28
Filip
- Promyczku, wstawaj już, musimy wracać. - lekko szturchnąłem chłopaka, który smacznie sobie spał. Nie miałem serca go budzić, jednak żadnego innego wyjścia nie było. Jeśli chcieliśmy być w Warszawie o przyzwoitej porze, to należało wstać i tak była dziewiąta.
- Mmm.. -przekręcił się na plecy i syknął, fakt, podłoga nie była za wygodna. - Dzień dobry. -uśmiechnął się i wyciągnął ręce w moją stronę, tak, abym go przytulił. Ja jednak złapałem jedną dłonią za jego tyłek, a drugą plecy i uniosłem leciutkie ciałko. Kiedy ten zarzucił swoje nogi na moje biodra, a ręce na kark, przełożyłem tą z kręgosłupa i już po chwili obie dotykały miękkich pośladków chłopaka.- Nie zapędzasz się? - mruknął prowokacyjnie.
- Chciałbym.-prychnąłem.- Z wielką przyjemnością bym cię wypieścił, ale mamy za pół godziny pociąg i musimy się pospieszyć. -oznajmiłem, na co otrzymałem zarumienione policzki Dominika. Szybko dałem mu buziaka, po czym odstawiłem na podłogę.
Blondyn szybko się ogarnął. Bardzo odpowiadały mu rzeczy, które kupiłem dla niego . Zadziwiało mnie to, jak dobrze zaklimatyzował się w tej nowej sytuacji, najwyraźniej musi mi mocno ufać. Być może czuje do mnie to samo co ja do niego. Chyba nie jestem w stanie określić to jako miłość, ale na pewno zauroczenie. Zebraliśmy wszystkie nasze rzeczy i pożegnaliśmy ze wszystkimi. Antek zaś rozpłakał się, kiedy to Dominik powiedział, że już jedziemy.
- Ale ja nie chce! Zabierzcie mnie ze sobą! Dominik! - zaszlochał, po czym rzucił się na biednego chłopaka. Mocno go przytulił i nie chciał puszczać, jednak niebieskooki wyszeptał mu coś do ucha, na co młodszy puścił jego ciało i nareszcie spokojnie ruszyliśmy w drogę.
Mój ojciec odwiózł nas na dworzec, z którego już pociągiem oddaliliśmy się w stronę Warszawy. Większość podróży blondyn przespał na moim ramieniu, ale niedaleko stolicy uchylił powieki i do końca jazdy opowiadał historie ze swojego dzieciństwa, kiedy jeszcze była z nim mama. To z jaką pasją mówił o przeszłości, świadczyło tylko o tym, że wcześniej jego rodzicielka była dla niego bardzo ważna, jak taki promyczek nadziei w tym świecie pełnym ciemności. Przysłuchiwałem się cały czas, lubiłem to, głos blondyna był taki kojący. Mogłem się wyciszyć, uspokoić i spędzić miło czas.
- Promyczku, zaraz będziemy. -szepnąłem mu we włosy, bo cały czas opierał się o moje ramię. Zauważyłem za oknem znajome budynki, więc powoli zacząłem zbierać nasze rzeczy.
- Jestem taki padnięty! - ziewnął.
- Dobrze, w domu będziesz leżał i leżał. -uśmiechnąłem się, a ten zmarszczył tylko brwi.
- Domu? Jak ja wrócę do domu, to mi się oberwie za moją długą nieobecność. - spuścił głowę, a tym razem to ja zmarszczyłem brwi.
- Przecież ja cie nie uderzę. -czegoś tu nie rozumiałem i on też. - Od teraz będziesz mieszkał ze mną. Nie ma takiej mowy, że wrócisz do tego tyrana, a tylko spróbuj. -warknąłem i zacisnąłem pięści.
- A czy ty to uzgadniałeś ze mną? Czy spytałeś mnie czy tego chce? Oszalałeś! Może i chce budować z tobą tą relację, ale nie uważam, że to dobry pomysł. -wysyczał i spojrzał na mnie wyzywająco.
- Mieszkasz ze mną. -powiedziałem stanowczo.
- Kim ty jesteś do cholery żeby mi rozkazywać!? - powiedział to trochę za głośno, bo niektórzy aż się odwrócili.
- Droga wolna. -rozłożyłem ręce. - Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem i prośbą o pomoc. -warknąłem i podniosłem pięść, a chłopak ewidentnie się wystraszył. - Dominik.. -zacząłem.
- Milcz. -syknął z łzami w oczach. - Jesteś straszny. -wyszeptał. Próbowałem go dotknąć, ale się odsunął. - Nie dotykaj, przerażasz mnie, boje się ciebie.
Po jego słowach pociąg stanął, a on wybiegł z niego jak oparzony nawet nie zabierając bagażu. Nie zdążyłem go złapać. Na dobrą sprawę to ja nie wiedziałem gdzie może teraz być.
Cholerny Dominik. Cholerny ja. Cholerna miłość, która mnie wyniszcza od środka.
Dominik
Uciekłem jak tchórz. Nie pozwolę sobą pomiatać i decydować za mnie, bo to nie ja tu zawiniłem. Nie miałbym problemu ze wspólnym zamieszkaniem, ale bynajmniej powinien to z moją osobą omówić, ustalić jak to ma wyglądać, ale nie po prostu zmuszać nawet nie wiedząc czy ja tego chce. Jeśli mamy być MY, to Filip musi to zrozumieć i zobaczyć, że nie liczy się tylko on, a też ja. Poszedłem do domu, swojego, rodzinnego. Wróciłem tam i zostałem jak zwykle ciepło powitany. Pięścią. Wszędzie gdzie się tylko dało. Na wpół przytomny próbowałem doczłapać do mojego pokoju, ale gdy byłem na korytarzu, z klęczek wylądowałem na brzuchu i pociągnięto mnie za nogi do salonu.
- Nie wiesz gówniarzu, że do cholery tu masz być!? -warknął mój ojciec. - Dam ci taką nauczkę, że zapamiętasz ją bardzo dobrze! Może już nie odważysz się próbować uciec!- w tamtym momencie byłem przerażony. Chce do Filipa..
- P-proszę.. -wyszeptałem ledwo słyszalnie, kiedy zostałem rzucony na mebel. - Z-zos-zostaw m-mnie.. J-j-jest-je-jestem twoim s-synem..
- Już dawno nim nie jesteś! Przez ciebie ta zdzira odeszła! Przez ciebie przestała mnie kochać! Odeszła! Spierdoliłeś mi zycie! Pożałujesz, że się urodziłeś!
Zerwał ze mnie spodnie i podniósł tak, żebym wypiął się w jego stronę. Łkałem żałośnie, próbowałem się wyrwać, zrobić cokolwiek, ale on miał więcej siły, a ja byłem osłabiony po ciosach jakie mi zadał. Ledwo poczułem jak zsunął moją bieliznę. Usłyszałem odpinanie klamry paska i ściąganie materiału dżinsów. Zanim się obejrzałem ojciec brutalnie, niepohamowanie oraz wręcz sadystycznie wszedł we mnie, biednego, bezbronnego, delikatnego chłopca, który pragnął tylko odrobinę miłości. Czułem się jakby ktoś właśnie wydzierał ze mnie kończyny, każdą po kolei, powoli, tak, aby bolało jak najbardziej i najdłużej. Zamiast dawać mi przyjemność, to mnie rozrywało, dosłownie. Poczułem jak w tamtym miejscu przerywa mi skórę, piekło. Cholernie mocno i niewybaczalnie piekło. Nagle ciepła ciecz zaczęła ciurkiem lecieć po moich udach. Krew. Z gardła wydobył mi się jęk rozpaczy, żalu i bólu. Płakałem coraz bardziej, chociaż już praktycznie nie miałem czym. Ojciec zaczął się we mnie wbijać tak mocno, szybko, brutalnie, nawet nie wiem jak jeszcze to określić, ale było okropnie. Jego straszny i ochydny penis zanurzał się w mojej biednej nadszarpniętej dziurce, aż do czasu jego spełnienia, lecz to nie był koniec. Dał mi paręnaście mocnych uderzeń pasem w pośladki, po czym zaciągnął za włosy do swojej sypialni, tam było tylko gorzej. Łóżko, kajdanki, łańcuchy, bicze, kneble, zatyczki, klipsy, obroże, wibratory, ostrza, elektrody i wiele, wiele innych. Czułem się jakby wytestowali na mnie wszystkie możliwe zabawki z BDSM. Jebany psychopata i sadysta. Nawet nie pamiętam jak wróciłem do swojego pokoju. Straciłem przytomność na łóżku będąc całym we krwi.
***
Obudziłem się w południe. Wszystko mnie bolało, ledwo wstałem, ale wziąłem z mojego kuferka pod łóżkiem ketanol* i wszystko minęło. Wiedziałem, że muszę uciec, to było pewne. Uciec i już nigdy tu nie wrócić. Szybko spakowałem najważniejsze rzeczy, lek i po cichu zszedłem na dół. Nie jestem nawet do końca pewny skąd miałem na sobie czyste ciuchy. Zobaczyłem, że ojciec śpi na kanapie pijany, więc czym prędzej wyszedłem z domku tego świra, bo mój to na pewno już nie był. Zastanawiałem się gdzie ja teraz się podzieje. Wyciągnąłem z kieszeni potłuczony telefon po wczorajszej przepychance ze starszym. Wybrałem numer Sylwii i z płaczem poprosiłem o pomoc. Dziewczyna prędko po mnie przyjechała, zabierając do siebie.
- Czy on cię znowu skrzywdził? -dopytała. - Gdzie do cholery jest Filip? -warknąła i już wyciągała smartfona, żeby zapewne zadzwonić do bruneta.
- Zostaw. -odezwałem się pierwszy raz od kiedy ujrzałem na żywo piegowatą. - Niech sam zrozumie swoje błędy, nie chce z nim rozmawiać.
- No dobrze..
Urwała temat, a mi było to jak najbardziej na rękę. Wolałem nic nie mówić. Tak bardzo szczypały wszystkie cięcia, które wczoraj zrobił mi ten tyran. Jak ja sobie teraz poradzę? Z rozmyślań o minionej nocy wyrwał mnie dźwięk oznaczający nową wiadomość.
Od:Alan
Spotkamy sie? Chce porozmawiać
Od:Ja
Nie wydaje mi się że mamy o czym ale niech ci będzie
Dzisiaj o 16 w naszej kawiarence
Więcej nic nie odpisywałem. To był dobry pomysł, żeby się zobaczyć i wszystko sobie wytłumaczyć. Miałem około trzech godzin na przygotowanie się mentalnie i fizycznie. Tak bardzo zrani mnie ta rozmowa, już to czułem w kościach.
***
Dojechaliśmy do mieszkania brunetki, ale tam też nic jej nie powiedziałem mimo, że nalegała. Musiałem zmyć z siebie ten brud, bo źle się czułem sam ze sobą. Jak jakaś dziwka, tak to chyba odpowiednie określenie moich bieżących uczuć. Spytałem Sylwii czy mógłbym skorzystać z wanny i porządnie się wymyć, na co ona przytaknęła oraz dała wszystko mi potrzebne. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz, żeby czuć większą swobode i poczucie prywatności. Kiedy zdjąłem ubrania, odwróciłem się w stronę lustra, na które starałem nie patrzeć wcześniej. Zakryłem usta dłonią. Nie chciałem tego widzieć. Zaniosłem się ogromnym płaczem, prześledzając każdego siniaka, każdą ranę czy nawet gdzieniegdzie malinki, łkałem coraz bardziej i głośniej, aż brunetka nie zaczęła się dobijać do drzwi.
- Dominik! Do cholery! Otwórz te drzwi! Co się stało!? -waliła w nie pięścią mocniej i mocniej.
- Jest okej! Po prostu boli mnie bardzo brzuch! -wiem, że nie nabrała się na to kłamstwo, ale bynajmniej odeszła.
Wziąłem się w garść i odkręciłem kurek z gorącą wodą, wpadającą wprost do wanny. Dodałem jakiegoś płynu, żeby powstała piana, po czym dalej uważnie oglądałem każdy ślad, jaki zostawił po sobie ojciec. Byłem brzydki, podkrążone oczy, cały w siniakach i okropnych przecięciach, a szczególnie na plecach, gdzie obrywałem kolczastym biczami. Najbardziej chciało mi się płakać, gdy patrzyłem na te ochydne czerwone strugi zaschniętej krwi wzdłuż moich ud. To wszystko było chyba nieśmiesznym żartem. Kiedy wanna zapełniła się po brzegi, wszedłem do niej zatapiając w cieple cieszy i bąbelków. Podkurczyłem nogi, aby zaraz wybuchnąć kolejną lawiną łez. Nie wiem ile czasu minęło, ale ktoś otworzył drzwi, wchodząc do środka z powrotem je zamknął i podszedł w moją stronę. Jak tylko dłoń tej osoby wylądowała na moim ramieniu, wybudziłem się z transu odskakując od niej możliwie najdalej.
- Coś ty zrobił.. -wyszeptał. Skąd tu się wziął Filip? Przecież Sylwia miała mu nie mówić.
- Co ty tu robisz? Odejdź. -wyszeptałem.
- Promyczku..
- Nie mów tak na mnie! -przerwałem chłopakowi. - Przyszedłeś mi powiedzieć, że miałeś rację? Że powinienem był słuchać ciebie? -prychnąłem.
- Przyszedłem, bo ktoś skrzywdził moje słońce, a ja na to pozwolić nie mogę. Mój piękny promyczek nie zasługuje na takie traktowanie. - przejechał ręką po moich włosach, a mi znów zebrały się łzy w oczach.
- Nie kłam. Nie jestem piękny. Zobacz co on mi zrobił.. - wskazałem na swoje ciało.
- Pożałuje, dam mu nauczkę, ale to po tym jak się zajmę tobą, dobrze? -wyciągnął do mnie ramiona, więc bez namysłu wtuliłem się w niego nie zważając na to, że jestem mokry.
- Miałeś cholerną rację, ale nie zmienia to mojego zdania, że źle zrobiłeś nie uzgadniając niczego ze mną. - wyszeptałem bijąc go po torsie. - Jesteś okropny, straszny, boje się ciebie, miałeś mnie nie krzywdzić, nie decyduj za mnie, bądźmy MY, a nie TY i JA w innych światach.
- Przepraszam promyczku, już tak nie będę robił, obiecuje. -wyszeptał.
- Nie składaj mi żadnych obietnic.
- Już, dobrze. Pomogę ci się umyć, zgadzasz się?
Ja tylko kiwnąłem głową w potwierdzeniu, a już po chwili brunet dokładnie przemywał moje ciało to płynem, to moczył gąbke w wodzie. Każdy jego ruch był delikatny, staranny i dokładny, aby nie naruszyć moich ran. Widziałem z jakim przerażeniem chłopak patrzy na cięcia czy siniaki, ale nie był w stanie już nic zrobić. Za późno się opamiętał. Kazał mi się obrócić tak, aby mógł umyć mnie z tyłu, więc bez problemu to zrobiłem. Nie bałem się go i nagości. Po tym co zrobił mi ojciec, nagość jest dla mnie niczym, chociaż Filip dalej onieśmielał moje wszystko. Dosłownie. Jednak nie potrafiłem się wstydzić, jedyne czego mogłem, to że moje ciało jest ochydne, skażone, brudne. Widząc moje o wiele większe obrażenia na plecach, postanowił odłożyć gąbke i umyć mnie dłońmi. Lekko masował każdy skrawek skóry, a kiedy doszedł do pośladków, zawahał się. Niepewnie ich dotknął, na co zareagowałem dosyć przyjaźnie. To było uczucie, jakby ktoś smyrał mnie piórkiem, a sama myśl, że to dłonie właśnie tego mężczyzny, rozpalała mnie od środka. Równie delikatnie zataczał na nich kółka, a moja głowa odchyliła się w tył pokazując, jak przyjemne to dla mnie doznanie. Jednak gdy zjechał dłońmi na uda, to dopiero euforia. Pośladki nie równały się w żaden sposób z skórą zaraz pod nimi. Tak, jakby czerpać przyjemność z łaskotek. Jęknąłem głośno, kiedy szorstka dłoń zahaczyła o jedną z większych ran. Szybko obróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni i usiadłem, co było chyba złym pomysłem, bo od razu poczułem jak rozerwana, delikatna skóra wokół mojej dziurki zaczyna rozcinać się jeszcze bardziej. Okropny krzyk wypełnił całą łazienkę.
- Pierdole co ty chcesz. -warknął Filip. - Wstawaj i się ubieraj. Będziesz teraz cały czas ze mną. -pociągnął za moją dłoń. - Nikt nie będzie krzywdził mojego promyczka! - wyciągnął mnie siłą z wanny i chciał wyjść z pomieszczenia.
- Zostaw mnie! - ryknąłem. - Jesteś potworem! Jak możesz myśleć o tym, że chcesz, żeby coś nas łączyło!? Co ty sobie do cholery wyobrażasz!? -wziąłem ręcznik i szczelnie nim opatuliłem. - Mieliśmy pracować nad tym wszystkim! Jedyne co robisz to mi rozkazujesz! Na tym to nie polega. - syknąłem.- Skoro nie zależy ci na moich uczuciach, to czego ty ode mnie chcesz? Mojego ciała? Nic innego nie mam, więc to o to musi chodzić. Jesteś bezdusznym dupkiem! Spierdalaj! Nie chce cię widzieć! Nie będę twoim pieskiem, który będzie robił co ci się żywnie podoba. - zmrużyłem oczy. Nie wiedziałem, że potrafię tak krzyczeć, ale nie żałowałem. Należało mu się. Wkurzony i cholernie smutny wyszedłem z łazienki, szybko powędrowałem do sypialnii Sylwii, gdzie były moje rzeczy. To mnie przerasta, to uczucie. Tak bardzo chciałbym go nienawidzieć, ale nie potrafię. Wiem, że i tak mu wybaczę.
.......
Wooo! Napisałam się! Rekordowa ilość słów! Zawsze piszę połowę tego, co teraz. Mam nadzieję, że rozdział nie zawiódł, bo starałam się, ale i tak czuje, że zwaliłam i można to zrobić lepiej. Przyznać się kto myślał, że przy tej kąpieli już jest okej między nimi?
Miłego wieczorku!
A ps. Co do fabuły. Ostatnio trochę mówiłam wam na ten temat. Jest ona obszernie zaprojektowana, a koniec będzie jaki będzie i nic nie zmieni mojej wizji na tą książkę. Nie ma opcji, że zmienię zdanie co do zakończenia, tak jak zaplanowałam, tak będzie i nie ma, że nie chcecie. Książka nie może być nudna i taka jak wszystkie. Czy mogłabym się nazywać artystą, jakby wszystko było takie zwyczajne, jak wszystko inne? O to chodzi, każdy twórca ma pole do popisu swojej wyobraźni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro