cmb || 1
Od autora: miałam pisać tyle rzeczy, a okazało się, że nic nie potrafię. Jakkolwiek mam nadzieję, że spodoba wam się to ff. Nie wiem kiedy następny rozdział czegokolwiek. Czekajcie cierpliwie, kiedyś jeszcze coś wstawię.
Beta: Abisuu
Porcelanowe powierzchnie radośnie szturchały się nawzajem, w czułym geście.Tarły się o siebie jak młode w czasie rui, dając sobie wzajemną bliskość i ciepło. Irytowało to jednak resztę zastawy, która dyskretnie, acz stanowczo odtrącała ją, będąc niesiona przez drugą rękę. Xiumin niósł właśnie lurowatą kawę, zakupioną w jakimś zapyziałym sklepie. Same kubki i talerze także nie były pierwszej świeżości - pełne rys i pęknięć, były jednak czym,co Minseok dostał w spadku od dziadków. Idealnie także komponowały się z równie starym, hebanowym stołem i wygodnymi krzesłami,które stały przy jednej ze ścian kuchni. Chen siedział na starym drewnie z pudełkiem na udach, przeglądając płyty wiolinowe starszego. W tle grał dobrze im znany Robie Williams, do którego oboje mieli słabość, a deszcz za oknem jakoś nie specjalnie im przeszkadzał. Wysłużony dywan, splatany jeszcze sposobem tradycyjnym, także ze spadku, leżał niewinnie na chłodnych panelach, pozwalając stopą bruneta bawić się nim. Gdyby był kotem, zapewne mruczałby teraz od nadmiaru pieszczot.
- Nie wyglądasz na specjalnie zadowolonego.- zauważył Xiumin, siadając naprzeciwko młodszego. - Aż tak źle?
- Jak zawsze.- wzruszył ramionami z wdzięcznością sięgając po kubek z kawą. - A twoja nowa praca? Udało ci się dziś kogoś wystraszyć?
- Tylko dwie osoby, bo to dziewczyny. Reszta patrzyła się jak na zabójcę,ale było okej. Właścicielka wciąż zadziwiająco jest mną urzeczona.
- Ohydna jak zawsze. - uśmiechnął się, pociągając kolejny łyk. - Widocznie jest nawiedzona. Przyuważ, czy przypadkiem nie je robaków, albo nie odprawia czarnych mszy.
- Chcesz się dołączyć? Opowiadaj lepiej jak było.- wyrwał mu karton i stopą wsunął go pod mebel.
- Nudno.Parę dziewczyn próbowało do mnie zagadać, a reszta raczej niebyła zainteresowana bliższymi relacjami, nie wpychałem się na siłę. Jeśli chodzi o szkołę, to jestem z tematami do przodu,więc o moje oceny się nie martw, hyung.
-Xiumin.- zaakcentował swoje imię. - a nie żaden hyung, oppa, czy coś tam jeszcze.
-Jasne, jasne. A pójdziesz ze mną na basen?
-Nie ma mowy. Ostatnim razem gdy tam byliśmy, złamałem nogę. Śliskie posadzki to mój wróg numer jeden.- zaperzył chłopak.
-Wszystko jest twoim wrogiem.- wywrócił oczami. -Irytujesz mnie.
-Niech ci będzie.- odparł zrezygnowany. -Ale zrobimy to o północy,albo wcale!
-Czyty właśnie proponujesz mi włamanie się do własności państwowej?- uniósł brwi rozbawiony. -Wiedziałem, że z ciebie jest niezłe ziółko.
-Zamknij się.
。。。
- To ten nowy?- blondyn wskazał palcem na jednego z uczniów.
- Taa, Kim Jongdae, czy coś takiego. Jak chcecie wiedzieć więcej, to poszukajcie Krystal. Od rana trąbi, że ten nowy jest z jej klasy.
- Dzięki Amber.- Suho zaszczycił ją jednym ze swoich firmowych uśmiechów.
- Daruj sobie. Cokolwiek planujecie, nie mieszajcie mnie w to.- odrzekła kpiąco, wstając od stolika. - Plus, Kris robi imprezę w piątek.
-Coś czuję, że tym razem nie skorzystam.
- Huh?Ostatnio ci się podobało.- zauważył Lay. Sięgał właśnie po kanapkę, gdy w zasięgu ich wzroku pojawił się Baek. Tym razem jego włosy były w kolorze pastelowego fioletu, więc Xing domyślił się, że tym razem czas na pastel goth.
YiXing poznał go przez przypadek na jednej z szalonych melanży Luhana. Wcześniej nawet nie miał pojęcia, że ktoś taki uczęszcza do ich szkoły. Baek był typem wiecznego imprezowicza z bliżej nieokreślonym stylem ubioru. Raz wyglądał rasowa drag queen, innym razem przykładny syneczek bogatej mamusi. Nikt nie był wstanie powiedzieć, czy faktycznie pochodził z bogatej rodziny, czy może był przeciętnym studentem. Ludzie, o ile go znali,kojarzyli go tylko z imprez, na których szalał jak mało kto.Zaledwie garstka wiedziała, że dopiero w tym roku zaczął uczęszczać na zajęcia, a jego wiek wciąż pozostawał tajemnicą.Zresztą jak i jego pełne imię, jak na razie posługiwał się tylko swoim pseudonimem.
W zasadzie Kris i Luhan znali go najlepiej - mieli między sobą jakieś układy, które jak przewidywał Xing, nie były do końca zgodne z prawem. Kris'a często można było znaleźć w dziwnych miejscach, z równie dziwnymi ludźmi wokół. Budził postrach, choć kasiasty to on nie był, nikt go nie unikał, ale też nikt nie wdawał się z nim w kłótnie. Podobno ludzie znikali...
Tonie zmieniało faktu, że to właśnie Baek był najbardziej zorientowany, zaraz za Krystal, osobą w ich liceum. Czasami, choć zależało to od sytuacji, wiedział więcej niż dziewczyna, a przy tym zachowywał jako taką powagę, czego nie można było oczekiwać po dziewczynie, która była jedną wielką chodzącą burzą hormonów.
- Baek!- krzyknął ze swoim firmowym uśmiechem na ustach.
Ztym chłopakiem w zasadzie nie łączyły go jakiekolwiek bliższe stosunki, ale od czasu do czasu wymieniali dwa, czy trzy zdania.
Fioletowo włosy uniósł głowę znad telefonu i wrzucając go uprzednio do kieszeni,żwawym krokiem ruszył do ich stolika.
- Coty robisz?- zdziwił się Suho, jednak jego twarz nie zmieniła mimiki nawet o jotę.
- Załatwiam ci lepszą wersję naszej szkolnej plotkary, idioto. Wiem, że myślenie boli, ale czasem naprawdę warto ruszyć mózgownicą.
- Pamiętaj kto ci pomaga w biologii, frajerze.
-Wy znowu się kłócicie?- Baek uniósł brwi.
-Przekomarzamy się. Wiesz coś na temat tego nowego?
-Kim Jongdae, chodzi do klasy humanistycznej, jest tak właściwie jedną wielką chodzącą zagadką.
-Tylko to?
-Myj uszy, a nie trzepiesz je o wannę. - chłopak westchnął zirytowany. Poprawił grzywkę i zaczął tłumaczyć. - Onjest bardzo dziwny, okej? Wiem, że urodził się w Korei Południowej i tutaj też chodził początkowo do szkoły. Później jest tylko parę wzmianek o jakiś szkołach w Europie i nic więcej. W podaniu do szkoły, w miejscu na dane rodziców nic nie wpisał. Po prostu pojawił się od tak i nic o nim nie można się dowiedzieć.
-Brzmi jak charakterystyka postaci z thrillera.
-Wiem.... ale pewnie miał zagmatwaną sytuację rodzinną.
-Co nie zmienia faktu, że jest przystojny.- wtrącił Suho,nie spuszczając wzroku z Jongdae.
-Mhh...
-Co racja, to racja.- przyznał Baek. - Połowa lasek w szkole już układa ambitny plan wskoczenia mu do łóżka.Zakładają, że jest ostry w łóżku. Może to prawda? W każdym bądź razie macie nowego przeciwnika.
-On chyba nie jest typem chłopaka, który lubi podrywać.
-O gustach się nie rozmawia. - wzruszył ramionami. - Rozumiem, że jak coś jeszcze się o nim dowiem to mam was poinformować, tak?
-Fajnie by było.
-Macie to jak w banku. W takim razie do zobaczenia.- pomachał im odchodząc. Chłopcy obserwowali, jak jasny fiolet jego włosów ginie w tłumie uczniów.
-Co my właściwie o nim wiemy?
-Nic. Za to on wie o nas wszystko.
。。。
Nie istniała żadna nudniejsza rzecz niż lekcje z Panią Yang. Starsza kobieta w wieku nie jednej babci, czyli gdzieś około sześćdziesięciu lat, uczyła w ich szkole matematyki i nikt nie przynudzał tak jak ona. Każda jej wypowiedź przypominała raczej encyklikę papieża i kobieta za każdym, razem w połowie traciła wątek. Nikt nie kwapił się aby jej pomóc, więc przez resztę lekcji musieli słuchać jej histerycznych wywodów o tym, że jej nienawidzą. I na każdej lekcji od nowa to samo. Jongdae jednak o tym nie wiedział. Przygotował się na lekcje najlepiej jak mógł,a teraz siedział w ostatniej ławce i zastanawiał się, co z tą kobietą jest nie tak.
Promienie słońca wyglądającego zza chmur tańczyły na jego karmelowych włosach, nadając im to jaśniejszego, to ciemniejszego odcieniu.Zasłaniały one jednak oczy chłopaka, który zblazowanym wzrokiem wpatrywał się w widok za oknem. Siedział w ostatniej ławce, która popisana była czarnym długopisem. Pod ławką poprzyklejane były gumy i Chen był tak zdegustowany, że odsunął się od blatu i siedział z wyprostowanymi nogami. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi, uczniowie zajęci byli plotkowaniem i rysowaniem po zeszytach.Czas wlókł się nieubłaganie, plastikowe wskazówki zegara sunęły powoli wokół tarczy, a nauczycielka wciąż trajkotała w najlepsze. Słysząc dzwonek Jongdae drgnął niespokojnie. W każdej szkole w jakiej był sygnał dzwonka był za głośny i za długi.Szło ogłuchnąć, ale dyrektorzy zawsze twierdzili, że głośność jest idealna. Jongdae wolał się nie kłócić i czym prędzej opuszczał gabinet dyrektora. I tak nigdzie nie był za długo.
Chłopak wstał, spakował książkę do plecaka i luźnym krokiem wszedł w tłum uczniów na korytarzu.
Idąc z falą, Chen nie czuł się bezpiecznie. Czyjś wzrok śledził go bardzo uważnie, powodując zimny pot na plecach. Warknął przewracając oczami i zatrzymał się nagle w miejscu. Parę osób wpadło na jego plecy przeklinając, ale chłopak stał w miejscu wpatrzony w jeden punkt. Właściwie to w dwa - oczy chłopaka, który z nonszalancką pozą stał na drugim końcu korytarza, obserwując go zaciekle. To był jeden moment, w którym Jongdae pomyślał, że czas na burzę i niebo faktycznie przeszył grzmot i krótki błysk pioruna. Korytarz zrobił się czarny, a o okna uderzał nieustannie deszcz. Nie mógł znów spojrzeć w oczy nieznajomego,tłum popchnął go do przodu, obijając się o jego ciało.
。。。
- Nagła zmiana pogody. Burza w centrum Korei.- Minseok stukał w swojego smartfona, przeglądając wiadomości dnia. - No nieźle. Kto ci tak wjechał na ambicję?
- Nikt.- mruknął rozkładając się na ladzie w kwiaciarni. - Po prostu jakiś typek mnie obserwował. To było dziwne.
- Sam jesteś dziwny. Pewnie po prostu mu się spodobałeś.
-To nie tłumaczy tego dziwnego uczucia.. i nie, nie stanął mi.- zirytował się widząc minę starszego. - To tak jakby między nami przeszedł prąd. Dosłownie.
-Jak w Salzburgu*?
-Dokładnie tak.. może trochę słabiej, ale tak.
-W tej okolicy nie powinno być żadnych anomalii. Sprawdzałem to.- zmartwił się ciemnowłosy. - W Busan i owszem, ale nie tutaj.
-Nie tylko my się przemieszczamy.- wzruszył ramionami Jongdae. -Mam ci przypomnieć co to imigracja i emigracja?
-A ja mam ci wymieniać wszystkie powody dlaczego to nie dobrze? Cholera, to bardzo źle.
-Nie panikuj.
-Pamiętasz, co stało się w Saragossie*? - spytał.Przygryzał nerwowo wargę, myśląc o czymś.
-No właśnie niezbyt.- zmarszczył brwi opierając brodę na dłoni. - Straciłem te wspomnienia, a ty nie chcesz mi nic powiedzieć.
-Dlatego to jest tak kurewsko niebezpieczne. Zignorowałem podobne zdarzenie, a potem omal nie zginąłeś. - zacisnął wargi. -Byłeś prawie martwy idioto. Im większa liczba osób o nadnaturalnych zdolnościach w jednym miejscu, tym gorzej, rozumiesz? Nie wiem jak to działa, ale..
-Umierałem? - oczy Jongdae rozszerzyły się w przerażeniu.
-Dowiem się i wyniesiemy się stąd. Musiałem coś przegapić.-mamrotał pod nosem.
Xiumin nie zwrócił już uwagi na przerażonego Chena. Zniknął na zapleczu zaledwie na chwile, zarzucił na ramiona kurtkę i już ciągnął młodszego w tylko sobie znanym kierunku.
-Mógłbyś chociaż powiedzieć Minzy, że wychodzisz.
-Powiedziałem... a teraz słuchaj uważnie... Nie każdy kto ma moc wie jak wielkie szkody może wyrządzić zupełnie nieświadomie. Ten dziwny prąd, który wtedy poczułeś świadczy o tym, że wasze moce zamiast neutralizować się - wzmagają siebie nawzajem. Najprawdopodobniej jego mocą jest prąd, albo coś z nim wspólnego. Jeśli jeszcze kiedykolwiek znów poczujesz się tak jak wtedy -uciekaj. Najszybciej i najdalej jak możesz.
-Xiumin...
-Nie żartuje. Między wami może dojść do spięcia i wynosić będzie na pewno więcej niż to, które płynie w gniazdku...
-Hyung...
-Musisz mi wybaczać, że tak cię narażam.- skręcił ostro wprawo i ruszył biegiem w dół ulicy. - Ale to jakiś kiepski żart...
-Minseok!
Grzmotnęło. Kim zatrzymał się wystraszony.
-Panikujesz.
-Ja? Nigdy nie panikuję.- zmarszczył gniewnie brwi, szarpiąc go za rękę. Młodszy zablokował jednak jego ruchy popychając go na ścianę w jakimś zaułku. - Co ty...?
-Panikujesz. Prawie zamroziłeś mi rękę.- pokazał dowód w postaci oszronionej dłoni, z bluzy skapywała woda. - I cholera, nie przepraszaj, bo mam już tego dość.
-Nie chciałem.
-Okej. Wiemy o tym.- pokiwał głową strzepując wodę z ręki. -Weź parę głębokich wdechów. No i nie zapomnij też o wydechach.
-Nie jestem idiotą.
-Wdech..
-Rozumiem, rozumiem. - Xiumin uniósł dłonie w geście obronnym i zaczął powoli oddychać, tak jak nakazał mu młodszy.
-Lepiej? Nie odpowiadaj, to pytanie czysto retoryczne. -wyszczerzył się widząc jego minę. - Nic się nie stało,więc nie masz powodu do wpadania w panikę. Zrozumiałem twoje polecenia, następnym razem od razu się oddalę. Ja także, wbrew pozorom, nie jestem idiotą.
-Wiem, poniosło mnie. Po prostu martwię się i..
-Nic mi się nie stanie. Nie gadajmy już o tym, po za tym mam pomysł.
-Jaki?
-Kupisz mi czekoladę! No dalej, jestem głodny!
。。。
-Co zamierzasz zrobić?
-Na pewno nie zostawię go w spokoju. Widzisz te jego usta?- zachwycał się Suho, obserwując chłopaka z daleka.
-Pohamuj się trochę. Nie chcesz chyba być osądzany o gwałt, no nie?
-Dlatego trzeba go jakoś podejść.
-Uhmm..Podzielisz się nim prawda?
-A więc jednak!- wykrzyknął z uśmiechem brunet. -Tobie też się podoba.
-Problem w tym, że pewnie wybierze jednego z nas.- westchnął Yixing, zadziwiając tym samego siebie.
-Hej,hej. Zakochałeś się?
-No co ty!
To była ich nie pisana zasada. Życie bez zakochiwania się w swoich zdobyczach, tak ich przyjaźń mogła przetrwać wszystko.
-Ale najłatwiej chyba będzie go zdobyć zapraszając na randkę.
-Chcesz się z nim umawiać?- parsknął Yixing.
-Niee, ale on nie wygląda na kogoś, kogo da się tak łatwo podejść. Trzeba robić to powoli.
-Warto to robić? Przecież nie mamy gwarancji, że na końcu zaciągniemy go do łóżka.- Yixing zajadał się ciastkiem ryżowym, pozwalając,aby okruszki spadały mu na bluzę.
-Spokojnie,w moim łóżku wyląduje na pewno.- wyszczerzył się brunet.
Yixing wywrócił jedynie oczami.
。。。
Chen nie lubił nowej szkoły. Tym bardziej, że patrząc według rocznika, powinien był skończyć ją prawie trzy lata temu. Problem polegał na tym, że Jongdae ciągle się przemieszczał i chyba jeszcze nigdy nie miał szansy ukończyć ostatniej klasy liceum. Xiumin upierał się, że koniecznie musi to zrobić, bo inaczej niedostanie się na studia. I nijak działały argumenty młodszego, że przecież nigdy na studia nie pójdzie. Że nie stać go na nie, że nie był by wstanie zakuć aż tyle materiału, że przecież nigdzie nie spędzają nawet roku, a inaczej zdać studiów się nie da. Xiumina nic nie przekonywało. Kiedy już coś ustalił musiało być tak, jak on chciał. I bóg świadkiem, że Chen nieraz próbował coś z tym zrobić, ale po prostu się nie dało. Minseok nie topniał pod wpływem jego szczenięcego wzroku jak lód w promieniach słońca.W końcu był tylko błyskawicą.
Kiedy wreszcie dopchał się do swojej szafki, wpisał szybko hasło i zdziwił się, gdy otwierając drzwiczki wyleciała ze środka kartka. Złożona na pół, biała kartka wylądowała tuż obok niego. Rozejrzał się zdziwiony, jakby nie dowierzał, że kartka wyleciała z jego szafki. Ukucnął i podniósł ją do góry.Dzwonek na lekcje uniemożliwił mu jednak przeczytanie tekstu, który znajdował się na niej. Wepchnął zwitek do kieszeni spodni miąc go przy tym i wyciągając z szafki potrzebne książki zatrzasnął ją, i pobiegł do klasy.
。。。
Biała pognieciona kartka papieru leżała na biurku bruneta kpiąc sobie z niego. Zgrabne pismo, które zdobiło zwitek wciąż pojawiało się przed jego oczami. Nawet zamknięcie powiek nie pomagało, niewypowiedziane słowa wciąż tłukły się w jego głowie nie pozwalając mu na racjonalne myślenie. Przez otwarte drzwi pokoju słychać było jak kot Xiumina grasuje w kuchni - zapewne znów próbował zjeść ciastka, które leżały w metalowym kuferku. W mieszkaniu panował przeciąg, Jongdae był jednak zbyt leniwy, aby wstać i znaleźć jakiś sweter czy bluzę. Marzł siedząc na krześle z odchyloną do tyłu głową, udając, że powierzchnia jego biurka nie została zbezczeszczona prze nowy kawałek papieru.
Minseok pracował aż do dziewiątej, nie mógł więc mu pomóc ani rozproszyć jego uwagi. Dzień dostaw zawsze był najgorszym z dni tygodnia. Zamówienia czasami nie docierały na czas i starszy zostawał w pracy po godzinach, czekając nawet do północy. Los sprawiał, że tego dnia zawsze działy się najgorsze rzeczy i Chen musiał nieubłaganie czekać. Choć był nie wierzący, zdążył pomodlić się już z pięć razy, ale cud wciąż nie nadchodził. W domu dalej był tylko on i Mell.
Kiedy zegar wybił kolejną, okrągłą godzinę, chłopak uniósł powieki podziwiając sufit. Nie miał odwagi spojrzeć w dół, na biurko, a wiedział, że jeśli zrobi to nawet na chwilę już nie będzie mógł udawać, że tam jej nie ma. Do póki jego brązowe tęczówki wlepione były w sklepienie mieszkania, wszystko było w porządku.Rozmyślania te przerwał głośny łoskot za oknem, a Chen podskoczył na krześle. Mell niezadowolona wstała z podłogi i chodem modelki podeszła do okna, wskakując na parapet. Zniesmaczona usiadła, owijając swój ogon wokół przednich łapek i spoglądając wąskimi oczkami na obraz za szklaną powierzchnią. Jongdae, usilnie unikając biurka, podniósł się z siedziska idąc za przykładem swojej kotki. Łokcie oparł o parapet i ze znudzoną miną obserwował przestrzeń.
W oknie na przeciwko młoda kobieta, z wałkami na głowie i do połowy umalowaną twarzą, wychylała się zza firanki chcąc także ujrzeć co dzieje się na ulicy. Gdy tylko mącona przeczuciem uniosła głowę i jej oczy spotkały się z tymi Jongdae, uciekła w głąb pomieszczenia. Między tymi dwoma budynkami znajdował się zaledwie pięciometrowy pas asfaltu, gdzie dozwolona najmniejsza odległość to dziesięć metrów, częściowo zastawiona przez samochody i kartonowe pudła. Jakby tego było mało uliczka była dwu kierunkowa, przez co pośrodku trasy zderzyły się ze sobą dwa samochody i żaden nie chciał się cofać. Chłopak westchnął widząc ten idiotyczny obrazek i cofnął się o krok do tyłu.
-Xiumin mógłby już wrócić.- westchnął rzucając się na łóżko. - No nie patrz się tak na mnie, nie jestem tchórzem. No dobra, może jestem. Gadam już do siebie, gorzej zemną.
Jakby na potwierdzenie tego Mel wskoczyła na jego plecy i rozciągnęła się na nich.
-No chyba sobie kpisz.- stęknął czując jej ciężar na sobie. -Nie ma bata, wychodzimy.
Jakimś cudem zepchnął z siebie kota i wstał przeciągając się.
-Jak nie chcesz to idź spać. Wrócę już z Xiuminem, więc będzie jeedzonko~~
Podśpiewywał ubierając się i wychodząc z domu. Mell prychnęła jedynie kładąc się na białej kołdrze.
。。。
-Trzeba było tą kartkę zostawić, albo wyrzucić do kosza.- Xiumin nie przejmował się dramatyzującym kumplem, zawzięcie nawijając makaron na widelec. -Ale nie, ty zawsze robisz wszystko, aby było dramatyczniej.
-Dramatyczniej to było w Vichy* i to z twojej winy.- przypomniał mu sarknąwszy.-Mam ci przypominać, że zamroziłeś pół ulicy i jakie były tego konsekwencje?
-Robisz się uszczypliwy. Po prostu zignoruj ten liścik i tyle. Jak będzie im naprawdę zależało to pojawi się kolejny.
-Do ciebie chyba nie trafił sens tego liściku.- mruknął niedowierzająco. -Dwóch typów, których nawet nie znam, proponuje mi randkę, na której mam wybrać jednego z nich. Skąd oni do cholery wiedzą, że gustuję w facetach?!
-Nie histeryzuj.
-To jest tak samo dziwne jak ten przeskok prądu między mną, a...
-Chen.Zmieniamy miejsce zamieszkania od dobrych paru lat. W każdym z tych miejsc kręcili się podejrzani ludzie, agenci FBI, czy najemnicy jakiejś mafii, podejrzane dziewczynki, które o nas śniły i ślepy facet twierdzący, że jest naszym ojcem. I to ma mnie dziwić?-uniósł brwi drwiąco. - I tak za parę tygodni nas tu nie będzie,więc podjęcie decyzji powinno być w miarę proste.
。。。
- Sprawdź mi jeszcze tego dzieciaka.
- On też?- mężczyzna zmarszczył brwi. - Wygląda tajemniczo, ale on raczej nie--
-Nie, on na pewno nie jest jednym z nich. On ukrywa coś zupełnie innego. - pokiwał głową, zastanawiając się nad czymś. - Może być jednak w jakiś sposób w to zamieszany, lepiej sprawdzić.
-Twoje przeczucia nigdy nie są omylne.- wtrąciła się dotąd milcząca kobieta.
-IU nie sądzę, że musisz się interesować tą sprawą. Pamiętaj,że zostałaś od niej odsunięta.
-To ja wiem najwięcej o tej sprawie. - zaprotestowała. - Wkręciłam się w ich towarzystwo, co przyniosło wiele nowych informacji ale gdy zarząd się o tym dowiedział - odsunęli mnie. Nie oznacza to,że już nie mogę się w śród nich pojawiać.
-Czy ty mi proponujesz układ?
-W rzeczy samej.- uśmiechnęła się. - Ja podzielę się z wami swoimi informacjami, a ty rozwiążesz tą sprawę i w końcu będziesz mógł odejść. Ułatwi to nam obojgu życie. Jeśli nie chcesz nie musisz teraz odpowiadać. Poza tym... sprawdźcie Kim Minseok'a.
。。
*Saragossa- miasto w północno-wschodniej Hiszpani
*Salzburg- miasto Austriackie, tuż przy granicy z niemcami.
*Vichy- miasto we Francji
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro