Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

Emma 

Znów próbuje dominować. Robię co w mojej mocy, by oddawać mu takie same mocne pocałunki. Ta gra zaczyna coraz bardziej mi się podobać. Coraz bardziej mnie
wciąga. Wiedzę, że mój sprzeciw i opór wyprowadzają go z równowagi, ale też cholernie podniecają. Opara mnie o balustradę przy schodach i puszcza nadgarstki. Lewą dłoń kładzie na moim biodrze, lekko je ściskając i przyciąga ku swoim. Prawą dłoń wplata w moje włosy, pociągając za nie. Odchylam głowę, a on odrywa się od moich ust, by zacząć całować szyję. Przygryzam dolną wargę, by z moich ust nie wydobył się żaden jęk aprobaty. Nie dam mu tej satysfakcji. Moje ręce odzyskują wolność, więc chwytam się balustrady. Nie dotknę go choćby nie wiem co.

-Pięknie pachniesz. Długo będziesz mi się jeszcze opierała? 

Przechodzi mnie kolejny dreszcz pożądania. Zaciskam mocniej dłonie.

-Do skutku, aż ci się znudzi i dasz mi spokój. - mówię 

Na jego twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech.

-Zdajesz sobie sprawę, że swoim zachowaniem podnosisz mi poprzeczkę i zachęcasz do działania?

-Niby jakiego?! - 

-Żeby nie odpuszczać. Będziesz moja. - stwierdza pewny siebie

-Chyba w snach! - warczę

Odpycham go kolejny raz i schylam się po kopertówkę, którą upuściłam, gdy mnie znów zaatakował. Moje ruchy stają się nerwowe. Zauważa to.

-Kolacja już na nas czeka. Chodźmy zjeść i napić się wina. Myślę, że to drugie pomoże nam obojgu trochę ochłonąć.

Chce znów chwycić mnie za rękę, ale robię unik i zaczynam schodzić po schodach na dół. Podąża za mną.

_

Noah 

Kolację jemy w milczeniu. Mogę ją trochę poobserwować. Jest naprawdę piękna. Na pewno też inteligentna. Zawód lekarza tego wymaga. Bije od niej naturalność. Chyba, to mnie do niej przyciąga. Zero sztuczności. W wyglądzie jak i w zachowaniu. Tego typu kobiety zawsze chcą "więcej ", dlatego zawsze wybierałem te dla, których liczył się tylko wygląd i mój gruby portfel. Emma jest tak inna od tamtych, że nie potrafię sobie jej odpuścić. Wnosi powiew świeżości do mojego, ostatnio trochę nudnego i przewidywalnego życia. Nie zrezygnuję z tej odmiany. Nawet jeżeli miałaby trwać tylko chwilę.

Odkładam sztućce na pusty już talerz i sięgam po kieliszek z winem. Emma robi, to samo.

-Dlaczego zostałaś lekarzem? - pytam chcąc zacząć rozmowę

Bierze łyk czerwonego wina, po czym odstawia kieliszek i odpowiada.

-Chciałam pomagać ludziom.

-Można, to robić na wiele innych sposobów. - stwierdzam

-Owszem, ale ja chciałam robić coś, co będzie ratowało ludzkie istnienia.

-Ktoś cię zainspirował? - dopytuje 

-Można tak powiedzieć.

-Zdradzisz szczegóły? - nie daje za wygraną 

-Dłuższa historia. - wzdycha wyraźnie nie chcąc mi jej opowiedzieć

-Mamy czas. - oświadczam 

-No dobra. W dzieciństwie byłam świadkiem wypadku samochodowego. Dzięki szybkiej interwencji lekarza, który znalazł się tam całkiem przypadkiem i udzielił fachowej pierwszej pomocy, a nawet zrobił więcej bo miał uprawnienia, poszkodowani w wypadku przeżyli. Słyszałam po przyjeździe karetki jak jeden z sanitariuszy mówił do drugiego, że gdyby nie tamten człowiek, to kobieta siedząca za kierownicą jednego z samochodów biorących udział w wypadku, nie przeżyłaby. Są zawody, które wykonujemy nie tylko w wyznaczonych miejscach. Policjanci, Lekarze i tym podobni są na służbie innym cały czas. Tamten człowiek mnie zainspirował. Uratowanie drugiemu człowiekowi życia... Tego nie da się z niczym porównać.

Słucham jej bardzo uważnie. Widać było, że kocha ten zawód, że jest on jej powołaniem.

-A Twoja specjalizacja, to? - pytam mimo iż już wiedziałem o tym z raportu Dana

-Chirurgia ogólna.

-Ambitnie. - stwierdzam

Nagle wstaje od stołu i  oświadcza. 

-Koniec wywiadu. Zjadłam z tobą kolację tak jak prosiłeś. Teraz ty dotrzymaj słowa i po moim wyjściu nie szukaj ze mną kontaktu.

Również wstaje.

-Musisz mieć moją zgodę. 

Marszczy brwi.

-Na co? - pyta zdziwiona

-Na opuszczenie mojego apartamentu.

-Chyba sobie kpisz!?! - wykrzykuje 

Zaczynam iść ku niej.

-O nie! Nie zbliżaj się do mnie! Mam już dość tego cyrku. - mówi cofając się

Tak oto znajdujemy się przy jednej z sof stojących w salonie. Emma zatrzymuje się, gdy jej długie nogi natrafiają na tą przeszkodę. Podchodzę do niej.

-Dlaczego nie chcesz ulec? 

-Bo już nigdy więcej nie stanę się czyjąś własnością! Żaden mężczyzna nie będzie miał nade mną kontroli. - odpowiada wściekła

-Masz na myśli swojego byłego, tak? Jak mu było? Aaa tak, Mike Ross.

Panna Benett zaciska usta, gdy z moich pada imię jej niedoszłego męża.

-Wiem, że Cię zdradził. - kontynuuje, ale mi przerywa

-Nie Twoja sprawa! Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko, ale jesteś w błędzie.

-Więc daj się poznać. - proszę 

Patrzy się na mnie jakbym oszalał i zaczyna się śmiać.

-Noah, nie bądź śmieszny. Oboje wiemy, że tobie zależy tylko na dobrym rżnięciu.

Jej słowa są jak mocny policzek w twarz. Jestem wściekły! Mrok mojej duszy zaczyna przejmować nade mną kontrolę.

-A ty przestań udawać, że mnie nie pragniesz. Wychodzi Ci, to gorzej niż moje próby uwiedzenia cię. - warczę

-Widzę, że chcesz coś zaproponować. Słucham. - mówi

-Wyjdźmy sobie naprzeciw.

-Co masz na myśli? - dopytuje

-Skonfrontujmy swoje temperamenty podczas zbliżenia.

-Żadnych ograniczeń?

-Jedynie walka o dominację.

-To bez sensu. Czemu miałoby, to służyć? - wzdycha

Nie odpowiadam tylko przystępuję do działania. Popycham ją na sofę. Wydaje cichy pisk, gdy obracam ją na brzuch i szybkim ruchem rozsuwam suwak sukienki. Chce się podnieść, ale przyciskam ją kolanem i pochylam do jej ucha, zachęcając. 

-Walcz bardziej.

######################

Czy Emma przystanie na propozycje Noaha? Stawi mu czoła i będzie walczyła, czy może ulegnie by w końcu mieć święty spokój? Jak myślicie?

Czekam na wasze opinie w komentarzach! :-D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro