Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[16] ✓

Levi zaczynał coraz częściej myśleć o Erenie i sam siebie doprowadzać do rumieńca czy szybszego bicia serca. Zdał sobie sprawę że może go kochać ale nie był tego w stu procentach pewny.

Ereś: Hej Levi, przyjść po ciebie?

Leviś: Możesz

Ereś: 😲😲

Leviś: no co?

Ereś: zazwyczaj odmawiasz

Leviś: ludzie się zmieniają

Ereś: Bardzo mi się to podoba, zaraz będę 😘

Levi nie zareagował na tą emotke, nie odpisał bo zalał się czerwienią. Przypomniał sobie to jak go poprzedniego dnia pocałował w policzek. Siedział właśnie w kuchni pijąc herbatę. Październik nie był jego ulubioną porą roku. Pogoda się psuła i było brzydko i czasem bardziej zimno. W ogóle jesień i wiosna były najgorsze. Nie to że ich nie lubił, po prostu każda pora roku ma plusy i minusy.

Popatrzył na zegarek, była już odpowiednia pora do wyjścia z domu. Podszedł do drzwi, otworzył je i o mało nie zabił Erena drzwiami.

- Ło! Co to za zamach na moje życie?? - zapytał zaskoczony ale mimo to lekko się uśmiechając.

- Nie chciałem - od razu się wybronił zaskoczony. - Myślałem że wyjdę wcześniej

- A ja myślałem że przyjdę do ciebie wcześniej - zaśmiał się. - No to chodźmy, Leviś - zarumienił się lekko. - Jeszcze żyje?

- A dlaczego miałbyś nie żyć? - zapytał spoglądając na niego.

- Myślałem że będziesz mnie chciał zabić za mówienie ci leviś - też na niego spojrzał. Podobała mu się jego niewinna i delikatna twarz. Strasznie chciał go pocałować... Nie w policzek czy w czoło, a w usta...

- Zaczynam się przyzwyczajać do tego że jesteś inny - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Inny? Nam cię cieszyć czy płakać? - zapytał przyglądając mu się marzycielsko.

- W sensie że nie jesteś taki jak inni, wyróżniasz się - stwierdził patrząc przed siebie.

- Wyróżniam? - wpadł na pewien pomysł. - Czyli nie będzie ci przeszkadzało jak zrobię to? - chwycił go za rękę.

Czarnowłosy się zarumienił. Serce mu szybciej zabiło a ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy i gorąca. Odwrócił głowę udając złego i niezadowolonego.

- I tak byś mnie zmusił... - stwierdził. W duszy prosił żeby go nie puszczał, podobało mu się to ciepło jego dłoni. - Więc nie mam wyboru

- Może tak, może nie - szli tak trzymająca się są ręce.

- Tylko nie zapomnij puścić mnie zanim ktoś zauważy - starał się mówić twardo. - Nie chcę żeby ktoś wyobrażał sobie coś czego nie ma

- Dobrze dobrze - zgodził się na to. - Jeśli tego sobie życzysz.

Zanim weszli na dziedziniec szkoły puścili swoje dłonie. Levi poczuł się w tedy strasznie samotny... Tak jakby ktoś mu zabrał coś ważnego. Podobało mu się to tak bardzo, że nawet nie zauważył kiedy doszli do szkoły. Nie chciał nawet zakładać słuchawek...
.
.
.
.
.
.
.
Kolejny rozdział do maratonu!

3/?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro