Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55


Z tego co mi wiadomo to Harry od wczesnej młodości trenował by stać się niepokonany i chociaż teraz częściej wysługuje się innymi ludźmi to jest w stanie pokonać nie jednego swojego przeciwnika. Dlatego też ja zawsze nie umiałam się przed nim obronić. Z góry wiedziałam, że polegnę, więc nawet nie próbowałam.

Alex nigdy nie przejmował się zbytnio ćwiczeniami i chociaż jest wysportowany to i tak nie ma szans z moim mężem. Jest na zupełnie straconej pozycji.

— Puść go do cholery — podbiegam do nich i staram się odciągnąć Harry'ego od mojego brata. Jest to trudne i najpewniej sobie nie poradzę.

— Jeśli on zniknie to raz na zawsze skończą się nasze problemy. On robi wszystko bym cię stracił.

— Jeśli go nie puścisz to już nigdy nie będę chciała mieć z tobą nic wspólnego. Harry zostaw mojego brata. Proszę — na dźwięk mojego ostatniego słowa Harry puszcza Alexa, a ten osuwa się na ziemię. Jego dłonie zostają owinięte wokół mojego pasa.

— Błagam cię jedź ze mną do naszego domu. Tak bardzo cię kocham i jedyne czego pragnę byś była ze mną. Zostawiłaś mnie niedługo po tym jak się dowiedziałem, że mieliśmy mieć dziecko, które umarło — wiem, że to głupota, ale wtulam się w niego. Potrzebuję tej bliskości. Chociaż ciągle nad sobą pracuje i wmawiam sobie nienawiść do niego to ja go nadal kocham.

To głupota, ale nigdy przecież nie twierdziłam, że jestem mądra.

— Victoria — głos mojego brata mnie otrzeźwia. I gdyby Harry mnie mocno przy sobie nie trzymał to najpewniej bym szybko od niego odskoczyła.

— Daj mi szansę skarbie. Tym razem cię nie zawiodę i obiecuję, że nie będziesz już moim więźniem. Będziesz mogła wychodzić kiedy chcesz o gdzie chcesz. Ochroniarz będzie dla twojego bezpieczeństwa, a nie żeby cię sprawdzać. Dla ciebie Torii jestem gotów się zmienić.

— Victoria nie wierz mu.

— Wracaj do domu — mówię do Harry'ego, a na jego twarzy pojawia się smutek. — A ja wezmę swoje rzeczy, pozałatwiam resztę spraw i do ciebie przyjadę — uśmiech znowu gości na jego ustach. Obejmuje ręką mój kark i składa na moich ustach namiętny pocałunek.

— Dobrze każę wszystko przygotować na twój przyjazd — mówi z entuzjazmem. — Wszystko będzie tak jak lubisz — daje mi jeszcze jednego szybkiego buziaka, a następnie idzie do samochodu i odjeżdża. A ja odwracam się w stronę mojego brata.

— Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś coś aż tak głupiego, no chyba, że powiedziałaś tak tylko żeby się go pozbyć — milczę. Owszem może zachowuje się irracjonalne, ale co ja poradzę na to, że jestem w nim zakochana. A skoro on deklaruje zmianę to czemu miałabym nie spróbować. Może i wreszcie do mnie życie się uśmiechnie. — Victoria to co robisz to czysta głupota — mówi, ale ja staram się go nie słuchać. Wchodzę na posesję i maszeruje do domu.

Przed moim wyjazdem muszę załatwić kilka spraw.

— Jestem twoim starszym bratem i powinieneś chociaż słuchać tego co do ciebie mówię — podąża za mną. — On cię tam zabije.

— Trzeba pospieszyć notariusza, bo chcę mieć już za sobą te sprawy majątkowe. Będziemy też w stałym kontakcie odnośnie naszych spraw — wchodzę do domu, a w salonie dogania mnie Alex i łapię mnie za ramię żeby mnie zatrzymać.

— Ciebie też tak dusił? — pyta patrząc mi prosto w oczy. — Mówił też coś o martwym dziecku, a ja jestem pewien, że to on właśnie je zabił. Błagam cię nie skazuj się na cierpienie u boku tego potwora. Nie zostawiaj mnie tu samego.

— Już wybrałam — komunikuje wyrywam swoje ramię, a następnie zmierzam w stronę schodów. Nie wchodzę jednak na niego, bo czuję ostry ból z tyłu głowy, który odbiera mi przytomność.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro