Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[20] Kai nie jest twój.

Współautorka tego opowiadania @larrryxziall ma dziś urodziny! Wszystkiego najlepszego jeszcze raz!


- Harry, dzieci i ja jesteśmy gotowi - sapnął Louis, pukając w drzwi od ich własnej łazienki - Co z tobą, kochanie? Zaraz się spóźnimy! A ja nie mogę! Jestem świadkiem Zee.

- No już, wszedłem do łazienki na końcu. - przypomniał mu.

- Tata, tata rączki! - wolał wciąż trochę śpiący Kai, który bawił się swoim butami na nóżkach

- Pięć minut. - krzyknął.

- Tata cię nie kocha. - droczyła się Andrea, z niewinnym uśmiechem, podchodząc do swojej mamy.

- Andrea. - zganił dziewczynkę Louis.

- Praszam. - wydeła dolną wargę, kiedy łzy napłynęły do oczu Kaia

- Jestem, tatuś cię kocha Kai. - Harry zapewnił chłopca.

- I pięć minut minęło w jednej. - zauważył Louis, kiedy brunet podniósł ich syna.

- Udało się. - wziął chłopca na ręce.

Louis złapał rączkę drobnej szatynki i mogli już po prostu wyjść z domu i pojechać do kościoła. Harry poprawił loki synka i wyszedł z domu do auta. Już piętnaście minut później jechali na odpowiednie miejsce, Zayn dosłownie wydzwaniał do Louisa.

- Przecież mamy jeszcze chwilę. - rzucił Styles.

- Stres go wziął. - przyznał Louis, odkadając telefon, dzieci były nadzwyczaj grzeczne - Zobaczymy jak będzie z nami.

- Zobaczymy. - uśmiechnal się czule.

- Jesteśmy już trzy lata razem, wierzysz w to? - musiał spytać narzeczonego, spoglądając na swój pierścionek zaręczynowy.

- To cudowne, a jakbym wczoraj się poznał. - mruknął.

- Prawda? - tyle się zmieniło przez te lata. Ale było to piękne, a uczucie między nimi coraz silniejsze.

- Jesteśmy na miejscu. - sapnął.

- W końcu , mam nadzieję, że nasi rodzice są. - w końcu obaj byli świadkami. Tylko Zayn bardziej panikował, niż Niall.

- Powinni być. - wyszedł z auta i sięgnął po Andree.

Razem z dziećmi w ramionach, znaleźli swoich rodziców, ale nie tylko to. Louis po prostu zamarł, kiedy spojrzał na bok. Jego były chłopak stał niedaleko od nich nie widział go od zerwania. Olivier prędko napotkał jego wzrok, Louis tylko pokręcił delikatnie głową i podał Kaia dziadkowi, bo jego mama trzymała już Andree. Harry stał już z chłopakami i tłumaczył się Zaynowi czemu są później niż planowali.

- Zayn przestań mu truć dupe - zaśmiał się, kiedy rodzice od nich odeszli - Tylko wyjaśnij mi co tu Olivier robi. - wtulił się w bok Stylesa.

- Okazało się, że jest jako osoba towarzysząca. - skrzywił się Niall.

- Niech tylko zbliży się do mnie, czy moich dzieci. - dosłownie się gotował w środku, mocniej ściskając brunrta.

Harry stał lekko zdezorientowany, domyślał sie o co chodzi i wolał się nie wtrącać.

- Hazza, lepej mnie też nie zostawiaj, bo będę mógł robić głupoty. - zwrócił się do loczka i pocałował go krótko w usta.

- Nie ruszę się na krok od ciebie. - obiecał.

- A wy, jak się macie? - posłał nikły uśmiech partnerowi, nim spojrzał na przyjaciół - Gdzie wasza córeczka?

- Moja mama ją ma, ja jestem w porządku ale Zayn panikuje.

- Malik, kto by pomyślał. - uśmiechnął się chytrze, nim objął przyjaciela.

- Wcale, aż tak nie panikuje. - zmarszczył czoło.

- Przecież nie powie nie. - wywrócił czule oczmi i tym razem usunął Nialla.

- Ja wiem. - mruknął.

- Może chodźmy już, ksiądz nas wzywa. - zauważył Harry, widząc stojącego starszego mężczyznę do schodach małego kościółka.

- Tak już czas. - przyznał Louis.

Oni, jak i reszta gości ruszyli zająć odpowiednie miejsca. Louis i Harry stali naprzeciwko siebie, wspierając wewnetrznie swoich przyjaciół. Dzieci przyglądały się wszystkiemu z przodu, chcąc się dostać do rodziców. Wszystkiemu, przyglądał się Olivier, który był zaintrygowany. Słowa przysięgi rozbrzmiały po całym kościele, rodzice chłopaków mieli łzy w oczach. Niektórzy nagrywali, jak i robili zdjęcia całej uroczystości. W końcu ceremonia zakończyła się, Zayn i Niall oficjalnie byli małżeństwem.

W tamtym momencie nastąpiło składanie życzeń, jak i podawane prezentów świadkom, którzy byli za nie odpowiedzialni. Louis i Harry porządnie zaopiekować się wszystkim, dając młodym czas. W końcu do Louisa podszedł niespodziewany gość, jeśli można tak to nazwać. Olivier spoglądał na Louisa, z czyms dziwnym. Jakby zgubił swojego partnera, bo stał sam.

- Cześć. - w końcu odezwał się.

- Hej. - przywitał się Louis, ze skrzywieniem wewnętrznym

- Jak żyjesz? - spytał.

- Bardzo dobrze. - przyznał i odłożył na ławkę ostatni prezent - Mam rodzinę, jestem szczęśliwy. A ty?

- Też mam kogoś. - przyznał - Kto twojej mamie podawał naszego syna?

- Nie, em. Kai nie jest twój. - zaprzeczył - Andrea jest z twojej krwi, ale ma już prawdziwego ojca.

- To co to za chłopiec? - spytał.

- Nasz syn. - Louis nagle poczuł za sobą silne ramiona.

- Rozumiem, że ty jesteś nowym partnerem Lou. - mruknął.

- Narzeczonym, tak. - potwierdził, całując policzek szatyna

Mężczyzna uniósł brew i delikatnie pokiwał głową.

- Mama, mama, mama babcia nas puściła! - Andrea przybyła do rodziców, trzymając za rączkę brata.

Harry przyciągnął dzieci do siebie, nie wiedział jak się zachować.

- Tatuś? - Andrea spojrzała na Harry'ego ze zdziwieniem.

Nie wiedziała, że obcy mężczyzna koło Louisa, to jest jej biologiczny ojciec.

- Wszystko jest dobrze kochanie. - poprawił jej włosy.

Louis spojrzał na Olivera, dlaczego jako ostatni to właśnie on podszedł. Cieszył się, że Zayn, jak i Niall poszli na przód kościółka i byli zajęci innymi gośćmi. Atmosfera była napiętą w ich towarzystwie, mężczyzna jak na złość nie odszedł od nich. Olivier patrzył na swoją córkę z uśmieszkiem. Pierwszy raz poczuł, że stracił coś dobrego. Ten wzrok jednak nie spodobał się Harry'emu.

- Myślę, że powinniśmy iść pomóc chłopakom. - wyraził Styles.

- To dobry pomysł. - Louis wziął dwa bukiety kwiatów i podał dzieciom - Będziecie to dzielnie nieść? - ukucnął

- Tak. - pisnął Kai.

- Wybacz, musimy już iść. - Louis sięgnął po prezenty, tak jaki i Harry, ale z drugiej ławki

- To było dziwne. - mruknął brunet po odejściu na bezpieczna odległość.

- Za bardzo. - jego brzuch się ściskał, kiedy podeszli do przyjaciół, cali obładowani.

- Już wszyscy? - spytał Harry.

- Tak... O boże. - zaśmiał się Horan, a raczej Malik od chwili na widok przyjaciół, a raczej ich oczu, bo twarzy nie bylo widać.

- Musimy to schować. - mruknął szatyn.

- To dobry pomysł... - odparł Zayn.

Schowali wszystko do bagażnika auta, mieli przed sobą jeszcze wesele. Dzieci kręciły się pod ich nogami.

- Andrea nie dokuczaj mu. - westchnął Harry.

Louis wziął córkę ręce, by ta więcej nie ciągała za loki Kaia.

- Po kim ty taka uparta? - Harry złapał jej nos.

Dziewczynka go zmarszczyła i powiedziała dobrze znane słowa mamy.

- Po tacie.

- Oczywiście, że mama cię nauczyła. - pokręcił głową.

- Oj odczep się. - Louis pocałował jej czolo - Wsiadamy? Trochę się jedzie do tej restauracji.

- Jakieś dwadzieścia minut z tego co Zayn mówił. - mruknął.

- Wiem. - otworzył tylnie drzwi i włożył córeczkę do fotelika.

Harry zrobił to samo z Kaiem z drugiej strony. Ku zdziwieniu Harry'ego, Louis nie wsiadł do samochodu, kiedy zamknął tylnie drzwi.

- Lou? - spytał.

- Daj mi chwilę. - poprosił, znajdując wzrokiem Olivera, do którego poszedł.

Brunet patrzył uważnie na swojego narzeczonego, nie miał zamiaru wsiadać do auta. Widział jak Louis, z większą odległością zaczął rozmawiać z byłym partnerem. Harry mimo wszystko miał małe obawy, spojrzał przez szybę na dzieci i wrócił wzrokiem do Louisa. Szatyn po chwili zaczął wyraźnie gestykulował. Olivier miał lekceważącą minę i ciągle przewracał oczami. Louis w pewnym momencie po prostu pokręcił głową i pokazał na samochód, przy którym stał Harry, nim po prostu zaczął się cofać do swojej rodziny. Brunet patrzył uważnie na niebieskookiego, czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia.

- Chce by mała miała jego nazwisko. - odezwał się Louis - Tak jak chce odnowić kontakty, ale mu to wybiłem z głowy.

- Czyli odpuścił? - upewnił się.

- Nie wiem. - pokręcił głową i wsiadł po swojej stronie

Harry zajął miejsce kierowcy i odpalił auto.

- Spojrzał raz na nasze dziecko... -mówił z myślą o sobie i Harrym, kiedy zapiął pasy - I nie wiadomo co sobie myśli.

- Mam nadzieję, że nie będzie nic próbował, ona ma już 3 lata. - westchnął..

- Prędzej zrobię mu krzywde - mruknął cicho.

Harry ruszył z parkingu i ułożył dłoń na udzie narzeczonego. Szatyn złapał ją i spojrzał na syna, kiedy ten go zawołał.

- Piciu.

- Już kochanie. - niebieskooki sięgnął po torbę, która leżała w nogach.

Zawsze byli gotowi na wszystkie ewentualności przy dzieciach.

- Andrea, chcesz też? - dopytał.

- Tak! - pochyliła się szatynka.

Louis z uśmiechem podał dzieciom soczki.

- Ciekawe kiedy padną. - zaśmiał się Harry - Mieli swoją drzemkę.

- Obstawiam, że niedługo. - uniósł kącik ust.

- Ja nie. - zaprzeczyła dziewczynka.

- Kochanie, nie trzyj oczka. - odparł szatyn, patrząc na tył.

Harry tylko uśmiechnął się pod nosem. I pokręcił głową. Wiedzieli, że to oznacza jedno.

- Zasną zanim dojedziemy. - szepnął brunet.

- Dobrze, że wynajeliśmy wyżej pokój. - odparł równie cicho.

- Tak, będziemy mogli spokojnie ich zostawić. - mruknął.

- Ale nie wiem, czy samych... - nie chciał by im się coś stało.

- Coś wymyślimy. - skinął.

Szatyn był wstanie na to przystał.

- Może któraś z twoich sióstr. - zastanawiał się.

- Felicite się dziś dobrze nie czuła. - przyznał, kiedy starszy zaparkował przed miłą restauracją.

- Zapytamy jej w takim razie. - odparł.

Wysiedli z samochodu i wyjęli śpiące dzieci. Ruszyli w kierunku sali, ich rodzice uśmiechnęli się na zastany widok. Harry załatwił klucz od pokoju, a Louis osobę do zajęcia się ich dziećmi. Po chwili mogli zejść na dół do sali, gdzie odbywało się wesele. Muzyka już żywo grała, a wszyscy siedzieli na przydzielonych miejscach. Oni usiedli przy tym samyn stoliku co para młoda.

- Gorzko, gorzko! - zaczął wołać Louis, z wrednym uśmiechem.

Zayn przewrócił oczami i przyciągnął do siebie Nialla, łącząc usta.

- ON JEST TEMU WINIEN, ON JEST TEMU WINIEN, POCAŁOWAĆ GO POWINIEN - wszyscy zaczeli śpiewać

Niall zaśmiał się i pociągnął za kołnierz męża, przyciągając go do siebie. Wszyscy się śmiali, a atmosfera była naprawdę przyjemna i miła.

- Chciałbym już nosić twoje nazwisko. - odparł Louis, łapiąc większą dłoń.

- Już niedługo. - mruknął.

- Obiecujesz? - spojrzał na bruneta

- Obiecuję. - pocałował go.

Louis oddał pocałunek z równym zaangażowaniem. Bardzo mocno kochał Harry'ego i nie wyobrażał sobie bez niego życia.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro