22.
Ethan Stark
Jestem w drodze do moich rodziców. Wcześniej zadzwoniłem do mamy i poprosiłem ją, żeby zebrała wszystkich najbliższych, bo mam im coś ważnego do zakomunikowania. Tak oto parkuję samochód przed głównym wejściem do mojego rodzinnego domu. Chwilę później wchodzę do salonu i wszyscy tam obecni kierują na mnie swój pytający wzrok. Boże! Mam ochotę wybuchnąć śmiechem na samą myśl, tego co tutaj zaraz będzie miało miejsce. Biorę głęboki oddech i staram się zachować poważną minę.
-Witajcie. Przepraszam, że tak nagle zostaliście wezwani.
Zaczynam mówić, gdy bezceremonialnie przerywa mi ciotka Eryka.
-Chłopcze. Przejdź do rzeczy. - żąda
-No właśnie! Nie mamy po pięć lat, żeby robić wstępy. - dodaje ciotka Carla
-Dajcie mu dojść do słowa. - wtrąca wuj Thomas
Widzę, że ciotki chcą już naskoczyć na swojego młodszego brata, ale mój ojciec skutecznie sprowadza je do pionu.
-Wystarczy.
Tym jednym słowem wypowiedzianym w tak stanowczy sposób, ojciec przypomniał, że dalej jest głową tej rodziny mimo, że stery firmy przeją jego najstarszy syn. Miny jakie mają teraz moje ciotki są bezcenne. Widzę, że wuj Thomas ledwo powstrzymuje śmiech, a kuzyn ojca, David wstał z fotela, który zajmował chwilę wcześniej i nalewa sobie porządną porcję whisky.
-Skoro chcecie bezpośrednio, to proszę bardzo. Od dzisiaj każdy z najbliższych członków naszej rodziny, będzie miał przydzielonego osobistego ochroniarza. - oświadczam
-Chodzi o Noa i Emmę? - pyta Sophia
Siadam na kanapie obok siostry i kiwnięciem głowy potwierdzam.
-Powiesz nam coś więcej? - prosi wuj Thomas
Streszczam im całą historię. Następuje chwila ciszy, a potem tak wielka wrzawa, że ogłuchnąć można. Ku mojemu zdziwieniu dość szybko wszyscy akceptują, to rozporządzenie Noaha.
-Już dawno powinniśmy zająć się tym typkiem. - stwierdza ciotka Carla
-Co ty sugerujesz? - pyta ją jej siostra
-A to, że są odpowiedni ludzie, którzy za odpowiednie wynagrodzenie załatwiliby sprawę po cichu. - odpowiada
Wuj Thomas wybucha śmiechem.
-Moja droga. Za dużo oglądasz tych swoich seriali. To jest prawdziwe życie, a nie fikcja wymyślona przez reżysera. - uświadamia ją
-Co wy tam wiecie. - obrusza się
Robi, to w tak komiczny sposób, że już nikt nie powstrzymuje śmiechu.
-Thomas. Przekaż Emmie, że jestem pod telefonem. Zadzwoniłabym sama, ale nie chcę się jej narzucać. Dopiero co wrócili ze szpitala. Na pewno chce mieć teraz chwilę spokoju, tym bardziej w takiej sytuacji. - prosi mnie mama
-Przekaże. - odpowiadam
Pół godziny później jestem w drodze do głównej siedziby "Stark Industries".
_
Noah
Stoję przy szklanej ścianie w moim biurze, obserwując jak Nowy Jork tętni życiem. Gdzieś tam jest Klaus. Na samą myśl o nim, krew burzy mi się w żyłach. Ten człowiek jest nieobliczalny. Żałuję, że za pierwszym razem nie załatwiłem tego tak jak trzeba. Tym razem jednak dostanie, to na co zasłużył. Drzwi do biura otwierają się i wchodzi Ethan. Odwracam się ku niemu.
-Jak ci poszło? -pytam
Podchodzi do stolika z napojami, nalewa sobie do szklanki wody, bierze łyk i dopiero mi dopowiada.
-Zaskakująco spokojnie.
-Naprawdę? - dziwię się
-Oczywiście siostry naszego ojca musiały wprowadzić lekki zamęt, ale nie było, to tornado.
-Czyli dały ci dojść do głosu? - śmieję się
Kiwa głową na potwierdzenie. Odstawia pustą szklankę i siada w fotelu przed moim biurkiem. Ja siadam na swoim fotelu za.
-Musiałem im opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Nie jesteś zły?
-Nie. Cel uświęca środki. Może właśnie dzięki poznaniu szczegółów, poddali się mojej decyzji bez sprzeciwu. - stwierdzam
-Mama prosiła, żebym przekazał Emmie, że jest do jej dyspozycji. Możesz ty jej, to powtórzyć? - pyta mnie
-Jasne. Namówię Emmę, żeby do niej zadzwoniła. Przyda jej się rozmowa z inną kobietą, a z naszą mamą, chyba złapała dobry kontakt.
-Też mi się tak wydaje. - dodaje Ethan
Dzwoni moja komórka.
-Tak, słucham.
-Panie Stark dzwonię, żeby poinformować, że kamery i podsłuchy zostały zainstalowane.
-Sprawdziliście, czy wszystko działa?- upewniam się
-Tak, oczywiście. Działa bez zarzutu. - potwierdza mój rozmówca
-W takim razie wracajcie do głównej siedziby i swoich zajęć. Dziękuję.
Rozłączam się.
-Jedna sprawa z głowy.
Ethan podnosi na mnie wzrok, który miał zwrócony na ekran swojej komórki.
-Moore dzwonił?
-Jeszcze nie. - odpowiadam
_
Mike Ross/Klaus Adornetto
Sprawdzają mnie. Śledzą. Myślą, że się nie zorientowałem. Te ich wszystkie podjęte środki ostrożności nie pomogą. Mój plan jest doskonały, a oni nie mają pojęcia jaki będzie mój kolejny ruch. Są żałośni, śmieszni w swoich działaniach. Stawiam wszystko na jedną kartę i jestem pewny, że obróci się na moją korzyść. Pakuję wszystkie potrzebne rzeczy do sportowej torby. Ostatni raz rzucam okiem na magazyn, w którym spędziłem kilka miesięcy na skrupulatnym planowaniu. Stwierdzam, że jest ok. Nie zostawię po sobie żadnego śladu. Jestem nie do rozpoznania, nie do wyśledzenia. Wsiadam do czarnego Suva z przyciemnionymi szybami, a torbę rzucam na tylne siedzenie. Czas wcielić w życie pierwszą fazę planu. Obserwacja. Ruszam z piskiem opon. Na przedniej szybie widzę kilka małych kropli deszczu. Chwilę później zaczyna padać mocniej. Pogoda robi się szara i ponura. Ten pseudo detektyw myśli, że ma mnie cały czas na oku. Prawdą jest, że dawno już go wykiwałem. Wtedy pod apartamentowcem, gdy dzwoniłem do Emmy, to wystawiłem mu się specjalnie. Taki jest plan. Niech myślą, że mają nad wszystkim kontrolę.
###########
Dodaję z opóźnienie i z , to przepraszam. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Pomału Klaus zacznie działać i każdy kolejny rozdział będzie mocniejszy! Buziaki :*
PS. Czekam na wasze komentarze i gwiazdki :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro