co ty. I tak nie mam weny. - mruknął, składając plan, kiedy weszli do salonu.

Tomlinson pokiwał głową i położył talerz pełen ciasta na pustym już stole.

- Pachnie dobrze, co to? - mruknął pakując się do dużej teczki.

- Ciasto marchewkowe, mój własny przepis. - oblizał usta - Ale jest też orzechowiec, nie miałem co robić w domu.

- Czytasz mi chyba w myślach. - jęknął, jego kubki smakowe prędko wprawiły się w ruch.

- Zachcianki? - zachichotał - Chyba mamy podobne...

- W takim razie, gorąca czekolada do tego? - spojrzał na szatyna.

- Tak, proszę. - jego oczy zabłyszczały.

- Chodźmy do kuchni. - zasugerował.

Starszy sięgnął po talerz i ruszył za młodszym - Mamy podobne ułożenie mieszkania. - zauważył po chwili.

- Są nie duże, ale wygodne. - przyznał brunet.

- Nie takie nie duże - zachichotał i z ulgą usiadł na krześle - Gemma bardzo rzadko mnie tu zapraszała, bardziej szaleliśmy u mnie.

- Nigdy nie wspominała mi o tobie. - zastawiał się zielonooki, grzebiąc w lodówce.

-Nie mówiła o żadnym Boo? - zawsze go tak nazywała.

- Chwila... Boo to Ty? - zaczął się śmiać.

- Tak? - zmarszczył brwi.

- Myślałem, że to jakiś dzieciak z jej sąsiedztwa. - uspokoił się trochę.

- Mama tak mnie zawsze nazywa i ona to podłapała. - przyznał, przyglądając się poczynaniom młodszego.

- Zapamiętam. - mruknął, mieszając w kubkach.

Szatyn westchnął, kiedy mała się rozbudziła i zaczęła kopać go intensywnie od środka. Tyle z jego spokoju.

- Coś się stało? - Harry zobaczył minę swojego gościa.

- Mała atakuje. - przyznał, wciąż się krzywiąc.

- Oooh, więc to dziewczynka? - uśmiechnął się.

- Te parę dni temu się dowiedziałem, chyba nie spostrzegłeś jak się zwracam mówiąc o brzuchu. - zaśmiał się - Ale tak, to ona.

- Możliwe. - przyznał.

- A ty czujesz już ruchy?

- Dalej nie. - mruknął, odwracając wzrok.

- Hej no. - niemal od razu zauważył jego zachowanie - Mów co tam się dokładnie dzieje w tej twoiej lokatej głowie.

- Trochę się martwię, ale jutro mam wizytę, więc zapytam. - westchnął.

- Mogę ci powiedzieć z mojego doświadczenia... Mam szóstkę rodzeństwa. - mruknął - Ruchy można odczuć od piątego, ale nawet znacznie później.

- Woah, dużo was. - przyznał.

- My Tomlinsonowie kochamy duże rodziny. - zachichotał, mówiąc całkowicie poważnie.

- Chciałbym mieć dużą rodzinę. - postawił kubek przed szatynem.

- Witaj w klubie, ty dopiero poznasz płeć? - upewnił się.

- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro. - skinął i usiadł wygodnie.

- Jeśli będziesz miał chłopca, to mam kilka rzeczy do oddania, bo kupiłem za dużo... -  przyznał z nieśmiałym uśmiechem.

- Kupowałeś dla chłopca? - spytał, unosząc brew.

- Tak, na początku napaliłem się na niego, bo chciałem mieć kogo uczyć w piłkę grać...

- Jeśli będę miał synka, będziesz mógł go uczyć. - zaśmiał się.

- Będę najlepszym wujkiem! - wystawił w jego stronę język i podziękował, kiedy otrzymał kubek.

- Ja co najwyżej umiem rysować, tak myślę. - przyznał po dłuższej chwili namysłu.

- To będziesz pomagał mojej małej. - uniósł brwi i upił łyka ciepłego napoju. Niemal nie mruknął na przyjemny dla języka smak.

- To jest pyszne. - jęknął, jedząc pierwszy kawałek ciasta.

- Dziękuję, lubię gotować... - przyznał -  Piec...

- Mi to średnio wychodzi. - skrzywił się.

- W takim razie zapraszam na moje obiadki, obu nam przyda się towarzystwo. - zabrał się za swoje marchewkowe pyszności.

- dogadamy się. - jego oczy zabłyszczały. Oczywistym było, że nie odmówiłby domowym obiadom, których ostatnio mu brakowało. Był okropnie słabym kucharzem.

Szatyn skinął głową, przyjemnie było zjeść w nowym, miłym towarzystwie. Po chwili rozdzwonił się telefon, tym razem Harry przewrócił oczami i spojrzał na ekran.

- Kontrola? - spytał cicho Louis.

- Liam, aż nie mam ochoty odbierać. - westchnął.

- To nie rób tego. - wzruszył ramionami - Potem powiesz, że miałeś drzemkę.

- Mam nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy, żeby przyjść. - wyciszył urządzenie.

- Zobaczymy. - odsunął od siebie pusty talerzyk.

- Jak daleko byłeś w ciąży, jak się o niej dowiedziałeś?

- Prawie w czwartym miesiącu, dość późno. Zemdlałem i przyjeli mnie do szpitala. - opowiedział, to nie było aż tak dawno temu - A ty?

- Dziewiąty tydzień. Miałem okropne nudności, na początku wmawiałem sobie że przejdzie, jednak odwodniłem się i mama mnie siłą do lekarza zaprowadziła. - mruknął, krzywiąc się na samo wspomnienie.

- Owh. - sam miał nietęgą minę - To od razu się dowiedziała.

- Tak, była w niezłym szoku, tak jak i ja. - skinął.

- Moja obiecała uciąć kutasa mojemu byłemu. - przypomniał sobie jedną z wielu rozmów.

- Przydałoby się mu. - zaśmiał się Harry - Moja dalej próbuje wyciągnąć ode mnie kto jest ojcem.

Szatyn pokręcił głową, to wszystko było takie dziwne.

- Ale po co mówić? Rzucę imieniem i nazwiskiem, którego i tak nie zna. To nie zmieni jej życia.

- Tu masz rację. - ziewnął - Przepraszam, czas drzemki się zbliża.

- No jasne, ja dziś wyjątkowo dobrze się mam. - stwierdził.

- Zobaczymy później.- mimo wszystko, zachichotał.

- Pewnie się zdrzemnę. - wzruszył ramionami.

W końcu jednak szatyn musiał wyjść na swoją dzienną drzemkę. Harry naprawdę polubił tego chłopaka i miał nadzieję, że ich znajomość nie urwie się za szybko. Mogli stać się przyjaciółmi, prawda?

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro