don't think I've ever get enough
Oto jak było przez jakiś czas. Chuuya i Atsushi spotykali się z różnych powodów, wśród innych osób, więc nie było zbyt trudno utrzymywać, że wszystko jest tak jak było. Zaczepiający członkowie agencji dostawali po łapach; członkowie mafii raczej nie zaczepiali, bo swoje wiedzieli, jednak Akutagawa spojrzał na Chuuyę pewnego razu tak dziwnie, że Atsushi nawet tego nie skomentował.
Ostatecznie coś musiało się zmienić.
Stało się to bezceremonialnie: Dazai napisał coś na kawałku papieru i podrzucił na biurko Atsushiego.
Atsushi spojrzał na świstek - wyglądał na czyjś numer. “Co to?” zapytał.
“Numer do Chuuyi,” Dazai odparł.
Atsushi zarumienił się . “Ja - on - między nami nic nie ma!”
“Mhm, oczywiście~” rzucił Dazai, w tonie w którym nawet nie udawał, że udaje, by kogoś rozśmieszyć. “Twój gust wśród mężczyzn jest tragiczny, Atsushi, ale będę ci kibicował.”
“Byłem pijany…” Atsushi odrzekł słabo.
“Byłeś pijany za każdym razem, gdy spotykaliśmy go na misji i pokazywałeś mu swoje łóżkowe spojrzenie?” Dazai zapytał, udając niewiniątko. “Powinieneś mnie nauczyć wnosić alkohol do biura i nie zostać przyłapanym przez Kunikidę!”
Atsushi jęknął, nie odpowiadając. Jednak zatrzymał sobie numer, ot tak, na wrazie co.
Chłopak rozmyślał nad korzyściami z usunięcia, bądź wybrania tego numeru przez tydzień, nim w końcu zadzwonił. To tylko spotkanie, mruknął do siebie, wstukując ostatnią cyfrę. Nie znaczy to, że cokolwiek ma się wydarzyć.
“Halo?” głos Chuuyi.
“H-hej, to… Nakajima Atsushi, z Agencji.” Atsushi niemal się skulił - chyba nie powinien przypominać Chuuyi, po jakich są stronach barykady.
Nastał moment ciszy, nim Chuuya odpowiedział, “Zapytałbym skąd masz ten numer, ale już wiem. Więc? Co chcesz?”
Atsushi przełknął ślinę, po czym rzekł wszytsko na jednym oddechu, “Masz ochotę gdzieś się spotkać?”
“...Jak na randce.” trudno zrozumieć intencje w głosie Chuuyi, gdy się nie widzi jego twarzy.
“Ja - emm - Może?” Atsushi czuł się jakby zapadał się w krzesło, żeby nigdy na ziemię nie wrócić. Może powinien udać, że pomylił numer-
“Pewnie,” Chuuya odparł. “Chciałbyś iść jutro na kolację?”
-albo nie. Atsushi pisnął, nim zebrał się by odpowiadać. “B-brzmi świetnie! Jestem wolny kiedy chcesz!”
“Dobrze,” Chuuya odrzekł, całkiem już zadowolony. “Pierre Gagnaire, punkt szósta. Nie spóźnij się.”
“Nie spóźnię się! Do jutra!”
Tuż po rozmowie Atsushi przypomniał sobie, że francuskie restauracje są zarówno piękne, jak i dość drogie. A konkretne to drugie bardziej. Ciekawe ile zarabiają mafiozi by ich było ma to stać…?
Nieważne. Po małej konsulatcji z Naomi w sprawie ubioru i małych zakupach, był gotowy - albo na tyle gotowy na ile umiał.
Był wcześnie, trochę przed Chuuyą. To niezbyt wygodne. Nawet jeśli był przyzwyczajony do krawata, to w nowym, nawet dobrym stroju, czuł się jakoś fałszywie.
A wtedy Chuuya się pokazał, a białowłosy poczuł się tak bardzo nieubrany... w końcu Chuuya wyglądał świetnie w gatniturze. Prowadził się z większą pewnością siebie, niż taką jaką kiedykolwiek miał Atsushi. Białowłosy odpowiedział na uśmiech Chuuyi i zauważył, że ten nie ma swego kapelusza.
Ma naprawdę piękne włosy. Atsushi momentalnie spojrzał na jego twarz, ale ta również wyglądała świetnie. Nie mógł wygrać.
“Przepraszam, jakbym wiedział, że trzeba się tak ubrać…”
Chuuya potrząsnął głową. “Wyglądasz wspaniale,” odrzekł, a Atsushi zarumienił się od tych dwóch słów. “No chodź.”
Nie było niespodzianką, że Chuuya bez problemu wymawiał każdą z nazw dań w menu. Angielski Atsushiego nie był tak dobry, nie mówiąc o francuskim. Poprosił Chuuyę o pomoc w wybraniu dania, a rudzielec nie wyglądał, jakby to mu przeszkadzało.
“Trochę się bałem, że pojawisz się z uzbrojonym ochroniarzem.” Atsushi spróbował zażartować, gdy zamówili już jedzenie.
Chuuya prychnął. “Gdyby to była pułapka, wiedziałbym. Poza tym, nie zaczynałbyś bójki w restauracji.”
“To prawda, ale…” To nie było to, co miał na myśli. Gdyby to miał być Atsushi kontra grupka z mafii razem z Chuuyą, może wyszedłby bez szwanku, ale na pewno nie byłoby łatwo.
Chuuya odczytał jego minę. “Jesteśmy dość podstępni,” odrzekł, niezbyt tym zawstydzony, “jednak nie zaatakowałbym kogokolwiek na randce. To jest podłe, nawet jak na mnie.”
“...Cieszę się, że nie zrobiłbyś tego.”
Rozmawiali nad przepysznym i naprawdę za drogim jedzenie. Nie o pracy, raczej o normalnych rzeczach. Którym drużynom sportowym kibicują (głównie o lokalnej drużynie baseballowej i jej kiepskim sezonie). Czy Atsushi lubi muzykę (lubi, podzielił się swymi ulubionymi zespołami jazzowymi). Jakie jest ulubione zwierzę Chuuyi.
“Psy,” odrzekł, po czym puścił oczko, “Jednak teraz wolę tygrysy.”
Atsushi niemal zakrztusił się kawałkiem chleba.
To był chyba najbardziej zabójczy moment, jednak nie jedyny. Atsushi poczuł jakby miał zawał, gdy zobaczył rachunek. Chuuya nawer nie spytał się o nic, tylko położył swoją kartę kredytową.
“Nie powinienem chociaż zapłacić za swoją część?” Atsushi zapytał, słabnąc. Próbował domyślić się, jaką częścią jego wypłaty jest ta cena. “To sporo pieniędzy, a to ja zapytałem pierwszy…”
“Zarabiam więcej od ciebie,” Chuuya odrzekł, “i to ja wybrałem taki drogi lokal. Nie martw się tym.”
Atsushi nie był zbyt zmotywowany, by się kłócić. “Ja zapłacę następnym razem,” odpowiedział, zauważając, co właśnie powiedział. “Emm - znaczy - jeśli chcesz-”
“Następny raz byłby wspaniały,” Chuuya odrzekł z niewielkim uśmiechem, którego białowłosy chyba wcześniej nie zobaczył.
Atsushi odprowadził Chuuyę do domu, “moi przyjaciele akceptują to dziwne coś między nami, jednak nie sądzę, że byliby zadowoleni, gdybym cię odprowadził do bazy Agencji.” Zatrzymali się przed budynkiem, w którym mieszkał Chuuya i dali sobie chwilę na zastanowienie, co powiedzieć.
“Miło spędziłem czas,” Chuuya westchnął. Jego mina była poważna. “...Jednak jeśli coś się stanie z Agencją, nie będę się przeciwstawiał rozkazom, tylko dlatego, że Cię lubię.”
Atsushiemu zakręciło się w głowie, ale nie na tyle, by nie zrozumiał. “Rozumiem,” odrzekł. “U mnie jest podobnie, jednak mam nadzieję, że teraz nic się nie zdarzy.”
Potem, zbierając w sobie całą odwagę jaką kiedykolwiek miał, większą niż podczas walki z Akutagawą czy kim innym - pocałował Chuuyę w usta.
Nie był to mocny pocałunek. To było dość niewinne i krótkie, nim Atsushi odsunął się. “B-bedę się za tobą rozglądał,” mruknął i odwrócił się.
Nim poszedł, zobaczył kątem oka uśmiechającego się Chuuyę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro