7.
Emma
Patrzę mu prosto w oczy. Gdy zakłada mi kosmyk włosów za ucho, niby przez przypadek muska delikatnie palcami mój policzek. Przygryzam dolną wargę. Mocniej ściskam kopertówkę, którą trzymam w dłoniach. Przełykam ślinę.
-Witaj w moim domu, Emmo.
Wita mnie, a następnie dłoń, która przed chwilą dotykała mojego policzka znajduje się na brodzie. Wstrzymuję oddech, gdy delikatnie kciukiem uwalnia moją wargę z uścisku zębów. Starając się przemówić pewnym głosem odpowiadam na przywitanie.
-Witaj. Może mnie po nim oprowadzisz? - proponuję
Uśmiecha się tajemniczo, a jego dłoń z mojego podbródka wędruje ku mojej szyi, potem po częściowo odsłoniętym ramieniu, by następnie chwycić mnie za nadgarstek. Pociąga mnie ku sobie.
-Jesteś pewna?
Pyta przybliżając usta do mojego ucha. Jego głos jest mocny, niski i męski. Sprawia, że przechodzi mnie dreszcz. Nie strachu, lecz pożądania.
-Chyba, że masz coś do ukrycia. - odpowiadam
-Bardzo wiele, Panno Benett. - warczy wodząc nosem po mojej szyi
-Mroczne tajemnice? - dopytuję odchylając głowę lekko do tyłu
-Nawet nie przypuszczasz jak wiele. - potwierdza i składa delikatny pocałunek w kąciku moich ust
Jego bliskość, zapach, delikatne dotknięcia warg na mojej skórze i mocny uścisk na nadgarstku sprawiają, że czuję przyjemność jak i zarazem ból. Resztkami silnej woli powstrzymuję się, by go nie dotknąć. Wiem, że to co teraz robi jest tylko grą, by mnie uwieść. By sprawić, że za pragnę go tak bardzo, iż pozwolę przejąć mu kontrolę.
-Prowadź. - szepczę
-Zgodnie z życzeniem. - odpowiada
Oprowadza mnie po apartamencie pewnym krokiem. Zaczynamy zwiedzanie od salonu, potem przechodzimy do kuchni, następnie do elegancko urządzonego gabinetu. Na tym poziomie znajduje się jeszcze siłownia i mała salka kinowa. Oba te pomieszczenia są wyposażone w najlepsze sprzęty. Jestem pod wrażeniem. Ten człowiek naprawdę jest bajecznie bogaty. Może sobie pozwolić na to, co najlepsze. Tylko, że mnie nie pociągają pieniądze. Gruby portfel nie jest w stanie zastąpić prawdziwego uczucia. Miłości.
Noah cały czas trzyma w uścisku mój nadgarstek. Puszcza go i chwyta moją dłoń dopiero jak wchodzimy po schodach na górę, gdzie znajdują się sypialnie. Po lewej stronie od schodów jest oszklona wnęka. Pośrodku niej stoi stół do bilarda, a wokoło ustawione są skórzane fotele i sofy, oraz barek z różnymi trunkami. Na prawo od schodów zaczyna się korytarz. Doliczam się pięciorga drzwi. Za pierwszymi znajduje się pokój gościnny, urządzony typowo w męski sposób. Kolejny jest urządzony w kobiecym stylu. Trzecie drzwi skrywają zakątek czytelniczy. Mała biblioteka jest bardzo przytulna. Czwarte drzwi mijamy i kierujemy się ku ostatnim. Oglądam się za siebie.
-Co jest za tymi obok, których przeszliśmy? - pytam
Przeszywa mnie mrocznym spojrzenie, a jego odpowiedź sprawia, że moja ciekawość sięga zenitu.
-Tajemnice.
-Nie rozumiem.
Obraca mnie i opiera o drzwi pokoju przy którym stanęliśmy. Góruje nade mną.
_
Noah
Widzę w jej oczach ciekawość, ale i niepewność. Ma przyspieszony oddech i zaróżowione policzki. Znów zaczyna przygryzać dolną wargę. Wiele wysiłku kosztuje mnie powstrzymanie się przed pocałowaniem jej. Wygląda teraz tak bezbronnie i niewinnie. Moje myśli zaczynają biec nie w tym kierunku co trzeba. Nie mogę pozwolić sobie żeby postrzegać ją w ten sposób. W tej grze jedynym uczuciem będzie pożądanie. Oparta o drzwi czeka na mój ruch. Przybliżam się, ale nie na tyle blisko żeby nasze ciała się stykały.
-Jeżeli będziesz grzeczna, to może ci je kiedyś zdradzę.
Zaciska szczęki, a po chwili odpowiada.
-Nie interesują mnie tajemnice związane z tobą. Przyszłam tu na kolację, którą na mnie wymusiłeś. Gdy opuszczę twoje mroczne królestwo, więcej się nie spotkamy.
Odpycha mnie i rusza w kierunku schodów. Znów stawiła mi opór. Tym razem, to ja zaciskam szczękę i chwytam ją ponownie za nadgarstek przyciągając do siebie. Próbuje się uwolnić, ale wzmacniam uścisk.
-Nie bądź taka pewna siebie, Emmo. Wieczór dopiero się zaczyna.
Po tych słowach wpijam się w jej usta. Oddaje mi gniewne pocałunki nie chcąc dopuścić żebym przejął kontrolę.
CDN...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro