1.
Noah
Wciąż o niej myślę. To mi się nie zdarza. Mnie nie fascynują kobiety. Są dla mnie tylko chwilową przyjemnością. Wstaję zza biurka i podchodzę do szklanej ściany. Jest środek dnia. Nowy Jork tętni życiem. Gdzieś tam, wśród tych ludzi jest ona. Jakim cudem przypadkowe spotkanie jej, aż tak zaprząta mi głowę? Gdyby nie tamto zderzenie w parku, prawdopodobnie nigdy bym jej nie poznał. Przez to, że tamtego wieczoru byłem ubrany w czarny dres, moja sylwetka była prawie niewidoczna. Nim zdołałem zrobić unik, ona wpadła wprost w me ramiona. Impet z jakim, to zrobiła prawie nas przewrócił.
(Tydzień wcześniej)
-Patrz przed siebie jak biegasz! Idiota! - warknęła
Zgromiłem ją spojrzeniem przed, którym wszyscy spuszczają wzrok, ale nie ona.
-Obrażasz mnie. - odpowiedziałem
Wzruszyła obojętnie ramionami, odwróciła się i chciała odejść, ale jej to uniemożliwiłem. Chwyciłem ją za nadgarstek i obróciłem. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Była pierwszą kobietą, która odważyła się na mnie spojrzeć bez mojej zgody. Nie okazywała strachu i bezradności. Wręcz przeciwnie, walczyła ze mną. Starała się wyszarpnąć nadgarstek z mojego uścisku. Podobało mi się, że jest inna. Nieuległa.
-Puść mnie. - rozkazała
Jej głos sprawił, że przez moje ciało przeszła iskra pożądania. Przyciągnąłem ją bliżej siebie.
-Jeżeli zechcę. - odpowiedziałem
-Chyba sobie kpisz!?! - krzyknęła
Mój wzrok przyciągnęły jej kusząco pełne usta. Nerwowo przygryzała dolną wargę. Zapragnąłem jej.
(Chwila obecna)
Z rozmyślań wyrywa mnie dzwoniący telefon. Wyciągam komórkę z kieszeni spodni i odbieram połączenie od ojca.
-Słucham.
-Noah, mama zasłabła. Jesteśmy w szpitalu New York Presbyterian - Weill Cornell. Przyjedź.
-Będę jak najszybciej. - odpowiadam
Pięć minut później jestem już w drodze do szpitala. Moja matka, to okaz zdrowia. Musi dolegać jej coś poważnego skoro znalazła się w szpitalu. Dociskam pedał gazu.
_
Emma
Gdy już miałam kończyć swoją zmianę, na ostry dyżur przywieziono pół przytomną kobietę. Chcąc nie chcąc muszę się nią zająć. Podchodzę do łóżka na, którym ją położono i witam się z jej mężem.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. - odpowiada mężczyzna
-Powie mi Pan jak doszło do
omdlenia? - pytam spokojnie
Starszy mężczyzn, trzymając cały czas swoją żonę za rękę, zaczyna tłumaczyć.
-Sara cały dzień narzekała, że boli ją głowa. Wzięła jakąś tabletkę przeciwbólową i chyba po niej, ból zelżał. Jak widać nie na długo. W pewnym momencie po prostu zemdlała.
-Rozumiem. Czy Pańska żona, choruje na jakieś przewlekłe choroby?
-Nie. Do tej pory była okazem zdrowia. Pani Doktor, czy to coś poważnego?
-Pańska Żona odzyskuje przytomność, więc to dobry znak. Zlecę podstawowe badania. Zobaczymy co wykażą. Dopiero wtedy będziemy mogli podjąć konkretne leczenie, jeżeli takowe będzie potrzebne. - oznajmiam
-Dziękuję. - mówi zmartwionym głosem mąż pacjentki
-Jeszcze nie ma za co. - odpowiadam
Gdy chcę już odejść zlecić badania, pacjentka w pełni odzyskuje przytomność. Patrzą na mnie teraz te same oczy, które widziałam tydzień temu. Zamieram w bezruchu na kilka sekund. Świadomość podpowiada mi, że to niemożliwe. W parku zderzyłam się z mężczyzną, a nie kobietą.
-Pani Doktor.
Głos kobiety przywraca mnie do rzeczywistości. Uśmiecham się do niej i zapewniam, że wszystko będzie dobrze. Chwilę później po zleceniu badań idę do gabinetu, który dzielę z innymi lekarzami pracującymi na tym oddziale. Siadam za biurkiem i wracam wspomnieniami do tamtego wieczoru. Niebieskooki nieznajomy, trzymający mnie w mocnym uścisku. Wtedy, przez jedną chwilę, poczułam się bezpiecznie. Szybko jednak udało mi się otrząsnąć z tego mylnego wrażenia. Mężczyźni, to zło. Nigdy więcej się z żadnym nie zwiążę. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek skrzywdził mnie tak mocno, jak Mike.
Godzinę później z wynikami w ręku idę do mojej pacjentki. Obok jej łóżka, tyłem do mnie stoi mężczyzna, którego wcześniej tu nie było. Robię jeszcze dwa kroki do przodu, gdy się odwraca. Nasze spojrzenia krzyżują się. Moje serce przestaje bić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro