Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46

Dominik

Ludzie niesamowicie ranią, szczególnie ci, którym bezgranicznie ufamy. Jeśli ktoś by mnie spytał, czy chciałbym magicznie wcisnąć jeden guzik i zmienić wszystko, zrobiłbym to? Odpowiedź brzmi nie. Po co miałbym niszczyć dobrą teraźniejszość, żeby kolejny raz cierpieć? Przed zranieniem nie da się uciec, ono będzie wszędzie, a teraz jestem szczęśliwy, nic mnie nie krzywdzi, czemu mam to psuć? Czy zyskanie rodziny bądź majątku wynagrodzi mi brak Filipa? Gdybym się cofną, jego już by nie było, a to właśnie on daje mi radość, poczucie wartości, ciepło i troskę oraz wszystko to, czego nie dali mi rodzice. On mi to wynagradza. Co z tego, że mogłoby być inaczej, jeśli nie czułbym takiego spełnienia, jak z brunetem? Wiem to już od dłuższego czasu, moje miejsce jest właśnie przy tym głupkowatym chłopaku, z nim czuję się przynależny do tego świata. Nie miałem chęci żyć, aż zacząłem interesować się tym niesamowitym mężczyzną. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze będzie idealnie, ale wierzę, że tak właśnie miało być. Skoro los pchnął właśnie nas ku sobie, to czemu mam to zmieniać jednym guzikiem? Jeśli się tak stało, tak będzie. Nieidealni dla świata, idealni dla siebie, tacy właśnie jesteśmy.

- Jak ja ci się odwdzięczę? - wyszeptałem patrząc na widoki za oknem mini busa, który wiózł nas w miejsce, gdzie mieliśmy nocować.

- Już ci mówiłem i za każdym razem będę powtarzał to samo. Po prostu przy mnie bądź, bądź dzieckiem, które od początku mnie irytuje, ale zarazem przyciąga i rozczula, bądź Dominikiem, którego tak mocno lubię, bądź sobą, tym spokojnym i szczęśliwym, tym rozweselającym mój dzień i budzącym we mnie zgorzkniałym ludzką głupotę. - dotknął mojej dłoni, która spokojnie spoczywała na kolanie, wtedy zerknąłem na jego twarz. Oczy zaszły mi łzami. To właśnie my, zwykli idiotyczni ludzie dający sobie tyle uczucia, tak po prostu, za nic.

- Moje pierwsze ferie w życiu. - uśmiechnąłem się tym samym uwalniając żałosne krople spod powiek. Te dwie rzeczy tak bardzo sobie przeczyły.

- Będziemy częściej wybierać się na takie wyjazdy, hmm?

- Pewnie. - poszerzyłem jeszcze bardziej banana na buzi, a Filip przetarł ręką moje policzki, po czym objął kruche ciało całkowicie wyleczone z siniaków i tak pozostawał aż do celu podróży.

Chyba nie wspominałem o ostatnim czasie po sylwestrze, no może trochę, ale na pewno nie wszystko.

Byłem u ojca, nie, nie sam, z Filipem. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy i pożegnałem dom, chociaż nie, to był tylko budynek. Dom tworzą ludzie, a ten facet, zwyrol i pijak nie był nawet czymś z lekka przypominającym dom. Przeprowadziłem się do brązowookiego. Spotkałem się pare razy z Alanem, jest dla mnie bardzo miły, w końcu znów zaczęliśmy się przyjaźnić. Ściągnąłem szwy! Wyzdrowiałem już całkowicie, doktor powiedział, że mogę odstawić wszelkie leki, kostka wróciła do normy, a rany zasklepiły. Tylko jedna rzecz wciąż mnie zawstydza..

"
- Ściągnąłem już szwy, ale nie znaczy to, że wszystko jest w porządku. - staruszek spojrzał na mnie zza okularów. - Żeby uniknąć niepożądanych urazów w późniejszym czasie, musisz rozciągać bliznę, bo chyba nie chcesz, aby byle przysiad znów cię rozerwał? - spytał znurzony, a ja kompletnie zarumieniony pokiwałem głową. To było żenujące.


- Siedzisz już od godziny praktycznie co minutę zalewając się czerwienią, mam się zacząć martwić? - podszedł Filip i przyłożył rękę do mojej szyi, a potem czoła.

- No bo.. - no nie mogę. Nie powiem mu. Sam sobie poradzę, przecież nie na w tym większej filozofii, prawda?

- Wysłowisz się? - westchnął i usiadł obok mnie.

- Pamiętasz, co powiedział nam lekarz na jednej z kontroli? - przełamałem się.

- Której konkretnie? - złapał się za nos tępo próbując skojarzyć fakty. Spędził pół dnia w komputerze, miał masę pracy i był po prostu zmęczony.

- Nie chce cię niepotrzebnie nękać jeszcze sobą. - zreflektowałem się, nie powinienem go zadręczać, był wystarczająco wykończony. - Po prostu dzisiaj dostałem małą poradę, że powinienem rozciągać bliznę, żeby później nie zrobić sobie krzywdy. - powiedziałem na jednym wdechu. Okej, nie było tak źle.

- Iii? W czym problem? - przeciągnął się, a jego kości wydały nieprzyjemny odgłos.

- Ja nie umiem! - wyrzuciłem po dłuższej chwili. - Nie mam doświadczenia w tym. Jedyna moja styczność z czymkolwiek seksualnym to gwałt i przymusowe robienie loda! - burknąłem. Zdawałem sobie sprawę, że wiele mnie w życiu ominęło, ale żebym teraz musiał się płaszczyć o pomoc w zwykłej palcówce? - Proszę, z-zrobisz to z-za mnie? - ledwo wykrztusiłem. - Chociaż raz, żebym się nauczył. - spojrzałem na swoje kolana, to głupie.

- Mogę to robić dla ciebie cały czas. - wziął głęboki oddech. - Nauczę cię, cokolwiek zechcesz, tylko proszę pomasuj mnie. - jęknął, po czym luną na moje uda, a ja się uśmiechnąłem i wplotłem dłoń w jego włosy.

- Porozmawiamy o tym jutro. - odpuściłem. - Proponuję pełną ciepłej wody wannę i wspólny relaks, co ty na to?

- Taaak..

"

Mniejsza z tym. Teraz codziennie wieczorem Filip dręczy moją cierpliwość i powiększa libido do granic. Poza tym, bardzo dobrze się dogadujemy i wspólnie doszliśmy do wniosku, że stajemy się lepsi. Ja odżywam, nie udaje szczęścia, a on zaczyna coraz bardziej się otwierać na czerpanie z życia garściami. W dodatku kąpiel we dwójkę stała się dla nas rytuałem. Co niedzielę siadamy w gorącej wodzie na conajmniej dwie godziny, aby odpocząć od całego zgiełku, który wokół nas powstaje.

To moja idealna codzienność, to moje idealne życie, razem z Filipem. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.



...

COME BACK 



maybe...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro