V Kolejna pełnia
Siedziałam właśnie na szkolnym korytarzu czekając na pierwszą lekcję. Szczerze mówiąc trochę bałam się dzisiejszego dnia. Dzisiaj miała być pełnia. W ostatnią pełnię zniknął królik panny Cotton i miałam ten dziwny sen, a w przedostatnią miałam urodziny i wtedy to już w ogóle było dziwnie. Ciekawe co będzie tym razem...
- Hej świrusko! - powiedział Andy i stanął koło mnie.
- Hej idioto. - odpowiedziałam. Na razie raczej się nie polubiliśmy...
- Co masz taką minę? Zły dzień? Koty cię znowu śledzą?
- Nie wręcz przeciwnie, gdybyś sobie stąd poszedł i wreszcie dał mi spokój to ten dzień byłby idealny. - powiedziałam. A potem wstałam i poszłam do klasy, bo właśnie przyszedł nauczyciel.
***
Usiadłam w ławce razem z Nel i zamyślona spoglądałam przez okno.
- Że co?! - krzyknęłam cicho. Połowa klasy spojrzała na mnie dziwnie, chyba jednak nie powiedziałam tego tak cicho jak mi się wydawało...
- Czy panienki z trzeciej ławki mają nam coś do powiedzenia? - zapytała pani od chemii patrząc na mnie. Chyba pomyślała, że mówiłam do Nel. Ups...
- Przepraszam... yyy... po prostu zdziwiłam się, że tyle będziemy mieli do przerobienia materiału w tym roku. - dobra, nie umiem kłamać. Ehhh... Tak naprawdę znowu zobaczylam Węgielka, tym razem siedzącego na drzewie niedaleko okna.
Nauczycielka spojrzała na mnie karcącym wzrokiem, ale nie skomentowała tego i wróciła do prowadzenia lekcji. Nel napisała coś na marginesie zeszytu i podała mi go. "Co się stało?" - przeczytałam z kartki. Szybko wzięłam do ręki długopis i odpisałam "Nic... Chyba faktycznie świruje, znowu widziałam tego kota." Oddałam przyjaciółce zeszyt, a ona napisała tylko, że pogadamy o tym na przerwie i z powrotem skupiła się na lekcji.
Postanowiłam też bardziej się skupić.
Do końca chemii zostało jakieś dwadzieścia minut. A ja poczułam się dziwnie... Ręce zaczęły mnie jakby trochę szczypać, ale zignorowałam to i dalej pisałam notatkę. Chwilę jeszcze wytrzymałam, ale później dłonie zaczęły mnie wręcz troszeczkę parzyć, jakbym miała je przyłożone do bardzo ciepłego kaloryfera. Do tego po chwili doszło dziwne uczucie w brzuchu... czy ja zaraz zwymiotuję? Nie... to nie to, czułam się jakby mój żołądek po prostu postanowił sobie potańczyć... Robiło się coraz gorzej...
- Proszę pani, mogę iść do toalety? - zapytałam podnosząc rękę w górę.
- Och, no dobrze. Ale wróć zaraz. - powiedziała trochę zniecierpliwiona moim zachowaniem nauczycielka. Szybko wstałam i jak najszybciej wyszłam na korytarz. Zamykając drzwi zauważyłam jeszcze zdziwione spojrzenie Nel. "No cóż, potem jej wytłumaczę" - pomyślałam, po czym pobiegłam do toalety. Kiedy weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi od razu podeszłam do lustra. Moje ręce wyglądały normalnie, za to oczy... miałam wrażenie, że zrobiły się jakieś takie bardziej niebieskie, a do tego lekko fioletowe. Ręce ciągle mnie szczypały, podniosłam je do twarzy, żeby przyjrzeć im się z bliska. W tej chwili przede mną pojawił się portal taki sam jak ten, w którym zniknął królik panny Cotton. Zaskoczona podeszłam bliżej niebieskiego pola. Wyglądało niesamowicie, brzegi lekko się falowały, a środek pozostawał gładki jak lustro. Chciałam tego dotknąć... ale z drugiej strony bałam się co by się wtedy stało, więc stałam i po prostu jak zauroczona wpatrywałam się w portal. Dopiero po chwili, zwróciłam uwagę na to, że dłonie cały czas lekko mnie szczypią. Postanowiłam polać je wodą. Podeszłam do umywalki prawie zapominając o magicznym portalu. Kiedy już chciałam odkręcić wodę błysnęło światło, a ja poślizgnęłam się na mokrej podłodze. Ała! No nie wierzę, znowu się wywaliłam. Tylko tym razem poleciałam do tyłu. Ostrożnie wstałam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, spodnie na tyłku miałam lekko wilgotne. Od tej brutnej mokrej podłogi. Fuj! Do tego bolały mnie pośladki. Wkurzona rozejrzałam się dokoła, tak jak myślałam portal zniknął, a razem z nim dziwne uczucie w brzuchu i szczypanie rąk.
Zrezygnowana wyszłam z łazienki i poszłam w stronę klasy. Po drodze zajrzałam jeszcze do szafki po bluzę, którą zawiązałam sobie na biodrach, żeby zasłonić mokrą plamę z tyłu spodni. Weszłam do sali, a pani spojrzała na mnie jakoś tak nie miło... Rzuciłam okiem na zegar wiszący na ścianie. Wygląda na to, że byłam w toalecie, no... ponad 5 min. Uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam do nauczycielki i usiadłam na swoim miejscu. "Oj, chyba będę się musiała tłumaczyć Nel" - pomyślałam patrząc na zdziwioną minę przyjaciółki.
***
Jechałam tramwajem, razem z siostrą właśnie wracałyśmy do domu. Przypomniałam sobie dzisiejszą lekcję chemii... Czy ze mną jest coś nie tak? Może faktycznie ześwirowałam i mam jakieś halucynacje, ale... to wszystko wydaje mi się takie realne. Musiałam się potem tłumaczyć Nel przez całą przerwę! Dopadły mnie wyrzuty sumienia na myśl o tym, że okłamuje moją przyjaciółkę. Niestety, nie mogę jej tego wszystkiego opowiedzieć, wyszłabym na wariatkę. Dlatego nagadałam jej, że źle się poczułam i dlatego tak popędziłam do toalety. Powiedziałam, że w łazience zrobiło mi się trochę słabo i poślizgnęłam się na mokrej podłodze (w sumie to akurat była prawda, no tak mniej więcej). Mam wrażenie, że ostatnio dużo więcej kłamie... To wkurzające, bo kiepsko mi to wychodzi, jestem raczej uczciwym człowiekiem i potem gryzą mnie straszne wyrzuty sumienia. Z drugiej strony wiem, że jeśli nie chce wyjść na jakąś próbującą zwrócić na siebie uwagę dziwaczkę z wybujałą wyobraźnią, to raczej nie mogę nikomu o tym opowiedzieć.
- Kendra, wysiadamy. - powiedziała moja siostra szturchając mnie łokciem. - Ostatnio zachowujesz się dziwnie, wiesz?
- Ehhh... Przepraszam Mia, zamyśliłam się. Mamy teraz mnóstwo roboty w szkole... - znowu trochę nagięłam prawdę.
- Yhhmm... - mruknęła dziewczynka. Ale nie powiedziała już nic więcej, więc po prostu poszłyśmy w ciszy do domu.
***
Siedziałam w moim pokoju i dokładnie spisywałam cały dzisiejszy dzień w moim specjalnym dzienniku. Dokładnie opisałam szczypanie rąk i te jakby mdłości na lekcji chemii oraz podkreśliłam, że dzisiaj w nocy miała być pełnia i te zdarzenia mogły się z nią jakoś łączyć.
Rysowałam portal w łazience i czarnego kota na drzewie, kiedy zawołała mnie mama.
- Kendra, pójdziesz wynieść śmieci? - krzyknęła gdzieś z dołu moja rodzicielka.
- A muszę? - odkrzyknęłam. Teraz byłam zajęta, musiałam skończyć zapiski w dzienniku.
- Tak, musisz! - powiedziała zniecierpliwiona, a ja powlekłam się po schodach na dół.
Kiedy tak szłam, nagle zaczęły mnie swędzieć dłonie. Przestraszona szybko zbiegłam na dół, dosłownie wyrwałam zdziwionej mamie worek ze śmieciami i wybiegłam z domu. Kosz stał z tyłu za domem, więc właśnie tam odrazu poszłam. Kiedy wrzuciłam worek do śmietnika poczułam to dziwne uczucie w brzuchu. Ale tym razem było trochę inne, jakby spokojniejsze... Pomyślałam o portalu, a ręce zaczęły mnie bardziej szczypać.
- Hmmm... dziwne, ale z drugiej strony ciekawe... - mamrotałam pod nosem.
W tamtej chwili jakoś tak instynktownie wyciągnęłam ręce przed siebie ciągle myśląc o tym portalu.
- Wow.. - wydusiłam z siebie, kiedy przede mną pojawiło sie dosyć małe niebieskie pole. Dalej pod wpływem instynktu bardziej rozłożyłam ręce, a portal lekko się zwiększył.
Wtedy to zrozumiałam, te wszystkie rzeczy nie działy się przypadkiem, to ja je tworzyłam!
Wyrzuciłam portal z swoich myśli i machnęłam rękami. Jak zawsze błysnęło światło, a potem wszystko zniknęło. Tym razem tylko się zachwiałam (a raczej w porę chwyciłam się śmietnika ratując się przed upadkiem). Byłam z siebie naprawdę dumna, chociaż czułam się jak jakiś wybryk natury. Brzuch dalej lekko mnie bolał, więc postanowiłam spróbować jeszcze raz. Przymknęłam oczy i wystawiłam ręce przed siebie, a w tym czasie w mojej głowie pojawił się obraz magicznego portalu. Powoli otworzyłam oczy. Tuż przede mną było to cudo unoszące się parę centymetrów nad ziemią, kiedy ruszałam dłońmi zmniejszało się lub zwiększało. To było niesamowite uczucie. Brzuch przestał mnie boleć, teraz zamiast mdłości czułam wręcz nienaturalną satysfakcję i jakby "motyle w brzuchu". Machnęłam rękami, ale nic się nie stało. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem wkładając w to więcej siły woli. Udało się! Portal zniknął z blaskiem, ale teraz byłam przygotowana i tylko leciutko się zachwiałam.
Po chwili motyle w brzuchu zniknęły, a ja poczułam się strasznie zmęczona.
Stałam koło śmietnika ciężko oddychając jakbym przebiegła maraton, a potem znużona poczłapałam do domu.
***
Weszłam do ogródka panny Cotton (co ja tu robię?), na dworze było już ciemno, ale mimo tego wszystko widziałam bardzo wyraźnie. W ogrodzie ciągle kicały króliczki. Była ich cała masa.
Nagle zrobiło się jaśniej, najwyraźniej księżyc wyszedł zza chmur. Spojrzałam w górę, niebo było pokryte gwiazdami, które układały się w różne wzory. Jednak najjaśniej błyszczał okrągły księżyc. Króliki, jakby wystraszone zaczęły biegać po całym trawniku. Wtedy w całym ogrodzie zaczęły błyskać niebieskie światła i wszędzie pojawiały się portale.
"Zaraz, przecież to ja je umiem tworzyć" - pomyślałam jakby wybudzając się z transu. Moje ręce były uniesione w górę, a wkoło mnie błyskały portale. Króliki dalej biegały jak oszalałe, niektóre zwierzaki wpadały w niebieskie pola i znikały. Próbowałam coś zrobić, ale nic nie działało, nie mogłam nawet ruszyć rękami. Usłyszałam jakiś szelest i szybko spojrzałam w tamtą stronę. Z krzaków wybiegł Węgielek i popędził do najbliższego portalu. Kiedy już prawie dobiegł, pole zniknęło i pojawiło się gdzie indziej. Kot próbował dalej, ale za każdym razem portal znikał. Postanowiłam mu pomóc, całą swoją siłę woli skupiłam na utrzymaniu portalu. Kot stanął przed nim i... kiwnął głową w moją stronę. Czy on mi właśnie pokazywał, żebym poszła za nim? Nie chciałam tam wchodzić, sama nie wiem czemu. Kot chyba nie zamierzał tak łatwo się poddać, w każdym razie skoczył w moją stronę i wciągu dosłownie paru sekund wepchnął mnie do portalu. Poczułam się jakbym wpadała do wielkiej czarnej dziury. Nade mną wisiał księżyc w pełni, a ja spadałam w dół. Poczułam takie dziwne deja vu. Czy to się już nie wydarzyło? Ale, przecież to niemożliwe. A może... no jasne.
- To tylko sen! - obudziłam się. Przez chwilę nasłuchiwałam czy nikogo nie obudziłam tym moim okrzykiem, a po chwili uspokoiłam się i położyłam z powrotem na łóżku, z którego nieświadomie wstałam.
Leżałam wracając myślami do dzisiejszego dnia. Chyba jest ze mną coraz gorzej, może to są jakieś halucynacje albo coś... No i te sen.. Był prawie taki sam jak ten ostatni. Swoją drogą ten ostatni sen też był w czasie pełni księżyca. Nie wiedziałam, która była godzina, ale ciągle chciało mi się spać.
Po głowie chodziło mi już tylko jedno pytanie: "Czy teraz każda pełnia będzie taka zwariowana?
No powiedzmy, że wreszcie coś się zaczyna dziać :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro