Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[15]. Nie martw się.

Poprosimy o aktywność to postaramy się dodać szybciej kolejny!

Louis się wiercił na siedzeniu pasażera. Niedawno zostawili dzieci u rodziców Harry'ego i właśnie jechali zobaczyć, jak zostały wylane fundamenty ich domu. Brunet trzymał dłoń na udzie chłopaka i wystukiwał rytm na materiale jego spodni. Miał nadzieję, że ludzie zrobili wszystko zgodnie z jego planami.

Mężczyźni byli nieźle podekscytowani całym czekającym ich etapem, to było nowe doświadczenie, a Harry zaczął bardzo dobrze zarabiać w firmie, która go zatrudniła bez zająknięcia.

- Mam nadzieję, że porządnie oczyścili teren. - mruknął Styles.

- Obiecali, że się wyrobią. - złapał większą dłoń - Nie martw się.

- Zależy mi na tym projekcie. - nie było się co dziwić, to mimo wszystko była trudniejsza robota. Ten dom nie był dla obcych osób, a dla ich rodziny. Wszystko musiało wyglądać perfekcyjne.

- A spróbowałoby nie! To nasz dom, Hazz. - fuknął z uśmiechem na ustach.

Brunet przewrócił oczami i ścisnął udo Louisa.

- Kochasz mnie. - skrzywił się na mocny uścisk.

- Oczywiście, że tak. - cofnął rękę na kierownicę. Czekały ich już ostatnie zakręty przed ziemią należącą do Louisa.

Stanęli przed działką, która była uprzątnięta i ogrodzona. Harry podszedł do chłopaka i złapał jego dłoń. Musiał wszystkim pokazywać, że to drobne i urocze stworzenie było tylko i wyłącznie jego.

- Taka zmiana. - pokręcił głową, spoglądając ze szczęściem na bruneta i okrył się bardziej kurtką, było coraz bliżej grudnia.

Weszli na teren działki, na której były widoczne fundamenty.

- Znam ten plan na pamięć. - uśmiechnął się zielonooki.

- To kochane. - odparł, poruszając się za młodszym, widział wielkie pole ich przyszłego domu.

- Zapraszam na wycieczkę. - zaśmiał się.

Wcześniej oczywiście ustalił z kierownikiem budowy, gdzie i jak mogą się poruszać. Tu chodziło o bezpieczeństwo.

Louis uważnie chodził za brunetem i słuchał jego koncepcję, uwielbiał to robić, widząc w zielonych oczach te ogniki.

- A tu, tylko piętro wyżej, będzie nasza sypialna z łazienką i garderobą. - Styles w pewnym momencie się zatrzymał i spojrzał w niebo.

- I balkon, prawda? - podążył swoim wzrokiem za tym drugiego mężczyzny.

- Dokładnie tak i będzie wychodził na ogród, żebyśmy mogli w razie co spoglądać na dzieci. - odparł.

- Kocham tę myśl. - przytulił się do jego boku, z leniwym uśmiechem.

- Ja też, to będzie takie na prawdę nasze. - przyznał.

- Nasz dom. - te słowa były bardzo ciężkie, ale w ten przyjemny sposób.

- Brzmi poważnie, prawda? - spojrzał na starszego, unosząc brew w górę.

- Tak. - stanął na palcach i zrobił z ust dzióbek z wiadomych przyczyn.

Potrzebował poczuć na sobie ponowny nacisk tych cudownych malinowych, a zarazem grubych warg. Harry z uśmiechem pochylił się, by połączyć na chwilę ich usta.

- Mmm... - mruknął zadowolony.

Harry oderwał się od starszego i zrobił krok do tyłu. Louis zmarszczył brwi, patrząc na mężczyznę.

- Loueh? Kocham cię i nasze dzieci też. Wszystko dzieje się dość szybko... - uśmiechnął się dość niepewnie, układając ponownie wszystko w swojej głowie.

- Też cię kocham. - odparł z uśmieszkiem - Mi to nie przeszkadza, wiesz o tym...

- Wiem, mi też. Ale chciałbym pójść krok dalej. - uklęknął i wyjął z kurtki małe pudełeczko.

- Cholera. - szepnął i zasłonił usta dłonią. Nie wyobrażał sobie tego w najśmielszych snach.

- Louisie Wiliamie Tomlinsonie, czy zostaniesz moim mężem? - wiedział, że szatyn nie lubił długich przemówień. Zawsze powtarzał, że miłość można ukazywać poprzez gesty, nie słowa.

- Oczywiście, że tak! - wykrzyknął i opadł na kolana, by pocałować mocno bruneta.

Harry objął narzeczonego i oddał od razu pocałunek.

- Kocham, kocham, kocham. - mówił między muśnięciami, które nawet tym delikatnym spotkaniem, potrafiły przysporzyć ich o dreszcze.

- Ja ciebie też. - zaśmiał się, opierając swoje czoło o to należące do Louisa.

Louis wystawił odpowiednią dłoń do przodu. Harry wsunął na palec, skromny, ale ładny pierścionek z małym oczkiem. Louis westchnął z uznaniem na to. Był bardzo szczęśliwy.

- Wstańmy, bo jeszcze mi się przeziębisz. - odparł, wszystko na czym mu zależało w tym dniu, wyszło jak należy.

- Już, już. - pierwszy wstał, nim wystawił rękę w stronę partnera.

Brunet wstał i ponownie przytulił szatyna, cieszył się, że Louis powiedział "tak".

- Czuję się, jak we śnie. - wyszeptał w pierś Harry'ego

- Ja też kochanie. - pocałował starszego w czoło.

Louis spojrzał jeszcze raz na całą wylewkę i westchnął ze szczęściem. W ich życiu działo się tyle dobrego.

- Mam nadzieję, że na wiosnę się wprowadzimy. - mruknął Harry.

- Wątpię, jeśli zima nas zaatakuje. - był z lekka sceptyczny.

- Może będzie łagodna. - westchnął.

- Trochę za późno się, za to wzięliśmy, co? - pokręcił głową.

- Nie byliśmy w stanie wcześniej Lou. - przeczesał dłonią włosy szatyna.

- Wiem. - uniósł odrobinę kącik ust -
Boje się, że oszczędności na wszystko nie starczy. - przyznał mniejszy.

- Uch, mam nadzieję, że to co zarabiam da radę. - zmieszał się.

- Ja może wezmę więcej do tłumaczenia. - zaproponował też.

- I tak dużo pracujesz Lou i jeszcze dzieci. - przymknął oczy.

- Jakoś dam radę, by było tu idealnie. - nie chciał szczędzić na jakimś pocieszeniu.

- Wezmę więcej pracy do domu. - odparł Harry.

- Razem damy radę. - był tego pewny, stanął na palcach i ponownie połączył ich usta.

- Co powiesz na domową randkę, jak za czasów ciąży? - zaproponował Harry.

- Mmm, tak. Mamy całe dwa dni dla siebie. - zanucił szczęśliwe, ciągnąc starszego do wyjścia.

- Zamówimy coś, zrobimy sobie kąpiel. - planował na głos.

- Będziemy mogli zająć się sobą. - jego głos był taki delikatny, jak jeszcze nigdy.

- Tego nam trzeba. - otworzył drzwi od auta przed narzeczonym.

Louis prędko wsiadł i zapiął swoje pasy. Włączył też ogrzewanie. Brunet po chwili zajął swoje miejsce i ruszył w stronę ich mieszkania.

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro