Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

< Rozdział III >

🎶 Miłego słuchania 🎶
📖 I czytania, oczywiście 📖

Ze snu wybudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Ostrożnie otworzyłam opuchnięte oczy, starając się ogarnąć, gdzie jestem.

Znajdowałam się na tarasie, opatulona w swój cieplutki kocyk. Na ziemi leżały dwie opróżnione butelki po czerwonym winie, a na stoliku książka, której nawet nie tknęłam.

San Diego budziło się powoli do życia. W oddali dało się już usłyszeć pierwsze klaksony, jak również rozmowy spacerujących po plaży ludzi.

Bezchmurne niebo mieniło się w przepięknych barwach błękitu oraz jasnego różu. W powietrzu dało się wyczuć piękno dzisiejszego dnia, co zdecydowanie dobijało mnie najbardziej.

Ospale przetarłam opuchnięte oczy, uświadamiając sobie po chwili, że nie zmyłam z twarzy wczorajszego makijażu... Ba! Ja się nawet nie umyłam!

Z rozmyślań wyrwał mnie ponowny dźwięk dzwonka, który był zdecydowanie dłuższy i bardziej natarczywy niż poprzedni.

– No idę, idę... – mruknęłam, powoli wstając z krzesła. Opatuliłam się grubiej ciepłym kocykiem i starając się nie wypaść przez barierki, ruszyłam w stronę drzwi.

Chwiejące się nogi nie były ułatwieniem, a wręcz przeszkodą, której nie mogłam się w żaden sposób pozbyć... Nawet gdybym bardzo tego chciała.

Zawsze można je odciąć... Przecież od dłuższego czasu marudzisz, że musisz się pozbyć z dwadzieścia kilo. Bez nóg będziesz lekka jak piórko.

Boże, czy mój mózg naprawdę potrafi myśleć tylko o takich rzeczach?

Nie przeglądając się wcześniej w lustrze, zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi na oścież, wpuszczając w ten sposób, do swojej zatrutej nory, trochę świeżego powietrza.

– Pani Holly Parkinson? – usłyszałam męski głos, który pobudził mój mózg do szybszego myślenia.

– P-A-R-K-S-O-N. Parkson. Nie ParkINson – tłumaczyłam poważnym tonem, obserwując mężczyznę spod przymkniętych powiek. – Co się stało?

– Paczka dla pani. – Powiedział lekko zawstydzony, a ja dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego żółty uniform z czarno-pomarańczową naszywką: UPS.

Bardziej zbłaźnić się już chyba nie mogłaś...

Ponownie spojrzałam na młodego mężczyznę, który z lekkim niesmakiem na twarzy wpatrywał się we wnętrze mojego mieszkania.

A jednak mogłaś.

Aby uniemożliwić mu dalszy przegląd, wyszłam nieśmiało do przodu, przymykając za sobą drzwi.

– Ekhem... – odchrząknęłam, przypominając mu o swojej obecności.

– Ach... Najmocniej przepraszam – mruknął, rumieniąc się lekko. – Proszę tutaj zatwierdzić. – Zakończył profesjonalnym tonem, wskazując długopisem miejsce na papierze, w którym miałam złożyć swój podpis.

Niewiele świadoma tego, co robię, odruchowo podpisałam się na oświadczeniu.

Chwila... Przecież ja nic nie zamawiałam...

– Przepraszam, ale chyba zaszła jakaś pomyłka – stwierdziłam po chwili zastanowienia, starając się zabrzmieć w miarę normalnie. Jak można się było domyślić, nie wyszło to najlepiej. – Nie zamawiałam niczego.

Chłopak spojrzał na mnie zmieszany, aczkolwiek nie dał tego po sobie poznać. Profesjonalizm musiał zostać zachowany.

– Ja tylko dostarczam zamówienia – odparł, wzruszając ramionami. – Zawsze może pani zwrócić produkt, bądź go po prostu zatrzymać i cieszyć się tą niefortunną pomyłką.

Hmm... W sumie, dlaczego nie?

– Dziękuję – uśmiechnęłam się nieszczerze, modląc się w duchu, aby nie wyglądać tak okropnie, jak wydawało mi się, że wyglądałam.

– Nie ma za co – powiedział w zamyśleniu, przyglądając mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Chyba wyglądałam gorzej, niż myślałam. – W końcu to moja praca.

– Oczywiście – przytaknęłam, błagając w duchu, aby ten horror się już skończył.

Twoje życie to jeden wielki horror.

– To... Weźmie pani tę paczkę? – zapytał, przerywając moje rozmyślania.

– Och... Przepraszam, już biorę – powiedziałam zmieszana, szykując w myślach swój własny pogrzeb.

Wyciągnęłam ręce do przodu, a mężczyzna włożył w nie kartonowe pudło, które było zaskakująco lekkie w porównaniu do swojej wielkości.

– Do widzenia. – Pożegnał się i obrócił na pięcie, aby ruszyć w kierunku, z którego przyszedł.

Ostatnią rzeczą jaką zapamiętałam, zanim zamknęłam drzwi, były jego ciemnoblond włosy.

W sumie ładny kolor... Ciekawe, czy farbowane?

Tak, na pewno.

Wywróciłam teatralnie oczami i przekręciłam klucz w drzwiach, starając się, aby paczka trzymana przeze mnie w jednej dłoni nie wypadła.

Pospiesznie podeszłam do kuchni i położyłam karton na wolnym blacie (na którym akurat nie znajdowały się brudne talerze). Następnie chwyciłam za pierwszy lepszy nóż i wzięłam się za rozpakowywanie.

W pewnym momencie, obok mnie pojawiła się czarno-biała kulka, która z ogromnym zaciekawieniem zaczęła przyglądać się moim poczynaniom.

– To nie dla ciebie, Western – burknęłam, siłując się z nożem, który utknął w kartonie. – Pieprzony...

W końcu po pięciu minutach mordęgi, udało mi się rozwalić to nieszczęsne opakowanie. Kiedy tylko zajrzałam do środka, myślałam, że krew mnie zaleje.

Całe pudło wewnątrz wypełnione było fioletowymi papierkami w kształcie serduszek. Włożyłam w nie rękę, starając się wygrzebać coś wartościowego. Po chwili szperania, moje opuszki natknęły się na chłodną powłokę.
Chwyciłam tę rzecz w dłoń i pociągnęłam w górę, zastanawiając się przez cały czas, co to mogłoby być?

Ową rzeczą okazała się metalowa figurka nagiego mężczyzny, który z zalotnym uśmiechem na twarzy, wypinał dumnie pierś do przodu. Nieszczęśnik był przyczepiony do małej, plastikowej podstawki, na której widniał napis:

Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. Mamy nadzieję, że będzie pan/pani zadowolony/a ;)
Pozdrawiamy,
Zarząd Główny Biura "Chłopak do wynajęcia"

Tak... To zdecydowanie zmieniało postać rzeczy.

Odstawiłam tę jakże niesamowitą figurkę obok paczki i ponownie zaczęłam sprawdzać jej zawartość, dla pewności, że na pewno niczego nie pominęłam.

Jak się okazało, w środku znajdował się jeszcze plik papierów z przeróżnymi statystykami i opiniami zadowolonych klientów. Lecz, nie to zwróciło moją uwagę. 

Jedna z kartek wyróżniała się bladoróżowym kolorem oraz twardą strukturą. Z zaciekawieniem zaczęłam analizować informacje, które się na niej znajdowały.

Ku mojemu zaskoczeniu, były to dane mojego "chłopaka do wynajęcia". Wszystko, co musiałam o nim wiedzieć zostało zawarte na tym skrawku papieru. Obok zostało zamieszczone małe zdjęcie, na którym widniała twarz mego przyszłego wybawcy...

Gorzej chyba nie mogłaś trafić...

Nie, nie mogłam...

Moim księciem na białym rumaku okazał się niejaki Hans Heimann z Niemiec.

Niemiec, rudy i miał się pojawić w moim mieszkaniu za tydzień, aby udawać mojego chłopaka przez dwa miesiące.

Kill me, please...

~~~

Heloł ewriłan!

Mam nadzieję, że przetrwaliście ten jakże "ciekawy" rozdział ;)

Przepraszam, że taki krótki, ale musicie się przyzwyczaić
:3

Pozdrawiam Was z całego mojego czarnego serduszka i życzę miłego wieczorku!
<3

PS
Data następnego jest nieokreślona :)

Btw - nie mam nic do rudych! KJ Apa w Riverdale jest rudy, a i tak go ubóstwiam <3
(Jughead jest i tak najlepszy)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro