Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Jeongguk mocno obejmował drżące ciało młodszego. Pocałował go w czubek głowy, pocierając plecy. Próbował pokazać mu, że może liczyć na jego wsparcie.

— W porządku, Taehyungie. — Przeczesał blond kosmyki pomiędzy palcami, wiedząc, że siedemnastolatek lubi takie pieszczoty.

— On wrócił, Gukie — wyszlochał, łapczywie łapiąc oddech. — Nie dam rady więcej, już nie chcę — jęczał, chwytając nadgarstek i rozdrapując paznokciami zasklepione blizny. Zanim starszy zdążył zareagować sączyła się już z nich krew, a Taehyung chwytał drugą rękę.

— Nie, Tae. — Splótł ich dłonie razem, trzymając je w pewnej odległości, gdyby Kim postanowił się wyrwać. — Nie jesteś sam, wiesz? Jesteśmy w tym razem. Nie pozwolę mu się do ciebie zbliżyć, nie dotknie cię, rozumiesz?

— Nie możesz się mu narażać, Gukie — jęknął, wycierając mokry policzek do ramienia. — Nie chcę, żeby ci nagadał albo coś zrobił.

— Nie martwię się tym, jeśli chodzi o ciebie — powiedział cicho, patrząc w zaczerwienione oczy chłopaka, z których ciągle wypływały pojedyncze łzy. — Kocham cię, Tae i nawet jeśli tego nie odwzajemniasz, pozwól mi cię chronić. — Uśmiechnął się słabo. — Po prostu pozwól, kochanie.

Taehyung przygryzł wargę, bijąc się z myślami. Nie chciał wplątywać Jeongguka w swoje sprawy, ale z drugie strony cholernie za nim tęsknił. Za jego śmiechem, charakterem i dotykiem. Za tym jak jak się zaczynał jąkać i rumienić, a chwilę później zachowywał się o wiele dojrzalej i dbał o niego.

Raz już to wszystko stracił, może da radę wytrzymać kolejny?

— Też cię kocham, Jeongguk — wyszeptał drżącym głosem, niepewnie na niego spoglądając. — Byłem w stosunku do ciebie okropny, a ty dalej tutaj siedzisz i słuchasz mojego jęczenia. Jesteś jakiś pojebany — westchnął, widząc jak drugi uśmiecha się szeroko, pokazując swoje zęby. — Kocham cię, ale się boję, przecież wiesz jak to wszystko wygląda — dopowiedział szybko, znowu zaczynając maltretować swoją dolną wargę.

— Nie obchodzi mnie to. — Jeon przyłożył dłoń do policzka chłopaka i kciukiem zaczął dotykać jego usta. — Jeśli chcesz mogę na ciebie poczekać, ale na pewno nie zrezygnuję. Za bardzo cię kocham, żeby przejmować się innymi.

Kim zaczął szybko mrugać, żeby odgonić łzy, które zaczęły mu znowu napływać do oczu. Wtulił głowę w szyję starszego i wypuścił drżący oddech spomiędzy warg.  Z delikatnym uśmiechem zauważył, jak bruneta przeszły ciarki, ale żeby to zamaskować, odkaszlnął i jedną dłoń znów wplótł w taehyungowe włosy.

— Czyli mogę oficjalnie stwierdzić, że jesteś moim chłopakiem?

— Możesz. — Tae pociągnął nosem i pocałował jego obojczyk. — Boże, oczywiście, że możesz, Jeonggukie.

.=.

Jeongguk czuł się szczęśliwy. W końcu mógł trzymać w ramionach swoje małe szczęście, więc jak mogłoby być inaczej?

Za to Taehyung miał mieszane uczucia. Cieszył się, że jest ze starszym, ale jednocześnie się okropnie bał. Nie chciał, żeby Jeon miał jakiekolwiek związek z jego ojcem.

Razem z matką byli pewni, że tata nigdy nie zawita już o progu ich domu. Jako biznesmen mógł sobie robić co zechciał, a wybrał dalsze dręczenie rodziny. Bo po co by wracał?

No tak, niektóre typy tak mają — pomyślał Tae, robiąc kwaśną minę.
Leżał razem z Jeonggukiem w łóżku. Opierał głowę o klatkę piersiową bruneta, a ten trzymał jego dłonie. Z rozczuleniem patrzył jak młodszy się nimi bawi, dotykając każdy fragment oraz ściągając i wsuwając sygnet z palca serdecznego. Po chwili ściągnął go i ubrał na swój. Wyprostował dłoń, a uzyskawszy pełną uwagę Jeongguka zapytał cicho:

— Pasowałby mi?

— Wszystko ci pasuje, Taehyungie — odpowiedział równie cicho, gładząc kciukiem policzek młodszego. — Ale niedługo dostaniesz lepszy. O wiele lepszy. Ten jest za masywny i brzydki na twoje delikatne dłonie.

Blondyn słysząc jego słowa przytaknął ze łzami w oczach. Czuł się po prostu kochany, bezpieczny, nawet jeśli miałoby to być chwilowe.

— Nie płacz.

Wyrwał go z letargu głos Jeona. Poczuł jak po jego policzkach spływały łzy, kończące swoją przygodę na koszulce.

— Przepraszam. — Odchrząknął, przecierając policzki dłonią. — Ale to te dobre łzy, nie musisz się martwić.

— To nie zmienia faktu, że wolałbym widzieć twój uśmiech — powiedział i pocałował Kima w policzek, a później usta. — Och, nawet nie wiesz jak dawno to chciałem zrobić.

— Mogę tylko podejrzewać. — Uśmiechnął się szeroko i zdjąć sygnet z powrotem wsuwając go na palec Jeongguka. — Idę się umyć, poczekasz?

— Co to za pytanie? — Uniósł brew, patrząc na Tae grzebie przy nogach łóżka szukając piżamy. — Teoretycznie to mógłbym iść z tobą...

— Zapomnij.

+.+

Po wejściu do łazienki z twarzy Taehyunga od razu znikł uśmiech. Rozebrał się szybko, unikając patrzenia w lustro.
Myjąc się również unikał spoglądania na swoje uda, na rozstępy i blizny, które je okalały.

To i tak było na nic, bo gdy zjechał na brzuch, poczuł, że to jedno miejsca na nowo go rozpala. Zaczerwieniony obszar obok pępka piekł go codziennie od dziesięciu lat. Codziennie od dziesięciu lat przy każdej kąpieli czuł to samo.

— T-tato? — zapytał siedmioletni Taehyung. Poczuł strach, gdy zgasło światło i kołdra została odrzucona na bok. Mocny uścisk w okolicy talii, który odwrócił go na brzuch, sprawił, że głośno sapnął. Obok niego zostało zapalone światło, a on odwrócił głowę. Zaniepokojny patrzył na ojca, który w pośpiechu odpinał pasek. — Tato...

— Spokojnie, Taehyung — warknął starszy Kim, siłą zrywając spodenki z syna. — Nikomu nie możesz o tym powiedzieć, rozumiesz dzieciaku? Zresztą — zaśmiał się, ściągając swoją bieliznę. Przyrodzenie mężczyzny było już twarde i ociekało preejakulatem. — I tak nikt by ci nie uwierzył. Kurwa Tae, jesteś obrzydliwy.

Otarł się członkiem o pośladki dzieciaka, a ten zakwilił cicho. Czuł się brudny, w końcu tak chyba nie powinno być?

— Tato — jęknął, czując jak ojciec siłą wpycha palec do jego dziurki. — Prze-przestań tato...

— Zamknij się, Taehyung. — Mężczyzna odwrócił go na plecy i złapał za twarz. — Podoba ci się? Od urodzenia wiedziałem, że nie będzie z ciebie pożytku, jesteś taki... taki dziewczęcy, już teraz wyglądasz jak męska dziwka. Widzę jak patrzysz na mojego kutasa, wiem, że chciałbyś go dostać.

Szarpnął zapłakanym Tae i przystawił mu do ust swoją męskość.

— Poliż, Taehyungie — powiedział miękko. Jęknął, czując niepewny dotyk i usta syna we wrażliwym miejscu. Nie dał rady wytrzymać długo, ba, nie dał rady wytrzymać nawet minuty.
Przewrócił młodszego na plecy. Przejechał kilka razy po swoim przyrodzeniu i doszedł. Doszedł na brzuch syna, patrząc z chorą satysfakcją na jego twarz.

Taehyung w amoku chwycił za szczotkę i zaczął pocierać, drzeć zaczerwienione miejsce obok pępka. Zapłakał głośno, widząc jak po coraz mocniejszym przyciskaniu, zaczyna pojawiać się rana, a wraz z nią czerwona krew.

Czerwona krew, którą dalej była dla niego spermą. Chciał się jej pozbyć, zmyć, wytrzeć.

Spojrzał w dół i poczuł jak kręci mu się w głowie. Na szczotce była krew, która ciągle wypływała z poszarpanego miejsca. Poczuł okropny, promieniujący ból i wypuścił narzędzie z dłoni. Zachwiał się, chwytając zimnej ściany, czując się coraz słabiej. Czuł jak panika ogarnia jego ciało; co jeśli Jeongguk zauważy?

Dopiero miał się przekonać, bo gdy on upadł z hukiem na zimne kafelki, Jeon zrywał się z łóżka, biegnąc do pomieszczenia, a w którym znajdował się blondyn.

co myślicie o rozdziale?

i pokochajcie to ff, bo chyba mogę to powiedzieć, to moja największa perełka djsjd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro