4
Dominik
Tego to ja się kompletnie nie spodziewałem. Możliwe jest żeby człowiekowi w tak krótkim czasie diametralnie zmienił się humor? Zresztą.. Go tu w ogóle miało nie być! Bynajmniej tak mówił mi Bartek. Czułem się źle. Parę dni wcześniej, kiedy wyszedł z mieszkania Sylwii, byłem gotowy dotrzeć jakoś do niego i spróbować się zaprzyjaźnić, ale teraz stałem oszołomiony patrząc na drzwi, które chwilę temu trzasnęły niesamowicie głośno. Zabolało. I tak już byłem wystarczająco zawiedziony przez telefon od znów pijanego ojca. A to? To mnie tylko jeszcze bardziej przybiło. Nic takiego mu nie zrobiłem. Jednak mimo wszystko postanowiłem nie rezygnować z moich postanowień co do niego. Skoro jest coś źle z nim to chce mu pomóc, nawet jeśli to oznacza mieszanie mnie z błotem. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach wyszedłem z tego pokoju i zacząłem się bawić. Dużo tańczyłem i wypiłem trochę alkoholu, jednak miałem swój umiar. Przez większość imprezy nie zbliżałem się do ciemnowłosego tylko z daleka obserwowałem jego zachowanie. Miał mocną głowę do wszelakich trunków, widać to było po ilości i różności napojów, które wypił nadal będąc dobrze kontaktującym. Raz nawet się z nim zderzyłem kiedy tańczyłem z Moniką, a on zaraz obok z Bartkiem. Obyło się cały wieczór bez sprzeczek. Kiedy było już mocno po północy, rozdzielaliśmy kto gdzie ma spać. Wszyscy się dobrali w pary albo trójki i zostałem tylko ja z Filipem. Ten, gdy się o tym dowiedział, przymrużył oczy w zdenerwowaniu, po czym skierował się w stronę tego samego pokoju, w którym byliśmy wcześniej. Zapowiadała się ciekawa noc. Zabrałem swoje rzeczy z wieszaka i poszedłem za nim. Chłopak w pomieszczeniu już szykował jakieś mini łóżko na podłodze z marnego, cienkiego koca.
- Co ty robisz? - spytałem przyglądając się mu z zaciekawieniem. Oparłem się o zamknięte drewno i założyłem ręce na piersi.
- Znaj moją dobrą duszę, nie wyrzucę cię z łóżka, sam będę spał na podłodze.
- Nie wariuj. Możemy przecież spać razem. Nie dotknę cie nawet skrawkiem koszulki. - westchnąłem, uparty jest.
- Podzięk.. - przerwał mu mój dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, a moja mina mówiła sama za siebie. Po raz drugi tego wieczoru ojciec postanowił mnie nękać. Żeby go nie złościć odebrałem.
-Gdzie ty jesteś smarkaczu? - warknął.
- Mówiłem, że śpię dziś u kolegi.
- Kto teraz będzie usługiwał moim gościom? Zresztą i tak już uciekli przez twoją nieobecność. - mrukną zdenerwowany. Był okropnie pijany, słyszałem to po jego głosie.
- Tato.. Powiedziałem Ci rano, że jak zapraszasz swoich kumplów na wieczór to mnie i tak nie będzie. - mruknąłem rzucając mój plecak w kąt i zsuwając się po drzwiach.
- Milcz! Masz tu wrócić! Nie wiem gdzie jest coś w tym domu! Pochowałeś nam cały alkohol! To wszystko twoja wina! Teraz nie będą chcieli przyjść kolejny raz! Wyszli, bo ciebie nie było! - po policzku spłynęła mi samotna łza. Czułem wzrok Filipa na sobie, ale teraz to się nie liczyło dla mnie. Było mi źle. Wszystkie dzisiejsze wydarzenia skumulowały się na mnie i nie mogłem się powstrzymać. Wybuchłem płaczem.- I czego ryczysz gówniarzu!? Mam cie tutaj widzieć za godzinę! Jeśli nie to dostaniesz srogą karę. - warknął i się rozłączył.
- Problem masz z głowy. Nie zostaje tutaj na noc. Masz całe łóżko dla siebie. - załkałem, po czym wstałem z podłogi i zgarnąłem swój plecak. Miałem już wychodzić, ale poczułem uścisk chłopaka na mojej dłoni.
- Dominik.. - samo to, w jaki sposób wypowiedział moje imię zachęcało mnie żeby jednak zostać, lecz myśl o kolejnych siniakach zrobionych przez ojca nie dawała mi spokoju. - Zostań. Ktokolwiek to był.. - zastanowił się, tak jakby nie wiedział czy może to powiedzieć. - Słyszałem, że na ciebie krzyczał, a to nie oznacza nic dobrego tym bardziej jeśli to spowodowało twój płacz. - zawahał się, ale mimo wszystko sięgnął wolną ręka do mojej twarzy i starł z niej łzy. - Zostań tu.- przygryzłem wargę nie wiedząc co mam zrobić. Nie posłuchać taty i zostać pobitym czy opuścić Filipa, który chyba się przełamał odstawiając na bok swoją dumę, aby mi pomóc.
- Zrobisz tylko coś dla mnie? - spytałem z nadzieją.
- Niech będzie.- mruknął puszczając moją dłoń i odsuwając się trochę.
- Możesz mnie przytulić? - wiedziałem, że szanse na to są nikłe..
- Nie ma mowy. - i się nie pomyliłem.
- Ale..
- Tego to ja nie jestem w stanie dla ciebie zrobić. A teraz przebieraj się i idź już spać dziecko. - burknął zmieszany, po czym odwrócił się zabierając koc z podłogi. Uśmiech sam wkradł mi się na usta. Jednak może nie będzie aż tak źle.
Filip
Wyjąłem ze swojej torby T-shirt i zacząłem się przebierać. Wstydliwy jakoś nie byłem, więc nie przeszkadzała mi obecność blondyna, ale za to jemu najwyraźniej nie sprzyjała myśl rozbierania się przy mnie. Jednak po chwili chłopak przełamał swój lęk i ściągnął swoje ubrania. Przyjrzałem się mu. Był zdecydowanie aż nazbyt chudy, a jego brzuch pokrywała całkiem spora liczba siniaków. Zaniepokoiło mnie to. Co było z nim nie tak? Jednak nie jest mu tak kolorowo? On, nie chcąc mi się pokazywać, szybko założył dużo za dużą bluzkę na siebie i wciągnął na nogi luźne dresy. Ja pozostawałem w samej bieliźnie i cienkim materiale koszulki. Położyliśmy się na przeciwnych krańcach łóżka plecami do siebie. Już prawie zasypiałem, kiedy to usłyszałem ten dziecięcy głosik.
- Przepraszam, że cię tak dzisiaj zdenerwowałem. I na tamtej imprezie też. I teraz. I pewnie jeszcze zdążę cię w przyszłości zdenerwować. I cały czas cie wkurzam. - motał się. - Przepraszam.- on mnie? Chyba powinno być na odwrót. Nic mi nie zrobił przecież. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia. To ja na niego tak nakrzyczałem, a mu się dzieje tak okropna krzywda przez.. No właśnie! Mówił do tej osoby tato, a więc to w domu musi mieć problemy.
- To nie ty powinieneś przepraszać, tylko ja. - westchnąłem i przewróciłem się na plecy. - Jestem dla ciebie okropny, a ty mi w żaden sposób nie zaszkodziłeś. - spojrzałem w bok na skulonego chłopaka i przygryzłem policzek. - Chodź tu. - mruknąłem wyciągając ramię, aby mógł się do mnie przytulić. Ten oszołomiony odwrócił się niedowierzając. - No! Bo zmienię zdanie. Przytulasz się? - dalej lekko zszokowany przysunął się i bezproblemowo przylgną do mojego torsu.
- Dziękuję Filip. Naprawdę nie chciałem cię złościć. - wyszeptał.
- Nie zezłościłeś. - objąłem go i szczelnie opatuliłem kołdrą. - Czy coś się dzieje u ciebie w domu złego? - dopytałem. Nie dawało mi to spokoju. Czemu? Czemu on tak źle trafił?
-Teraz to ty jesteś ciekawski. - zaśmiał się. - Nie kłopocz się z tym i daj mi nacieszyć ciepłym, wygodnym łóżkiem oraz twoim przemiłym towarzystwem.
- Dominik.. Jeśli coś jest nie tak..
- Spokojnie. Ze mną wszystko w porządku. Po prostu mnie przytul mocno i zapomnij o tym świecie. Daj się nam nacieszyć tą chwilą zapomnienia. - czułem jak się uśmiecha. Chwila zapomnienia.. Chwila zapomnienia.. Chwila! Czy to znaczy, że on nie jest dzieckiem, bo nim jest, tylko tak zapomina? Ucieka w ten sposób od problemów z rodziną? Ten dzieciak zaczyna mnie intrygować.
- Dobranoc Domiś. - szepnąłem jeszcze mocniej go przytulając.
- Mmm.. Dobranoc. - ten zaś bardziej się we mnie wtulił. Nawet nie wiem kiedy nasza dwójka odpłynęła do krainy Morfeusza.
............
Jak tam życie? Jak wam dzionek mija?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro