31
Dominik
- Niedługo przyjdzie do mnie kolega, więc proszę cię wyjdź na ten czas. -powiedziałem do Filipa, który niechętnie spojrzał na moje łóżko. Wytłumaczyłem Alanowi całą sytuację i umówiłem się, że przyjdzie do szpitala, bo ponoć to niezwłoczna sprawa.
- Jaki? - chłopak nawet nie próbował ukryć swojego niezadowolenia.
- Z dawnej szkoły i przestań być taki zaborczy, to tylko kolega. - przewróciłem oczami i wstałem z łóżka, bo chciałem się umyć. Brunet czym prędzej do mnie doskoczył. - Daj spokój jeszcze potrafię się sam wykąpać.
- A co jak się wywrócisz pod prysznicem? Jak upadniesz na tyłek? -spytał, ale chyba dopiero po chwili załapał sens swoich słów. Właśnie na tyłku to ja miałem szwy.
- Nie musisz być taki bezpośredni. -parsknąłem. - I taki nadopiekuńczy. Rozumiem w pełni, że się starasz i tak dalej, ale zwolnij co? Jeszcze mnie nago nie widziałeś.. -wyszeptałem na końcu, dobrze zdając sobie sprawę z tego, że widział mnie gołego, kiedy to u Sylwii pomagał mi w kąpieli, lecz chłopak puścił to mimo uszu i dalej szedł ze mną do łazienki.
Finalnie zostałem porządnie wyszorowany i wymacany przez Filipa. Być może miałem uraz do ludzi, ale brunet był jedynym, którego dotyk mogłem znieść. Dosyć ciekawe, jak reaguje na niego, jak mocno się przywiązałem i jak mu ufałem. Pomógł mi się ubrać i odprowadził do sali, gdzie przez dobre piętnaście minut próbowałem go jakoś wygonić, a gdy w końcu poszedł, spokojnie ułożyłem się na pościeli strasznie nie wygodnego łóżka. Tyle co zdążyłem to zrobić, bo już po chwili do pomieszczenia wpadł zdyszany blondyn.
- Cześć Domini!- użył mojego przezwiska z podstawówki, co mnie zdziwiło. Pamiętał? - Przepraszam, że tak prędko, ale mam ograniczony czas. -przysiadł na krześle obok mnie, a ja zwróciłem wzrok ku jego osobie.
- Cześć Alan. -wyszeptałem ciągle badając wzrokiem dawnego przyjaciela. Mogłem dostrzec tyle zmian w jego wyglądzie. Miał teraz ostrzejsze rysy, włosy, choć trochę przydługie, będąc wystylizowane w nienaganny sposób, okalały kawałek gładkiej porcelanowej skóry czoła, oczy błyszczały czernią, a zgrabny nos lekko się zaróżowił od biegu, spomiędzy rozchylonych malinowych i pełnych ust wydobywały się ciężkie oddechy. Jego postura wskazywała na to, że musiał ćwiczyć. Wyprzystojniał, nie dało się tego nie zauważyć.
- Wiem, nie za bardzo nam się ułożyło. -parsknął wspominając zapewne stare czasy. - Chciałbym cię przede wszystkim przeprosić. Kiedyś byliśmy nierozłączni, pamiętasz tą obietnicę, więzy braterskie?- uśmiechnąłem się wspominając czasy, kiedy to w lesie zawarliśmy przyjacielski pakt. -Jak odeszła twoja mama, moja się załamała, były w tym we dwie, a w tamtym momencie została sama. Ona popełniła samobójstwo, Dominik.- jak ja tego nie zauważyłem?- Zrobiła to w tej szopie, gdzie chowaliśmy się przed ojcami. Gdy to zobaczyłem coś się we mnie złamało. Zacząłem tobie zazdrościć, bo twoja mama postanowiła chociaż walczyć o lepsze jutro dla was, a moja się od tak poddała. Nie mogłem znieść twojego widoku, kiedy szczęśliwy biegałeś mówiąc jaka to ona nie jest kochana, bo wyjechała, żeby was uratować. Zmieniłem towarzystwo, ale niewiele to pomogło, bo zdawało się, że ty tego nawet nie zauważyłeś. Chciałem, żebyś cierpiał tak jak ja, zacząłem się naśmiewać z twojej naiwności i tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, co takiego ci robiłem. Jak okazało się, że moje żarty o tym, że twoja matka nie wróci były trafne, było już za późno. Nie mogłem się z tym pogodzić, tak bardzo cię skrzywdziłem. Przepraszam, Dominik, czy wybaczysz mi to? Wybaczysz mi moją chorą zazdrość? Widziałem cię, wiem, że spadłeś, wiem, że znalazłeś sobie kogoś. Bardzo długo zbierałem się na tą rozmowę, obserwowałem cię cały czas, raz nawet byłem w tej twojej kwiaciarni. - spojrzałem na niego podejrzliwie. Mocno zdziwił mnie jego wywód. Jak to możliwe? Myliłem się. To, co ja myślałem na temat tej sytuacji jest kompletnie inne od historii chłopaka. Uwierzyłem mu, bo czemu miałbym mu nie ufać? Zrobiłem dobrze?
.......
Od razu mówię, bardzo przepraszam, że taki krótki po tak długiej przerwie, ale niestety. Wiem, że ten rozdział ssie i jest do dupy, ale może kiedyś go poprawię. Miałam w tym tygodniu zacząć mój plan co do pięciu rozdziałów w tygodniu, ale nie przemyślałam tego, że za tydzień mam egzaminy. Chce się skupić teraz na nich, dlatego do czasu aż się skończą znikam. Trzymajcie kciuki, bo boje się, że mi nie pójdzie. Do zobaczonka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro