39
Dominik
- Alan? -wszystkich bym się spodziewał, ale nie jego. - Boże! Co ci się stało? - puściłem dłoń Filipa i przyłożyłem swoją do sinego policzka blondyna. To jego ojciec, jestem tego pewny. - Chodź, trzeba to wszystko opatrzyć. -ze skrzywieniem spojrzałem na wszystkie rany, po czym pociagnąłem go do środka i nakazałem usiąść w salonie, a sam skierowałem się po apteczkę.
- Naprawdę? Będziesz teraz nad nim skakał? - poczułem dłonie bruneta na swoich biodrach, kiedy pochylałem się w stronę dolnej szuflady.
- Przestań być zazdrosny. -wziąłem pudełko i spojrzałem na Filipa. - W tym przypadku to jest już chore. On jest ranny, a ja zamierzam mu pomóc. Jeśli masz zamiar odstawiać jakieś scenki, to równie dobrze możesz iść i poczekać sobie w sypialni. - przymrużyłem oczy gotowy do kłótni.
- Nie zapominaj, że to ja wynajmuje to mieszkanie i mam prawo decydować gdzie będę przebywał czy też kto będzie tu gościć. Ten koleś nie jest przeze mnie mile widziany w naszym domu. Jeszcze mi cię ukradnie. - wydymał wargę, a ja poczułem, że się rozpływam.
- Cieszę się, że jestem ci tak bliski i chcesz mnie tak blisko, że mówisz o mieszkaniu jako NASZYM domu, ale ty również nie zapominaj jednego. - przytuliłem się do niego i szepnąłem. - Jestem tylko twój, nikt mnie nie ukradnie, bo chce być tylko z tobą. - po czym cmoknąłem szybko jego usta i wyszedłem z łazienki.
Wszystko, co powiedziałem, było najszczerszą prawdą, więc mam nadzieję, że on to rozumie.
Filip
Nie wierzę. To, co usłyszałem przed chwilą było..
-Piękne. - wyszeptałem i poszedłem za chłopakiem, który, jak się okazało, już zajmował się Alanem. - A więc.. - oparłem się biodrem o wyspę kuchenną i założyłem ręce na piersi. - Co sprowadza cię w progi naszego domu? - NASZEGO, to słowo od dziś jest moim ulubionym.
- Ucieczka z mojego. - syknął, gdyż Dominik odkażał właśnie jego rozcięta łuk brwiowy.
- Niech zgadnę, twój i mój ojciec wraz ze swoimi koleżkami postanowili się na tobie wyżyć? - dopytał niebieskooki zajmując się kolejnymi rankami.
- Bingo. Zbieram oszczędności, żeby w końcu się z tamtąd wynieść. -westchnął. Na pewno było mu cholernie ciężko, aż nawet zrobiło mi się go szkoda.
- Gdybym miała jakiekolwiek oszczędności, to bym ci pomógł. -wyznał smutno Domiś. - Ale jak widać, nawet w tym jestem bezużyteczny.
- Ej! Nawet tak nie mów. -wtrąciłem się przy czym ruszyłem do klęczącego blondyna. - Zróbmy tak. - zacząłem zaniżając się do chłopaka aby przytulić go od tyłu. - Mam dla ciebie propozycje kolego. -zwróciłem się do poobijanego. - Tymczasowo mogę zagwarantować ci mieszkanie, bo właścicielka wyjechała. Co prawda miał zatrzymać się tam Dominik, ale stwierdzam iż lepszym rozwiązaniem dla nas będzie przebywanie razem. Jeśli nie masz pracy, to mogę skontaktować się z moim dobrym kolegą, który pracuje w firmie, gdzie musisz jedynie mieć skończoną szkołe i dziewiętnaście lat, to coś ci załatwi. A ty, promyczki już nigdy więcej nie mów, że jesteś bezużyteczny. Wręcz przeciwnie, potrzebuje cię do normalnego funkcjonowania. Zrozumiano?
Osoba trzecia
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś najlepszy.
Wyznał niebieskooki blondyn Filipowi i odwróciwszy się w jego stronę czule go pocałował. Ta dwójka nie zdawała sobie sprawy z tego, jaka zazdrość wrzała w dawnym przyjacielu Dominika. Bowiem Alan zakochał się w cudownym dla niego blondynkę i chociaż był wdzięczny starszemu brunetowi, że tak wiele chce dla niego zrobić, to jednak nieopamiętane uczucie złości chciało wziąść nad nim górę. Uważał, że to on powinien być na jego miejscu, to on powinien całować Dominika i usłyszeć od niego takie piękne słowa, które przed chwilą młodszy zwrócił do ukochanego. Pytanie, co on teraz z tym zrobi?
-Doprawdy urocza scenka, ale ja tu krwawię. Dominik?
......
A teraz podziękujmy dziubasxeditz za te dwa trochę krótsze rozdziały. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro