Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6


Skłamałabym twierdząc, że się teraz nie boję, bo w środku trzęsę się ze strachu, zbyt dobrze zdążyłam go poznać i wiem na co go stać.

— Przywiozłam ci tylko papiery rozwodowe, bo Ilekroć ci je wysyłam to coś złego się z nimi dzieje. A tak to podpiszesz, a ja szybko złożę je do sądu i postaram się byśmy w ciągu dwóch tygodni byli rozwiedzeni.

Zaczyna się głośno śmiać. Sprawia to, że ciśnienie z nerwów mi skacze.

— Gdybym chciał rozwodu to już dawno sam bym do tego doprowadził i to w ten sam sposób w jaki zawarliśmy nasze małżeństwo. Nas może rozłączyć jedynie śmierć.

— Pewnie moja co? — pytam wściekłym tonem, bo złość ciągle we mnie narasta. — Odeszłam od ciebie, bo prawie mnie utopiłeś w fontannie, bo odważyłam się z kimś zatańczyć na przyjęciu!

— Nie zapominaj, że cię jednak wyciągnąłem — co za bezsensowny argument.

— Tak ledwie żywą, a później rzuciłeś mnie na trawnik i po prostu zostawiłeś. Nie interesowało cię to jak się czuję. I to był najlepszy dowód na to, że nic do mnie nie czujesz, tak się nie traktuje ukochanej osoby — rozsuwam torebkę i wyciągam jeden egzemplarz dokumentów. Skoro już się tu pofatygowałam to nie zamierzam wracać z niczym. — Spróbujmy sobie ułożyć życie na nowo.

Wyciąga dłoń, a ja daje mu te papiery. Wczytuje się w nie, ale po krótkiej chwili rozrywa je na pół, a następnie i rzuca na ziemię.

— Jakbym chciał wolności to bym cię zabił. Obiecałem przecież, że cię uduszę — zbliża się do mnie, a ja automatycznie zaczynam się cofać. Mój oddech przyspiesza, i czuję jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi. Tak bardzo się boję. Staram się jednak mieć poważny wzrok. Nie chcę mu pokazać jak bardzo mnie przeraża. — Ciekawe jakie to by było uczucie gdybym pod palcami czuł twoje spowolnione tętno. Widziałbym jak się męczysz z braku tlenu, jak twoje ciało wiotczeje, a następnie umierasz.

Jego dłonie wędrują na moje ramiona, a ja ledwo powstrzymuje się przed trzęsieciem się ze strachu. Nie jestem jednak taka silna jak na początku się tego spodziewałam.

— Lecz jakby na to spojrzeć to ty sama do mnie wróciłaś, więc nie wiem czy mam powodu by cię zabijać.

— Nie zostanę z tobą — mówię choć jestem mocno zaskoczona, że udało mi się wydobyć z sobie jakieś słowo.

— Ależ zostaniesz skarbie. Nawet jak teraz wrócisz do swojego tatusia to możesz być pewna, że w niedługim czasie znowu sprawie, że do mnie wrócisz — Co on wygaduje? Czyżby już do końca postradał zmysły?

— Nie rozumiem.

— Na razie, ale możesz być pewna, że niedługo wszystko zrozumiesz.

— Po jaką cholere jestem ci potrzeba?!— nie wytrzymuje i zaczynam krzyczeć. — Przecież mnie nienawidzisz, wiele razy mi mówiłeś, że ilekroć sobie tylko przypominasz kim jestem to aż cię skręca w środku. Czemu, więc chcesz dręczyć i mnie i siebie? — dobrze, że jestem oparta o ścianę, bo przez te wszystkie emocję to na pewno nie dałabym rady się utrzymać na nogach. Tego po prostu jest zbyt wiele.

— Bo jesteś moja — komunikuje, a następnie chwyta za bokserki, które znajdują się koło łóżka i je na siebie zakłada. To samo robi z resztą swojego ubrania.

— Nie zabiorę ci teraz komórki, bo nawet jak zadzwonisz do ojca to on ci tutaj nie pomoże. Zostaniesz tutaj chociaż za to na jak długo mnie zostawiłaś i przez ciebie straciłem też kilku swoich dobrych ludzi to powinienem cię wrzucić do piwnicy i raz na dzień rzucać kromkę chleba i dawać trochę wody, bo na więcej nie zasłużyłaś. Nie jestem jednak takim potworem bez serca za jakiego mnie uważasz — mówi, a następnie wychodzi trzaskając głośno drzwiami.

Nie zabił mnie ani nie pobił. A skoro już raz udało mi się od niego uciec to teraz też dam radę.

Wystarczy, że skontaktuje się z Theo, a ten na pewno mi pomoże.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro