Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Dominik

To co usłyszałem zbiło mnie z tropu. Totalnie. Jak to możliwe? Czemu tak na niego działam? Spojrzałem na trzęsącego się chłopaka zauważając jego szklane oczy.

-Filip.. - wyciągnąłem ręce w jego stronę, a on łapiąc aluzje od razu zrobił krok do mnie i wtulił się ciasno splatając nasze ciała.

- Boję się tego, że może się nie udać i znowu poniosę surowe konsekwencje samego siebie. - mruknął w moją szyję.

- Przecież nie możesz być taki zły. Każdemu zdarzają się błędy tak? Czasami potrzeba zrobić coś głupiego żeby dojrzeć. Niektórzy są dojrzali, ale potrafią to ukryć. Wiem, że tobie się to uda, ze mną czy beze mnie, wiem to, bo jesteś mądrym człowiekiem i odpowiedzialnym. Cokolwiek zrobiłeś kiedyś nie może mieć wpływu na to, co zrobisz teraz. Nie jestem aż taki magiczny żeby zmieniać od tak twoje zdanie. Wiesz.. Z czasem człowiek zaczyna rozumieć jaki był głupi kiedyś i chce dojrzeć, a ty nie jesteś teraz taki. Jesteś cholernie dziecinny, bo żyjesz w takich przekonaniach, że jesteś tym złym, że nie powinieneś być dzieckiem tylko dorosłym. Wiesz kiedy jest się dorosłym? Kiedy się akceptuje wszystkie swoje wady i błędy, kiedy się na nich uczy i kiedy się potrafi z nimi żyć. - mówiłem cały czas drżącym głosem. Gdyby on wiedział o tym, iż tak naprawdę mówię też o sobie. Byliśmy tak podobni a tak inni..

- Dominik?

- Tak?

- Poznamy się? Tak bardziej. - odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.

- Filip.. Ja nie wiem czy to będzie dobre. Lepiej mnie nie znać za bardzo żeby spokojnie spać. - zachichotałem i odczepiłem od niego. - Chodźmy. Zobaczmy kto przyszedł.

- Dominik..

- Chodźmy. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem go za rękę do środka. Ujrzałem roześmianą Sylwie z Natką przytulające Floriana. - Cześć wam! - podszedłem do nich i również uściskałem na powitanie.

- Hej. - usłyszałem słaby głos Filipa za sobą. Musiałem to wszystko przerwać. Za dużo już mu problemów narobiłem, za dużo już mi pomógł i za dużo dał. Nie mogę na nim polegać. Nie mogę się przywiązać, bo on tak jak inni mnie zostawi.

Filip

Było mi przykro. Cholernie przykro. On mnie odrzucił. Przez cały wieczór nie odezwał ani nie zbliżył się do mnie choćby raz. Kiedy oglądaliśmy horror też nie przyszedł się przytulić, tylko przywłaszczył sobie mój kocyk i zbliżył do Agnieszki, z którą złapał niesamowity kontakt. Byłem wkurwiony. Nie skupiałem się na filmach, tylko zaciskałem ręce i próbowałem uspokoić myśli. Czemu mi to kurwa zrobił? Kiedy się otworzyłem przed nim! No jasne! Nie chce żeby ktoś mu pomagał! Uważałem go za bachora, a jak się okazuje on też myśli o mnie jak o dziecku! Wielce pan poważny i dorosły! Skoro tak się mu podoba niech tak ma! Z nim czy bez niego. W tym momencie chciało mi się płakać. Zerwałem się z miejsca, przez co wszystkich wzrok utknął na mnie. Przymknąłem powieki i odetchnąłem głęboko, po czym szybko ruszyłem w kierunku mojego pokoju zgarniając po drodze paczkę papierosów. To było za wiele dla mnie. Słyszałem, że ktoś za mną idzie, ale zatrzasnąłem drzwi przed jego nosem. Oparłem się o nie i znów zamknąłem oczy, warga mi zadrżała. Osoba za powłoką odzielającą nas od siebie zapukała w nią.

- Czego!? - warknąłem.

- To tylko ja. - usłyszałem Florka. Wziąłem głęboki oddech i odsunąłem się wpuszczając chłopaka, gdy ten wszedł zamknąłem z łomotem drewno. Zjechałem po nim w dół, nie kontrolując już emocji rozpłakałem się. Wiedziałem, że nie muszę powstrzymywać płaczu przy moim przyjacielu, bo znał mnie jak nikt inny. Pamiętam jak się poznaliśmy. Pomógł mi w ogromnej potrzebie. Byłem młody i głupi, często kłóciłem się z rodzicami, raz przez dziecinną sprzeczkę uciekłem z domu lądując na ulicy. Rodzice nie wybaczyli mi głupiego występku i nie przejmowali się moim losem uważając, iż sam doskonale dam sobie radę. Wtedy znalazł mnie Flori. Głodnego, brudnego, zmarzniętego i chorego. Wziął mnie ze sobą do domu, gdzie dał mi wszystko czego mi było potrzeba, a nawet więcej. Dzięki niemu dostałem nowy start od losu, a później... No cóż zjebałem. Teraz był drugi raz i znowu moja szansa na lepsze jutro jebła w sekundę. Z mojej winy. Dałem na siebie wpłynąć. Straciłem swoją czujność i zostałem skrzywdzony.

- Co się stało? Z tym chłopakiem. Widziałem jak się przytulaliście, mam oczy i rozum wiem, że coś się wydarzyło między wami. - usiadł obok mnie. To zapoczątkowało lawinę łez i całą historię wylewającą się z moich ust.

Dominik

Przełknąłem ślinę, kiedy zobaczyłem uciekającego i wkurwionego Filipa. Doskonale wiedziałem, że to moja wina. Chciałem wstać, zrobić cokolwiek, ale uprzedził mnie w tym wysoki brunet podążający za nim. Zacisnąłem pięści. Zawsze musiałem coś popsuć!

-Co się stało? - spytała wszystkich Sylwia.

- Ktoś coś wie? - dopytała Natka. Nie miałem pojęcia co zrobić. Powiedzieć czy nie powiedzieć?

- Minik... Wiem, że byłeś tu jeszcze wcześniej. Coś się wydarzyło? - brunetka pogłaskała mnie po głowie.

- J-ja.. - zająkałem się.

- Minik?

- J-ja.. - zadrżałem, a oczy mi się zaszkliły. Zjebałem to. Zjebałem. Zjebałem. Straciłem go. Nie chciałem żeby był zły przez to.

- Miniś.. Nie mów, że na ciebie nakrzyczał albo skrzywdził. - szepnęła.

- N-nie.. J-ja.. - i na tym skończyło się moje rozbudowane zdanie. Wystrzeliłem jak z procy do pokoju, w którym jakiś czas temu zniknęli chłopcy. Chciałem otworzyć drzwi, ale coś je blokowało. - Filip.. Otwórz proszę. - nie musiałem długo czekać. Z pokoju wyszedł Florian.

- Staraj się go nie zdenerwować i nie ranić. Pogadajcie na spokojnie. Inaczej popadnie w histerię. - klepnął mnie w ramię i odszedł.

- Filip.. - szepnąłem wchodząc do pomieszczenia. Brunet siedział na podłodze opierając się o łóżko. Podążyłem jego śladami, podkuliłem nogi opierając policzek na kolanie. Wpatrując się w niego zacząłem swój monolog. - Przepraszam..

- Tyle masz mi do powiedzenia? To możesz teraz już wyjść. - mruknął tym samym przerywając mi już na samym początku. Nie spojrzał się na mnie od kiedy tylko wszedłem. Jedynie widziałem, że płakał. Filip płakał. Automatycznie zrobiło mi się smutno. To wszystko z mojej winy.

- Posłuchaj. Wiem, może i jestem głupi i dziecinny. Może i nienawidzisz mnie. Może i cie niemiłosiernie irytuje. Może jestem tym złym. Może.. Ale nie chce cię krzywdzić ani zostać skrzywdzonym. Zbyt wiele osób mnie już zostawiło po wybudowniu sobie u mnie zaufania. Dowiadując się prawdy o mnie skutek zawsze był taki sam. Uciekali. Nikt nie chciał mi pomóc. Zostać przy mnie. Parę dni przed imprezą Bartka poznałem go i Sylwię. Zupełnym przypadkiem zobaczyli mnie bitego przez ojca na podwórku. Odciągnęli mnie od niego i zabrali do mieszkania pomagając. Zaprosili na urodziny i tak oto jestem. Wiem, że to wszystko jest z litości. Każdy tak na początku robi, a potem historia zatacza koło. Cały czas to samo. Poznanie, litość, ucieczka. Łatwiej jest kiedy nie przywiąże się do ludzi. Wtedy nie boli aż tak, gdy mnie już opuszczają. Przepraszam, że jestem takim idiotą. - podniosłem głowę spoglądając w przeciwną stronę. - Nie chce żebyś cierpiał.

..................

Wasze wszystkie komentarze mnie cholernie uszczęśliwiają. Dziękuję, że jesteście tutaj i pokazujecie mi to. Dzieki wam nie czuję się jeszcze taka najgorsza 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro