20.
Emma
Jestem jeszcze lekko obolała, gdy po tygodniu od porodu wracamy do domu. Domu, który wygląda teraz zupełnie inaczej niż wcześniej. Przez okres mojej ciąży razem z Noa zmieniliśmy totalnie jego wystrój i układ sypialni na górze. Jego stara sypialnia została połączona z moją. Powstała jedna duża, która mieści garderobę, łazienkę i wydzielony kącik dla Hailey. Nie wyobrażaliśmy sobie żeby nasz mały skarb spał z dala od nas. Stark w ogóle chciał kupić działkę niedaleko jego rodziców i zbudować tam dla nas dom, ale na szczęście udało mi się go odwieść od tego pomysłu. Przekonałam go, że jego obecny apartament w zupełności nam wystarczy, gdy wprowadzimy parę zmian. W naszym życiu i tak było wiele rewolucji. Nie chciała żeby doszła kolejna. Noa otwiera przede mną drzwi i wchodzimy do środka. Za nami podąża jego kierowca, który niesie mój bagaż.
-Gdzie postawić? - pyta Lukas
-Zostaw tutaj. - odpowiada mu Stark
-Pomóc może w czymś jeszcze?
-Nie. Na dziś, to już wszystko. Resztę dnia masz wolne.
-Dziękuję. Do widzenia Państwu. - żegna się
-Do jutra Lukas. - odpowiada mu Noa
Ja tylko kiwam głową na pożegnanie i schodzę do salonu. Siadam na kanapie, a kilka chwil później dołącza do mnie Stark.
-Jak się czujesz? - pyta
-Lekko zmęczona. - odpowiadam
Noa bierze małą Hailey ode mnie i proponuje.
-Idź na górę, weź długą kąpiel. Zrelaksuj się trochę, a ja zajmę się naszą córką.
-Poradzisz sobie? - pytam niepewna
-Oczywiście! - odpowiada z poważną miną
Chyba go lekko uraziłam, ale to będzie pierwsza dłuższa chwila, gdy Hailey będzie z nim sam na sam bez mojej pomocy. Muszę mu zaufać. W końcu jest jej ojcem. Pochylam się i całuję małą w czółko. Wstaję i idę na górę. Słyszę jak Noa żali się Hailey, że wzystkie buziaki mama będzie dawała teraz tylko jej. Mimowolnie uśmiecham się pod nosem.
_
Noah
Emma od dobrej godziny siedzi w łazience, a ja dzięki temu mam czas sam na sam z moją małą kruszynką. Jest taka malutka, drobniutka i krucha. Jest moja. Krew z kwi. Lekko ją kołyszę trzymając w ramionach, a gdy jestem już pewny, że usnęła kładę ją do łóżeczka, które kazałem wstawić w moim gabinecie. Dzięki temu mogę mieć ją na oku i pracować jednocześnie. Siadam za biurkiem i odczytuje codzienny raport od Dana na temat Klausa. Zleciłem mu do odwołania obserwację tego typka. Gdyby nie Emma byłoby już po sprawie. Nie pozwoliła mi działać w taki sposób jak kiedyś bym, to załatwił. Skutecznie trzyma moje drugie "ja" na smyczy. To wszystko jest jednak do czasu. Czuje, że wkrótce Klaus da o sobie znać. Już się przypomniał, gdy najmniej się spodziewałem kontaktu z jego strony, czyli podczas porodu Emmy. Mam nieodparte wrażenie, że to cisza przed burzą. Z rozmyślań wyrywa mnie wchodząca do gabinetu matka mojego dziecka.
-Tu jesteście. Myślałam, że dalej okupujecie salon. - mówi
Zamykam laptopa, wstaję zza biurka i podchodzę do niej.
-Hailey była taka grzeczna, że spróbowałem trochę popracować, gdy ona spała.
Emma obejmuje mnie w pasie i przytula się do mojej klatki piersiowej. Zamykam ją w bezpiecznym uścisku.
-Dostanę całusa? - pytam
Podnosi na mnie wzrok. W jej oczach widać pragnienie. Ja również je odczuwam.
-Władczy Noah Stark prosi o całusa?!
-No tak. Przy tobie tracę rezon. - stwierdzam fakt
Sekundę później moje usta pochłaniają jej. Oddychamy coraz szybciej. Między nami zaczynają przeskakiwać iskry pożądania. Tak bardzo jej pragnę. Niestety musi minąć trochę czasu nim znów będziemy mogli się kochać. Emma musi wrócić do pełni sił. Powoli zmniejszam intensywność pocałunków, aż składam na jej pełnych wargach ostatni. W tym samym momencie przypomina nam o swojej obecności ktoś bardzo ważny.
_
Emma
Wyplątuję się z objęć Starka i podchodzę do łóżeczka. Biorę córkę na ręce.
-Pójdę ją nakarmić. To jej pora na jedzenie. - mówię
-Pozwól, że ja tu zostanę i jeszcze trochę popracuję. - odpowiada Noa
-Zawołam cię jak będę ją szykować do kąpieli przed spaniem.
-Dobrze. - uśmiecha się
Wychodzę z gabinetu i idę do salonu. Jest on połączony z aneksem kuchennym, w którym krząta się teraz nasza gosposia. Siadam w wygodnym fotelu i przystawiam małą do piersi.
-Jadła Pani coś?- pyta Mari
Chwilę się zastanawiam i dociera do mnie, że od rana nie miałam nic w ustach. Nawet tego nie zauważyłam.
-Nie. - odpowiadam
Kobieta patrzy na mnie lekko karcącym wzrokiem.
-Zrobię lekką sałatkę. Chyba, że ma Pani ochotę na coś specjalnego?
-Sałatka wystarczy, dziękuję.
Obserwuję jak Mari sprawnie porusza się po kuchni przyrządzając mi kolację. W tym czasie swoją je Hailey. Patrzę na ten mały cud i nie mogę nacieszyć nią oczu. Zrobię dla niej wszystko. Telefon leżący na szklanej ławie zaczyna wibrować. Zerkam na wyświetlacz. Numer zastrzeżony. Odbieram myśląc, że to może ktoś z mojej pracy ze szpitala.
-Tak, słucham.
W odpowiedzi słyszę głos, który sprawia, że moja czujność podnosi się na maksa.
-Witaj.
-Klaus. - mówię
Słyszę śmiech po drugiej stronie.
-Skarbie. Dla ciebie Mike.
-Czego chcesz?! - warczę w odpowiedzi
Chwila ciszy.
-Ciebie.
Biorę głęboki oddech. Staram się zachować spokój.
-Już mnie miałeś, ale na własne życzenie straciłeś. Proszę cię, odpuść.
-Odpuściłem dwukrotnie. Trzeciego nie będzie.
Jego głos jest stanowczy i tak zupełnie inny od tego, który znałam. Przepełniony nienawiścią.
-Nigdy do ciebie nie wrócę. - oświadczam mu
-To się jeszcze okaże.
Po tych słowach rozłącza się. Telefon wysuwa się z mojej dłoni i spada na podłogę. Przytulam córkę do siebie i zaczynam kołysać w ramionach. Mari stawia przede mną przepysznie wyglądającą sałatkę, ale ja mam tak ściśnięte gardło, że nie byłabym w stanie przełknąć nawet kęsa. Do salonu wchodzi Noa. Patrzy na mnie i od razu zauważa, że coś jest nie tak.
-Coś się stało? - pyta
Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieli przed sobą żadnych tajemnic. Od razu mówię kto dzwonił, widząc jak sięga i podnosi leżący u moich stóp telefon.
-To był on. Myślałam, że sobie odpuścił skoro nie dawał o sobie znać tyle czasu. Tak bardzo się myliłam. Noa, on chce mnie.
_
Noah
Słyszę rozpacz i strach w jej głosie. Moje przypuszczenia sprawdziły się szybciej niż myślałem. Wyjmuję swój telefon z kieszeni i dzwonię do Damiena. Odbiera po zaledwie dwóch sygnałach.
-Stało się. Przyjedź do mnie natychmiast. - mówię bez ogródek
-Będę za pół godziny. Zabrać twojego brata po drodze? - pyta
-Tak. - odpowiadam
Koniec rozmowy. Tak bardzo powstrzymuję się teraz, żeby moja druga strona nie przejęła nade mną kontroli. Granica jest bardzo cienka.
###############
Obiecałam i jest :) Późno wstawiam, ale dotrzymałam słowa.
Miłego czytania :*
#ZOSTAŃWDOMU
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro