Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23.

Jeongguk nie zdawał sobie nigdy sprawy jak bardzo źle może być z drugim człowiekiem. Widział i rozumiał wiele rzeczy, ale telewizja, internet czy książki ukazywały tylko mały procent tego, co potrafi dziać się ze zwykłym, słabym śmiertelnikiem.

Ogarnianie Taehyunga przychodziło mu z łatwością, jednak usprawiedliwianie tego, czemu go nie ma w domu było już trochę trudniejsze. Nieobecności w szkole też nie był w stanie załatwić.

Ta cała pula problemów, których nie potrafił rozwiązać i wszystkiego  czego nie potrafił zrobić, doprowadziła go do domu Kimów. Cały zestresowany czekał, aż ktoś postanowi mu otworzyć i wpuścić do, teraz już zdecydowanie, przerażającego mieszkania.

Całą drogę rozmyślał o tym jak i co powie, przygotowując się jak najlepiej, ale gdy drzwi otworzył mu ojciec Taehyunga, wszystko jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wyleciało mu z głowy.

— Taehyunga nie ma — powiedział twardo, trzymając dłoń na klamce. Uścisk był na tyle mocny, że Guk widział jak żyły coraz bardziej uwydatniają się na dłoni mężczyzny.

Wiem, kurwa, może dlatego, że od dwóch dni siedzi u mnie — pomyślał kwaśno Jeon, jednak nie odważył się na wymówienie tych słów. Robienie sobie problemów na dzień dobry nie było dobrym pomysłem.

— Wiem, ja do pana. — Przepchnął się mało kulturalnie obok i zdjął bluzę, którą przewiesił sobie przez ramię.

— Co się dzie- Oh, Jeongguk? — Matka Tae wyszła z kuchni, prawdopodobnie sprowadzona małym hałasem z przedpokoju. Przy jej nogach pałętał się niezastąpiony, mały piesek, który mało kiedy odstępował swoją panią. Zaszczekał parę razy, po czym razem z kobietą wrócił do pomieszczenia.

— Może usiądziemy z salonie? — Odezwał się główny zainteresowany, uśmiechając się paskudnie do starszego.

Ten widocznie zmielił w ustach przekleństwo i rozpiął pierwszy guzik koszuli. Gdy wszedł do pokoju, Jeon już siedział rozwalony na fotelu i podpierał głowę o dłoń, leniwie poruszając nogą.

Starał się być jak najbardziej rozluźniony, żeby lepiej analizować całą sytuację. Próbował udawać małego skurwysyna, żeby nie pokazywać po sobie jak bardzo się boi. Nie chciał przekraczać żadnej granicy, jednak wiedział, że musi doprowadzić mężczyznę na jej skraj, żeby odnieść jakiekolwiek sukces.

— Chciałem porozmawiać o Tae — powiedział cicho, ale wyraźnie, gdy drugi usiadł naprzeciwko niego. — Jest u mnie.

— Mogłem się tego spodziewać — prychnął Kim, zwilżając usta językiem. Położył ramię na oparciu kanapy, drugą rękę zostawiając luźno na udzie. — Nie obchodzi mnie to. Trzymaj sobie tego szczeniaka ile chcesz, nie jest w ogóle użyteczny.

— Jak możesz tak w ogóle mówić? — Jeongguk poczuł jak krew zaczyna mu szybciej krążyć w żyłach. Poczuł wielką złość na słowa mężczyzny, wyobrażał sobie jak bardzo pasowałby mu ten krawat ciasno owinięty wokół szyi. — To twój syn, do kurwy.

— Nie prosiłem się o syna pedała, który nie potrafi nic porządnego zrobić. Uważasz, że mógłby zacząć robić coś w biznesie, jeśli ma łatwy start? Oczywiście, że nie. Każdy by mógł, tylko nie on. Gdyby tylko był inny, z chęcią mógłbym mu pomóc, ale on nigdy nie było z niczego dobry, z niczym sobie nie radził. Jest totalnie beznadziejny. Wstyd mi za niego.

— To wszystko twoja wina — prychnął Guk i zaczynając nerwowo poruszać nogą, wyprostował się trochę na fotelu.

Czuł, że wszystko prawdopodobnie pójdzie po jego myśli.
Jeśli w międzyczasie nie zdemoluje mieszkania.

— Moja? Gdyby był silny, nie byłoby problemu. Ale spokojnie, możesz go sam posuwać. Za każdym razem jest tak samo ciasny, zauważyłeś? — Uśmiechnął się kpiąco, wypychając policzek językiem. Emocje Jeona bylo widać jak na dłoni i wielką frajdę sprawiało mu bawienie się jego uczuciami.

— Nie przyszedłem rozmawiać tutaj o twoich zjebanych fetyszach. Skoro już wiesz, gdzie jest Tae, to nie mam zamiaru się tłumaczyć, ale potrzebuję dostępu do jego dziennika.

— A co jak powiem "nie? – Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. — Myślisz, że jak przyjedziesz tutaj i powiesz, co chcesz to od razu będziemy ci ze wszystkim nadskakiwać?

— Tak — prychnął Guk, podnosząc brew. — Nie mam zamiaru targać teraz Tae po policji, ale ewidentnie teraz tego bardzo chcesz. Spoko, mogę to załatwić. — Wstał, udając się ku wyjściu. Miał cichą nadzieję, że Kim go zatrzyma, bo inaczej całe przyjście okazałoby się bezsensowne.

— Wszystko poda ci Sung, nie mam zamiaru dłużej użerać się z takim gówniarzem — powiedział cicho, a Jeon uśmiechnął się pod nosem. — Ale przekaż Taehyungowi, że więcej nie ma już tutaj czego szukać.

j-jak się bawicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro