5
Filip
Wstałem dosyć wcześnie. Zdziwiłem się kiedy poczułem mocny uścisk wokół pasa. A no tak! Dominik.. Powoli wysunąłem swoje ciało z jego objęć i podszedłem do mojej torby gdzie zostawiłem ubrania. Zabrałem ją i po cichu wyszedłem z tego pokoju, po czym skierowałem się w stronę łazienki. Miała piękne wnętrze, co zauważyłem już wczoraj. Białe kafelki na ścianach i podłodze, drewniany blat rozciągający się wzdłuż jednej ze ścian, pozłacany kran, ogromne lustro, w którym odbija się cała łazienka i najlepsze, prysznic. Był cały szkalny, ale w poprzek niego na mniej więcej środku rozciągały się dwa złote pasy, natomiast wewnątrz były one także odbijającą powłoką. Spodobał mi się ten pomysł. Można się od środka przeglądać, o ile nie zaparuje całe to lustro, a co najlepsze widzi się jak to wygląda kiedy uprawia się seks w kabinie. Tak, zdecydowanie mi się to podoba. (dop.aut. Fifi zboczuszek hehe) Stwierdziłem, że jak wrócę do domu to się porządnie umyje, dlatego ubrałem tylko wczorajsze ubrania i po skorzystaniu z toalety wyszedłem. Byłem ciekaw czy ktoś także wstał, ale przechodząc przez cały apartament do kuchni upewniłem się w fakcie iż jestem sam. Wyszukałem w siatkach z jedzeniem i piciem, tak jak wskazał nam wczoraj Bartek, kawę i wyciągnąłem ją, po czym zasypałem uprzednio nastawiając wodę. Poszperałem jeszcze trochę w nich. Finalnie znalazłem składniki na jajecznicę, więc zabrałem się za przyrządzanie jej, ale też dla innych. Nigdy tego nie robię, raczej z reguły jestem samolubem, ale po wczorajszej rozmowie z Dominikiem doszedłem do wniosku, że jednak może trochę przesadzam. Minęła dobra chwila zanim ktokolwiek do mnie dołączył. Pierwsza obudziła się Natka pędząc na papierosa, oczywiście powędrowałem do okna z nią. Potem przyszedł Kamil i Karol. Siedzieliśmy popijając kawy i śmiejąc się razem, ja od czasu do czasu przemieszałem jajecznicę, którą niedawno wstawiłem na ogień.
- Wczoraj Kamil obrzygał moje spodnie! Serio wam mówię. Nigdy więcej z nim nie będę spać. Monika nie będzie w pokoju z Oliwią. Niech któraś z nich się męczy. - po raz kolejny wybuchnęliśmy śmiechem przez opowiadanie o naszych minionych nocach.
- Wiesz, że gdyby nie brak Artura Oliwia spałaby z nim, a Monia z tobą. Ja pewnie trafiłbym do Bartka. - mruknął skacowany Kamil, o dziwo wszyscy czuliśmy się dobrze prócz niego.
- A jak twoja nocka? Z kim spałeś? - dopytała mnie Natalia popijając swoją kawę.
- Było.. Dobrze.- uśmiechnąłem się przypominając o tym jak spędziłem ten późny wieczór. - Spałem z...
- Dzień dobry wszystkim. - ziewnęła na powitaniu Sylwia. Uratowany!
- Dzień dobry śpiochu. - zaśmiałem się. Zawsze jak ma kaca potrafi spać do południa, to i tak wyczyn, że wstała o dziewiątej.
- Ej! Nie jest tak źle! Jeszcze nie ma wszystkich. - zaśmiała się zdecydowanie za głośno, przez co Kamil zmrużył oczy i syknął.
- Ciszej. - mruknął niezadowolony.
- Nie brałeś tabletek? Przecież Bartek wczoraj mówił. W torbie są dwie paczki. - usiadła na wysokim taborecie przy blacie. Zajrzałem do naszego śniadania i stwierdziłem, że jest już gotowe.
- To co, kto jest głodny?- z szerokim uśmiechem i patelnią w dłoni odwróciłem się do przyjaciół. Spotkałem tylko ich zszokowane miny.
- Że co? Ja myślałem, że ty to sam zjesz. - szepnął Karol.
- Nie głuptasy! Robiłem to dla większej liczby osób. - odstawiłem jeszcze na chwilę patelnie i wyciągnąłem z jednej szafki talerze, a z drugiej widelce podając je dalej oszołomionym przyjaciołom. Nałożyłem każdemu po trochu i wyciągnąłem jeszcze jeden talerz dla siebie, o którym wcześniej zapomniałem. - No! Jedzcie! Nie zatrułem tego. - zaśmiałem się. Oni chyba dalej niedowierzali. Usiadłem po drugiej stronie ogromnego blatu i patrzyłem na nich z wyczekiwaniem. Pierwsza spróbowała Natka. Miałem wrażenie, że omal jej jedzenie z buzi nie wypadło, kiedy ją otworzyła po pierwszym kęsie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Nie dobre? Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią zaciekawiony.
-O kurwa. Musisz więcej przebywać z Dominikiem, bo chcę więcej jeść takich pyszności. - powiedziała z pełną buzią, a na usta wkradł mi się szczery uśmiech.
***
Do całego towarzystwa zabrakło nam tylko blondyna, a reszta stwierdziła, że to ja mam iść go obudzić. Po cichu otworzyłem drewnianą powłokę, ale kiedy zauważyłem, że chłopak już wstał i się przebiera powróciłem do normalnych czynów odstawiając na bok zachowywanie się jak mysz pod miotłą. Właśnie zakładał koszulkę, a ja zauważyłem w jak okropnym stanie są jego ubrania. Stare, zużyte, poplamione i dziurawe. Mknąłem do mojej torby wiszącej na wieszaku przy drzwiach i wróciłem szybko rzucając mu koszulkę, w której spałem. Była moją ulubioną do spania, ale cóż. Byłem gotów się poświęcić. Dominik wystraszył się i podskoczył kiedy materiał zderzył się z jego plecami. Zaśmiałem się, a ten prędko się do mnie odwrócił.
- Dzień dobry dzieciaku. Łap tą koszulkę. Uznaj to za prezent. - uśmiechnąłem się.
- Dzień dobry. A co ty masz taki dzisiaj dobry humor? - dopytał niepewnie ściągając swoją dotychczasową bluzkę. Podszedłem do niego i ręką prześledziłem wszystkie siniaki na jego brzuchu. Spochmurniałem.
- Kto ci to wszystko zrobił? - szepnąłem. On drgnął i się odsunął.
- Czy to ważne? Mówiłem nie zamartwiaj się tym. - mruknął niezadowolony z tego, iż podjąłem ten temat.
- Dominik.. - miałem zamiar naciskać na niego, ale uświadomiłem sobie, że to może być nie w porządku względem niego. - Ubierz się i chodź. Zrobiłem śniadanie. - spuściłem głowę w dół i pospiesznie wyszedłem z pokoju. - Zaraz przyjdzie. - mruknąłem do wszystkich siedzących na wielkiej kanapie, a sam skierowałem się do kuchni żeby nałożyć jedzenia niebieskookiemu.
- Filip.. Nie chcę o tym rozmawiać okej? To jest dla mnie ciężkie. Tak samo jak twoja przeszłość dla ciebie. - mruknął siadając przy blacie. Teraz już wiedziałem, że zdecydowanie nie mogę naciskać na to. Postanowiłem dotrzymać mu towarzystwa i przypilnować żeby zjadł wszystko, bo albo się głodził, albo jedzenia wcale nie miał patrząc po jego wystających kościach.
Tymczasem w salonie
Tylko osoba, która ostro wytężyłaby swój słuch mogłaby usłyszeć szepty zgromadzonej paczki dotyczące dwójki chłopaków.
- Zrobił śniadanie dla wszystkich. - szepnął Karol.
- Był dla każdego miły. - zawtórował mu Kamil.
- Dał mu swoją ulubioną koszulkę. - przyjrzała się Sylwia blondynowi kojarząc ubranie, które miał na sobie. Jej przyjaciel zawsze w tym spał.
- Spali razem. - burknął Bartek. Z daleka każdy mógł zobaczyć, że podobał mu się Filip, ale on nigdy tak nie zadziałał na niego jak Dominik, co doprowadzało go do białej gorączki. Zazdrość w nim kipiała.
- Co? - zdziwili się wszyscy.
- Ja spałem sam. Oni zostali we dwójkę i na początku Filip nie był za bardzo zadowolony z tego. - wytłumaczył. - Ewidentnie teraz wrócił mu dobry humor.
- O kurwa. - opamiętała się Natka. - Zaraz jak przyszedł chciałam iść z nim na papierosa. I poszliśmy do jakiegoś pokoju. On otworzył drzwi, a tam w środku był Dominik. Został tam, ja się ulotniłam, bo znowu bym go zdenerwowała i wyszedłby z imprezy.
- A on przyszedł już wtedy podirytowany. - przypomniała sobie Sylwia. - Jak wrócił z tamtego pokoju. On go zdenerwował, ale Filip nie wyszedł. Czemu?
- Musieli się w nocy pogodzić, albo nie wiem co między nimi zaszło. - zdziwiona Monika przyglądała się śmiejącej parze.
Nikt nie wiedział co się wydarzyło w nocy, tylko Dominik i Filip trzymali to dla siebie. Każdy był ciekawy jak to się potoczy. Nie byli ślepi i wiedzieli, że ich przyjaciel zmienia się na lepsze, wraca do siebie i nareszcie może ktoś go wyciągnie z tego stanu, w którym się znalazł. Psychologowie czy nawet psychiatrzy nie pomagali. A tu przyszedł taki Dominik i Filip nagle kawałek nieba może mu dać jeśli ten tylko zechce. Wszyscy bacznie obserwowali co oni robią, ale nie dojrzeli się jakichś szczególnych interakcji między nimi, tylko się śmieli i dotrzymywali sobie nawzajem towarzystwa.
...........
Bang! Starczy wam tego szczęścia. Dalej pisze rozdziały na zapas, ale chciałam wam zrobić mini maratonik żeby książka się jakoś rozwinęła bardziej, a wy mieli co czytać. Dla nowych osób 2 rozdziały nie wyglądają zachęcająco.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro