⚜️Trzydzieści Jeden⚜️
Moje pragnienia co do związku zmieniły się w ciągu ostatniego roku.
Nie chcę już kogoś, kto obieca, że zawsze będzie mnie kochał i nigdy mnie nie opuści. Nie chcę kogoś, kto będzie tylko słodził, zamiast czasem się na mnie wkurzyć. Potrzebuje kogoś, kto powie mi, jak jest naprawdę i ustawi mnie do pionu. Żeby trzymał mnie w ryzach, wiesz?
Muszę być w stanie wytrzymać pięć godzin bez rozmowy z tobą, nie czując się przez to zagubiona czy niekompletna. Jestem kompletna bez ciebie, ale z tobą chcę być o wiele lepsza. Z tobą chcę być silniejsza. Chcę, żebyśmy wzrastali razem, ale chcę też, żebyśmy pomagali sobie nawzajem, by dorastać indywidualnie. Kogoś, kto będzie mógł być moim najlepszym przyjacielem.
A jeśli masz szczęście — jeśli jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na całej tej cholernej planecie — osoba, którą kochasz, zdecyduje się również cię pokochać.
Zanim moja babcia umarła, zwykła mi powtarzać, że ludzie potrzebują zachęty. Ludziom trzeba przypominać, jak wspaniali są. Muszą w to uwierzyć — że są odważni, inteligentni, zdolni do spełnienia wszystkich swoich marzeń, a nawet więcej.
Mawiała również, że ci, którzy nas kochają, nie zostaną oszukani ani przez pomyłki, które kiedyś popełniliście, ani przez mroczne obrazy, które trzymacie dla siebie. Oni pamiętają o waszym pięknie, kiedy wy czujecie się brzydcy; całość was, kiedy czujecie się puści i rozbici; waszą niewinność, kiedy wy czujecie się winni i znają wasz cel, kiedy czujecie się zmieszani i zagubieni.
Znajdź kogoś, kto nie będzie się bał przyznać, że za tobą tęsknił. Kogoś, kto wie, że nie jesteś perfekcyjny, ale traktuje cię tak, jakbyś był. Kogoś, kto odda ci całe swoje serce. Kogoś, komu nie będzie przeszkadzało budzenie się obok ciebie codziennie rano, widząc twoją pomarszczoną twarz i siwe włosy, a będzie się w tobie zakochiwał na nowo.
Nie rozumiałam, co to wszystko znaczy aż do teraz, aż do momentu, w którym stanęłam wśród tysiąca rozkrzyczanych dziewczyn, kiedy Michael Clifford śpiewał te same cholerne wersy, co na wideo, które Calum przysłał mi miesiące temu.
— I'm wrapped around your finger, I'm wrapped around your finger, I'm wrapped around your fuckin' finger I'm still wrapped around your finger.
Obserwowałam go od strony Caluma — kilka rzędów dalej, żeby mnie nie zauważył — z ogromnym uśmiechem. Motyle szalały w moim żołądku i czułam się tak, jakby moje serce mogło wybuchnąć w każdym momencie. Był tuż obok, zaledwie kilka stóp ode mnie.
Chciałam go. Tego chłopaka, który, nawet po tym, jak go okłamałam, wciąż nie zważał na moje wady i sprawiał, że byłam perfekcyjna. Chłopaka, który sprawił, że poczułam się cała i który nauczył mnie, że jestem wspaniała, bez względu na wszystko.
I kocham go.
Jestem w nim zakochana.
„Wrapped around your finger" było moją ulubioną-po-wszech-czasy piosenką i umierałam, by ją usłyszeć i zobaczyć na żywo. Nareszcie dotrwałam do tej chwili. Skakałam wraz z innymi dziewczynami dookoła mnie, krzycząc i śpiewając razem z nimi.
Bo, do jasnej cholery, Michael miał mnie owiniętą wokół swojego palca i serca.
—————————————————
— Chciałabym jutro zrobić dla niego coś wyjątkowego.
— Dlaczego nie dzisiaj? — zapytał Ashton, z tostem w ustach. Wzruszyłam ramionami.
— Jetlag mnie zabija. Nie jestem w stanie teraz niczego planować, wiesz? Wszystkim, czego pragnę, jest sen — westchnęłam, przewracając się na brzuch.
Razem z Ashem siedzieliśmy w pokoju Caluma i Luka, podczas gdy oni grali w FiFĘ z Michaelem w innym pokoju.
— Ta, dokładnie wiem, jak to jest. — Zachichotał. — O czym myślałaś?
— Em, no... — Ponownie przewróciłam się na plecy i usiadłam, przeczesując dłonią dopiero co umalowane na czarno włosy. — Kat znalazła mi ładną sukienkę, więc chyba ją założę. Chciałam też coś ugotować, ale nie wiem, czy to będzie możliwe, skoro jesteśmy w hotelu.
— Może moglibyście po prostu wyjść gdzieś na kolację — zasugerował, drapiąc się po karku.
— Nie wiem, czy to wyjdzie na ostatnią minutę i z nim, no wiesz, będącym sławnym.
Ash zacisnął usta i skinął głową. — Racja. Mike i tak nie lubi tego typu rzeczy. On jest bardziej typem liczą-się-zamiary.*
Przytaknęłam, a mój mózg już zabierał się do pracy. Jednak niedługo później dramatyczne westchnięcie Asha przyciągnęło moją uwagę. Przechyliłam głowę na bok i posłałam mu mały uśmiech.
— Będzie łatwiej — zapewniłam go, wiedząc, czemu jest przygnębiony. Odpowiedział mi słabym uśmiechem.
— Właśnie to jej ciągle powtarzam. Czuję się jak gówno, bo wreszcie znalazłem kogoś, kto naprawdę sprawia, że jestem szczęśliwy i wygląda na to, że nawet tego nie mogę mieć. — Westchnął, spuszczając wzrok na swoje kolana i pociągając nosem.
— Ludzie są hipokrytami. Zdają się nie rozumieć, że dokuczają jej dlatego, że dawno temu ona pośrednio obrażała innych. Jeśli poczujesz się przez to lepiej, ja ją lubię.
— Dzięki. — Zachichotał, przeczesując swoje włosy dłonią. — Przeszłość jest przeszłością, niech tam zostanie! To takie frustrujące.
— Wiem — gruchnęłam, chwytając jego dłoń i ściskając. — Niedługo to się uspokoi.
— Mam taką nadzieję — jęknął. — Dobra, koniec z tym negatywnym gównem. Wymyślmy, co zrobisz jutro.
///////
*nie mam pojęcia, jak inaczej można to przetłumaczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro