19
— Potrzebuję swojej torebki — mówię do Harry'ego podczas śniadania. W nocy uświadomiłam sobie jaka ja jestem głupia. Theo w pojemiczek od leków przeciwbólowych wrzucił mi parę rozluźniających tabletek. Człowiek po nich traci kontakt z rzeczywistością. I mam już pewien plan by wrócić do domu.
— A po co? — pyta popijając swoje cappuccino.
— Bo mi się bardzo podoba i chcę ją odzyskać. Moją komórkę i tak szlag trafił, a nawet gdyby to mój ojciec i tak wie gdzie jestem. I możesz być pewien, że gdyby mógł to już dawno by mnie tu nie było.
— Okej — uśmiecham się na jego odpowiedź. — Ale chcę najpierw buziaka — od razu uśmiech znika z moich ust. Chociaż czego by można było się po nim spodziewać, przecież on niczego nie robi za darmo. A tym bardziej dla mnie.
— Niech ci będzie — nie zamierzam rezygnować z mojego planu przez zwykły pocałunek. Wstaje, a on odsuwa krzesło i siadam mu na kolanach. Łączę nasze wargi i od razu chcę cofnąć głowę, ale on chwyta mnie za jej tył i pogłębia nasz pocałunek. Sama nie mam pojęcia czemu otwieram usta, a jego język wślizguje się w moją buzię. Jego to dość długi i namiętny pocałunek.
— Odłożyłem jednak twoją wizytę u lekarza, bo wątpię byś umalowała się tak dobrze by nikt nie dał rady poznać co ci się stało. A nie chcę by jakaś lekarka zaraz sobie wyobrażała nie wiadomo co. Nikt nie ma prawa wtrącać się w nasze prywatne sprawy. Rozumiesz skarbie? — pyta patrząc na mnie wyczekującym wzorkiem. Naprawdę nie chcę się z nim dziś kłócić.
— Tak.
— Twoja torebka znajduje się w moim biurku — kurwa, czemu ja sama wcześniej o tym nie pomyślałam. Przecież to jest nawet logiczne. Gdzie indziej mógłby ją schować.
— Mam jeszcze jedną prośbą. Przydziel mi jakiegoś pracownika, który będzie mnie woził. I oczywiście miał na oku, bo przecież jestem teraz twoim więźniem — nie mogę być dla niego zbyt miła, bo od razu by się domyślił, że coś kombinuje. A do tego dopuścić nie mogę. — Tylko ma być posłuszny i nie prawić mi żadnych zbędnych komentarzy.
— Dobrze, ale pamiętaj, że jak będziesz próbowała mu uciekać to za wszelką cenę sprowadzi mi cię do domu. A ja już wtedy się z tobą rozprawię — próbuję wstać, ale on mnie tylko do siebie przyciska. — Bądź posłuszna, a krzywda ci się nie stanie.
Znowu się uśmiecham, lecz teraz to już nie jest uśmiech radości tylko kpiny. Skoro on naprawdę sądzi, że uwierzę w coś takiego to naprawdę jest głupi i chyba zapomniał o przeszłości.
— Wcześniej potrafiłeś mi przyłożyć gdy ci się przypomniało jak mam na nazwisko — wykorzystuje jego chwilę nieuwagi i wstaję. A następnie maszeruje do jego gabinetu. Szybko odnajduję tam moją torebkę, a w bocznej kieszonce znajduje ten pojemiczek.
Powoli wszystko zaczyna się układać po mojej myśli.
***
Harry tak jak mi obiecał załatwił mi kierowcę. Młodego chłopaka, który ma spełniać moje polecenie. Mój mąż jak zwykle mnie nie docenia jeśli sądzi, że nie dałabym rady sobie z nim. Bardzo szybko bym go powaliła na ziemię i obezwładniła. Nie sądzę jednak by było mi to potrzebne. Załatwię to w zupełnie inny sposób.
Służąca ma dziś wolne, a ja właśnie układam na stole naszą romantyczną kolacje, a przynajmniej to jest wersja dla Harry'ego.
W jego kieliszek wrzucam rozkruszone tabletki i zalewam szampanem. Sądzę, że nic nie poczuje.
— Zapomniałem, że jak chcesz to potrafisz wyśmienicie gotować — mówi Styles wchodząc do pomieszczenia. —A lasagne to twoje popisowe danie.
— Bo jest łatwa w przygotowaniu — odpowiadam i oboje siadamy do stołu. — Zaczynajmy.
Światło jest przygaszone by stworzyć lepszą atmosferę. Wszystko musi wyglądać bardzo realistycznie, bo inaczej by się domyślił.
Harry zaczyna od automatycznego opróżnieniu kieliszka., a dopiero po chwili zaczyna jeść.
— Naprawdę nie spodziewałem się od ciebie pierwszego kroku. Cieszy mnie, że postanowiłaś dać nam szansę — mówi, a jego głos zaczyna się plątać. A po jakichś kilku minutach on się tylko uśmiecha.
Teraz tylko trzeba poprosić tego chłopaka by gdzieś mnie zawiózł i uciec.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro