8.
Emma
Znów próbuje dominować. Robię co w mojej mocy, by oddawać mu takie same mocne pocałunki. Ta gra zaczyna coraz bardziej mi się podobać. Coraz bardziej mnie
wciąga. Wiedzę, że mój sprzeciw i opór wyprowadzają go z równowagi, ale też cholernie podniecają. Opara mnie o balustradę przy schodach i puszcza nadgarstki. Lewą dłoń kładzie na moim biodrze, lekko je ściskając i przyciąga ku swoim. Prawą dłoń wplata w moje włosy, pociągając za nie. Odchylam głowę, a on odrywa się od moich ust, by zacząć całować szyję. Przygryzam dolną wargę, by z moich ust nie wydobył się żaden jęk aprobaty. Nie dam mu tej satysfakcji. Moje ręce odzyskują wolność, więc chwytam się balustrady. Nie dotknę go choćby nie wiem co.
-Pięknie pachniesz. Długo będziesz mi się jeszcze opierała?
Przechodzi mnie kolejny dreszcz pożądania. Zaciskam mocniej dłonie.
-Do skutku, aż ci się znudzi i dasz mi spokój. - mówię
Na jego twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech.
-Zdajesz sobie sprawę, że swoim zachowaniem podnosisz mi poprzeczkę i zachęcasz do działania?
-Niby jakiego?! -
-Żeby nie odpuszczać. Będziesz moja. - stwierdza pewny siebie
-Chyba w snach! - warczę
Odpycham go kolejny raz i schylam się po kopertówkę, którą upuściłam, gdy mnie znów zaatakował. Moje ruchy stają się nerwowe. Zauważa to.
-Kolacja już na nas czeka. Chodźmy zjeść i napić się wina. Myślę, że to drugie pomoże nam obojgu trochę ochłonąć.
Chce znów chwycić mnie za rękę, ale robię unik i zaczynam schodzić po schodach na dół. Podąża za mną.
_
Noah
Kolację jemy w milczeniu. Mogę ją trochę poobserwować. Jest naprawdę piękna. Na pewno też inteligentna. Zawód lekarza tego wymaga. Bije od niej naturalność. Chyba, to mnie do niej przyciąga. Zero sztuczności. W wyglądzie jak i w zachowaniu. Tego typu kobiety zawsze chcą "więcej ", dlatego zawsze wybierałem te dla, których liczył się tylko wygląd i mój gruby portfel. Emma jest tak inna od tamtych, że nie potrafię sobie jej odpuścić. Wnosi powiew świeżości do mojego, ostatnio trochę nudnego i przewidywalnego życia. Nie zrezygnuję z tej odmiany. Nawet jeżeli miałaby trwać tylko chwilę.
Odkładam sztućce na pusty już talerz i sięgam po kieliszek z winem. Emma robi, to samo.
-Dlaczego zostałaś lekarzem? - pytam chcąc zacząć rozmowę
Bierze łyk czerwonego wina, po czym odstawia kieliszek i odpowiada.
-Chciałam pomagać ludziom.
-Można, to robić na wiele innych sposobów. - stwierdzam
-Owszem, ale ja chciałam robić coś, co będzie ratowało ludzkie istnienia.
-Ktoś cię zainspirował? - dopytuje
-Można tak powiedzieć.
-Zdradzisz szczegóły? - nie daje za wygraną
-Dłuższa historia. - wzdycha wyraźnie nie chcąc mi jej opowiedzieć
-Mamy czas. - oświadczam
-No dobra. W dzieciństwie byłam świadkiem wypadku samochodowego. Dzięki szybkiej interwencji lekarza, który znalazł się tam całkiem przypadkiem i udzielił fachowej pierwszej pomocy, a nawet zrobił więcej bo miał uprawnienia, poszkodowani w wypadku przeżyli. Słyszałam po przyjeździe karetki jak jeden z sanitariuszy mówił do drugiego, że gdyby nie tamten człowiek, to kobieta siedząca za kierownicą jednego z samochodów biorących udział w wypadku, nie przeżyłaby. Są zawody, które wykonujemy nie tylko w wyznaczonych miejscach. Policjanci, Lekarze i tym podobni są na służbie innym cały czas. Tamten człowiek mnie zainspirował. Uratowanie drugiemu człowiekowi życia... Tego nie da się z niczym porównać.
Słucham jej bardzo uważnie. Widać było, że kocha ten zawód, że jest on jej powołaniem.
-A Twoja specjalizacja, to? - pytam mimo iż już wiedziałem o tym z raportu Dana
-Chirurgia ogólna.
-Ambitnie. - stwierdzam
Nagle wstaje od stołu i oświadcza.
-Koniec wywiadu. Zjadłam z tobą kolację tak jak prosiłeś. Teraz ty dotrzymaj słowa i po moim wyjściu nie szukaj ze mną kontaktu.
Również wstaje.
-Musisz mieć moją zgodę.
Marszczy brwi.
-Na co? - pyta zdziwiona
-Na opuszczenie mojego apartamentu.
-Chyba sobie kpisz!?! - wykrzykuje
Zaczynam iść ku niej.
-O nie! Nie zbliżaj się do mnie! Mam już dość tego cyrku. - mówi cofając się
Tak oto znajdujemy się przy jednej z sof stojących w salonie. Emma zatrzymuje się, gdy jej długie nogi natrafiają na tą przeszkodę. Podchodzę do niej.
-Dlaczego nie chcesz ulec?
-Bo już nigdy więcej nie stanę się czyjąś własnością! Żaden mężczyzna nie będzie miał nade mną kontroli. - odpowiada wściekła
-Masz na myśli swojego byłego, tak? Jak mu było? Aaa tak, Mike Ross.
Panna Benett zaciska usta, gdy z moich pada imię jej niedoszłego męża.
-Wiem, że Cię zdradził. - kontynuuje, ale mi przerywa
-Nie Twoja sprawa! Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko, ale jesteś w błędzie.
-Więc daj się poznać. - proszę
Patrzy się na mnie jakbym oszalał i zaczyna się śmiać.
-Noah, nie bądź śmieszny. Oboje wiemy, że tobie zależy tylko na dobrym rżnięciu.
Jej słowa są jak mocny policzek w twarz. Jestem wściekły! Mrok mojej duszy zaczyna przejmować nade mną kontrolę.
-A ty przestań udawać, że mnie nie pragniesz. Wychodzi Ci, to gorzej niż moje próby uwiedzenia cię. - warczę
-Widzę, że chcesz coś zaproponować. Słucham. - mówi
-Wyjdźmy sobie naprzeciw.
-Co masz na myśli? - dopytuje
-Skonfrontujmy swoje temperamenty podczas zbliżenia.
-Żadnych ograniczeń?
-Jedynie walka o dominację.
-To bez sensu. Czemu miałoby, to służyć? - wzdycha
Nie odpowiadam tylko przystępuję do działania. Popycham ją na sofę. Wydaje cichy pisk, gdy obracam ją na brzuch i szybkim ruchem rozsuwam suwak sukienki. Chce się podnieść, ale przyciskam ją kolanem i pochylam do jej ucha, zachęcając.
-Walcz bardziej.
######################
Czy Emma przystanie na propozycje Noaha? Stawi mu czoła i będzie walczyła, czy może ulegnie by w końcu mieć święty spokój? Jak myślicie?
Czekam na wasze opinie w komentarzach! :-D
❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro