[1] Pierwsze spotkanie.
Hej kochani! Witamy was razem z @KarcikRudy w nowym roku z nową pracą! Wydaje nam się, że jest ona troszkę inna niż wszystkie i przeczytajcie chociaż dłuższy kawałek zanim odrzucicie to fanfiction w kąt, bo pierwsze akapity mogą trochę zmylić, ale jak coś polecamy przeczytać tagi pod pracą! Miłego czytania!
Harry był wściekły na Liama, na Nicka, na swoją rodzinę i geny oraz na wszystkich, na których się natknął idąc, a w praktyce będąc ciągniętym przez przyjaciela.
- Muszę się z tobą użerać. Zachowujesz się jak dziecko, a jesteś w ciąży Harry! - przypomniał mu Payne, wiedział że to był tylko przegrany zakład z pewnym kolesiem. Styles nie zwykł być na dole, do tego nie wiedział, że ma ten gen.
- Nie musisz mi o tym przypominać na każdym kroku, okej!? Widzę mój brzuch i czuję, że mam go przed sobą! - syknął, te słowa działały na niego jak płachta na byka.
- To dla twojego dobra, Harry. - stanęli przed dębowymi drzwiami - Będziesz matką, musisz się przygotować na cały poród.
- To brzmi tak źle Liam. - jęknął, niechętnie kładąc swoje dłonie na brzuch.
- Dasz radę, jesteśmy z tobą. - uśmiechnął się pokrzepiająco - Wejdź pierwszy.
- Nie traktuj mnie jak słabszego. - upomniał go, nie schodząc z tonu.
- Nie traktuję, ale ty masz dziecko pod sercem, o które musisz dbać, idioto. - tłumaczył mu setny raz.
- Przecież dbam! - irytował się coraz bardziej na uwagi przyjaciela i wszedł do pomieszczenia. Wzrok wszystkich zgromadzonych ciężarnych, czy też ich partnerów, sierował się na bruneta jak i szatyna. Były tu ławki jak w szkole, ponieważ teraz mieli się uczyć teorii.
- Uh, dzień dobry. - wydukał Harry, nie spodziewając się takiej ilości osób. Myślał, że będzie to bardziej... Kameralne...
- Witam. - odezwała się prowadząca z uśmiechem - Lekkie spóźnienie, ale rozumiem, że to pierwsze nasze spotkanie?
- Pierwsze. - potwierdził Styles.
Blondynka wskazała im wolne miejsce, nim wróciła do prowadzenia zajęć. Na ich szczęście kobieta przedstawiała plan na zajęciach, czyli ich spóźnienie nie było aż tak rażące. Zajęli miejsce koło uroczego szatyna, który opierał się o ciało mulata.
Harry mimo wszystko musiał obczaić chłopaka, był zupełnie w jego guście. Niebieskooki nagle spojrzał na Stylesa i delikatnie zarumienił się na jego wzrok.
Harry odwrócił głowę widząc, że partner chłopaka poruszył się obok niego. Czemu uroczy chłopcy zawsze musieli być zajęci? Brunet poczuł szturchniecie w ramię i spojrzał na Liama.
- Przyszliśmy tu po coś. - szepnął ze zmarszczonymi brwiami.
- Przecież wiem. - przewrócił oczami.
- Pierwszy poród, może trwać nawet więcej niż dobę... - doszły do nich słowa prowadzącej.
- Co do... - Harry w ostatnim momencie się opamiętał. Miał tyle być w męczarni! Niedoczekanie. To że był w szoku, było niedopowiedzeniem - Liam? To dla mnie za dużo. - włączył mu się tryb paniki.
- Będzie dobrze. - objął przyjaciela pocieszająco - Jak coś wstrzykną ci w dół pleców przeciwbólowy.
- Świetna perspektywa. - burknął niezadowolony.
Liam nie chciał dodać, że ten zastrzyk przeważnie cholernie boli. Wolał nie denerwować bardziej ciężarnego. To nie było jego piorytetem.
- Czy ktoś ma jakieś pytania? - odezwała się prowadząca.
- Jak mocno może to boleć? - wyrwał się niepewnie Harry.
- Ból jest sprawą bardzo indywidualną. - odparła uśmiechając się pocieszająco.
- Cholera. - tym słowem sprawił, że wszyscy na sali zachichotali, a on się zarumienił.
- Czy na wszystkie zajęcia musimy mieć kogoś do pary? - odezwał się szatyn siedzący kolo nich.
- Nie, ale ważne by partner był przy ciężarnym. - odparła.
- A co jeśli nie ma się partnera? - dodał tym razem brunet. Wszyscy patrzyli w ich stronę. W końcu to oni zadawali pytania jak z procy.
- Będziecie informowani wcześniej, kiedy będzie potrzebny, ktoś do pomocy. I na pewno każdą sytuację na zajęciach przyrównamy do wychowywania dziecka samotnie. - zapewniła go, przecież nie wszyscy mają szczęście, by wychowywać dziecko z partnerem czy też przeżywać etapy ciąży z nim.
- Okej, widzisz nie będziesz musiał być cały czas moją przyzwoitką. - zaśmiał się pierwszy raz do Liama.
- To nie tak, że nie przypilnujemy żebyś chodził na te zajęcia. - odparł i wywrócił oczami.
Harry jęknął i mocno zarumienił się, kiedy ponownie spowodował śmiech na sali. Potem jeszcze kilka innych osób zadało pytania, dzięki czemu mężczyźni nie czuli tak wyraźnej uwagi.
- Dobrze. Pięć minut przerwy, toaleta, uzupełniamy płyny i wracamy. - ogłosiła kobieta po spojrzeniu na zegarek.
- Też nie masz partnera? - Louis odważył się zagadać do Harry'ego, z nieśmiałym uśmiechem.
- Też? - zdziwił się.
- Tak, jestem Louis. - wskazał na siebie, a potem spojrzał na mulata, który był znudzony - A to jest mój przyjaciel Zayn.
- Nie wiem, czy my się jeszcze przyjaźnimy po tym co mi zafundowałeś. - przewrócił oczami chłopak. Miał dość tych cholernych spotkań. Będą one śniły mu się po nocy!
- O co ci chodzi? - jęknął, uderzając go ręką w ramię, wydymając przy tym dolną wargę.
- Opiekowałeś się rodzeństwem, ta szkoła rodzenia nie jest ci w ogóle potrzebna. - rzucił.
- To nie to samo co poród. - zmarszczył uroczo nos, nim ponownie spojrzał na bruneta.
- Właściwie to ja jestem Harry, a to mój przyjaciel Liam. - zaśmiał się.
- Tu jest odwrotnie. - Payne pochylił się do przodu, by Louis go widział - To ja i rodzina tego głupka, ciągamy go na spotkania.
- Więcej zamieszania niż jest to potrzebne. - rzucił zniechęcony Styles.
- Będziesz rodził Harry, musisz wiedzieć, z czym co i jak. - odezwał się Tomlinson, głaszcząc swój spory brzuch.
- Który miesiąc? - spytał Styles, ignorując słowa mężczyzny.
- Piąty, a ty? - jego oczy mocniej zabłyszczały.
- Czwarty i jakieś kilka dni... - mruknął.
- Czyli prawie tak samo, czułeś już ruchy? - zadał kolejne pytanie, widząc że mają jeszcze troszkę czasu.
- Uh, nie jeszcze. - nie rozumiał podekscytowania Louisa.
- Żałuj, to jest piękne uczucie, przy nich wiesz że naprawdę jest tam życie, które będzie cię kochać całym sercem...
- Planowałeś to dziecko? - zapytał Harry, nie myśląc w ogóle.
- J-Ja... Em... - zarumienił się mocniej, dając przy tym odpowiedź.
- Oh, przepraszam za pytanie. - brunet odwrócił wzrok.
- T-To nic, a ty? - mówili cicho, nie wszyscy musieli wiedzieć o czym rozmawiają.
- Totalna wpadka, ja nawet nie wiedziałem, że mogę zajść w ciążę. - skrzywił się.
- Rozumiem. - niepewnie ścisnął rękę bruneta - Ale pomyśl, to dziecko będzie tylko twoje i będziesz jego całym światem! - szeptał, ponieważ kobieta zaczęła ponownie swój wykład.
- Uh, raczej sądziłem, że do takiej szkoły przyjadę kiedyś jako ta druga osoba. No wiesz nie w ciąży. - wyjaśnił.
- Oh. - uniósł brwi - Kto wie, następnym razem. - posłał mu słodki uśmiech, nim zostawił go w spokoju i zaczął uważać na słowa kobiety.
Harry również niechętnie zwrócił uwagę na prowadzącą. Nie czuł się za dobrze w tym miejscu, ale musiał do tego przywyknąć. Co jakiś czas spoglądał też na uroczego szatyna. Ten chłopak miał coś w sobie, był wolny... I w ciąży, jak on sam. Miał pretekst do zagadania go i miał nadzieję, że uda im się wymienić numerami. Może i byli by parą z dwójką dzieci...
Spokojnie Harry, wszystko powoli, może Louis cię spławi...
Styles oczywiście wyłączył się z zajęć, na szczęście była to tylko teoria, o której sporo się naczytał. Przyszła pora końca pierwszej lekcji i każdy zaczął się zbierać.
- Idziesz H? - spytał Liam.
- Chwila. - poprosił, spoglądając na szatyna, który rozmawiał z mulatem. - Louis? Mogę na słowo? - przeszkodził im, kiedy Liam wyszedł na zewnątrz.
Szatyn zdziwił się i pokiwał głową - Zee, poczekaj na mnie przy samochodzie. - poprosił przyjaciela.
- Jasne. - spojrzał podejrzliwie na Stylesa.
- Coś się stało? - Tomlinson poprawił swoją grzywkę, spoglądając, w górę na swojego towarzysza.
- N-Nie, po prostu mamy podobne sytuacje i cóż, dobrze mieć kogoś kto cię rozumie, co nie? Może byśmy wymienili się numerami? - zaproponował.
Niebieskooki zachichotał, nim się zgodził i wymienili się rządkami cyfr.
- W takim razie, do zobaczenia? - spytał jeszcze Harry.
- Oczywiście. - swoje dłonie miał ułożone na brzuchu, promieniał podczas ciąży.
Brunet skierował się do wyjścia, wiedział że Liam czekał na niego. Prędko go znalazł przed budynkiem, opartego o jedną z rur.
- Możemy wracać. - zawołał, pokazując tym swój powrót.
- Okej. - uśmiechnął się i ruszył w stronę, gdzie zaparkował swój samochód.
Harry cały czas starał się poprawiać ubrania tak, żeby nie było widać jego brzuszka, ale to było już praktycznie nie możliwe. Nienawidził swojego ciała i tego co cała ciąża z nim zrobiła. Pieprzony zakład, pieprzony jeden, jedyny raz na dole.
- Wstydzisz się. - powiedział niedowierzająco.
- To nie tak, że się wstydzę, to dla mnie nie komfortowe. - przyznał.
- Yhym, dziecko też tak będziesz ukrywał po porodzie? - otworzył samochód.
- Nie. Nie będę. Możesz przestać się czepiać?
Liam wywrócił oczami i usiadł na swoim miejscu, od razu wsadzając klucz do stacyjki. Harry zajął swoje miejsce i od razu wlepił wzrok w szybę. Miał dość tego dnia, choć spotkanie z drobnym szatynem było miłe.
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro