Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Filip

Oglądałem właśnie The Society kiedy usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta buzia Sylwii. Od trzech dni, czyli czasu imprezy, nie odbieram od nikogo telefonów. Musiałem sobie wszystko przemyśleć dokładnie. To co się stało.. Więcej nie może się powtórzyć, po prostu to była chwila słabości. Odebrałem.

- Boże Filip! Żyjesz! - odetchnęła dziewczyna.

- Czemu miałbym nie? - zaśmiałem się. Aż tak się martwili?

- Nie ważne. - wyminęła temat. - Wiesz, że za dwa dni Bartek ma urodziny? Zaprosił cię na imprezę. - przyciszyła trochę głos

- Przyjdę. - uśmiechnąłem się.

- Naprawdę? - zdziwiła się. - Myślałam, że po tej akcji z Dominikiem..

- Spokojnie. Nic mi nie odbiło. To tylko chwila zapomnienia, tak jak sam mówił nikomu ona jeszcze nie zaszkodziła, ale nie zmienia to faktu, że już się to nie powtórzy. Wiesz.. Nie chcę stracić swojej czujności i za bardzo się wyluzować. Muszę go teraz po prostu bardziej unikać. - mówiłem cały czas się szczerząc.

- Filip.. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Może tego było ci potrzeba? Oderwania od tej powagi. Jeszcze nikt od tej pory nie zmienił choć w najmniejszym stopniu twojego zdania, a teraz nagle chwila zapomnienia nikomu nie zaszkodzi?

- Mam wszystko pod kontrolą. Trochę się już uspokoiłem. Nie chciałem żeby on wtedy płakał. Uznałem, że byłem mu to winny, to dlatego pozwoliłem sobie na chwilę zapomnienia. Teraz już nie chce wchodzić sobie w drogę. To tyle Sylwia nie musisz się mną martwić. A jego słowa w żadnym stopniu nie wpłynęły na mnie. - odetchnąłem, bo w końcu komuś to wszystko powiedziałem. - Jak myślisz jaki kupić mu prezent?

- Zastanawiałam się nad czym troszkę kosztownym. Chciałam mu zamówić obudowę z Louis Vuitton, ale nie wiem czy to dobry pomysł.- porzuciła poprzedni temat.

- Świetny! Ja się zastanowię nad jakimiś fajnymi butami. Zauważyłem ostatnio, że jego są już zdarte całe. Jaki ma rozmiar?

- 41.

- Okej ja będę kończył muszę jeszcze zrobić jedną rzecz. Do zobaczenia.

- No to cześć. Chociaż czekaj! - szybko się opamiętała, kiedy to już miałem się rozłączyć.- Przyjadę po ciebie w środę przed imprezą o 17.

- No dobrze. - zaśmiałem się. - To hej.

- Paaa!

Teraz już oficjalnie się rozłączyłem i ponowiłem oglądanie. Zgarnąłem laptopa, aby wejść na stronę Nike. Tam znajdę coś fajnego dla tego dzieciaka.

***

Była 15, więc miałem dwie godziny do przyjazdu brunetki z chłopakiem. Postanowiłem wziąć gorący prysznic. Umyłem się czekoladowym żelem i po porządnym spłukaniu się wodą owinąłem ręcznik wokół bioder. Ruszyłem do mojej sypialni gdzie wybrałem ubrania na dzisiejszy wieczór. Postawiłem na zwykłe czarne rurki, bluzkę z napisem Guess i na to koszule w czarno-białe paski z krótkim rękawem. Popsikałem się moimi ulubionymi perfumami i zabrałem jeszcze prezent. Postanowiłem poczekać w salonie, a za ten czas przejrzeć moje przychody. Czy moja praca była aż tak zła? Może trochę. Nikt nie wiedział czym się zajmuje od kiedy porzuciłem YouTube i nikt się o tym nie dowie. Nawet nie zwróciłem uwagi kiedy przyszła 17, a w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Zamknąłem laptopa z wyświetlanymi moimi oszczędnościami i podszedłem do drzwi. Gdy otworzyłem drewnianą powłokę ujrzałem brunetkę wystrojoną w srebrną sukienkę z czarnymi dodatkami.

-Wow. - szepnąłem. - Wyglądasz zajebiście. - przytuliłem ją na powitanie.

-Dzięki, ty też się wystroiłeś. - zaśmiała się lustrując mnie od góry do dołu. - Spodobasz się komuś. - poruszyła śmiesznie brwiami.

- Nawet o tym nie myśl. Między nami nic nie ma i nie będzie. A ty gdzie zgubiłaś chłopaka? - spytałem ubierając buty.

- Cóż..-mruknęła smętnie. - Stwierdził, że nie idzie bo się źle czuje, ale ja się nie zamierzam oszczędzać. Wiesz, że zostajemy tam na noc?

- Serio?- zdziwiłem się. - Nie myślałem o tym.

- Wiesz, po prostu nikt nie chce być później kierowcą. To są urodziny, każdy chce się napić porządnie.

- To wezmę sobie jakieś rzeczy do spania. - szybko skoczyłem jeszcze do pokoju i w torbę spakowałem jakąś pierwszą lepszą koszulkę do spania, jak się okazało była moją ulubioną, jutro najwyżej ubiorę się w to samo.

Zabrałem prezent z blatu w kuchni i wyszliśmy z mieszkania. Sylwia nie była taka prędka jak Aga, jechała bardziej z przepisami. Z tego co wiem mieliśmy apartament wynajęty na parenastym piętrze, muszą być tam piękne widoki. Patrzyłem na znikający obraz za oknem i zastanawiałem się czy dziś uda mi się uniknąć niepotrzebnych interakcji z blond włosym. Zanim się obejrzałem zatrzymaliśmy się przed dużym wieżowcem. Wysiedliśmy i gdy Sylwia zamknęła samochód skierowaliśmy się do budynku. Wjechaliśmy windą na osiemnaste piętro i podeszliśmy do drzwi jednego z apartamentów. Otworzył nam już dzisiaj siedemnastolatek. Najpierw przytuliła go kuzynka i podarowała starannie zapakowane pudełko, a potem podszedłem ja.

- Wszystkiego najlepszego młody. - uśmiechnąłem się i dałem mu prezent.

- Jednak jesteś. - jego oczy błysnęły. - Jest też..

- Wiem. - przerwałem. - Spokojnie nie zamierzam wchodzić sobie w drogę, tak samo jak tobie dzisiaj. - zapewniłem i ruszyłem w głąb pomieszczenia.

- Ale mam nadzieję, że zatańczysz ze mną chociaż raz. - poszedł za mną.

- Potem. - uśmiechnąłem się i podszedłem do znajomych. - Cześć wszystkim! - przekrzyknąłem muzykę.

- Hejka! Podejdziemy pod okno? - poruszyła brwiami Natka. Zaśmiałem się i poszliśmy do jakiegoś pokoju. Nie miałem jej za złe tego, co wtedy powiedziała, bo tak nawiasem mówiąc to była prawda, ale ja się do tego nie przyznam. Otworzyłem drzwi z rozmachem i tak szybko jak to zrobiłem tak stanąłem w pół kroku patrząc na łóżko. Na nim siedział skulony Dominik.

- Umm.. Hej? - zdziwiony wszedłem do środka. Obejrzałem się za siebie, ale nie zauważyłem już brunetki.

- Już wychodzę. - pociągnął nosem i wstał.

- Spokojnie siadaj nic się nie stanie jak dotrzymasz mi towarzystwa. - zamknąłem drewnianą powłokę i skierowałem się do okna. Blondyn na powrót usiadł i oparł brodę o kolano. - Coś się stało? - zapytałem uchylając szybę.

- Jak widzisz nie myliłeś się i życie nie jest zawsze kolorowe. - burknął.

- Mówiłem. Czasem trzeba zrezygnować z dziecinnej zabawy. - odpaliłem papierosa mocno się nim zaciągając.

- Trujesz się. - mruknął poprawiając swoją pozycję.

- Jakbym nie wiedział. - prychnąłem.

- Czemu to robisz?

- Bo jestem już dużym chłopczykiem i mogę robić co chce. - powiedziałem przesłodzonym głosem.

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - mruknął i przemieścił się po łóżku żeby wstać i podejść do mnie. - Możesz przez to umrzeć.

- Zasługuje na to. - odpowiedziałem dosyć ponurym tonem.

- Ej! Nikt nie zasługuje na śmierć. Nawet najgorszy człowiek świata. Jesteś fajny przecież. Nie rozumiem czemu tak bardzo nienawidzisz ludzi.

- Nie nienawidzę ludzi. Nienawidzę siebie i dziecinady.

- Co się stało, że tak wszyscy chcą żebyś się zmienił? Przecież chyba nie zabiłeś człowieka żeby aż tak na ciebie narzekali. - powiedział żartem, a jednak..

- Możesz się kurwa nie wtrącać w nie swoje sprawy!? Ciekawskie dziecko z ciebie co? - warknąłem. - Spróbuj jeszcze raz wtargnąć w moje życie to pożałujesz. - wyrzuciłem papierosa i wyszedłem z trzaskiem drzwi. Nikt mnie nie wkurwia tak jak on. Wiem, że trochę za ostro zareagowałem, ale inaczej to się nie nauczy.

...................

No to mamy pierwszy rozdział z maratonu cieszycie się? Może być czy jednak nie pisać tej książki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro