14
Te wszystkie miłe gesty z jego strony to była zwyczajna gra, postanowił, że uśpi moją czujność by zaatakować mnie z zaskoczenia. A to jest bardzo w jego stylu.
— Po co udawałeś, że ci jeszcze na mnie zależy? Nie łatwiej byłoby mnie od razu zabić i rzucić moje ciało ludziom mojego ojca? — Próbuję go z siebie zrzucić, ale on tylko chwyta mnie za nadgarstki i umieszcza je nad moją głową.
— Ty naprawdę jesteś głupia, twoja śmierć nic mi nie da. Nic się dla mnie nie zmieni, bo dalej bym nie miał żony. Ciebie kochanie po prostu trzeba nauczyć pokory, bo na zbyt wiele zaczynasz sobie pozwalać. Moja wyrozumiałość w stosunku do ciebie powoli się kończyć — patrzę na niego twardo. Nie pozwolę by znów mnie złamał.
— Nikt ci nie każe mnie tu trzymać.
— Strasznie harda się zrobiłaś. To nic poradzę sobie z tobą, tak jak wcześniej — puszcza moje ręce żeby po chwili jednym ruchem rozerwać moją koszulkę i obnażyć moje nagie piersi. — Wypieprzę dziś twój tyłek, cipkę i usta. Na pewno dawno nie miałaś dobrego seksu, więc trzeba to zmienić.
Na usta aż mi się ciśnie by mu powiedzieć, że on nawet nie może się porównywać z Theo. Jednak aż taką masochistką to ja nie jestem.
— Nie zamówiłeś sobie dziś dziwki, więc to mnie zamierzasz zgwałcić? Nisko upadłeś — i to jest chyba kilka słów za dużo, bo przekręca mnie na brzuch, a następnie boleśnie się wbija w mój tyłek. Nie mogę się powstrzymać przed jękami bólu, bo zrobił to bez żadnego przygotowania i normalnie czuję się jakby mnie coś rozrywało od środka.
— Już nie jesteś taka odważna skarbie — szepcze opierając swoje usta o moje uszy.
— Przestań do cholery! — wrzeszczę. On jednak jest nieubłagany i dalej mnie pieprz sprawiając mi ogromny ból. Aż dochodzi opadając na moje plecy i dociskając mnie tak do materaca, że z ledwością łapię oddech.
— A teraz druga runda — komunikuje i przekręca mnie na drugą stronę rozszerzając moje nogi. Nie mam siły już, się z nim szarpać.
— Nie brałam dziś pigułki antykoncepcyjnej.
— Trudno, i tak przecież jesteśmy po ślubie — mówi, a jego prawa ręka wędruje do mojej łechtaczki. — Jesteś mokra kochanie, więc nie było ci wcale tak źle — pociera mój czuły punkt, a mnie zalewa fala gorącą. Kurwa nie powinnam czuć takiej przyjemność. Nie z nim. I chociaż bardzo się staram to ukryć to z moich ust ucieka jęk przyjemności. A on od razu się uśmiecha. — Podoba ci się jednak kotku.
— To normalne odruchy ciała — staram się tłumaczyć urwanym głosem, ale on to ignoruje i atakuje moje usta swoimi.
***
Jest czwarta nad ranem, a ja siedzę w kuchni i pije sok jabłkowy. Nie mam zamiaru wracać do Harry'ego, po naszym długim i namiętnym seksie on stwierdził, że nie może mi być za przyjemnie i zmusił mnie bym mu obciągnęła czym od razu zepsuł mi humor. Specjalnie wpychał mi do gardła tak głęboko tego swojego kutasa, że prawie cały czas się krztusiłam.
Gdyby mi tego nie zrobił to pewnie nasze relacje nie były by aż takie złe. On jednak woli zawsze robić po swojemu mając gdzieś to co ja czuję.
— Minęło tyle czasu, a ty nadal cierpisz na bezsenność — mówi Louis pojawiając się w kuchni. Pewnie ma nocną warte. Harry zawsze każe komuś czuwać. Ten dom nigdy nie śpi.
— Tylko będąc tutaj tracę ochotę na wszystko włącznie ze snem — warczę i dolewam sobie soku z butelki. Muszę porządnie nawilżyć gardło.
— Powinnaś się wysypiać. A tym bardziej dla swojego dobra nie wychodzić w nocy. Następnym razem możesz trafić na kogoś z kim sobie tak łatwo nie poradzisz.
Kolejny który ma mnie za słabą. Mało kto by zniósł tyle co ja. Harry traktuje mnie jak swojego wroga, a nie żonę.
— Nic gorszego niż w sypialni męża mnie spotkać nie może. A tyle lepiej uprzedź resztę, że jeśli kolejny raz ktoś odważy się mnie tknąć to już nie będę taka łaskawa — zeskakuje z blatu i do niego podchodzę. — Nie zabije, ale obetnę chuja i rzucę psom na pożarcie — oznajmiam całkiem serio i opuszczam kuchnie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro