Can you trust me, hyung?
- Mógłbyś przestać się ze mnie śmiać? - warknął, zaciskając mocniej palce na kubeczku bubble tea. - To nie jest zabawne.
Jimin, wciąż cicho chichocząc, wytarł zgromadzone w kącikach oczu łzy.
- Nie moja wina, że się karmisz tymi chorymi fantazjami - wydyszał, powoli się opanowując. - Twój ideał nie istnieje, Tae, pogódź się z tym.
Taehyung zacisnął wargi, nie chcąc pokazać, jak bardzo zabolały go te słowa.
- Zresztą - czarnowłosy przerwał na chwilę, by pociągnąć przez słomkę trochę słodkiego napoju - mówiłem ci już kilka razy: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Kumasz?
Różowowłosy sarknął pod nosem.
- I myślisz, że niby co? Że pozwolę ci się dobrać do mojego tyłka? Chyba śnisz, idioto - prychnął, wywołując tym kolejną salwę śmiechu.
Mimowolnie uniósł kącik ust, patrząc jak jego najlepszy przyjaciel, prawie leżąc na ladzie, chichra się pod nosem.
- Bałbym się, że to podejdzie pod zoofilię, dlatego nie, podziękuję - zachichotał, gdy uspokoił się na tyle, by odpowiedzieć.
- Boże, weź nie przypominaj - jęknął, marszcząc nosek. - Chciałem już zapomnieć o twojej historii przeglądania, ale nie, bo oczywiście musiałeś to palnąć - burknął, uderzając czołem w stolik.
- Kosmici i ryby głosu nie mają - wytknął Jimin, dusząc w sobie śmiech. - I tyle razy ci mówiłem, że to nie ja oglądałem te porno.
- Nie? To niby kto oprócz ciebie ma na tyle zjebany mózg, by masturbować się do obciągającej rolnikowi owcy? - nie wytrzymał, wybuchając śmiechem.
- Ej! Nie masturbowałem się do tego! - oburzył się czarnowłosy.
- Ale też nie zaprzeczysz, że to oglądałeś - zauważył Taehyung, niesamowicie dumny z tego, że udało mu się zapędzić przyjaciela w kozi róg.
Jimin kopnął go pod stolikiem w łydkę, zaczynając tym samym małą, lecz zaciętą, wojnę, której nie przerywały nawet zniesmaczone spojrzenia kelnerów i niektórych klientów.
~*~
- Jesteś pewny? - spytał Taehyung, lekko przerażony przeglądając włączoną przez Jimina stronkę. - Nie ma czegoś bardziej... No nie wiem... Bezpiecznego?
Czarnowłosy wywrócił oczami, zabierając laptopa młodszemu o kilka miesięcy przyjacielowi i kładąc go na kolanach. Wyższy usiadł obok niego, opierając głowę o jego ramię i przesuwając wzrokiem po literkach pojawiających się na ekranie.
- Bezpieczne to mogą być wieczorki taneczne dla seniorów. A i to nie zawsze - prychnął, pakując sobie do ust kolejną garść popcornu z miski obok niego. - A nam pofea adealiy, Fae - powiedział z pełnymi ustami, obryzgując kukurydzą laptopa. Przetarł ekran rękawem.
- Adrenalinę to masz przy graniu na konsoli, chociażby - burknął, z coraz mniejszą nadzieją, że Jimin mu ulegnie.
- Bo się staniesz ciepłą kluchą i twoje szanse na znalezienie tego twojego ideału jeszcze bardziej się zmniejszą - niższy wepchnął palec między żebra Taehyunga.
- Mam to szczęście, że natura obdarzyła mnie całkiem dobrą przemianą materii - sapnął, oddając czarnowłosemu, tylko dwa razy mocniej.
- Bardziej przydałby ci się mózg, ale no ok, ja tam tego nie wybierałem - mruknął, klikając na zdjęcie ogromnej wieży, z której skacze się na bungee, by je powiększyć. Taehyungowi na ten widok coś przewróciło się w żołądku. - Ale to nie zmienia faktu, że strachliwego chuderlaka też nikt nie zechce.
- Nienawidzę cię - burknął wyższy, bez słowa sprzeciwu przyglądając się, jak Jimin rezerwuje im bilety.
- Też cię kocham - starszy puścił mu buziaczka, klikając 'enter'.
~*~
- Jesteś w stu procentach pewny, że sobie poradzisz?
Taehyung westchnął ciężko, zasuwając sporą srebrną walizkę. Zepchnął z niej starszego brata, dzięki któremu udało mu się w ogóle ją zapiąć.
- Tak, hyung, nie jestem dzieckiem - wbrew sobie przewrócił oczami. Postawił walizkę na kółeczkach, wyciągając rączkę do ciągnięcia.
- Rocznikowo może nie, ale dla mnie i rodziców wciąż jesteś maluszkiem - westchnął Jin. Wstał z łóżka, by przygładzić i tak idealnie leżący materiał na ramionach Tae.
Blondwłosy od niedawna Taehyung głośno wypuścił spomiędzy warg nabrane do płuc powietrze.
- Hyung, proszę cię - mruknął zrezygnowany, widząc łzy lśniące w oczach brata. - Przecież będę tam z Jiminem.
- No właśnie - Jin wytarł kąciki oczu palcami. - Tylko masz codziennie dzwonić, jasne? I nie zapominaj o posiłkach, strasznie ostatnio schudłeś - zganił niższego, mierząc go wzrokiem. - Aha, krem z filtrem masz w bocznej kieszonce plecaka, pamiętaj o nim. Zapakowałem ci też do niego małą przekąskę, żebyś nie zgłodniał podczas jazd-
- Boże, hyung, mamy ledwo godzinę drogi - jęknął, przerywając mu.
Całe szczęście, gdy Jin znów otwierał usta, usłyszeli głośne trąbnięcie. Taehyung prawie podskoczył ze szczęścia. Szybko przytulił swojego brata i popędził na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Rodziców znów nie było w domu, ale pożegnał ich poprzedniego dnia. Wsunął stopy w buty i pobiegł jeszcze do kuchni, gdzie na blacie leżał jego plecak. Wypakował z niego tony jedzenia i założył go - dwa razy lżejszego - na plecy.
- Pa, hyung! - krzyknął i już go nie było.
Zbiegł po schodkach przed dom.
- Jezu, tyłek mi ratujesz - jęknął, podając bagaże Jiminowi, stojącemu przy otwartym bagażniku.
- Jin? - zgadł, podnosząc jego walizkę. - Coś ty tam nabrał? - stęknął, uginając się pod jej ciężarem. - Jedziemy na cztery dni, nie będzie ci potrzebne przenośne UFO, czy co ty tam masz.
- Ha-ha, bardzo śmieszne - mruknął, przechodząc na przód samochodu i pakując się do środka. Poczekał, aż czarnowłosy zatrzaśnie bagażnik i wsiądzie na miejsce kierowcy. - Naprawdę ogromne zazdro, że natura oszczędziła ci rodzeństwa - wrócił do poprzedniego tematu.
- Nie przesadzaj - zbagatelizował, odpalając swoje nowe, czarne BMW. - Pomijając tą przesadną troskę, Jin jest całkiem spoko.
- Mówisz tak tylko dlatego, bo kiedyś ci się podobał - westchnął, opierając czoło o chłodną szybę po swojej prawej stronie.
- No właśnie, kiedyś - zaznaczył, włączając radio. Spojrzał porozumiewawczo na Taehyunga, gdy z głośników poleciały pierwsze nuty ,,Fantastic Baby". Ten od razu załapał, o co chodzi.
~*~
- Znowu będę miał przez ciebie zdarte gardło - wyburczał Tae, wychodząc z samochodu niemal w tym samym momencie co Jimin. W uszach nieco mu dzwoniło, jednak nie przejmował się tym. W końcu to nic dziwnego, po godzinnej przejażdżce z włączonymi na fulla piosenkami Big Bangów.
- Nie musiałeś przecież śpiewać ze mną - czarnowłosy wzruszył ramionami, otwierając bagażnik.
- Ktoś chyba musiał zagłuszyć twój fałsz - wystawił mu język.
- Miałem od tego Taeyanga - uśmiechnął się delikatnie do własnych myśli.
Blondyn pokiwał głową w udawanym zrozumieniu, odbierając od hibernującego chwilowo Jimina swoją walizkę.
- I tak nie zamoczysz, pogódź się z tym - poklepał go po ramieniu ze współczuciem.
- Tak jak ty nie znajdziesz swojego ideału - odpysknął mu niższy, wyjmując z samochodu swoją torbę i plecak. - A teraz chodź, bo do hotelu mamy jeszcze kawałek drogi.
Taehyung tylko coś burknął i wbił mu łokieć w żebra. Mimo że to brzmiało jak żywcem wzięte z filmów Disneya, on naprawdę liczył na to, że kiedyś pozna swojego wymarzonego faceta, z którym będzie do końca życia, a nawet po nim. A jeśli szczęście im dopisze, to dorobią się willi nad brzegiem morza, psa i dwójki dzieci.
~*~
- No chyba sobie żartujesz - wydukał Taehyung, z nadmiaru wrażeń przysiadając na swojej walizce.
- Nie~ - powiedział słodko Jimin i, nie czekając na wyższego, ruszył w stronę małego budynku.
Kim oblizał nerwowo wargi i przeczesał blond włosy, finalnie wlokąc się powoli za starszym, który już znikał za drzwiami.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to jakiś cholerny obóz przetrwania? - syknął, gdy stanął obok odbierającego klucze chłopaka.
- Bo byś się nie zgodził - odparł, zaszczycając zgrabną recepcjonistkę firmowym uśmiechem.
- Jak ty mnie dobrze znasz - parsknął z przekąsem Taehyung, w odpowiedzi uzyskując tylko puszczone w jego stronę oczko. - Gdzie ty idziesz? - spytał zdziwiony, gdy Jimin, zamiast wejść po schodach, skierował się do wyjścia z budynku.
- Do hotelu - rzucił przez ramię, uśmiechając się niewinnie. Taehyung jedynie wypuścił spomiędzy warg jakże elokwentne ,,Co kurwa?".
~*~
- Taeś no - burknął czarnowłosy, siadając na łóżku za odwróconym do niego tyłem chłopakiem. - Dlaczemu się gniewasz, hm? - objął go od tyłu w pasie i położył mu brodę na ramieniu, robiąc minę kota ze Shreka.
- A jak mam się nie gniewać? - prychnął, nie mając zamiaru ulegać Jiminowi, który znów odkrył w sobie nagłą chęć wypuszczenia z siebie wszystkich pokładów aegyo. - Mogłeś mi chociaż, kurwa, powiedzieć, zostałbym w domu.
Jimin głośno wypuścił nabrane w policzki powietrze.
- Naprawdę jesteś aż tak leniwy? - westchnął, pocierając czołem o ramię przyjaciela.
- Bardziej zdeterminowany - mruknął, kładąc dłoń na głowie przymilającego się do niego czarnowłosego. - Ale jak już musimy tu być, to przynajmniej postaraj się sprawić, bym jeszcze bardziej nie znienawidził tego miejsca. Potrafisz nie spieprzyć chociaż tego? - spytał z uśmiechem, uzyskując w zamian szeroki eye smile.
Jimin już otwierał usta, by zapewnić o tym Taehyunga, jednak przeszkodziło mu w tym nagłe otworzenie drzwi od ich małego, dwuosobowego domku i czyjś entuzjastyczny głos.
- Witajcie rekru...! Ups, nie przeszkadzam? - usłyszeli śmiech tego kogoś, przez co błyskawicznie się od siebie oderwali, lądując po przeciwnych stronach łóżka.
- Puka się - stęknął blondyn, rozmasowując głowę, którą uderzył w nadzwyczaj niski w miejscu wezgłowia sufit.
- Pukałem, najwidoczniej byliście zbyt zajęci sobą - powiedział chłopak rozbawiony, zamykając za sobą drzwi. Bez skrępowania usiadł na drugim w pokoju łóżku.
- Przepraszam bardzo, ale kim ty, kurde, jesteś? - spytał trzeźwo Jimin, zaczesując włosy do tyłu, by nie wpadały mu do oczu. Tylko Taehyung wiedział, że robi to z premedytacją. A że w pokoju nie było nikogo poza tą trójką, jasne było, że czarnowłosy po prostu podrywa nowo przybyłego chłopaka, który jeszcze o tym nie wiedział. - I skoro nikt nie odpowiada na pukanie, to chyba się nie wchodzi.
- Ach no tak, zapomniałem się przedstawić, gdzież moje maniery - zachichotał, wywołując tym u Tae uśmiech. Od razu zauważył, że brunet zdecydowanie należy do tych pozytywnych osób. - Jestem Jung Hoseok - pomachał do nich ręką, nie zdejmując z twarzy szerokiego uśmiechu, co wyglądało na tyle głupio, że obaj przyjaciele się zaśmiali. - Przez te kilka dni będę waszym 'przewodnikiem', chodź bardziej pasuje mi określenie: trener. I tak, wiem, że chcieliście dwóch takich trenerów - odpowiedział, gdy tylko zauważył, że Jimin otwiera usta. - Ale mój młodszy brat chce tu pracować, a że zna już całą teorię, to postanowiliśmy, że zajmie miejsce drugiego - wytłumaczył wesoło. - Więc będzie miał z wami swój pierwszy raz - poruszył sugestywnie brwiami, kompletnie olewając ostatnią wypowiedź Chima, o której zresztą i tak zapomnieli.
- A to trochę tak nie po równo będzie, bo ja już pierwszy raz mam za sobą - oznajmił z udawanym smutkiem Jimin.
- Naprawdę? - zdziwił się Hoseok, chętnie wciągając się w tą grę. - Kiedy?
- Jakoś tak... - czarnowłosy postukał palcem w dolną wargę, wpatrując się w sufit. - Cztery lata temu? Tak, chyba tak.
- To ile masz lat? - Hoseok przez swoją ciekawość przerwał zabawę. - Bo szczerze to obydwoje wyglądacie na licealistów.
- Kurde no, a tak starałem się wyglądać dojrzalej - burknął Jimin i założył ramię na ramię, robiąc minę księżniczki podczas wyjątkowo ciężkiej miesiączki.
Taehyung wywrócił oczami, szturchając go otwartą dłonią w ramię, które ten widocznie napiął, chcąc zapewne pochwalić się trenerowi muskulaturą.
- Oboje mamy po 21 - odpowiedział, podciągając kolana pod brodę i obejmując je rękami.
- Woah - Hoseok zrobił wielkie oczy. - W życiu bym nawet nie pomyślał. Właściwie to obstawiałem, że...
- Jimin - pospieszył z pomocą czarnowłosy, widząc wzrok trenera. - A ta kulka rozpaczy to Taehyung.
- Dzięki - wyszczerzył się do niego brunet. - Wracając, obstawiałem, że ty jesteś młodszy od Tae - dokończył, zmieniając swoje początkowe myśli, by dopiec Chimowi, sądząc po oczku puszczonym w stronę blondyna, który zachichotał cicho. Już wiedział, że te cztery dni nie będą dniami straconymi, właśnie przez Hoseoka. Może i chłopak nie był w jego typie, jednak nadrabiał charakterem.
- Więc ile ty masz lat, staruszku? - Jimin zmrużył oczy niczym lew, szykujący się do zatopienia kłów w bezbronnej sarence.
- 23 - Hoseok wystawił mu język. Oparł ręce na materacu za sobą, by przenieść na nie ciężar ciała. - Aż taki stary nie jestem, jak widzisz.
- Mogę o coś spytać, Hobi-hyung? - spytał niepewnie Taehyung, opierając brodę na podciągniętych pod nią kolanach.
- Identycznie mówi na mnie Kookie - roześmiał się, nawiązując do skróconej formy imienia, wypowiedzianej przez blondyna. - Kookie to mój młodszy brat. - wytłumaczył bez zbędnego przypominania. - Jasne, pytaj.
- Kiedy go poznamy? - zarumienił się lekko, co zrzucił na wysoką temperaturę panującą w pomieszczeniu.
- Jutro po śniadaniu - odparł Hoseok. - Jungkookie sprawdza jeszcze raz wszystkie atrakcje, żeby nie było wpadki, jak w tamtym roku.
Taehyung prawie zakrztusił się własną śliną.
- Wpadki? Jakiej? - dopytał Jimin, unosząc lekko brwi. Poklepał młodszego po plecach.
- Mieliśmy strasznie ciamajdowatego trenera, który zepsuł w sierpniu szelki do bungee i pan Bang wpadł do wody. Słyszeliśmy ten huk nawet głośniej niż jego krzyki. To był pierwszy raz tego debila - westchnął. - Jełop jeden potem próbował się tłumaczyć, że klient przekroczył limit dopuszczalnej wagi, ale podczas tego krzesełko, na którym siedział, tak po prostu się załamało. Odpadła jedna noga. Od razu go zwolniliśmy.
- Mam nadzieję, że-że Jungkook spisze się le-lepiej - wydyszał Jimin, nie mogąc przestać chichotać, tak samo jak Taehyung. W końcu to nie ich wina, że od razu zobaczyli w głowach zabawne sytuacje owego pechowego trenera.
- Na pewno sobie poradzi - Hoseok uśmiechnął się szeroko. Zerknął na zegarek na nadgarstku. - Ugh, zasiedziałem się - skrzywił się delikatnie. - Już 17, a miałem wpaść po odwiedzeniu was do Kooka na siłownię - mruknął, wstając z materaca. Przytulił każdego z przyjaciół na pożegnanie. - To do jutra, dzieciaki! - zachichotał, uciekając z domku, nim zdążył dosięgnąć go adidas Jimina.
- Wkurwiający człowiek - burknął Jimin, przenosząc się na łóżko, na którym siedział wcześniej brunet. Zsunął stopą buta z drugiej nogi.
- Ale i tak ci się podoba - zauważył Taehyung, wskakując na plecy czarnowłosego.
- Złaź, grubasie - warknął. - Albo nie, wymasuj mi plec-yyyy... Uhm... - stęknął, gdy niemal od razu jego prośba została spełniona.
Blondyn uśmiechnął się zadowolony, nie przestając uciskać ramion przyjaciela palcami. Odsunął na chwilę dłonie, by przemieścić je pod koszulkę Jimina i tam kontynuować, tylko mocniej.
- Jezuuu... - mruknął czarnowłosy, prawie się rozpływając. - Jakie ja mam szczęscie, że jesteś masażystą - zacisnął powieki, gdy poczuł na swoich plecach łokcie, zataczające tam zgrabne, małe kółeczka, po uprzednim podciągnięciu T-Shirtu jak najwyżej się da.
- Olejki są w walizce, także sory, że nie pachnie bogactwem - prychnął blondyn, wciąż się jednak usmiechając.
- Dlatego bardziej lubię chodzić do Yoongiego - sapnął, wciskając twarz w poduszki.
- Oj tak, wciąż nie wiem, skąd on wytrzasnął olejek o zapachu banknotów - roześmiał się, specjalnie przesuwając paznokciami po plecach przyjaciela, by go zdenerwować i zostawić czerwone ślady. - Starczy ci, bo się jeszcze zapomnisz i wyobrazisz sobie, że jestem Hobim-hyungiem, albo coś - poprawił jego koszulkę i poklepał go po plecach. - A teraz wybacz, ale muszę iść do łazienki - oznajmił, wstając z niego.
- Podnieciłem cię? - spytał Jimin z cynicznym uśmiechem, przekręcając głowę, by widzieć krzątającego się przy swoich bagażach Taehyunga.
- Mhm, taa. Podsycaj swoje ego takimi wyobrażeniami dalej. Tylko żebyś mi tu depresji nie dostał, jak przejrzysz na oczy, że nawet deszcz na ciebie nie leci - udał ogromne współczucie. Wyciągnął z walizki piżamę, ręcznik i kosmetyczkę.
Jimin uśmiechnął się kącikiem ust, jednak nic nie odpysknął, jak to miał w zwyczaju. Po prostu był zbyt zajęty myśleniem o Hoseoku w niezbyt grzecznych kategoriach.
~*~
- Jak tam? - zagadnął wesoło Hoseok, dosiadając się do ich stolika.
Taehyung ziewnął szeroko, zasłaniając usta dłonią.
- Jak widać - mruknął, powstrzymując kolejny atak zaciskaniem ust.
Jimin uśmiechnął się lekko, dopijając swój sok.
- Jak się do 4 nad ranem ogląda yaoi, to ja się tam nie dziwię - zachichotał brunet.
Taehyung wytrzeszczył oczy, ledwo powstrzymując się przed wypluciem tego, co miał w ustach, wprost na trenera.
- Skąd... Skąd to wiesz? - spytał zarumieniony, gdy wszystko przełknął.
- Jestem administratorem sieci, przeglądałem sobie wczoraj historię z Jungkookiem - wyszczerzył się, jakby nie widząc, że blondyn z czerwieni płynnie przechodzi w biel. - No, dojadajcie szybciej, Kookie już czeka przy ściance.
- Jakie mamy na dzisiaj plany, trenerze? - uśmiechnął się Jimin.
Hoseok odwzajemnił uśmiech.
- Najpierw sala ze ścianą wspinaczkową, co zajmie... - zerknął na zegarek - coś koło czterech godzin, albo dłużej. Zależy. Obiad o 14, potem pół godziny czasu wolnego i idziemy sobie postrzelać. O 18 możemy zamiast kolacji zrobić ognisko, jeśli chcecie.
- Jedyne, co mi się z tego wszystkiego podoba, to obiad i ognisko - Taehyung zagryzł wargę, obracając w dłoniach pustą już szklankę.
- Nie bądź taki pesymistyczne nastawiony - roześmiał się brunet, wstając od stołu. - Raczej traficie do sali ze ścianką, wszędzie są strzałki, prowadzące do odpowiednich miejsc. Do za chwilę! - pomachał im, odchodząc.
- W coś ty mnie wpakował - burknął Taehyung, uderzając czołem w stół.
~*~
- Jak myślisz, jak wygląda ten cały Jungkook? - spytał Jimin młodszego, gdy wychodzili z gaworzącej stołówki. W tym miejscu każdy budynek był przeznaczony do innej rzeczy. Jedyne, co się powtarzało, to kilka mniejszych i większych domków dla przybyłych.
- Jeśli będzie podobny do Hobiego-hyunga, to bierz sobie obu.
Czarnowłosy westchnął głośno, słysząc ton głosu przyjaciela.
- A co, jak to będzie twój ideał? - spytał żartobliwie, chcąc go trochę rozweselić.
Taehyung uśmiechnął się, jednak nie o taki uśmiech chodziło niższemu.
- Wą... - zaciął się, gdy otworzył duże drzwi budynku ze ścianką. - ...tpię.
Niemal zszedł na zawał. Nawet z tej odległości zauważył wysokiego bruneta, stojącego obok Hoseoka, który przecież był wyższy od Tae. Przeszedł razem z Jiminem kilka kroków, z każdym następnym czując, że mimo klimatyzacji w budynku jest mu coraz cieplej.
- Ty pewnie jesteś Jungkook, tak?
Mimo lekkiego szoku zauważył, jak Jimin podaje dłoń owemu brunetowi, u którego dopiero teraz zauważył śliczne, delikatne loczki. Ten uśmiechnął się w tak uroczy sposób, aż blondynowi zmiękły kolana.
- A ty Jimin-hyung? - zamiast złapać jego dłoń, po prostu go przytulił, co wyglądało dość zabawnie z racji sporej różnicy wzrostu.
Taehyung jednak nie miał sił dłużej się temu przyglądać, aktualnie był zbyt skupiony na powtarzaniu sobie w głowie głosu ślicznego bruneta. Czysty, melodyjny, a jednocześnie nadzwyczaj męski. Chłopak na pewno pięknie śpiewał.
- A to Taehyung - usłyszał głos Jimina, co nieco go obudziło. - Ugh... Znowu się zaciął, on tak ma.
I ten cudowny śmiech... Czyli jednak miłość od pierwszego wejrzenia istnieje.
Zamrugał kilkakrotnie, wreszcie wracając na ziemię. Od razu oblał się rumieńcem.
- Aigoo~~ W życiu bym nie uwierzył, że jesteś ode mnie dwa lata starszy, Tae-hyung! - roześmiał się uroczo Jungkook, przytulając skamieniałego blondyna.
Jego ramiona były tak strasznie umięśnione... Nawet bardziej od tych Jimina! I tak pięknie pachniał! Dobra, Tae, ogar. Wdech, wydech... Kurde no, jeszcze gorzej.
- Dobra, Kookie, przestań mi dusić rekrutów - roześmiał się Hoseok, odciągając go za tylny pasek szelek do wspinaczki. - A ty, Tae... Ja wiem, że Jungkook jest śliczny itepe, ale musimy zacząć.
- Hyung, zostaw go w spokoju, niech się pozachwyca - najmłodszy przygryzł idealnie pełną i zaróżowioną wargę, nie będąc ani trochę skrępowanym.
O ile wcześniej Taehyung nie był pewien, czy brunet jest bardziej stroną dominującą, czy uległą (choć od początku stawiał na to pierwsze), o tyle teraz zdobył całkowitą pewność. To, że mógłby być hetero wykluczył już na samym początku.
Ideał? Zdecydowanie.
~*~
- Nie nadaję się do tego! - wrzasnął, kurczowo przytrzymując się kolorowych 'kamieni', wystających z pofalowanej i powybrzuszanej w niektórych miejscach szarej ścianki.
- Możesz w każdej chwili przecież się oderwać, lina bezpiecznie cię spuści - usłyszał z dołu opanowany głos Jungkooka.
Dobre półtorej godziny temu, gdy dopiero zaczynali, brunet stwierdził, że ani nie wygląda, ani nie zachowuje się, jakby był młodszy od Taehyunga, więc przestał mówić do niego 'hyung'. Blondynowi wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- A jak nie spuści?! Jak się zerwie i umrę?! - spytał przerażony coraz to nowszymi wizjami.
- Boże, Taehyung - siedzący na małej platformie na samym szczycie Jimin parsknął śmiechem. Wesoło wymachiwał nogami, nie mając na razie ochoty schodzić ze ścianki, na którą wdrapywał się dość długo, lecz na pewno zwinniej od przyjaciela. - Nie panikuj, Jungkook by cię nie oszukał.
- Dokładnie - usłyszał, zaskakująco blisko siebie. Zerknął w dół, pomiędzy swoimi nogami, prawie zachłystując się śliną.
Jungkook, widząc zdziwienie starszego, uśmiechnął się lekko, sprawnie i szybko wspinając się na wysokość Taehyunga.
- Coś taki zdziwiony? - spytał, odrywając się jedną ręką, by zetrzeć z czoła pot. Grzywkę już miał mokrą, jednak, o dziwo, nie wyglądał na zmęczonego. - Nie jesteś nawet na czterech metrach i już rezygnujesz?
- Czy ja tu w ogóle jestem potrzebny?! - usłyszeli z dołu rozbawiony głos Hoseoka.
- Nie bardzo, hyung! Właściwie to nie wiem, co ty tu jeszcze robisz - uśmiechnął się wrednie brunet, zerkając przez ramię w dół.
- Bo odepnę twoją linę i tyle z ciebie będzie, mała cholero!
- Za bardzo mnie kochasz! - zachichotał rozbawiony, po czym skupił już całą swoją uwagę na coraz bardziej cierpiącym blondynie. - Pomóc ci wspiąć się dalej, czy chcesz zejść?
- Zejść - jęknął płaczliwie, coraz gorzej czując własne dłonie.
Młodszy pokiwał głową, przysuwając się bliżej Taehyunga. Puścił się lewą ręką, by objąć go nią w pasie. Łatwo było poznać, który jest bardziej doświadczony - Jungkook trzymał tyłek blisko przy ściance, co zapewniało lepszą stabilność i oparcie w nogach, a Tae wisiał na rękach, mocno wypięty.
- Złap się liny - rozkazał brunet, podtrzymując go w talii. Niższy musiał kilka razy głęboko odetchnąć, nim zdecydował się zaufać młodszemu i wykonać polecenie. Objął mocno obiema rękami prężący się przed jego oczami pas. - Bardzo ładnie - pochwalił go Jungkook. Nie męczyło go przytrzymywanie siebie i Tae, a jeśli nawet, to tego nie pokazywał. - Teraz cię puszczę. Jedyne, co musisz robić, to odpychać się, by nie walnąć w ściankę.
Blondyn zacisnął usta i wolno pokiwał głową.
- Dam radę - wysyczał zdeterminowany, na co wyższy zachichotał i puścił go.
Poczekał, aż Tae, piszcząc, zsunie się na sam dół, gdzie przejął go Hoseok, dopiero wtedy odrywając jedną dłoń od 'kamienia' i łapiąc drugą pas.
- Tobie też mam pomóc? - spytał rozbawiony, patrząc na Jimina, który wciąż siedział na platformie, z tym, że szeroko otwartymi oczami się w niego wgapiał. - Czyli nie - odpowiedział sam sobie i fachowo zjechał na dół. - Dzięki - mruknął, odbierając od brata wodę. Wypił duszkiem pół butelki, resztę oddając. - Wchodzimy jeszcze raz? - spytał entuzjastycznie Taehyunga, który, wciąż przerażony, patrzył na wysoką ściankę.
- To dla mnie chyba za dużo - wybąkał, przecierając oczy piąstkami.
- Taeś, trzeba pokonywać swoje lęki - zaczął, przyklękając przed nim na jedno kolano. Odsunął z oczu przepoconą grzywkę. - Pewnie na początku myślałeś, że nawet nie pokonasz pierwszego metra, a dotarłeś prawie do połowy trasy - uśmiechnął się lekko, co starszy nieśmiało odwzajemnił. - Stawiasz sobie poprzeczkę, a gdy trochę się postarasz, ona coraz bardziej się podwyższa.
Taehyung zagryzł wargę, zerkając jeszcze raz na ściankę, z której szczytu właśnie zjeżdżał Jimin.
- Wejdę jeszcze raz - oznajmił z poważną miną, zrywając się na nogi. - Ale uratujesz, jakby co? - spytał już szeptem w ozdobione kilkoma kolczykami - trzema w płatku i helixem - ucho Kooka, na co ten uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.
~*~
- Padam - jęknął Taehyung, rzucając się na swoje łóżko.
- Ty to masz szczęście - burknął Jimin, siadając obok rozwalonego na materacu blondyna.
- Bo?
- Bo Jungkook cały czas ci pomagał. Traktował jak jakąś jebaną księżniczkę - prychnął, trzepiąc młodszego pięścią w ramię.
- Oho, czyżby pan Park był zazdrosny? - spytał wyższy z szyderczym uśmiechem.
- Nie no, skądże.
- Powiało sarkazmem.
- Ok no, zazdroszczę, ale nie tobie, tylko jemu - westchnął czarnowłosy. - I nie ciebie, tylko jego siły. W końcu nie jesteś taki lekki.
- Dla ciebie może i nie.
- Czy ty mi tu walisz drugim dnem?
- Nie no, nawet pierwszym nie zacząłem.
Jimin zmarszczył brwi, próbując zrozumieć tok rozumowania przyjaciela. Po kilku długich sekundach po prostu machnął ręką i przeniósł się na swoje łóżko, kładąc ręce pod głowę, z zamiarem krótkiej drzemki do obiadu.
~*~
- Jak tam samopoczucie? - zagadnął Hoseok, gdy dwaj przyjaciele przyszli na strzelnicę.
- Lepsze niż rano - uśmiechnął się Taehyung, szukając wzrokiem Jungkooka. - Gdzie Kookie?
Trener wskazał ruchem głowy na jeden z kilku jakby boksów w zadaszonej, metalowej konstrukcji, samemu zajmując się Jiminem. Blondyn, za zgodą, podszedł do miejsca, z którego wydobywały się wystrzały, brzmiące bardzo podobnie do odkorkowywanego wina. Oczywiście wiedział, kogo tam zastanie, jednak nie zamierzał na razie przerywać młodszemu. Jungkook dzierżył w dłoniach wiatrówkę. Po każdym wystrzale sprawnie wkładał kolejny śrut, ponownie trafiając z cichymi brzękami w jedne z wielu metalowych zwierzaczków, przez co odchylały się do tyłu. Oczywiście, gdy brunet postanowił się odwrócić, wszystkie były już przez niego załatwione.
- O Taehyungie - zdziwił się Jungkook, zaraz jednak uśmiechając się. Odłożył broń na mały stolik, obecny w każdym boksie i przytwierdzony do ich ścian. - Zaraz zaczynamy, tylko muszę je postawić - wskazał ruchem głowy na wciąż leżące metalowe zwierzątka.
- Jasne, poczekam - blondyn pokiwał głową i odprowadził wzrokiem bruneta, biegnącego w stronę lasku na pagórku, w którego boku umocowane były pręty, trzymające wszystkie metalowe 'cele' w kilku rzędach. Właściwie to wszystko to był jeden wielki las, przerzedzony tylko w niektórych miejscach, by postawić budynki.
Po krótkiej chwili wszystkie zwierzaczki znów były w pionie.
- Ja wezmę Taesia, a ty Jimina - powiedział najmłodszy do Hoseoka. Taehyung nawet nie zauważył, kiedy Kook do nich wrócił.
Hobi pokiwał głową, łapiąc Chima za rękę i ciągnąc go w stronę jednego z boksów.
- Coś między nimi będzie, czuję to w kościach - roześmiał się wyższy, robiąc to samo z blondynem. - Celownik optyczny, czy przeziernikowy? - spytał, wyciągając z dwóch podłużnych walizek dwie łamane wiatrówki. - Optyczny, łatwiej trafić - odpowiedział sam sobie, domyślając się, że Taehyung nie ma w ogóle pojęcia o czym on mówi. - Trzymaj - podał mu broń z małą jakby lunetą na grzbiecie. Odłożył drugą z powrotem na jej miejsce i stanął obok blondyna. - Najpierw musisz włożyć nabój, czyli złapać o tu - ułożył jego lewą rękę na lufie - i pociągnąć w dół do końca, by pyknęło - poczekał, aż Taehyung spróbuje to wykonać. Gdy za żadne skarby nie chciało się zablokować, Jungkook odebrał od niego wiatrówkę i jednym szybkim ruchem zgiął ją wpół. Pyknęło. - Teraz wkładasz w tą dziurkę nabój, płaskim do dołu - poinstruował, oddając broń. Taehyung wziął z okrągłego pudełeczka na stoliku malutki nabój i włożył w dziurkę w miejscu złamania. Nie czekając na kolejne instrukcje, sam domyślił się co zrobić. Pociągnął lufę do góry, by wskoczyła na swoje miejsce w rączce. - Musisz odblokować - zaśmiał się brunet, gdy wiatrówka nie chciała wystrzelić. Wcisnął mały guziczek przy prawym kciuku starszego. - Oprzyj tą płaską część rączki na barku i, patrząc w celownik, zgraj ten mały krzyżyk z celem. Pamiętaj, musisz trafiać w te czarne kółeczka w zwierzaczkach, inaczej się nie położą - wytłumaczył, obserwując dokładnie pierwszy, nieudany wystrzał i pomagając przy każdym kolejnym zgięciu lufy.
Pomimo tego, że to wyglądało na łatwiznę w rękach Jungkooka, strasznie trudno było wycelować. Na 15 nabojów udało mu się trafić w odpowiednie miejsce ledwo pięć razy.
- Zmęczony? - zachichotał brunet, odbierając z rąk niższego broń i chowając ją do walizki, którą wsunął pod stolik.
- I śpiący - ziewnął szeroko, opierając się bokiem o ściankę boksu. Przetarł opadające powieki.
Jungkook jak zwykle zareagował tak szybko, że nim Taehyung się spostrzegł, już był wygodnie ułożony w szerokich ramionach młodszego. Mruknął coś niezrozumiale, wtulając twarz w jego koszulkę. Oplótł jego szyję dłońmi, prawie już śpiąc.
- Gdzie mi go wleczesz? - jakby przez ścianę usłyszał głos Jimina. - Mam tylko nadzieję, że nie zgwałcisz go przez sen. Długo na ciebie czekał.
Był przekonany, że Kookie się uśmiecha.
- Wiem - poczuł jeszcze na czole coś ciepłego i wilgotnego, nim całkowicie odpłynął.
~*~
- Więc jak to teraz miedzy wami jest, hm? - spytał Jimin, zerkając na przebiegającego się Taehyunga.
Ten uśmiechnął się delikatnie, zawiązując sznurek przy dresach.
- A skąd mam wiedzieć? Spałem - odpowiedział wymijająco.
- Aha. Czyli że zasnąłeś w boksie, a Jungkook podniósł cię z podłogi i sam objął swoją szyję twoimi rękami? Ciekawe, nie powiem - czarnowłosy pokiwał powoli głową, nie szczędząc swoim słowom sarkazmu.
- Czepiasz się szczegółów - wytknął Tae, kończąc tym samym temat.
Nie chciał o tym rozmawiać z jednego, prostego powodu - sam nie wiedział, co jest między nim, a młodszym o dwa lata, uroczym i cztery razy bardziej męskim od niego samego, brunetem. Odpadł wczoraj jeszcze przed zapowiedzianym ogniskiem, potem przespał porę kolacji, całą noc, a przed chwilą Jimin mu powiedział, że Jungkook zakazał wszystkim go budzić i dlatego sam przygotował mu śniadanie, które przyniósł mu osobiście, gdy reszta była na stołówce. Więc Taehyung już od rana był wesoły, najedzony, wyspany i napełniony pozytywną energią. A to wszystko przez jedną osobę, w dodatku poznaną dzień wcześniej. Przeznaczenie, czy przypadek?
~*~
- Ale... Że tam? - jęknął przerażony, zadzierając wysoko głowę, by jakoś dostrzec huśtającą się na 200 metrach malutką windę.
- Aha - mruknął zachwycony Jimin. - Hobiś~ Mogę pierwszy? - zrobił słodkie oczy w stronę swojego chłopaka. Znaczy, chyba chłopaka, bo Taehyung nie był pewny.
- Wiem, Jiminnie, że już byś chciał, ale dajmy się nacieszyć Taehyungowi - uśmiechnął się zadziornie do blondyna, poruszając zabawnie brwiami.
- Ja nie skoczę, w życiu - pisnął, rozgladądając się w poszukiwaniu pomocy. Oczywiście gdy tylko Jungkook jest potrzebny, to go nie ma.
- A jakbyś skoczył ze mną? - usłyszał tuż przy uchu, na co podskoczył wystraszony.
- Głupku! - trzepnął go lekko pięścią w ramię, nadymając policzki. - Już i tak mam podwyższoną adrenalinę przez ten skok!
- Nawet jeszcze nie jesteś na górze - roześmiał się Jimin, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Właśnie - przytaknął Kookie, splatając z blondynem palce i ciągnąc go w stronę wieży, choć ten zapierał się jak mógł. - To jest pikuś, prawdziwa adrenalina jest dopiero przy skoku na bungee bez bungee.
~*~
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie - Taehyung kręcił przecząco głową, bojąc się nawet spojrzeć w dół. - Nie skoczę! Nie ma mowy! Zdrowaś Maryjo...
- Taeś, już, uspokój się! - Jungkook złapał jego złożone do modlitwy dłonie. - Kiedy do ciebie dojdzie, że skaczemy razem?
Blondyn spojrzał na niego rozgorączkowanym wzrokiem.
- Zderzymy się - oświadczył łagodnie i powoli, jakby tłumaczył coś dziecku. - Wiesz, ruch wahadłowy i inne takie.
- Bo cię zepchnę, jak się nie zamkniesz - warknął Jimin, dotychczas zwracający uwagę tylko na widoki za oknem. - Będziecie do siebie przywiązani, matole.
Taehyungowi chwilę zajęło zrozumienie tych słów. Gdy już mu się to udało, na jego dotychczas blade ze strachu policzki wstąpiły urocze rumieńce.
- Od razu lepiej - uśmiechnął się Jungkook, widząc nabierającą zdrowszych kolorów twarz niższego.
- Ok, ja wiem, że miłość, tęcza i jednorożce, ale muszę was wreszcie przypiąć - przypomniał Hoseok, machając im przed twarzą kilkoma dodatkowymi szelkami.
Najmłodszy skinął głową, przyciągając do siebie drżące ze strachu ciało blondyna i przesuwając się z nim na kraniec windy. Objął go, zostawiając pospinanie ich razem starszemu bratu.
- Sprawdźcie, czy możecie się rozłączyć - polecił Jung, kontrolując mocowania przy ich kostkach. - Bo może też być tak, jak mówił wcześniej Tae, a to nie będzie zbyt romantyczne, jak się rąbniecie głowami w locie.
Kookie wsunął dłoń pomiędzy ich złączone ze sobą torsy. Dzięki temu wyraźnie czuł szybko bijące serce Tae i jego przyspieszony oddech. Wiedział jednak, że teraz nie jest to spowodowane przerażeniem, a ich bliskością.
Przeniósł dłoń na plecy niższego, sunąc palcami po szelkach, by upewnić się, czy aby na pewno nic nie stanie się Taesiowi. Tak, tylko jemu, Jungkook w tej chwili siebie stawiał na drugim miejscu.
- Wszystko jest idealnie - ocenił Hoseok po kilku minutach sprawdzania. - Wiesz, jak was ułożyć, możecie potem skakać.
Jungkook kiwnął głową, łapiąc prawą dłoń blondyna w swoją lewą i unosząc je do góry, jednak nie idealnie pionowo. Swoją prawą ręką złapał za szelkę na prawym barku starszego. Głowy nie musiał już mu poprawiać, od początku miał ją ułożoną idealnie.
- Gotowy? - spytał, przyciskając prawy policzek do jego głowy, by twarz mieć zwróconą w stronę rozpościerającej się przed nimi przepaści, której Taehyung na szczęście nie widział.
- Nie - mruknął niższy, mocniej obejmując ramionami szczupłą talię bruneta. - Ale skacz.
Jungkook uśmiechnął się i dał krok w lewo, spadając razem z Tae w dół.
~*~
- Boże, myślałem, że zejdę tam na zawał! - pisnął Taehyung, przytulając się do boku Jungkooka, który zachichotał cicho. Stali już bezpiecznie na ziemi, a Kim nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy może nie. W końcu, gdy tak dyndali nad jeziorem, bo guma się uspokoiła, brunet złączył ich wargi. A jako, że starszemu wtedy krew odpłynęła mu do mózgu, a ocalała jej część buzowała w żyłach, oddał pocałunek, nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach. Wszystkie jego wątpliwości zniknęły, gdy po odpięciu całego sprzętu, wyższy ponownie go pocałował, tym razem mniej ułomnie, niż wtedy, gdy wisieli do góry nogami.
Teraz zdecydowanie mógł określić Jungkooka mianem swojego chłopaka, obrońcy, ideału i strażnika.
~*~
- Musimy? - jęknął Taehyung, robiąc wkurzoną minkę. - Ledwo co uspokoiłem swoje serce po tym głupim skoku - burknął.
- Na pewno tylko po skoku? - Jimin poruszał sugestywnie brwiami.
Tae zarumienił się lekko, chowając twarz w obejmującym go ramieniu Jungkooka. Ten zachichotał cicho, trącając głowę starszego brodą.
- Jesteście uroczy - stwierdził z szerokim uśmiechem Hoseok. - I tak, musimy. Nie będziemy chyba tu siedzieć do wieczora - odpowiedział na poprzednie pytanie blondyna.
Kim burknął coś cicho pod nosem, nie mając w głowie innych wymówek, niż ,,boli mnie brzuch i źle się czuję", na co na pewno się nie nabiorą.
- Ale Kookiś ma iść za mną, żeby w razie czego mógł mnie uratować, ok? - postawił warunek, bawiąc się drobnymi dłońmi bruneta, który mruczał cicho, wywołując tym u Taehyunga dreszcze. Wpadał w bagno miłości coraz głębiej i szczerze to nie chciał z niego wychodzić. To bagno ślicznie pachniało, było ciepłe, miłe w dotyku i bardzo silne. Grzechem byłoby odmówić zostania w nim, prawda?
~*~
- Czy ktoś kiedyś wyszedł od was wzbogacony o nową chorobę psychiczną? - spytał Taehyung, przyglądając się, jak Jungkook majstruje przy jego kroczu, zakładając mu szelki. - Jakąś nerwicę, czy coś?
- Z tego, co wiem, to raczej nie, a czemu pytasz? - odparł Hoseok, robiąc Jiminowi to samo, co Kookie blondynowi.
- Bo ja chyba już dostałem - wyjęczał, zadzierając głowę, by znów wpatrzeć się w zieloną siatkę, powieszoną na wysokości 30 metrów i rozpostartą pomiędzy dwoma drzewami. Czyli w skrócie - jeden z segmentów parku linowego. Może i udało mu się przełożyć wyjście do niego na następny dzień, dzięki czemu spędził resztę wieczoru i całą noc z Kookiem, jednak teraz nie wiedział, czy nie wolałby mieć tego z głowy. Chociaż w sumie teraz jego głowę zawalały wyznania młodszego, jego pieszczoty, pocałunki i ciepłe ramiona w nocy, połączone z cudownym głosem, śpiewającym mu cały repertuar piosenek, dzięki czemu miał na czym się skupić, by odejść na chwilę myślami od tych wszystkich lin, kładek i wpijających się w pachwinę szelek.
- Więc tak, ja zostaję na dole, by wszystko nadzorować. Pierwszy idzie ChimChim, bo wiem, że sobie poradzi - Hoseok cmoknął dumnego z siebie czarnowłosego w policzek. - Potem Tae, a na końcu Kookie. Tylko najpierw damy wam lekcję jak używać karabinków - pokazał zaczepione o specjalne miejsce z boku swoich szelek trzy metalowe przedmioty.
Jungkook wszedł po schodkach na najłatwiejszą trasę, mającą ledwo pół metra wysokości.
I tutaj Taehyung kompletnie się wyłączył, zbyt zajęty obserwowaniem dość sporego krocza swojego chłopaka, które - według niego - te szelki trochę za bardzo podkreślały.
~*~
- Jungkook!!! - wrzasnął, kolejny raz zatrzymując się przed jakąś przeszkodą. Kurczowo obejmował drzewo, do którego przybita była kolejna przejściowa platforma.
Brunet jak zawsze w ekspresowym tempie się przy nim znalazł. Kim podejrzewał nawet, że on jakoś przelatuje te kładki, siatki, czy inne deski, bo to niemożliwe tak szybko to przechodzić. On się przy jednej męczył kilkanaście minut.
- Mhm? - objął go od tyłu, cmokając w kark.
Blondyn zamruczał cichutko, uśmiechając się i zamykając oczy.
- Nic. Po prostu lubię cię mieć przy sobie - uśmiechnął się słodko, odwracając się nagle do wyższego i pchając go lekko. Ten, zaskoczony, opadł plecami na zieloną siatkę, która od początku przyciągała uwagę Taehyunga.
Wdrapał się na młodszego, ściągając kask i rzucając go na dalszą część siatki.
- O ty mały perwersie - zaśmiał się Jungkook, oblizując wargi. - Taki niby strachliwy, a w rzeczywistości mały zboczuszek? Przyznaj się, w jakim yaoi widziałeś taką scenę?
- W żadnym - uśmiechnął się uroczo, schylając się, by ucałować kuszące wargi bruneta. - Kookie? - spytał po dłuższym pocałunku, oblizując lśniące od śliny wargi.
- Mhm?
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - spytał nieśmiało, kładąc się na młodszym. Położył dłonie na jego umięśnionym torsie i oparł na nich głowę. Na szczęście siatka była dobrze napięta, dzięki czemu mieli lepsze oparcie i nie zapadali się.
Jungkook zastanowił się, oplatając wokół palca kosmyk włosów niższego.
- Tak, chyba tak - odparł w końcu, patrząc na osłaniające ich przed światem drzewa. - Od razu, gdy zobaczyłem cię na tej ściance, wzbudziłeś we mnie taki... No nie wiem, instynkt macierzyński? - zaśmiał się. - Sam nawet nie miałem pojęcia, że potrafiłbym pomóc komuś zejść i to jeszcze w połowie drogi na szczyt. Pamiętasz, mówiłem ci wtedy o podnoszeniu poprzeczki. Sam sobie wtedy taką podniosłem. Po prostu poczułem, że muszę ci pomóc. Tak samo jak wtedy, gdy prawie zasnąłeś na strzelnicy. Albo na tym bungee. Dopiero tam zrozumiałem, że to nie jakiś instynkt. A jeśli to też nie miłość, to ja już nie wiem co to - zakończył, ze zdumieniem słysząc ciche pociągnięcie nosem. - Taeś? Czemu płaczesz? - ujął jego twarz w dłonie, wycierając delikatnie mokre policzki kciukami. - Powiedziałem coś nie tak? - wystraszył się. - Nie chciałem, przepraszam - przycisnął wargi do jego czoła.
Taehyung siarknął nosem raz jeszcze.
- Nie, po prostu... - zawahał się chwilę, łapiąc jedną z dłoni na jego policzku obiema rękami. - To piękne - zacisnął wargi, żeby się znowu nie rozbeczeć. - Dziękuję, ale ja... Ja nie wiem, czy zasługuję - zagryzł wargę, miętosząc ją między zębami.
- Jasne, że zasługujesz - uwolnił jego wargę z uścisku kolejnym pocałunkiem. - Jesteś najsłodszym i najbardziej kochanym stworzeniem na Ziemi i masz nawet nie myśleć inaczej - uśmiechnął się, patrząc z czułością w jego brązowe i wciąż wilgotne oczka. - Nie lubię, gdy płaczesz.
- Dziękuję - blondyn wtulił się w szyję Jungkooka i lekko musnął ją wargami. Silne dłonie młodszego w zastraszającym tempie znalazły się na jego biodrach.
- Nie dziękuj - nie mógł pozbyć się z twarzy uśmiechu. - Przecież cię kocham, a takie słowa będziesz teraz słyszał codziennie.
- Co? Jak?! - spytał zaskoczony, unosząc głowę.
- A to ci nie powiedziałem, że ja i Hoseok mieszkamy w Seulu, nadzwyczaj blisko ciebie? - zdziwił się, puszczając mu oczko. - A że interes jest naszych rodziców, to udało się załatwić, byśmy pracowali tu tylko w soboty - uszczypnął go w nosek.
- Boże, kocham cię!!! - krzyknął blondyn, wbijając Jungkooka jeszcze mocniej w siatkę.
- Tak, wiem, wiem - zachichotał, nie chcąc nigdy stąd wychodzić, jednak musiał się przecież w końcu wytłumaczyć Hoseokowi, dlaczego pozwolił Taehyungowi zdjąć kask, dlaczego sam go nie założył i inne takie przyziemne bzdety. Chociaż, sądząc po tej zaskakującej ciszy na dole, to pewnie po prostu Jimin z jego bratem poszli sobie w jakiś zaciszny kącik, a z tego, co zdążył zauważyć, czarnowłosy nie był typową stroną uległą, bliżej mu raczej do takiego, co to nigdy nikogo na górę nie wpuści. Uśmiechnął się pod nosem, gładząc dłońmi idealnie gładkie plecy starszego pod koszulką. To żeś se wybrał, Hoseok.
~*~
Na sam początek przepraszam wszystkich za przerwę w moich ficzkach, ale przez dobre trzy dni pisałam to długie cholerstwo, bo mi wena spać do 3 nie dawała ;-; To prawie 7 k ma ;____;
Nawet się zastanawiałam, czy nie ciachnąć tego na rozdziały, ale to było coś w stylu:
,,Ale mam pomysł na fika! To musi być one-shot!"
,,Kurde, długie to jakieś, może rozdziałowca walnę?"
,,..."
,,Aha, no to one-shot" :')
A, no i jeszcze coś - dedykację widzicie, dla kogo ona jest też, a dlaczego akurat ta osóbka? Ponieważ dawno dawno temu, gdy skończyłam pisać 'Save Me', poprosiła mnie o napisanie jej Wikuczkowego fluffa, a akurat pisłam, to czemu by nie dedyknąć? C:
Czekam na gwiazdki i komentarze .ω.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro